Branża się przeobraża stale, a obecna tendencja jest niepocieszająca dla graczy starszej daty, jednak młodemu pokoleniu to całkowicie obojętne. Gry tworzone dla mas, więc muszą mieć pierdyliard aktywności, misji, km², skórek. To nie zniknie, będzie tego tylko więcej. Ale nie znikną też gry rzeczywiście dobre, tworzone z pasją, pomysłem, tylko trzeba je będzie wyławiać z coraz większego morza szamba (nawiązując do nazwy tematu).
Nie martwi mnie (jako jednostkę) zbytnio forma branży w ostatnich latach. I tak kapitalnych gier jest i będzie więcej, niż jestem i będę w stanie ograć.
Nawet teraz łącząc mityczny backlog i gry, do których chciałbym kiedyś wrócić, to wystarczy mi zajęcia do końca życia. A niech jeszcze dojdzie chociaż z 5-10 tytułów rocznie, to już w ogóle nudzić się nie będę.
Głowa do góry. Nawet jeśli branża upadnie i sobie głupi ryj rozwali, to powiedzmy sobie szczerze: czy będziemy za nią (w tej formie) tęsknić, skoro każdy z nas gdy się cofnie kilka lat, to wygrzebie dziesiątki gier, których nie miał okazji i czasu sprawdzić?
A do tego czasem pojawi się jakaś nowa perełka i w ogóle Eden Gracza.
#niebedeplakalzabranzagierek