Boomer time.
Jak to jest Mordeczki? Zdarza Wam się jeszcze grać kanapowo w gronie większym niż dwie osoby czy smutno-samotni zadowalacie się opcją online? Zdaję sobie sprawę, że rzecz kanapowa jest na wymarciu, jak szare komórki Frostiego, ale mówią, że albo masz wyniki, albo wymówki. A przecież wiele gier wciąż przewiduje lokalny multiplayer, to nie tak, że nie ma możliwości. Wszelkie sportówki czy stały punkt każdego gierkowego spędu - bijatyki nadal się od tego nie odcinają i są wręcz stworzone do bezpośredniej rywalizacji. Już nie wspominając o klasycznych party games. Przegrać z kolegą siedzącym obok to był test charakteru. Co się z nami stało? Dokąd zmierzamy? W całości do sieci? Z dala od międzyludzkiej interakcji? Do samotnego picia przy blasku monitora/TV i gadania do mikrofonów?
Wiem, tak jest wygodniej. Jest natychmiastowo i instant - włączasz i grasz. Są gry do tego stworzone, bo w pewne gatunki wciąż lepiej grać "każdy na swoim". Ale to nie o nich. Kanapowe spędy to był (i nadal może być!) czysty fun w oparach lżejszego lub cięższego alkoholu, bo nie ma się co oszukiwać. W latach 90. stale chodziło się "do kolegi na komputer", a jego mama robiła wszystkim kanapki z pasztetem i ogórkiem, na popitkę podając kompot. W późniejszych latach testowało się cierpliwość rodziców zapraszając w weekendy kolegów i w ciasnym pokoju grało się całymi nocami, przy czym kompot nie był potrzebny, bo wódkę popijało się sokiem Caprio (wieczne 25% gratis) albo słabym piwem, potocznie zwanym szczochem, którego jedyną zaletą była niska cena. Rodzice czasami świadomie to tolerowali w myśl zasady "jak macie pić gdzieś w parku na ławce albo piwnicy, to lepiej róbcie to tutaj, przynajmniej nic nie odjebiecie". I się grało, oj tak.
Były niesnaski, były zarzuty o tani styl. Ale kogo obchodził styl, gdy się wygrywało i po kanapie rozchodziło się subtelne drżenie od pękającej dupy kolegi siedzącego obok? Nie trzeba było nic mówić, bo milczenie jeszcze mocniej przegranego detonowało. Grzał się jak czajnik i natychmiast szukał rewanżu, najczęściej stawiając przy tym absurdalne warunki w stylu: "no to teraz wygraj bez strzałów z dystansu", albo "jeszcze raz, ale teraz nie możesz używać tego ciosu z półobrotu, zobaczymy czy wygrasz". Online zawsze masz opcję RAGE QUIT, kanapowe granie tego nie przewiduje. Przegrywając spalałeś się w środku, ale pod żadnym pozorem starałeś się tego nie okazywać. Tak jak pisałem - test charakteru.
Więc jak będzie? Gracie kanapowo czy zasłaniacie się "brakiem możliwości"? Ja mam o tyle szczęście, że czasem wciąż udaje się zorganizować coś w rodzaju kanapowego grania. Koledzy w szczęśliwych związkach, więc raczej nieszczególnie bawi ich szlajanie się po mieście czy klubach, a granie zawsze na propsie. Pijemy, gramy, gadamy o życiu - składniki podawane w różnych proporcjach, ale feeling i rywalizacja wciąż tkwi w nas mocno. Testujemy nowe gry, wracamy również do klasyków, możliwości są znacznie większe, niż na przełomie wieków. A wspólne ogrywanie po raz pierwszy zestawu VR to jedne z najlepszych gamingowych doświadczeń ostatnich lat i fun urastający do absurdalnych rozmiarów. Dwóch kolegów po takim wieczorze/nocy u mnie kupili sobie własne zestawy VR.
W Overcooked krzyczymy jeden przez drugiego i wstajemy z kanapy, by pokazać na TV gdzie leży sałata. W "ISS PRO" wciąż regularnie gramy, choć nie są to już setki meczów, jak na początku XX wieku. Bijemy się Tekkenie, bijemy w Mortalu. Jeździmy samochodami/gokartami na podzielonym ekranie - kiedyś kineskop 14' wystarczał, więc teraz TV 55' czy 65' ma nie wystarczyć? Niektóre gry testujemy na zmianę, niczym w trybie "hot seat" przekazując sobie pada co nieudaną próbę. Przez ekran przetaczają się dziesiątki, setki gier, niektóre odpalone tylko na chwilę, inne zostają na dłużej.
Powiecie, że boomerzę, ale brakuje mi tego. Będąc podrostkiem marzyłem o tym, by stać się niezależnym i nie być zmuszonym pytać rodziców czy koledzy mogą przyjść do mnie pograć na konsoli. Nie przewidziałem, że jak już będę miał możliwości i autonomię to czasy oraz okoliczności zmienią się na tyle, że nie będzie kogo zaprosić na konsolę czy też spożywanie alkoholu z konsolą w tle. Bo kontakty się urwały, bo koledzy niekoniecznie mają czas/ochotę. Pozostała jedynie jakaś namiastka kanapowego grania, ale ona póki co mi w zasadzie wystarcza, bo musi.
Więc jak będzie - pykacie coś sporadycznie na kanapie, a jeśli tak to z kim i w co? Bo temat równie dobrze może być wątkiem z grami, które się do tego idealnie nadają.
Na deser fotka ze starego albumu (wrzesień 2003) i melina z wódą oraz m.in. Tekkenem (najpewniej "czwórka"), co idzie rozpoznać po charakterystycznym ułożeniu palców kolegi. Ja robiłem zdjęcie, albo stoję po prawej (widać ramię), trudno powiedzieć.