Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 008
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Mem z Mejmem zawsze aktualny.
  2. @czajnick Z tego co się orientuję, to jak zaczynasz grać online, to na początku przez pierwsze 10, czy 15 meczów grasz rzeczywiście na boty. Ma to na celu głównie to, by początkujący gracz zbyt szybko się nie zniechęcił. Jednak po osiągnięciu jakiegoś tam levelu drużyny ten limit powinien zejść i powinieneś już grać z innymi graczami. Ogólnie to nie wiem, bo sam w trybie online długo nie zabawiałem (natłukłem tam tylko punktów na paczki z kartami niezbędnymi do platyny, bo szybko lecą na początku), ale na początku też grałem z pewnością na boty. Nie wiem jak potem, ale podobno już jest ok, zakładając, że są chętni na serwerze. A jak nie ma, to możliwe, że znów połączy z botami.
  3. Andrzeju, nie denerwuj się. Ale coś w tym jest. Jedziesz długi wyścig, dajesz z siebie wszystko, a potem cię eliminują przy stoliku, bo za mało paliwa do badań zostało. No można się rozczarować. Mógłbym jeszcze zrozumieć, gdyby w baku nie było w ogóle paliwa, bo diabli wiedzą, może jechał na jakimś jądrowym i nie ma dowodów, że nie, ale na cholerę im aż litr to też nie wiem. Może po GP ktoś tankuje tymi zebranymi litrami prywatny samochód i dojeżdża do roboty. No, ale taki zapis w REGULAMINIE, więc ma być litr i chuj.
  4. Nie wiem czy tam z tymi oponami nie doszło do innej sytuacji, bo ten zakaz komunikacji dotyczy tylko okrążenia rozgrzewkowego przed wyścigiem, a przy restarcie już niekoniecznie obowiązuje, stąd praktycznie wszyscy go olali i nie będzie konsekwencji. Ale zaznaczam, że się nie znam, tylko gdzieś przeczytałem w komentarzach na wykopie.
  5. Vettel oficjalnie zdyskwalifikowany. Ta kwestia Ocona szybko upadła, bo coś tam coś tam. W każdym razie P1 Ocona jest bezpieczne.
  6. Nie no, umówmy się, ja nigdzie nie napisałem, że to drukowanie, choć oczywiście mój zgryźliwy komentarz mógł zostać odebrany jako taka sugestia. Ale nie było to moim zamiarem. Złoszczę się tylko, że Hamilton znów na farcie ;] Jeśli takie są zasady paliwowe i ktoś się do nich nie zastosował, to muszą je konsekwentnie egzekwować, bo jeśli nie, to od tej pory każdy będzie miał na nie wyłożoną lagę. Przy okazji podobno Russel również nie miał paliwa. [Edit: teraz piszą, że poza Vettelem u innych jest ok z paliwem] Gdzieś czytam, że Bottas za swoją nieudolność i wyeliminowanie m.in. Pereza dostaje +5 pozycji w kolejnym wyścigu, natomiast sam Perez, który z winy Bottasa musi wymienić silnik (czy coś tam) dostaje już +10 pozycji. To są takie oczywiste niesprawiedliwości, że aż się przykro robi. Nad tym powinni popracować tam w FIA, by pewne sytuacje rozpatrywać indywidualnie, a nie od linijki według podręczników, bo póki co opłaca się taranować rywali.
  7. Spokojnie, zrobimy tak, że Hamilton będzie pierwszy.
  8. https://www.youtube.com/watch?v=5-N8IEJFUpU xd W ogóle właśnie były skoki wzwyż chłopów i na koniec dwóch miało remis, więc organizatorzy się pytają ich czy robią dogrywkę, czy kończymy zawody i obaj dostają złoty medal. Co to za pytanie? xd Równie dobrze mógłby każdego z nich z osobna zapytać czy chce złoty medal, czy moze woli zaryzykować jego utratę. Natomiast w trójskoku Wenezuelka Rojas pobiła rekord świata. Po chyba 26 latach. No i tam startowała urocza Portugalka <3
  9. Jakoś opadł mi entuzjazm do F1 po ostatnich wydarzeniach. Wciąż mam niesmak. Wczoraj z premedytacją odpuściłem oglądanie kwalifikacji i poszedłem grać na konsoli. I dzisiaj nawet nie mam póki co ochoty na wyścig. Wiem, że to ja dzwonię. Jednak chciałem się wyżalić.
  10. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    No bo tak to z nimi jest. Wszystkie mają to "COŚ", a to która akurat nam się najbardziej podoba zależy od czynników czysto okolicznościowych i osobistych. Nie ma wśród nich gry definitywnie najlepszej pod każdym względem, bo co gracz, to opinia. I możliwe, że dla większości tą NAJ jest akurat ta, w którą grał jako pierwszą i nie zniechęcił się na początku/w połowie. Taki Pupcio nie może najbardziej cenić Ico, skoro miał wtedy cztery miesiące i jedyne na czym grał, to grzechotki marakasy oraz nerwy ojca.
  11. No właśnie nie wiem w czym tam może być większy problem, bo na pewno nie w warstwie gameplayowej. Jedyne co mi przychodzi do głowy i co moze rzeczywiście wymagać "poradnika", to droga do platyny, a co za tym idzie odpowiednie pokierowanie ścieżkami fabularnymi. To dość delikatny temat i wymaga sprawnego lawirowania między zawieranymi w trakcie gry przyjaźniami. Stopień zażyłości może decydować czy w finale zmierzymy się z Niemcami, Brazylią czy USA oraz czy po jego zakończeniu zostaniemy "wyskautowani" do danej ligi (za wszystko są osobne trofea). No i jest jeszcze element "karcianki" czyli otwieranie paczek z piłkarzami, co również buduje nam mnożnik "przyjaźni" z danym zawodnikiem. Jednak to głownie kwestia farta. Ogólnie jest w tej grze parę aspektów na których można się zaciąć i nie są do końca jasne, więc najlepiej żeby @czajnick określił w czym konkretnie ma problem, postaram się pomóc.
  12. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    No, w zasadzie minimum mechanik, brak zagrożeń poza walkami z bossami (a one same choć cieszą oko, to wymagające nie są), ale kraina jest urocza, melancholijnie opuszczona (biegają jedynie sarenki, liski, itp.) i jest tutaj dużo ciekawych miejscówek oraz pozostałości upadłej cywilizacji (dociekliwi mogą poczytać lore). Nie musimy też biegać po mapie jak kura bez głowy, bo w każdej chwili można odpalić subtelną podpowiedź gdzie jeszcze powinniśmy zajrzeć (najlepiej stojąc w wysokim punkcie, by mieć lepszy przegląd sytuacji). W zasadzie wszystko w tej grze odbywa się dynamicznie, bez większych przestojów, płynnie. Twórcy niczego nie narzucają, możemy lokacje odwiedzać w dowolnej kolejności, na dobrą sprawę nie musimy nawet rozwijać staminy Orła, bo wszędzie da się dotrzeć na bazowych umiejętnościach, choć jego większa wytrzymałość oczywiście ułatwia eksplorację, a apgrejdy i tak wpadają naturalnie, bo natykamy się na nie zupełnie po drodze i przy okazji. Poruszanie się bawi i nie nuży (potem pojawiają się talizmany o innych właściwościach - większy boost, wybijające nas do góry), więc bieganie po mapie sprawia frajdę do końca i w sumie zebranie kompletu kamieni oraz platyna to czysta przyjemność na 10-12 godzin. Irytują tylko wspomniane elementy skradanki i jak zwykle zostawiam sobie bossów na deser, tak tutaj zależało mi by każdego jak najszybciej zmieść z planszy i bezstresowo szukać reszty kamieni. Ogólnie gra doskonała - jak to mówią - na przerywnik między bardziej wymagającymi tytułami. A co do gier Team Ico, to uwielbiam każdą, jednak największy sentyment mam do Ico. Wtedy nastrój tej gry mnie wręcz porażał i zaskoczył. SotC również onieśmielał klimatem, ale już tak nie zaskoczył. A The Last Guardian to oceniam łaskawie, bo cieszę się, że w ogóle wyszedł. Również nie odmówię mu nastroju, jednak wiadomo - do tego czasu dojrzałem na różnych płaszczyznach, jako gracz widziałem już wiele więcej niż w 2001/2002 roku, okrzepłem, więc znacznie trudniej wywołać podobne wrażenie czy odczucia. No umówmy się, oryginalny SotC chodził w 15fps, a i tak wielu miało to w dupie, bo gra była niepowtarzalna w innych aspektach, stając się LEGENDĄ GAMINGU.
  13. Amerykanin chyba najbardziej zdziwiony. Takie "co do kurwy?". Aż z wrażenia przegrał pewne srebro. Jeszcze na koniec podepchał rywalaby go wyprzedził. Co za dałn xd
  14. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Pathless [PS5] W sumie to przemyka ta gra gdzieś ukradkiem. Nie zwraca na siebie uwagi, nie błyszczy i poniekąd jest to dla mnie zrozumiałe, bo raczej niespecjalnie ma czym zaimponować, a jednak otacza ją ten przyjemny vibe, który spotykam w grach raczej rzadko. Najbardziej przywołuje w mej pamięci Rime, odrobinę kojarzy się z grami Team Ico, choć w tym momencie nieco naciągam, bo aż tak dobrze w kwestii nastroju to nie jest, ale inspirację czuć. Pathless nawet nie próbuje przytłaczać możliwościami i zbędnymi warstwami gameplayu. Nie ma tutaj drzewek rozwoju, nie ma craftingu, nie ma walki wręcz, NPCów, sidequestów, znaczników na mapie (nie ma nawet mapy), brak tutaj dziesiątek zbędnych znajdziek, nowych broni, ubranek. Nie ma przepychu, backtrackingu, gra stara się nas nie rozpraszać. Bo przede wszystkim eksplorujemy. Jesteśmy Łuczniczką, która trafia do opuszczonej krainy podzielonej na cztery doliny i naszym zadaniem jest oczyścić każdą z nich z klątwy oraz uwolnić spod złego uroku opiekujące się nimi Leśne Duchy pod postacią Zwierząt. Łoś, Wąż, Żubr, Bóbr, Wydra, Ryjówka, Zając. Nieważne, chuj z tym, klasyka, wiadomo. Wpadamy do skażonej doliny, to niebo jest zachmurzone, pada deszcz, napierdalają gromy z nieba, a trawa jest szara. Po tym jak zrobimy co trzeba to nad zielonymi łąkami wychodzi piękne słońce, tęcza, a ptaki świergolą, więc depresyjne myśli jak ręką odjął. Dziękuję Pan Pathless. A co trzeba zrobić? Tak jak pisałem, przede wszystkim eksplorować. I na tym gra się skupia, bo robi to dobrze. Poruszamy się dość gibko, ale po całej dolinie porozrzucane są talizmany, które jako Łuczniczka możemy trafiać strzałami, co zapewnia nam natychmiastowego boosta do movementu. Całość polega czysto na timingu, bo bohaterka cele namierza sama, naszym zadaniem jest jedynie odpowiednio długo przytrzymać spust. Da się to łączyć w całkiem satysfakcjonujące łańcuchy i zyskiwać kolejnego boosta zanim poprzedni nam się skończy, więc zdolny gracz śmiga po polanach wyjątkowo chyżo i bez spowolnień. Dodatkowo możemy się pokusić o tzw. skill shoty, czyli najprościej mówiąc: większy boost, ale większe ryzyko nietrafionego strzału (należy puścić spust idealnie w połowie naładowania). Ogólnie może to brzmieć tak, że niepotrzebnie zagłębiam się w techniczne aspekty poruszania postacią, ale ten element jest w tej grze wszystkim co istotne, bo na nim zasadza się cała rozgrywka. I jest rozwiązany świetnie. Jest intuicyjny, daje satysfakcję oraz naturalnie wchodzi w krew. Należy również wspomnieć o naszym jedynym towarzyszu, bo do pomocy dostajemy Orła, dzięki któremu możemy przez chwilę szybować oraz wznosić się na określoną wysokość. No i pomaga nam w zagadkach. Zagadkach? No tak, bo trafiając do doliny naszym zadaniem jest odwiedzanie porozrzucanych lokacji i rozwiązywanie w nich raczej prostych zagadek środowiskowo - logicznych. Zaciąć się trudno, bo twórcy sprawy nie utrudniają. Zazwyczaj musimy jedynie odpowiednio ustawić elementy (pochodnie, lustra), by potem "skosić" je jedną celnie posłaną strzałą. Czasem wcisnąć jakiś przycisk (Orzeł pomaga), niekiedy trochę poskakać po platformach. Nie utknąłem na dłużej ani razu, co postrzegam jako zaletę, bo dzięki temu nie czułem się na siłę hamowany. Ot, wpadałem do lokacji, szybka ocena sytuacji, dwie celnie posłane strzały i już ładując skill shoty w talizmany śmigam do kolejnej zagadki. Nagrody za zaliczone lokacje są dwie - kamienie niezbędne do ściągnięcia klątwy z danej doliny, bądź kryształy podnoszące wytrzymałość naszego Orła, dzięki czemu możemy się wznosić wyżej. Proste i bez rozdrabniania. Gdy już zdobędziemy odpowiednią ilość kamieni by zdjąć klątwę z danej doliny czeka nas walka z bossem. Ta zawsze ma dwa etapy. W pierwszym urządzamy za nim pościg, co w całości opiera się na sprawnym movemencie, więc im celniej trafiamy w talizmany, tym szybciej gnoja dopadniemy (tutaj przydaje się umiejętne sadzenie skill shotów). Po czym przechodzimy do starcia na arenie, które dla każdego z czterech bossów (+finał) jest inne, ale wszystkie są równie klawe i dość spektakularne. W całości oparte na zgrabnym poruszaniu, unikaniu ciosów i kontrowaniu jego ataków własnymi strzałami (znów timing). Natomiast nie można powiedzieć, że te walki są trudne, bo w tej grze chyba nawet nie da się zginąć (!). W razie niepowodzenia jesteśmy jedynie spowalniani, bądź odrzucani na dystans, więc tracimy wyłącznie czas i flow. Generalnie no stress. I tak czterokrotnie w każdej dolinie, a potem główny boss, w zależności od stopnia zaangażowania (minimum kamieni, bądź wszystkie) jedno z dwóch zakończeń i napisy. Pathless jest ogólnie grą bardzo chillową. Niezbyt głęboką koncepcyjnie, ale ma w sobie trochę serca i duszy. Świetnie rozluźnia, nie stresuje w żadnym momencie. I według mnie zasługuje na więcej uwagi, niż jej otrzymała. Jedyny wyraźnie słaby i wręcz irytujący element to panoszący się po dolinie bossowie, na których trafiamy jeszcze zanim możemy podjąć z nimi walkę. W takich sytuacjach gra zamienia się w prostacką skradankę, w której unikamy wzroku bossa i próbujemy dotrzeć do naszego Orła. Bawi tylko za pierwszym razem, za każdym następnym jedynie drażni, dlatego najlepszą strategią jest szybkie zdobycie minimum kamieni niezbędnych do podjęcia równej walki, wyeliminowanie bossa i późniejsza już bezstresowa eksploracja. Technicznie? Grafika ani nie odrzuca, ani nie zachwyca (stylówa głównie kojarzy się właśnie z Rime), choć miejscami może się podobać (refleksy na niektórych podłożach), a muzyka jest świetna oraz urokliwa, tyle że pojawia się sporadycznie i według mnie zbyt rzadko. Czy polecam? Trudno powiedzieć. Sam sobie bym polecił, ale to dość specyficzna gra, która wielu może się wydać zbyt płytka i sama eksploracja może im nie wystarczyć. Wyzwania nie stanowi (choć samograjem też z pewnością nie jest, bo ciut umiejętnego platformowania połączonego z timingiem strzelania wymaga), ale na kilka wieczorów rozluźnienia i detoksu może być jak znalazł. Ja bawiłem się wyjątkowo dobrze, więc może ktoś też dzięki temu wpisowi zwróci na grę uwagę.
  15. Wskakujesz na te podwyższenie po prawej i stamtąd wallride, podskok i jesteś na przybudówce (od razu hamuj, by z rozpędu znowu nie spaść) Przynajmniej ja to zawsze tak robię, choć pewnie metod jest kilka..
  16. Gdyby ktoś chciał na szybko. W ogóle ładny widok i z jakim luzem Kajetan odstawił rywali
  17. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Jak to jest z tą grą, bo coś kiedyś czytałem, że twórcy pożarli się z wydawcą i było coś nie tak z wersjami gry. Generalnie która opcja jest teraz tą prawilną? Ktoś coś może rozjaśnić na szybko? @Josh na czym grałeś?
  18. Jeszcze dołożyć zwykłe buractwo Hamiltona, który nawet nie brał pod uwagę, że być może popełnił błąd i mógł to rozegrać lepiej. A tak to się cieszył z wygranej i posłania rywala do szpitala. No niezłe wyczucie i We Drive As One. Po prostu był w tym przypadku zagrożeniem na torze. Wyjebał z wyścigu największego rywala, pozbawił punktów stajnię największych przeciwników, posłał człowieka na bandę z 51G i w konsekwencji do szpitala, rozjebał doszczętnie bolid Maxa (koszta, praca, ustawianie nowego) i dostał karę taką samą, jak Tsunoda za dwukrotne najechanie kołem na linię zjazdu do pita (ucierpiała jedynie farba, choć niezauważalnie). O to cała drama - o dziwną karę i w praktyce brak konsekwencji za przeliczenie się przy manewrze.
  19. No, a teraz ładnie przeproś Panią Eloszkową, bo prawdopodobnie właśnie dzięki temu kształtowi ładnie się obróciłeś na plecki.
  20. Trzeba też wziąć pod uwagę, że to bodaj najszybszy zakręt w całych mistrzostwach, tak jak piszesz - tam nikt nie hamuje i koniec końców to Ham jest z tyłu, uderzając jadącego z przodu (i linią wyścigową) Maxa, więc wina Brytyjczyka oczywista. Bo co miał zrobić Max? Zjechać z linii wyścigowej, by wpuścić jadącego z tyłu Hamiltona? To Ham powinien uważać i w razie potrzeby zahamować/zmienić linię. Nie zrobił niczego. A konsekwencje takiej jazdy w tym akurat zakręcie mogły być dużo, dużo poważniejsze (impet uderzenia w barierkę), bo równie dobrze mógłby go trącić w tylne koło na prostej - zbliżone prędkości. To, że w którymś momencie się z nim "prawie" zrównał kompletnie nic nie znaczy, bo ani przez moment nie był z przodu. W tym zakręcie Max jechał wyścig, a Ham atakował. I przeszarżował.
  21. Pewnie od napierdalania rakietami o ziemię i rzucania nimi jak nasz Małachowski.
  22. Problem w tym, że sędziowie dali karę Hamiltonowi, więc uznali go winnym, ale kara była nieadekwatna i nie zniwelowała zysku Hamiltona. Jak wyprzedzasz poza torem, to musisz oddać zyskaną pozycję, a nie zwolnić o 10km/h przez 500 metrów. Jak jesteś winny wyrzucenia z toru pretendenta do wygranej w wyścigu (i mistrzostwa), a potem dostajesz 10 sekund (co przy różnicy poziomów między bolidami jest tyle, co niczym) to uznajesz, że w sumie się opłacało. Nawet gdyby był drugi, trzeci, czwarty - to nadal są to solidne punkty w stosunku do okrągłego zera u przeciwnika. Znacznie łatwiej byłoby wybronić tę sytuację, gdyby nie dawali Hamiltonowi kary w ogóle i upierali się przy incydencie. A tak to w sumie winny, ale kara oderwana od rzeczywistości wyścigowej i po prostu niesprawiedliwa, bo nic nie zmieniła - takie 10 sekund to Mercedesy nadrabiają z palcem w dupie, szczególnie ze Red Bulli już nie było w czole wyścigu.
  23. Ponoć Djoko wycofał się z miksta, tym samym odbierając szanse na medal swojej partnerce kortowej, dla której mógł to być życiowy sukces. Powód? Z tego co czytam "bo mu się nie chce". No wkurw musiał u niego pójść konkretny xd
  24. Game Modsy były tam zawsze (trzeba je chyba tylko odblokować), ale to ułatwia trofea tylko w niektórych przypadkach, bo np. wszystkie Hard Get There trzeba robić przy wyłączonych cheatach (na włączonych po prostu nie wpadają czelendże). A to całkiem wymagające kombosy w niektórych przypadkach i jednocześnie kapitalna frajda. Podobnie odznaka Legen-Dairy (a więc i trofeum) ma czelendże wymuszające wyłączenie cheatów. W ogóle wiele (tych najtrudniejszych) czelendży wymaga Game Mods off, choć większość z nich i tak nie gra roli przy platynie, to jednak przyśpieszyłyby grind. Takie Platinium Score rzucają grubymi tysiącami expa, jak się uda je zrobić. No ale właśnie - je też trzeba bez Game Modsów. Game Modsy przydają się przy grindzie leveli, bo ułatwiają robienie wyniku punktowego, a wysoki wynik punktowy = dużo expa po zakończeniu sesji.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...