Skocz do zawartości

Kmiot

Senior Member
  • Postów

    7 008
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    163

Treść opublikowana przez Kmiot

  1. Ja tam uwielbiałem Złotą Czwórkę bardziej od Piątki, bo... Piątki nie maiłem. A w Czwórkę napierdalałem do upadłego. Więc gdyby już ktoś mnie zmusił do takiej dziary, to ze względów sentymentalnych również wolałbym Czwórkę. @Shen bierzesz udział? Mogę to potraktować jak coś z pogranicza mem/historyjka ;]
  2. No elo, miłej gry i pamiętaj, że POSIADA DWUSTRONNĄ OKŁADKĘ. Tymczasem uporządkujmy kilka kwestii: Do listy bonusowej dochodzi najnowsze PSX EXTREME #286 (czerwiec 2021), więc gdyby ktoś chciał lekturkę, to wystarczy wygrać losowanie. Do nadchodzącego losowania kwalifikują się: @Kosmos @Luqat @Rudiok @marbel007 @Bzduras @LiŚciu @WisnieR @oFi @Plugawy @eloszki @Dud.ek (bardzo ładne) @second @areka Jeśli coś/ktoś się nie zgadza, to proszę o poprawienie mnie. Nie mam jasnej deklaracji od @Grabek @Nemesis @BRY@N. To znaczy z kontekstu wypowiedzi Grabka wnioskuję, że tak, ale Nemesisa i Bryana już niekoniecznie (pierwszy zapodał anegdotkę, a drugi odpowiadał innemu użytkownikowi). Więc poproszę o potwierdzenie, bądź zaprzeczenie, najlepiej przy pomocy jakiegoś mema, aby nie było wątpliwości. Trochę bałaganu wprowadziłem z tymi historyjkami xd Jeszcze @Wiolku wspominał coś o pomyśle na losowanie, więc zawołam w ramach przypomnienia. A fanom Contry polecam w chuj dobry filmik dot. speedrunu.
  3. Kmiot

    Ghost of Tsushima

    Ja grałem na japońskim i poza chybionym lip-sync (o którym wspomina Hendrix, ale osobiście mnie nie drażnił), to minusem jest, że wciąż trzeba śledzić napisy (scenki, fragmenty podrózy w towarzystwie, itd.). Chyba że rozumiesz japoński ze słuchu, to wtedy nie musisz, cnie?
  4. Kmiot

    Beat Saber

    No obok Panic! At The Disco najlepszy. Różnica jest taka, że PATD ma tylko cztery utwory, a ID chyba 10. Pececiarze z modami to mogą olać, bo i bez tego mają przy czym machać, ale dla PSVR to must have.
  5. Kmiot

    Everybody's Golf (2015)

    No o Mario Golfie też myślałem, wiec może się okazać, że sezon na golfy nadchodzi.
  6. Kmiot

    Everybody's Golf (2015)

    W sumie nabrałem ochoty, bo ostatnio w golf grałem na PSXie.
  7. Nie ma nawet jak tego skomentować. I chyba nie trzeba. Tymczasem ruszył wyścig MotoGP i już leży m.in. Marquez.
  8. Dwie kwestie. 1. Kiedyś uwielbiałem jrpgi. Za czasów PSXa ogrywałem praktycznie wszystkie od momentu, gdy Suikoden 2 zaszczepił we mnie miłość do gatunku. Potem były FF9, Chrono Trigger/Cross, BoF4, Legend of Mana, Xenogears, Tales of Destiny 2, Valkyrie Profile, Vagrant Story i zapewne kilka(naście innych), jednak teraz trudno mi się do podjęcia tego gatunku zmusić. Nie wykluczam, że się wciągnę, ale mam problem, by zmotywować się do zaczęcia. Ostatni jrpg który ukończyłem to chyba Persona 4 Golden na Vicie (ponad trzy lata temu) i nie żałuję, ale mam krzywdzące ten gatunek gier opory. Zamierzam wrócić do Suikodena 2, bo to z pewnością jedna z gier mojego życia (możliwe, że ta "jedyna"), chciałbym, też ponownie podjąć kilka PSXowych klasyków, ale łatwo zauważyć, że ten gatunek przyciąga mnie tylko sentymentalnie i gdyby nie "doświadczenia gracza" to prawdopodobnie bym się nowymi tytułami nie zainteresował. Trochę z tym walczę, bo Persona 5 wciąż na półce... 2. Wyścigówki. Ciągle mnie przyciągają, choć zazwyczaj przynoszą rozczarowanie. Ostatni przypadek: Wreckfest. Ścigałka, ale ponoć nastawiona na rozwałkę, jednak koniec końców okazała się ścigałką z elementami rozwałki. Bo w większości przypadków chodziło o dotarcie do mety jak najszybciej i unikanie całej tej rozwałki, więc gra zamieniała się w tradycyjną ścigałkę z przyjemnym modelem jazdy, ale dość monotonną rozgrywką, jeśli wyłączyć multiplayer. Nie lubię rezygnować z gier szybko i nie dawać im szans, więc tutaj pobawiłem się trochę dłużej w poszukiwaniu emocji, ale w tym przypadku ich nie odnalazłem. I kolejna cegiełka do zniechęcenia grami wyścigowymi. Chyba tylko jakiś nowy Wipeout jest w stanie mnie uratować.
  9. No jebane pady, psuły się od "zbyt mocnego ściskania" (a w nerwach o to było łatwo), aż plastik trzeszczał. A potem trzeba było zapierdalać na bazar do Ruskich i kupować nowy. Padem rzuciłem chyba tylko raz, przy okazji gry w Aladyna. Nie tyle rzuciłem, co rozjebałem chuja o podłogę napierdalając jak toporem. Oczywiście na kartridżu była grafika z disneyowskiego Aladyna, a po uruchomieniu gry ukazało mi się to gówno:
  10. Kmiot

    Champions League

    Czy był w ostatnich latach jakiś mniej pobudzający wyobraźnię finał LM? Czy był w ostatnich latach jakiś mniej "iskrzący" finał LM? Czy był w ostatnich latach jakiś finał LM, którego zwycięzca #nikogo poza dzielnicą Londynu? Co za szrot. Ziewałem obficie. Wynik obojętny. Nawet tutaj meczem głownie podnieca się Frosti, więc to wiele mówi.
  11. Kmiot

    własnie ukonczyłem...

    Każdy, kto miał okazję regularnie czytać temat dedykowany grze nie będzie zaskoczony, ale myślę, że względnie niewielu tam zagląda, stąd chciałym tutaj przybliżyć swoje wrażenia, by również gracze niezainteresowani bezpośrednio mieli okazję czegoś się dowiedzieć. Returnal Backstory: Nieszczególnie mi po drodze z roglajkami, odrobinę bliżej z roglajtami. Ale nadal na pierwszym miejscu stawiam gameplay i "czucie" mechaniki, stąd swego czasu byłem (i nadal jestem) zauroczony takim Dead Cells, bo umówmy się - grało się w to wyśmienicie, dynamicznie i satysfakcjonująco. Dodatkowo przyciągają mnie nowe IP, a grami Housemarque nigdy nie byłem rozczarowany (Alienation byłem wręcz zachwycony). Więc wahałem się tylko przez moment, jedynie dla pozorów, bo i tak wiedziałem, że chcę w Returnal zagrać już, teraz, na premierę. Pierwsze wrażenia: Wyłącznie pozytywne. Krótkie wprowadzenie fabularne i już mam władzę nad postacią. Słyszę, że gada po polsku. Nie żeby mnie to jakoś odrzuciło, bo brzmiało to wcale nieźle, jednak uznałem, że wolę oryginalną ścieżkę, zachciałem ją zmienić, ale klasycznie - trzeba było do tego zmienić język menu konsoli, ponownie uruchomić grę, więc pierwsze wrażenie musiałem podzielić na dwa. Nie wiem dlaczego ciągle nam to robią. No, ale w końcu jestem. Piątkowy wieczór, lekkie piwko w pobliżu, tylko ja i nowa gra, którą mogę poznawać we własnym tempie. Uwielbiam te chwile, a ostatnio tak wyśmienicie czułem się w trakcie pierwszej styczności z Death Stranding. Returnal intensywnie działa na gracza swoją atmosferą. Ujarzmia zmysł słuchu udźwiękowieniem. Graficznie nie powala, ale ma swoje niezaprzeczalnie ujmujące momenty, bo nadrabia stylistyką, a Atropos jednocześnie fascynuje oraz niepokoi, więc nie ma czasu pochylać się nad jakością tekstur (podłoże chwilami to kpina), bo te elementy chodzą na drugi plan. Fabuła: Rogale raczej wysokiej jakości historią nie stoją (nie grałem jeszcze w Hadesa), więc poprzeczka moich oczekiwań wisiała dość nisko. Zdaję sobie sprawę, że w tym gatunku fabuła często składana jest na ołtarzu rozgrywki. Tym bardziej zaskoczony jestem, że twórcom udało się w tę grę wepchnąć bardzo zgrabną opowieść, która przede wszystkim nie pozostawia gracza obojętnym. Jest intrygująco, tajemniczo i sporo w tym wszystkim swobody interpretacyjnej, a jeśli odpowiednio zgłębić temat, to okazuje się, że Housemarque podeszło do sprawy niezwykle ambitnie, nie będąc przy tym nachalnym. Nie zrozumcie mnie źle - tutaj gameplay nadal jest na pierwszym planie, a fabuła stara się zajmować jak najmniej przestrzeni. Wciąż działa gdzieś w tle, subtelnie szturchając gracza i co jakiś czas pobudzając jego naturalną ciekawość. Nic nie stoi na przeszkodzie, by drążyć temat we własnym zakresie - poczytać logi, przesłuchać ponownie krótkie, acz wymowne audiologi, pobawić się w detektywa. Ale nic na siłę, bo równie dobrze możesz to olać, a twórcy uszanują twoją decyzję, bo podsuwają podpowiedzi, mylą tropy, wynagradzają dociekliwość, ale mimo wszystko nie pchają się z fabułą na afisz. A mogliby, bo potencjał tej historii zawstydza niejedną liniową gierkę. Gameplay: Jest wściekle dobrze. Mechanicznie jest tip top, bo strzelanie to złoto w każdym stanie skupienia, a movement jest sztywniutki jak nie wiem (ten dash na tyle wyważony, by móc na nim polegać i nie móc nim spamować). Ale mówimy o Housemarque, a oni raczej w tej materii nie zawodzą. Bronie urozmaicone, a niektóre szalenie oryginalne i ich obsługa może wymagać odpowiedniego skilla oraz znajomości, jednak dostarczają przy tym równie dużo satysfakcji. Nie chcę tutaj wchodzić głębiej i dłużej w detale więc tylko zauważę, że gracze preferują Hollowseekera i ta broń często jest OP, więc dobra na początek, ale ostatecznie nie daje tyle frajdy, co operowanie trudniejszymi w użyciu gnatami. A uwierzcie mi, jeśli opanujecie takiego dopakowanego Dreadbounda (który jednak nie wybacza pudeł) to robi się intensywnie i ekscytująco. Co oprócz kozackich broni? Przeciwnicy, którzy potrafią napsuć krwi, ale kolejne próby pozwalają poznać oraz przewidzieć ich ruchy. Bossowie, przy starciach z którymi serce potrafiło mi łomotać jak przy niektórych walkach w serii Dark Souls (a nawet bardziej, bo ewentualna porażka bywała znacznie bardziej dotkliwa - nie cofasz się o 10 minut przebieżki do bossa, a o 3-4 godziny i na "początek" gry). Modyfikatory w postaci pasożytów i elementy ryzyka w postaci skażonych przedmiotów, których podniesienie groziło nałożeniem negatywnego statusu. Generalnie mechanicznie trudno grze cokolwiek zarzucić. Na pewnym poziomie opanowania gry da się zauważyć źle zbalansowane elementy i tak pokierować rozwojem postaci, by ułatwić sobie grę, ale nadal istotny jest w tym skill gracza, bo jeśli masz palce Pinokio, to i tak nie ogarniesz, bo nawet do tego etapu zrozumienia gry nie dotrzesz. Technikalia: Gracze są na tyle okropni, że zwracają uwagę przede wszystkim na grafikę. Tutaj za bardzo nie ma na co zwracać uwagi. Nie to, że gra jest brzydka, ale daleko jej do oszałamiającej jakości. Całość jest poprawna, acz nie czuć tutaj mocy "nowej generacji" pod względem jakości wizualnej. Gra stara się nadrabiać stylówą i zrozumie to każdy, kto przejdzie się wśród trawy niebieskich macek. No i oczywiście niezmiennie imponuje festiwal fajerwerków, który chwilami odbywa się na ekranie. Zagęszczenie "elementów cząsteczkowych" cieszy oczy, choć nie ma czasu by się tym napawać, gdy trzeba walczyć o życie. Udźwiękowienie wypada znacznie lepiej, bo efekty są soczyste, a słuchawki grają symfonią, która pomaga nam natychmiast zlokalizować zagrożenie oraz subtelnie podpowiada np. gotowość do alternatywnego strzału (po upływie cooldownu). Muzyka? Nie w kij dmuchał. Bobby Krlic spisał się na medal, bo jego kompozycje świetnie wkomponowują się rozgrywkę, dekorują ją, ale poza kilkoma fragmentami raczej nie próbują się wywyższać. Choć czwarty biom i wzrastające wraz ze zbliżaniem się bossa natężenie muzyki niezmiennie zachwyca i wybija się na pierwszy plan. Ukłony, oklaski. Krótko o obsłudze DualSense - jest klawo jak cholera. To są detale i nic, co diametralnie wpływa na rozgrywkę, ale próba oddania tego deszczu padającego na nasz skafander czy innych subtelności niezmiennie mnie urzeka. Nie mam w związku z tym padem wygórowanych oczekiwań, ale miło jest odczuć ten wreszcie zauważalny technologiczny postęp (najwyższa pora odrzucić toporne silniczki), choć oczywiście żaden to gamechanger, przynajmniej w tym przypadku. Gra rzecz jasna miała swoje problemy na premierę, choć teraz trudno wskazać tytuł, który ich nie ma. Raz mnie wyrzuciła do menu konsoli. Dwa razy zawiesiła mi się podczas "teleportów" (drugi biom). Raz zepsuł mi się dźwięk (cisza zupełna, tylko dźwięki z głośnika pada). Ale ogólnie pod tym względem nie oceniałbym jej gorzej, niż tytuły w które grałem miesiące po premierze. Podsumowanie: Według mnie gra zasługuje na znacznie więcej uwagi, niż jej otrzymała. Bo jest lepsza, niż na pierwszy rzut oka wygląda. Mnie absolutnie zauroczyła i ujarzmiła. Nawet teraz - dni po ukończeniu jej - tęsknię. Returnal imponuje przede wszystkim dającym poczucie spełnienia gameplayem, ale uzupełnia go świetną - jak na ramy gatunkowe - fabułą. Trochę zagrzebaną i skitraną, nieoczywistą oraz podatną na interpretacje, ale udaną i ambitną. Jednak to rozgrywka jest tutaj na pierwszym miejscu, a historia dopasowana jest pod nią, nie odwrotnie, więc nic nie zakłóca naszego flow. No wiecie - nikt nie odbiera nam kontroli na postacią, albo nie zmusza nas do spacerowania zamiast biegania, by postacie miały czas pogadać o niczym. I ja to szanuję. Świetna gra, ale czuję, że zostanie zauważona szerzej dopiero gdy wyląduje w PS+.
  12. Subnautica wspaniała jest. Ma swoje ułomności, ale chuj z nimi skoro gra mami atmosferą. Szalenie się cieszę, że dali ją za darmo, bo więcej graczy chociaż spróbuje. A potem kupi Below Zero, więc marketingowo "outstanding move".
  13. A teraz biorę Was z zaskoczenia, bo nie ma czasu do stracenia! Oddam za mema #17 Usiądź wnuczku, dziadek opowie ci bajkę. Była kiedyś taka konsola do gier wideo. Bardzo popularna w Polsce. Obok magnetofonu z różnokolorowymi diodami w głośnikach (odłączanych!) konsola ta była jednym z najpopularniejszych prezentów komunijnych. Mowa oczywiście o starym, poczciwym Pegasusie, bądź jednym z dziesiątek jego wariantów. Ale generalnie ja nie o nim. Otóż była tam taka gra, która jarała każdego małego i większego chłopca. Żaden Mario skaczący po głowach infantylnych przeciwników w rytm skocznej muzyczki. Nikt nie chciał być Mariem, jebanym simpem spermiącym do księżniczki (również pod względem mentalnym) Picz. W to grały dziewczynki i najwyżej chłopcy noszący zimą rajtuzy pod spodniami. Prawdziwi chłopcy alfa grali w Contrę, gdzie wcielali się w jednego z komandosów zrzuconych na wrogą wyspę i próbujących się z niej wydostać. Muskularni faceci (bez wątpienia wzorowani na dwóch tytanach tamtych czasów - Stallone i Schwarzenegger jak z piksela zdjęci), wielkie giwery, armia przeciwników oraz kosmitów do zastrzelenia. Łatwo nie było, bo gra w swojej bazowej wersji była była trudna i powodowała frustrację jak lektura postów Frostiego. Stąd też najczęściej znało się doskonale pierwszy poziom, ale kolejne to już niekoniecznie, wszak raptem trzy życia nie wystarczały na długo. Na ratunek przybywał tryb kooperacji, gdzie mogliśmy grać wspólnie z kolegą, choć sprawy jakoś to znacząco nie ułatwiało. I gdyby nie zmodyfikowane wersje gry, których było od groma na kartridżach z cyklu 999 in 1, to niewielu graczy mogłoby się pochwalić ukończeniem tej gry. A tak wybierało się wersję z nielimitowanymi życiami i cieszyło grą, życiem, przyjaźnią kolegi dzierżącego joypada obok nas. Słynne Konami Code dawało każdemu graczowi po 30 żyć, ale kto wtedy wiedział o jego istnieniu, skoro każdy zajęty był cieszeniem się własnym, jednym jedynym życiem? Przyznam się Wam również, że w Contrę grałem m. in. wraz z siostrą, więc wiem co to życie. A nie zna życia ten, kto w Contrę nie grał w ogóle. A teraz dzisiejszy fant. W jego skład wchodzą: trochę drewna, odrobina papieru i tektury, tafla szkła oraz aura nostalgii. To kolejny artefakt, który może uświetnić świątynię każdego gracza, bo wystarczy kawałek wolnej ściany i takie cudo już zawsze moze cieszyć Twoje oko. Przedstawiam obrazek, który jest bardziej 3D, niż gra, której hołd składa. Trzy warstwy zapewniają efekt paralaksy i nadają temu dziełu sztuki wrażenie trójwymiaru. Całość jest jednocześnie elegancka oraz subtelna, więc z powodzeniem może zawisnąć nawet w towarzystwie Juliusza Kossaka, Pabla Picasso oraz zdjęcia ślubnego Twoich rodziców. Wykonanie i użyte materiały są iście topowe, a kolory nasycone bardziej, niż w najlepszej jakości Rubinie 714p, na którym przyszło niekiedy grać. Na zdjęciach trudno oddać ten piorunujący efekt, który wywołuje widok tego arcydzieła. Każdy gracz, który przekroczył trzydziestkę i ma słabe serce nich czuje się ostrzeżony, bo gadżet wywołuje sentymentalną falę melancholii, która może zmieść z planszy co słabsze jednostki. Wymiary to 23x23 centymetry nostalgii. Rzecz jasna fant jest fabrycznie nowy i zapakowany, oficjalnie licencjonowany. Zasady giwałeja: Pierwszy raz tutaj? Odsyłam do pierwszego posta po pełny regulamin. Aby wziąć udział w losowaniu należy w tym temacie wkleić mema związanego z Contrą (bezpośrednio, lub jakoś nawiązującego), a ponieważ gra jest zbyt szanowana oraz może być problem w znalezieniu odpowiednio udanego mema, to dopuszczam zamiast tego jakąś osobistą historyjkę związaną z tą grą. Jesteśmy tutaj w doświadczonym gronie, więc pewnie każdy jakąś ma? Losowanie klasycznie: okolice przyszłego weekendu, wysyłka w tygodniu następującym. Możliwy deadline i zamknięcie zgłoszeń w okolicach przyszłego piątku, więc dla pewności lepiej się zadeklarować przed piątkiem. Oczywiście przyjmę każdą pomoc w kwestii losowania (organizacja/pomysły). Szczególnie w ramach gier PC, bo do tych nie mam raczej dostępu. Od biorących udział oczekuję minimum zaangażowania i osobiste dopilnowanie wyników losowania, bo nikt ich nie zawoła w razie wygranej i ta może w skrajnych przypadkach przepaść. Lista bonusowa: Artbook Frostpunk. Nowy, wciąż w folii. Format 19x14cm. Wspaniały kalendarz ścienny 2021 prosto z Jedynego Magazynu Tylko O Konsolach PSX Extereme. Format w zwisie 40x30cm. Trzy arty i OST do Anno 1800. Wszystko w gustownej, kartonowej kopercie. Gra na PS3 Batman: Arkham City. Wydanie GOTY z najbardziej oszpeconą okładką w historii branży. Stan płyty bdb, pudełka i papierów (ang) również. Gra na PS3 L.A. Noire. Complete Edition. Stan płyty dobry (pojedyncze mikroryski, ale wszystko hula, bo sam w nią swego czasu grałem), papiery stan bdb (jest solidna instrukcja w formie książeczki, angielska), pudełko stan raczej mierny (ślady kleju i rysy, ale nie jest w żaden sposób pęknięte). PSX Extreme # 284 (kwiecień 2021) - wersja kioskowa "basic", czyli bez dodatkowych stron PE+. Egzemplarz w zasadzie nowy, ale może mieć drobne zagięcia czy inne felery wynikające z faktu, że przychodzi do mnie pocztą i różnie bywa z jego stanem. No i często to egzemplarz, który czytałem, więc może mieć ślady używania, choć zawsze dbam o materiał. Artbook Dragon's Crown - stan niestety dostateczny, bo wygląda jakby ktoś go położył na łóżku, a potem na nim usiadł. Grzbiet lekko załamany w kilku miejscach, dodatkowo mam wrażenie, że klej jest niskiej jakości i lada chwila może zacząć puszczać. Format 25x18, angielski, ok. 64 strony. Steelbook Fifa 20 - Fifa Ultimate Team, nowy w folii. Rozmiar standardowych pudełek gier (PS4/XO). Zdjęcie tyłu. Cztery komiksy z Kolekcji Pixela. Produkty skromne objętościowo (każdy po 16 stron), więc wrzucam jako jeden fant. Z tego co widzę, są to swoiste ukłony dla czterech klasycznych gier: MicroProse Soccer, Sim City, Jet Set Willy i Doom. Lektury tam niewiele, ale przynajmniej chwilami przykuwa wzrok. (fant od użytkownika Dud.ek) PSX Extreme #274 (czerwiec 2020) - ktoś może będzie zainteresowany czymś do poczytania na sraniu. (fant od użytkownika Dud.ek) PSX Extereme #285 (maj 2021) - wersja kioskowa, czyli bez dodatkowych stron PE+. Może posiadać minimalne znamiona lektury. Plakat Secret of Monkey Island - autor: Jakub Różalski, format A1 (841x594mm, kreda mat 130g), zapakowany w tubę. *NEW* PSX Extreme #286 (czerwiec 2012) - wersja kioskowa, czyli bez dodatkowych stron PE+. Może posiadać minimalne znamiona lektury. Użytkownicy obecnie wykluczeni z udziału i pauzujący po wygranej (w nawiasach ilość giwałejów do przeczekania): creatinfreak (1) mitra (2) kotlet_schabowy (1) Dante (3) Figuś (4) Square (3) Nie daj sobie wmówić, że nie chcesz tego mieć.
  14. Kmiot

    Champions League

    No i chuj, teraz murowanie bramki incoming.
  15. Zjedzony kebab więcej na obiad zdecydował w finale.
  16. Rachu ciachu i po strachu. Zwycięzca wyłoniony, możecie przestać się stresować wynikami, oczywiście dopiero jak obejrzycie losowanie. Przypominam jedynie, by nie wołać laureata, aby nie odbierać mu emocji z oglądania. Posty poniżej mogą i będą zawierać spoilery, więc jeśli chcesz ich uniknąć, to najpierw filmik. Laureata zapraszam na PM z adresem do wysyłki (+ ewentualnym wyborem bonusowej nagrody), natomiast wszystkim uczestnikom dziękuję za udział, memy, EMOCJE i chciałbym nagrodzić więcej osób, ale nie zawsze jest to z różnych względów możliwe. Na pocieszenie mogę wszystkich (poza zwycięzcą i zbanowanymi - ich nie) zaprosić do udziału w kolejnej edycji. No i cześć.
  17. Dobra, dla własnego komfortu zamykam listę chętnych. Udział w losowaniu wezmą: @Rudiok @Pupcio @WisnieR @Luqat @Shen @Square @suteq @MYSZa7 @Wiolku @Ukukuki @Dud.ek @baniek @marbel007 Wołam z celach informacyjnych. 13 zawodników, chyba nikogo nie przegapiłem, ale w razie czego jest czas na poprawienie mnie. Wyniki najpewniej jakoś jutro.
  18. U mnie ok, numer kupowany w kiosku. Zobaczymy jak z tymi z wysyłki będzie.
  19. Kmiot

    Dying Light 2

    Wygląda i rusza się wybornie. Przyznaję, że trochę mi hajpik podskoczył. W tej chwili jestem gotowy zaryzykować zakup day one.
  20. Kmiot

    Returnal

    Fabuła w Returnal jest lepsza, bo jest nienachalna i można odnieść wrażenie, że najważniejszy był mimo wszystko gameplay, a historię umiejętnie dostosowano pod niego. W przypadku Hellblade fabułą była zbyt przytłaczająca, spowalniała rozgrywkę i trochę tak, jakby była stawiana jako priorytet, a mechaniki kreowano pod nią. Wracając (hehe, nomen omen) jednak do Returnal, to fabuła jest niby tłem, ale angażuje i intryguje na tyle łatwo, że trudno ją zignorować. W sumie minimum przekazu, krótkie wstawki, zwięzłe audiologi (i coraz mniej zrównoważona bohaterka je wygłaszająca), a wyobraźnia i tak robi swoje, uzupełniając braki własnymi domysłami. Od razu łatwo wyczuć, że nie jest to wesoła opowiastka o mchu i paproci z happy endem, co daje grze wyjątkową atmosferę. Dodatkowo twórcy są oszczędni w dawkowaniu nam informacji, a przy tym lubią mylić tropy, mieszać osoby, wydarzenia, czasy, a gracz mimowolnie zaczyna ostro główkować i się zastanawiać "ale jak to?". Od razu przychodzą do głowy idee w rodzaju podróży w czasie czy alternatywnych wymiarów, ale do końca trudno wyczuć, czy to dobry trop. Ta interpretacja z reddita, którą stronę wcześniej wrzucał WisnieR jest bardzo zgrabna, choć nadal pozostają w niej "dziury", a powód istnienia niektórych wątków/przedmiotów jest niejasny. To jest fabuła niełatwa do szybkiego ogarnięcia i ma wiele ślepych zaułków, bo sam jakiś czas temu oglądałem jakieś filmiki na YT, gdzie autorzy z pozycji wszystkowiedzących starali się wytłumaczyć o co w tej grze chodzi i rozstrzał interpretacyjny był bardzo szeroki. A przecież jest jeszcze trochę materiałów do zgłębienia i przeanalizowania (logi na statku, nazewnictwo, przekłady glifów, nawet jakieś fragmenty książek w domu), więc za jakiś czas być może ktoś to poskłada w sensowną całość, ale tydzień, dwa, trzy po premierze, to chyba za wcześnie, by stawiać ostateczne tłumaczenia LORE. No i fabuła fabułą, ale przede wszystkim jak w to się gra
  21. Kmiot

    Beat Saber

    Ale trzymasz się jakoś? BĘDZIE DOBRZE. Naprawią. Zagraj w coś innego chwilę.
  22. Kmiot

    Beat Saber

    No ja też nie. najwcześniej w weekend, ale możliwe, że dopiero w przyszły ;/
  23. Kmiot

    Beat Saber

    Nie ma co robić z siebie ofiary. Masz możliwość grać w Beat Sabera, to i tak zaszczyt oraz życiowy fart. Bez tych music packów ludzie z PSVR nadal musieliby grać w startowe utwory, więc nie bądź takim egoistą
  24. Kmiot

    Beat Saber

    Jestem im tak bardzo wdzięczny za tę grę, że płacę bez mrugnięcia okiem i z penisem w dłoni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...