Gierka pękła w 15h. Niestety zakochałem się w tych cudnie wyreżyserowanych cutscenkach i całej narracji (te twisty, ja yebie) co poskutkowało robieniem rozpyerdolu na pewnych etapach i pruciem przed siebie by tylko zobaczyć kolejny przerywnik a raczej preferuje mordowanie w ciszy. Nawet nie chce mi się wracać do Uberdowódców czy szukania znajdziek. Gameplay przyjemny chociaż odnosze wrażenie że w New Order grało mi się jakoś lepiej co nie oznacza że jest źle, bo wyrzynanie nazistów przy konkretnej muzyce z dwoma strzelbami w łapach to był miód.
Przeciwnicy zachowywali się czasami jak samobójcy. W pewnym trudnym momencie z wieloma wrogami stanąłem przez przypadek w kącie by sie zregenerować i te przygłupy zaczęły przybiegać jeden po drugim. W taki banalny sposób wyrżnąłem z 20 przeciwników i na luzie poszedłem dalej. Trochę rozczarowujące.
Ostatecznie polecam mocno, mocne 8/10. Ten kto grał w New Order koniecznie musi obadać New Colossus
Edytka: Jednak New Order lepszy. Po pierwszej części miałem kaca i poczucie wykończenia gry, nadal utwór "I Believe" mnie przygnębia, a tutaj niedosyt "I co, to już?". No szkoda