Właśnie ukończyłem Tall Talles: Shores of Gold, czyli pierwszy tom opowieści/zadań fabularnych w świecie Sea of Thieves.
Wszyscy chyba pamiętają rozczarowującą premierę Sea of Thieves w marcu ubiegłego roku. Do wielu osób nie trafił wówczas sandboxowy charakter i rozczarowali się rozgrywką zbudowaną na wykonywaniu powtarzalnych zadań. Teraz jednak do gry trafia pierwszy tom 9 opowieści fabularnych na około 20 godzin, koncentrujących się na poszukiwaniu owianych legendą Shores of Gold, nieoznaczonej na mapie wyspy opływającej w złoto i skarby. Coś co powinno zadowolić wszystkich malkontentów narzekających wcześniej na brak fabuły.
Cała "kampania" (jeśli można to tak nazwać) składa się z 9 luźno powiązanych zamkniętych historii. To co mnie bardzo zaskoczyło to to jak różne od siebie są te opowieści, każda z nich ma nieco inny nastrój (budowany m.in przez świetną muzykę, ale o tym później), każda też wprowadza i wykorzystuje nowe mechaniki w gameplayu i choć zdarzają się powtarzalne elementy ( jak np. to że każda z krypt w grze wygląda tak samo). To muszę przyznać że trudno mi sobie przypomnieć inną grę która oferowałaby taką różnorodność w zadaniach. Czego tutaj nie ma? Łamanie szyfrów(przyda się notatnik i ołówek), odczytywanie drogi za pomocą położenia gwiazd, lochy pełne pułapek, przebieranie się za innych członków załogi, ukryte przejścia i magiczne rytuały. Jest bardzo różnorodnie. Wygląda to trochę tak jakby ktoś naoglądał się wszystkich filmów pirackich i naczytał książek przygodowych i zmiksował te wszystkie te najpopularniejsze motywy w jedną historię.
Czuć tutaj wielką inspirację takimi filmami jak Goonies (co akurat nie powinno być żadną niespodzianką, bo samo Rare przyznaje że jest wielkimi fanami tego filmu, zresztą nawet okładka gry nawiązuje do klasyka kina przygodowego) i odrobiną Indiany Jonesa i Piratów z Karaibów a wszystko to podane razem z klasycznym dla Rare humorem.
Nawiązania do filmów są proste, ale jeżeli zapytalibyście mnie do jakiej innej gry porównałbym SoT to miałbym znacznie trudniej, bo nigdy nie grałem w nic takiego. Teoretycznie najbardziej przypomina ona te klasyczne przygodówki point&click, tutaj podobnie jak tam zagadki nie są oczywiste i często przyjdzie nam zastanawiać się dłuższą chwilę eksperymentując z różnymi pomysłami zanim wpadniemy na rozwiązanie, a całość utrudnia to że wszystko odbywa się w otwartym świecie. Na pewno jednak zawiodą się Ci którzy oczekują wartkiej akcji, cutscenek i oskryptowanych wydarzeń, wszystko zbudowane jest tu na rozwiązywanie klasycznych pirackich zagadek i łączeniu tropów, jakakolwiek walka/elementy platformowe zdarzają się okazjonalnie i nie stanowią raczej istotnego znaczenia. Wciąż też brak typowych dla innych gier zaburzających immersje znaczników, minimapy i waypointówna ekranie przez co wielu graczy będzie pewnie czuć się zagubiona.
Kilka słów o samej historii, SoT zawsze miało całkiem ciekawe i zgrabnie napisane lore pełne legend, morskich potworów, klątw i tajemnic, niestety ze względu na to że było podane wcześniej głównie w formie nieistotnych dialogów i narracje środowiskową bardzo mało osób zdawało sobie sprawę z jego istnienia. Tall Talles podaje historie w o wiele przyjemniejszy i tradycyjny sposób, wzbogacając przypadkowych i nieinteresujących wcześniej NPC ale również tchnąc w nowe życie w przypadkowe wydawałoby się wcześniej otoczenie. Bardzo podoba mi się ta wizja baśniowego pirackiego świata.
Co do natury gry to wciąż gra multiplayer, Rare dalej konsekwentnie wierzy w swoją wizję przygodowej gry we współdzielonym świecie. Oznacza to mniej więcej że każdy żagiel na horyzoncie może oznaczać innego gracza, co do którego zamiarów nigdy nie możemy być pewni i zawsze musimy zachować ostrożność. Dla wielu osób może to być czynnik odstraszający od gry, ale to napięcie i ryzyko związane z pływaniem po Morzu Złodziei to fundament na którym zbudowana jest ta gra. Co to za przygoda gdy nie towarzyszy nam żadne ryzyko?
Podoba mi się też to że większość z questów ma kilka różnych wariantów dzięki czemu nawet jeżeli na naszym serwerze to samo zadanie wykonuje więcej niż jedna załoga gra postara się rozrzucić ich po różnych wyspach z różnymi zagadkami. Co biorąc pod uwagę to że wiele z tych zagadek jest ręcznie rysowana a 95% graczy nigdy nie zrobi zadania ponownie to spore poświęcenie. Ale dzięki temu ce(pipi)e je też wysokie replaybility, a za każde ukończenie odstajem 3k złota.
Obiecałem sobie że napisze jeszcze kilka słów o muzyce, Robin Beanland pracuje w Rare od jakiś 25 lat, komponował ścieżki dźwiękowe do mnóstwa gier. Ale szczerze mówiąc wydaje mi się że teraz wniósł się na wyżyny swojej pracy. Chyba każde z zadań ma swoje własne unikalne utwory, co prawda często bardzo krótkie ale jednak. A gdy wchodzi muzyka po zakończeniu
Co do wad. To przede wszystkim muszę wspomnieć że walka kordelasem i strzelanie bronią palną wciąż jest nieprzyzwoicie drewniane. Gdyby tylko te dwa elementy dorównywały grywalnością starciom na morzu.... O powtarzających się kryptach w czasie kampanii już wspomniałem. Irytujący jest też brak checkpointów, każde z zadań zajmuje około 2h, a wyjście z gry w trakcie questa spowoduje utratę progresu. Z jednej strony jest to podyktowane tym że zgodnie z filozofią gry żeby jak najwięcej przedmiotów były fizycznymi obiektami z drugiej naprawdę jest to strasznie irytujące i po prostu nie przystające do dzisiejszych standardów. Nie podoba mi się też konieczność ukończenia wszystkich zadań 5-krotnie aby zdobyć wszystkie wyzwanie i kosmetyczne przedmioty, to gruba przesada, moim zdaniem 3 razy spokojnie by wystarczyło.
Ocena:
gra życia
Mam tylko jedną obawę. Tym dodatkiem Rare zawiesiło sobie bardzo wysoko poprzeczkę, mam nadzieje że kolejny tom opowieści będzie chociaż na tym samym lub zbliżonym poziomie