Smutek towarzyszący zakończeniu gry?
Odczułem kiedyś coś podobnego przy grze w pierwszego Gothica, gdzie notorycznie psuły mi się wszystkie save'y przy 40h zabawy. W momencie w którym juz bardzo zżyłem się ze światem oraz odwiedzałem akurat najbardziej interesujące lokacje w grze, które pobudzały moją wyobraźnie przez pierwsze 40 godzin. Save się psuł, odczuwałem smutek, odczekiwałem kilka tygodni i zaczynałem grę od początku, z nadzieją iż tym razem się uda xD (kto wtedy myślał o jakiś patchach)
Co do emocjonalnych zakończeń to kilka ich było, ale zapadły mi w pamięć tylko 2:
Po pierwsze TLoU, genialne otwarte zakończenie zmuszające do przemyśleń oraz wyłamujące się z tradycyjnych schematów
Oraz zakończenie Halo 4 ;D Nazwijcie mnie Januszem, ale Halo było grą z którą dorastałem (każdy z nas ma taki tytuł ). Premiera trzeciej części zbiegła się z momentem mojego złotego okresu gejmingowego. Przez lata zżywałem się z postaciami, uniwersum, ale również multiplayerem, a nawet z poszczególnymi broniami (BR <3). Jako dzieciak autentycznie ekscytowałem się historią Master Chiefa, później dorastałem, a kolejne części zmieniały się wraz ze mną dostarczając mi regularnie to co kocham w grach wideo.
No i w 2012 roku nadeszła premiera Halo 4, jako dorosły już gracz prawilnie pobiegłem do sklepu i zacząłem grać by na nowo przeżyć przygodę. Wspomniałem już, że gra dorastała wraz ze mną? Było to widać w całej grze, która co prawda nadal dostarczała przede wszystkim świetnej zabawy ale fabuła tym razem uderzała w zupełnie inne poważniejsze tony. No i nastąpiło zakończenie, kto grał ten wie. Uświadomiłem sobie, że kończy się pewien okres w moim życiu gracza, że niestety nigdy już nie wrócę do tych pięknych starych czasów...
https://www.youtube.com/watch?v=lUcCVJ9803U