-
Postów
5 673 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez SlimShady
-
To dajcie znać jak jutro będzie, bo nie wiem, czy garnitur wyjmować.
-
Gry w których spędziliśmy/przegraliśmy najwięcej godzin
SlimShady odpowiedział(a) na ASX temat w Graczpospolita
Chore ludzie. -
Powiedzmy sobie szczerze, Łapusza trzeba ubezwłasnowolnić.
-
A co ma się cieszyć, zaraz go Kiryu namierzy i będzie wpierdol.
-
Dla krupka każda kobieta z brodą jest znana.
- 2 713 odpowiedzi
-
- 1
-
- biedroid
- tanie rzeczy
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?
-
Z tym podnoszeniem szczególne przydatne, tym bardziej w ferworze walki, ale to jest w dostępności, a nie w tych standardowych.
-
Latający dywan Alladyna, a na nim, od lewej, trzy prawdziwe, legendarne oręża tj. Leviathan, Mjolnir i creme de la creme, czyli Ostrza Chaosu. Przydadzą się do kotleta.
-
Parę słów na gorąco: - może nie sam początek, bo zaczyna się dziać od razu, ale te późniejsze długie minuty ze względy na nagromadzenie samouczków trochę się dłużą, ale jak już się zaczęło na dobre, to jest rozpierdol konkretny(z naciskiem na bebzoniarza). Jeśli chodzi o pierwsze kilka godzin, to pod względem bossów, minibossów i ich różnorodności spokojnie harmonogram z poprzednika został wypełniony, a nawet przebity. Jeżeli się to utrzyma, to będzie GOTY jak nic, no chyba, że wszystko rzucili już teraz, ale wątpię. - narracja i przedstawienie nowych ancymonów robi robotę chociaż jest dla mnie dziwna, ale powiedzmy, że jakiś pretekst musi być, bo nie byłoby po co grać. - normal jest prawdziwym normalem, przynajmniej jak na razie jest dosyć wymagająco, nie pamiętam kiedy ostatnio - tak jak tutaj - poległem w samouczku, pewnie w jakichś soulsach. - poza tym wszystko klasycznie w duchu najlepszych kontynuacji, czyli więcej, lepiej a usprawnienia, których nie było wcześniej już w tym momencie uprzyjemniają grę.
-
Nie dla recenzji kupuję, ale wyszło co najmniej niefortunnie. Prawie dwa tygodnie po embargu ważnej premiery, następnym razem musicie być gotowi na różne ewentualności.
-
Nie powinno być to jakieś trudne do zrobienia.
-
Lektor i to kacapski już był na szaraku.
-
Zagrałbym w Kratosa mówiącego głosem Rambo:
-
W tłoczni się pierdolnęli, bo zbyt wiele wersji mieli przyszykowanych.
-
Jak masz czas być oglądaczem-jutuberkiem, to masz czas grać. Już nie gadaj głupot.
-
Właśnie widzę, że netflix ostatnio jest tutaj wybielany, gubicie się tak samo jak z remastarami i rimejkami, ale to naprawdę w większości nie jest ich zasługa. Wszystko jest po staremu, jak coś zrobią dobrze, to przez przypadek i w śladowej ilości.
-
To nie jest tak, że oni zrobili Ragnarok na aferę, w pierwszej kolejności powstawał z myślą o PS4, już wiele lat temu, więc ciężko się ich czepiać. Te wszystkie crossy docelowo miały wyjść w zeszłym roku(GT, Horizon, GoW). Wyjątkowo się to przedłużyło, ale nie widzę opcji, żeby duże rzeczy jeszcze wyszły na starucha. Może jakieś mniejsze popierdółki, ale na tym się skończy.
-
Na dobrą sprawę wszystko może pójść(niekoniecznie będąc grywalnym) na wszystkim, w trybie ziemniaka, ale to nie znaczy, że to byłoby zgodne z wizją twórców.
-
Dlatego trzeba robić gry na trzy razy, albo takie których nie da się ukończyć jak gry przysługi. Już niedługo, cierpliwości.
-
Jeszcze by pomyśleli, że chodzi o drwala.
-
Co dostało 11?
-
No to poważny awans. Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek dostał grę tego formatu.
-
Chyba pierwszy raz przyspieszyliście te lekkie opóźnienia w kalendarzu(ostatni wyszedł 11 października), podejrzewam, że to "wina" Ragnaroku.
-
Szenmułe 3 - Chyba jakaś rekordowa zbiórka na KS jeśli chodzi o grę(ponad 7 mln), do tego Sony z wydawcą dorzucili, więc mieli solidną kwotę ok. 20 mln, żeby spełnić marzenia fanów 18 lat po premierze dwójki. Czy to się udało? Ciężko powiedzieć, zależy jak na ta patrzeć. Nie wiem, co tam było obiecywane, czego oczekiwali fani, sam nie dorzuciłem nawet złotówki poza tym, że po prostu kupiłem grę w najdroższej edycji. Z tym, że nie polecam, bo ta ma chyba najgorsze dodatki ever: -Jakiś syf z bieganiem i biciem ludzi po drodze. Nawet nie zamierzam w to grać -Statek kasyno, z uwaga niespodzianka , minigierkami i minimalną historyjką, nic czego nie byłoby w podstawce -Tutaj najciekawszy z "fabułą". Odnosi się do jednej postaci z przeszłości, ustawiania dzbankowych znaków(kto ma wiedzieć ten wie), ale ostatecznie wydaje się przeciągnięty, niewiele tak naprawdę wnosi(w sumie jak cała podstawka), a poza tym sprawia wrażenie wyciętego, więc nic się nie stanie jak ktoś sobie odpuści, chyba, że za naprawdę symboliczną kwotę, ale wracając do tematu samej gry... Otóż sprawia wrażenie jakby wyszła zaledwie 2 lata po dwójce, czyli nie w 2019, a w 2003 roku. Menusy, HUD, ciosy, postaci, smaczki(dzwonienie do postaci z poprzednich części kartą na impulsy). Generalnie cały sposób na rozgrywkę jest po staremu. Z jednej strony może to być fajne, że fani mogą się cofnąć się w czasie i poczuć jakby nadal mieli 13 lat, a z drugiej dwie dekady w tej branży, to na tyle dużo, że ciężko taki zastój tolerować. Suzuki przy robieniu pierwszych Shenmue nie grał w gry, więc nie wiedział, że czegoś nie da się zrobić i wyszło mu to na dobre(może nie komercyjnie, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo swoje piętno na branży odcisnął), tak po tych 18 latach widać, że nadal nie gra w gry, ale tym razem nie wie, że coś DA SIĘ ZROBIĆ. Dosłownie jakby chłopa wyciągnęli z lodówki jak w człowieku demolce. Nie można mu odebrać, że nie uchwycił czaru tej serii, bo jest tutaj obecny. Widać włożone serce, ale jednocześnie też widać, że chłop się skończył te prawie 20 lat temu i nie ma już nic więcej do zaoferowania. Grafika wygląda dosyć plastikowo, jak te wszystkie wrzucane gówno koncepty rimejków(przez gościa, co ma ksywę jak pewien owoc), ale udało im się z tego wycisnąć sporo uroku, szczególnie w połączeniu z muzyką. Miejscówki są fajne, i wiocha dziewuchy, i dalsze miasteczko na wodzie, które chyba inspiruje się tym, niemal mistycznym miejscem: Dalej to masz przywary, lub zalety całej serii, czyli praca, treningi i ogólnie pojęte życie. Jest np. taki mistrzunio, który z jednej strony jest wkurwiający, bo trzeba mu jakieś bułki z wódką przynosić, żeby odpowiedział na jedno pytanie. I tak za każdym razem, a jak będziesz chciał u niego trenować, to zażyczy sobie 1000 letniej wódki, na którą nie będzie cię stać, więc będziesz musiał zbierać grosze łowiąc rybki, ścinając drewno, lub wpaść w szpony hazardu(zapewne waląc w chuja z sejwem). A jak już będzie cię trenował, to będzie kazał ci robić głupoty typu łapanie kur. Czegoś to nie przypomina? Oczywiście Karate Kid i legendarny Pan Miyagi, gdzie też w grę wchodziło łapanie much, pucowanie fury, czy malowanie płotu. Niby wkurwiające, ale też fajne, z klimatem. Trzeba tutaj przeznaczyć realne godziny na trenowanie na przyrządach, sparingach. Jest to fajne na krótką metę, ale szybko zaczyna się tym rzygać. W sumie tak wygląda trenowanie sztuk walki w rzeczywistości, czyli na milionowym powtarzaniu najmniejszego elementu aż wejdzie w krew. Tylko znowu pytanie, czy chcesz, żeby w grze było fajnie, czy żeby było jak naprawdę? Tak swoją drogę system walki jest mocno drewniany, i nawet na normalu trzeba zadbać, żeby mieć szansę z trudniejszymi przeciwnikami. No i tutaj też jest ten schemat z filmów kung fu tj. dostajesz wpierdol-idziesz trenować-dostajesz wpierdol drugi raz-idziesz trenować- i dopiero teraz gości rozkurwisz. Z jednej strony fajne, z jednej irytujące. W pewnym momencie będzie też trzeba skołować konkretną kasę, więc nie obejdzie się bez tyrania. Są nawet SURPRISE Mnie udało się to jakoś ograniczyć, bo miałem szczęście i w największym kasynie zagrałem za największą możliwa kasę, i wygrałem za pierwszym razem. Kasę trzeba zamienić na żetony, żetony na nagrody, nagrody opchnąć w lombardzie. Jak widać jest to upierdliwe. Są pewnie sposoby, żeby zebrać konkretny zestaw przedmiotów, czy wspomóc się wróżką, ale lekko nie ma. Teraz największe zarzuty. Gra dosłownie zaczyna się tam, gdzie kończy dwójka, i zamiast otworzyć to znowu zajmujesz się pierdołami na około. To jest takie lanie wody, odbijanie pingponga o ścianę i łażenie po własnych śladach, że to się w palę nie mieści. Jakby się nad tym zastanowić, to w poprzednikach też tak naprawdę niewiele się dzieje, a już szczególnie pod względem fabularnym, ale tutaj to już przegięcie. To jest naprawdę długa gra, jak poprzednicy(ok. 25-35h), a po zakończeniu nie dość, że nie czujesz, że ruszyłeś jakkolwiek do przodu względem poprzednika, tak jeszcze bardziej oddaliłeś się od celu. Jeśli ktoś myślał, że dwójka została ucięta, to Yu ma dla niego niespodziankę. Nie wierzę, że on mógł sobie tą serię rozpisać - tak jak twierdzi - na kilka części, bo tutaj nawet nie ma czego rozpisywać, cały czas stoisz w miejscu. Owszem, samą podróż da się odczuć w serii, ale wygląda na to, że cel jest tylko pretekstowy. Nie byłoby duża przesadą jeśli powiedziałoby się, że całe Shenmue nie ma żadnej fabuły. Spójrzmy też na "kluczowego" Lan Di Dla mnie to jest naprawdę słabe i cyniczne z jego strony. Ma swoje lata, dostał od ludzi szansę i zamiast zakończyć wszystko w trójce i dać im jakieś poczucie spełnienia, to teraz będzie żerował na naiwnych fanach do końca życia, bo doskonale wie, że tylko w ten sposób może się zahaczyć w branży. Bez fanów skończyłby jak ten od Ninja Gaiden, co robi same crapy, i jeszcze się łasi, żeby go przygarnąć. Fajnie zahintował kolejną część , ale jak obejrzałem creditsy i co tam napisał, że tak jak opowiedzenie trójki zależało od fanów, tak następna część też od nich zależy(w domyśle szantaż i kolejne żebranie w przyszłości). Nawet nie jestem fanem, a i tak mnie wkurwił, bo on niczego nie chce opowiedzieć, on po prostu chce mieć na sushi i sake. Jak to jest dla niego ostatnia deska ratunku, to nikt mu nie broni robić gier w tym uniwersum, z innymi postaciami, nowymi, lub starymi Może zrobić spin offa, ale nie, "NIGDY NIE PORZUCĘ MARZENIA, ŻEBY DOPROWADZIĆ TĄ POTĘŻNĄ HISTORIĘ DO KOŃCA". Coś tam gadał, że z następną częścią chciałby trafić do nowych graczy, ale nie sądzę, żeby był w stanie to zrobić. W ogóle już tutaj się zachował jakby żył we własnym świecie, tak jakby sam fakt udanej zbiórki miał sprawić, że fani nie oczekują po serii żadnego progresu, a tutaj nie tyle nie ma progresu, co jest regres, bo to najgorsza część. Ogólnie gra jest specyficzna do bólu, ale też dosyć męcząca, i jak nie jesteś psychofanem, który dorzucił cegiełkę w zbiórce(swoją drogą nigdy nie spotkałem się z tym, żeby wyżebrana gra była faktycznie dobra, zawsze to jest na zasadzie, lepsze to niż nic), to będzie to jakieś najmocniejsze 5.5/10 w historii. Jeśli wsparłeś Yu i dzięki temu w grze zostałeś ujęty w muzeum Save Shenmue w postaci mordy, czy wpisu do księgi hotelowej, to wtedy 7 na poczwórnych szynach. Za tą, jakby nie było, namiastkę nieśmiertelności. Może to nie to samo, co wybitny sportowiec, czy artysta, ale być na zawsze w grze z serii, którą kochasz, też może być spoko. The story goes on...
-
Zajebiście się opłaca, czego przykładem jest Limited Run i pokrewne wydające np. cyfrówki na płytach, ale to jest i tak pewna nisza. Zresztą o jakiej opłacalności mówimy, gdy te zjeby i tak wydały płytę, więc proces jest ten sam. Albo gdy z Gran Turismo Sport, czy 7 robisz always online. Gdzie oszczędność i dodatkowy zarobek, tutaj jest tylko brak dobrej woli. To, że gracze nie reagują, to mnie akurat nie dziwi, w tej branży takie gówna przechodzą, że powinna być za to płacona renta.