Treść opublikowana przez SlimShady
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Fajna dupeczka? Tak, tak, zgadliście, to jest Charlize Theron. O wygląd aktorów bym się nie martwił.
-
PlayStation 5 - komentarze i inne rozmowy
Znając historie adaptacji gier jakoś mnie to nie kręci, bo jeżeli taki w sumie b klasowy Mortal Kombat, który ma ćwierć wieku, uchodzi za najlepszą z nich(do dzisiaj), to już nie wiem, czy to gorzej świadczy o twórcach tych filmów/seriali, czy o grach. Wiem tyle, że to powinny być oddzielne twory, bo ostatni Ratchet na takim miksowaniu nie wyszedł najlepiej i to w jednym i drugim przypadku. Tylko jeszcze chodzi oto, że nie zawsze jakość jest potrzebna, wystarczy spojrzeć na netlixowego Wiedźmina(umówmy się, nie najwyższych lotów). Nakręca ludzi na gry, książki i na odwrót. Tylko tyle potrzebują, nic więcej. Być może HBO pierwszy raz dostarczy z TLoU, ale to się jeszcze okaże.
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Niepotrzebnie kliknąłem nie wiedząc kto to, i teraz algorytmy będę mi sugerować przerzuty od tego odmieńca.
-
Targi: E3, GC, TGS
Z Rise była też taka kwestia, że to jednak była bezpośrednia kontynuacja multiplatformy(ludzie jeszcze nie wiedzieli, że to czasówka). Nie żeby fabularne niuanse miały tam wielkie znaczenie.
-
Berserk
Jak się optymalnie zabrać za Berserka jeśli chodzi o anime/filmy(sprawdziłbym ze względu na inspiracje soulsów). Lepiej obejrzeć dwa pierwsze sezony z 90-tych i udawać, że te z nową kreską nie istnieją, czy wystarczy filmowa trylogia Gold Age?
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Nawet jeśli, to jest tylko święta Alojka, to nadal jest to od jedną postać więcej niż w KZ. Odkrywanie jej przeszłości było lepiej napisane i bardziej pasjonujące niż te typowe pretekstowe fabułki z większości fpsów(w tym KZ). Jedyne, co zapamiętałem z całej serii, to zakończenie trójki, które było tak chujowe, że aż śmieszne(choć detali sobie nie przypomnę).
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Killzone(jakakolwiek odsłona) i dobra fabuła, to oksymoron. Mimo, że lubię ten świat, to o tych postaciach zapomina się kilka minut po zobaczeniu napisów końcowych.
-
Tenis
Jaka randomka, co ty gościu gadasz. To jest potencjalna następczyni sióstr. W wieku 15 lat zrobiła czwartą rundę na Wimbledonie i pokonała m.in Venus, która na trawie jest koksem bez względu na wiek.
- Control
-
Ten gatunek jest nie dla mnie. Chyba.
Nie powiedziałbym, że indyki nie kalkulują. Miały być niby lekiem na całe zło tego świata, a aktualnie jest tak, że trzeba przebierać w śmieciach na wysypisku. Ile był tych wannabee soulsów 2d, które były fajne głównie na trailerach. Ogólnie męczy mnie też, że większość próbuję iść w stylówę z pegazusa w 21 wieku(gdy możliwości są dużo większe), ale znajdzie się parę wyjątków jak Cuphead, Ori, które pokazują, że można zrobić małą, ale wielką grę zamiast zasłaniać nostalgią nieczytelną pikselozę z Atari. Ten ich brak kalkulacji często się sprowadza do tego, że wychodzi na siłę kontrowersyjny crap pokroju Agony, czy jego następnych interacji, gdzie możesz ruchać diabła w dupę, albo kopać ciężarną babę po brzuchu. No po prostu rewelacja, tego jeszcze nie było.
-
Ten gatunek jest nie dla mnie. Chyba.
Osobiście mam tak, że kiedyś bardziej grałem dla samego grania(więc najwięcej było ścigałek, sportówek, bijatyk), a teraz muszę mieć poczucie celu i staram się grać w tytuły, które mają wyraźny początek i koniec. Rogalików nawet nie ruszam, bo mam zbyt dużo szacunku do swojego czasu, żeby w kółko zaczynać od nowa jak w dniu świstaka. Returnal pewnie będzie pierwszym na poważnie i wtedy się okaże, czy mam tolerancję. W MMO nie zagram, ni chuja, brzydzę się tym gatunkiem. Czasami w chujowiznach pokroju Andromedy widzę pozostałości jak to wygląda w trybie offline. Strategię raczej mają silny rodowód blacharski, ale w jakieś tam komandosy(o ile to jest strategia, nie wiem) kiedyś były. Raczej nie moja bajka. Na jrpgi nigdy nie miałem chęci, zawsze dla mnie były, jakby to powiedzieć delikatnie, powiedzmy, że zbyt zniewieściałe nawet jak byłem szczylem. Pierwszy taki świadomy kontakt miałem z OG Nierem, Automata, FF7(bo lubię wiedzieć jak wypadają pierwotne tytuły w porównaniu z rimejkiem), FF7 Remake. Ten gatunek ma jeszcze gorsze przywary jak grindowanie, losowe walki co kilka kroków i walka turowa, która dla mnie nigdy nie była zbyt naturalna. Jak ktoś czeka na wpierdol, to nie mogę się wczuć, wole jak się wszystko dzieje w czasie rzeczywistym. Visual nowele, no raczej nie tykam chociaż zakładam, że fabularnie może być fajne, ale to raczej nie są pełnoprawne gry. W sumie te "gry" książki z mikrotekstem do przewijanie jak tormenty, disco elisium są dosyć podobne, ale jednak więcej jest tam grania. Symulatory menadżerskie. Jedyna gra od, której byłem uzależniony, czyli FM. Dzisiaj odkąd od dawna nie interesuje się piłką nie tykam takich rzeczy. Jak człowiek się zastanowi "co ja właściwie odpierdalam? od świtu do nocy gapię się na jakieś pierdolone kapsle". Jeszcze wcześniej był to sam tekst, typu scholes podaje do giggsa, giggs centruje do Yorke'a, GOOOOOOL. No zajebiście, to niezły ze mnie menadżer. Załatwić więźniom dostęp do FM-a i nawet dożywocie zleci im jak z bicza strzelił. Slaszery i bijatyki są dla mnie najbardziej skillowym gatunkiem i też lecą trochę w odstawkę. No wiadomo, można sobie na odpierdol pograć, ale na naprawdę satysfakcjonującym poziomie wymagają zapamiętania wielu kombinacji na pamięć i wyegzekwowania ich w odpowiednim momencie. To nie jest nic, co zrobisz w biegu i bez nauki. Wszelkiego symulatory czegokolwiek. Nie odczekuje od gier odwzorowania prawdziwego życia. W grach preferuje co najwyżej względny realizm(jak w Mafii), taki RDR 2 już momentami przesadzał. Nie mógłbym być tym gościem, co np. kieruje ciuchcią naprawdę, a później wraca na chatę i znowu kieruje ciuchcią, tylko wirtualną. Samochodówki z początkowej fazy jak Gran Turismo, czy Colin jeszcze robił wrażenie(prawdziwe fury itd), ale na dłuższą metą zbyt dużo pierdolenia i zbyt mało frajdy. M.in nie czuć poczucia pędu, nie ma tego czegoś. Dzisiaj bardziej jako ciekawostka na chwilę i do zapomnienia. Arcade, czy semi arcade lepiej mnie wchodzą. W sumie zawsze tak było. Road Rash 3d/Jailbreak, V- Rally 2, MOTO Racer, Sled Storm, Vigilante 8, Toca(ze względu na destrukcję fur), Destruction Derby. Survivale na poważnie. Tutaj podobna sytuacja jak z realizmem w grach symulatorach. Lubię survival, ale taki na słowo honoru, z przymrużeniem oka. Jak w The Last of Us, czy w nowych TR. Zbieranie jagód, dbanie o żarcie, wodę, budowanie chatki z kamienia i mchu. No, nie, dla mnie nuda i siermięga chociaż ogólne założenie mogą być fajne. Powiedzmy rozbijasz się samolotem w dżungli i musisz tam jakoś przeżyć, ale w grając czuję, że musiał bym zbyt wiele zainwestować czasu i też nie wiadomo, czy będzie się opłacało. Ostatnio choćby Kmiotowa Subnautica. Chyba już nie mam na coś takiego cierpliwości...a może nigdy nie miałem. Multi online - raz, że szkoda mnie czasu na jedną grę, która zabierze mnie potencjalnie czas dla kilkunastu fajnych gier singlowych, ale też bardziej toleruję multi przy jednej konsoli/pc. Przez kabel kompletnie tego nie czuję, wręcz wkurwiają mnie gracze online. Z randomami raczej też nie potańczysz. GaaS- jedna z większych bolączek branży. Zapłać za grę premierową cenę i czekaj nie wiadomo ile czasu aż zapełni się zawartością i w ogóle stanie się grywalna. Może za rok, może za dwa, może za trzy, albo nigdy. Takim krzywym akcjom, mówię "nie, dziękuję." Jestem zniechęcony na starcie i nie mam ochoty powracać. Często jest to płatny Early Acces pod inna nazwą. Jebać.
-
własnie ukonczyłem...
Dwójkę polecam dwa razy(jest dosyć krótka), bo jedno przejście, to jakbyś stracił pół gry pod względem zawartości.
-
własnie ukonczyłem...
@kotlet_schabowy Obejrzyj sobie chociaż(wątpię, żebyś miał czas i chęci grać trzy razy w tak potężny tytuł) pozostałe dwa zakończenia w podstawce. Jedno jest złe, jedno dobre i ostatnie, powiedzmy, że neutralne. Osobiście miałem dobre, a takie rzadko kiedy zostawiają po sobie ślad, ale samo obejrzenie tego ostatniego wrzuciło mnie ciary. Gdybym nie spędził z grą i dwoma dodatkami(w drugim dodatku warto rozegrać końcówkę dwukrotnie, bo to zupełnie inne obszary, których nie chcesz ominąć) ok 150h, to pewnie bym tego nie odczuł, ale tak mimo wszystko zadziałało.
- Control
-
Resident Evil 8 Village
Nic nowego, taką rozpiską mieli od początku. Dwa dema na wyścigi i jedno na godzinę.
-
Ratchet and Clank Rift Apart
Co tutaj więcej gadać, elegancko to wygląda.
-
Resident Evil 8 Village
Jakiś tam klimat jest, ale mam nadzieję, że to wczesny build, bo walka jest tragiczna. w Left Behind robiły lepszą robotę.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
- Forumkowy Giveaway, kliknijcie suba i dzwoneczek.
-
Mortal Kombat
Klimat, muza i aktorzy lepsi w jedynce, ale brutalność i pierwszy raz fatality z prawdziwego zdarzenia robią tutaj robotę. Kano zdecydowanie najlepiej wypadł i mocno ratuje film. Jest trochę smaczków, więc jednak ktoś w te gry musiał grać. Czarny humor też zaliczam na plus. Jeśli bym się do czegoś przyczepił, to choreografia walk mogła być lepsza(poza fatalami). Widziałbym tutaj odpowiednik np. serialowego Daredevila, tylko tam też bardziej celowali w coś bardziej realnego niż w przygody człowieka zamrażarki. To nie jest i nigdy nie było kino z wyższej półki, nie da rady, to nie ten materiał źródłowy.
-
Control
Tak się właśnie składa, że Control wygrał kilka kategorii w podsumowaniach roku, a o GOTY też rywalizował, więc był w ścisłej topce. Wygrał m.in jako gra akcji, a nominowane były: Call of Duty: Modern Warfare Control Devil May Cry 5 Gears 5 Sekiro: Shadows Die Twice Chyba całkiem niezłe towarzystwo.
-
Resident Evil 8 Village
Szczerze, to mnie demo jakoś nie porwało, a wręcz obniżyło hype. Trochę zalatuję kapiszonami, i nawet shotgun mnie nie zadowolił, ale może to kwestia upgrade'u do lepszej wersji.
-
Dark Souls III
Frieda porobiona, ale pad i łapy całe mokre i wszystki estusy poszły(14). Tak jak Co dalej? No zajebista z wyglądu miejscówka chociaż tekstury w oddali pamiętają piątą generację, a już na pewno szóstą. Tylko, co z tego, że zajebista jak przywitała mnie tanim , którego nie powstydziłaby się najbardziej zjebana lokacja z dwójki. Na razie starczy, bo nie mam na to sił. Później się zobaczy. EDIT: Gael jeśli chodzi o otoczkę i całą walkę ścisła czołówka serii, ale też skurwiel był ciężki. Czasami odpowiednia kombinacja broni, zbroi potrafi zrobić różnicę np. broń, która słabo bije, ale potrafi wsadzić więcej ciosów z rzędu i nie zjada aż tyle staminy. Koniec końców i tak musiałem użyć sekretnej zagrywki i wyciszyć muzę, bo już dostawałem na łeb od słuchania tego w kółko. Został jeszcze Midir, ale już widzę, że bardzo wolno schodzi mu zdrowie, a do tego potrafi ściągnąć człowieka na strzała. Może być ciężko. Wiadomo kim jest, albo gdzie się udał ten czołgający chłop na pustyni, który zostawiał ślady czarnej mazi? No i czy są jakieś cutscenki, sekrety, albo coś w tym rodzaju. Oddałem jego krew Ariandel, i nic wielkiego się nie wydarzyło. EDIT2: Midir Chujożerca - nie będę ukrywał, napsuł mnie skurwesyn krwi, ale to nie jest dobra walka. Popsuta kamera(czy lockujesz, czy nie), i dużo zależy od szczęścia, i czy nie spamuje najbardziej pojebanymi atakami. W momencie, gdy go pokonałem nie czułem satysfakcji, nie czułem nawet ulgi, dosłownie nic. Nigdy więcej. Zostało jeszcze Sekiro, ale jako nie-slaszerowiec, nie jestem jeszcze mentalnie gotowy.
-
Dark Souls III
Podstawka ogarnięta, ale ci dwaj, o których wspominałem byli trudni(rozbiłem sobie po jednym na każdy dzień), nawet nie wiem, który bardziej. Trzeba było się dostosować i nauczyć idealnie robić uniki i do tego być bardzo cierpliwym. Mogę powiedzieć, że to na pewno najlepsza część z trylogii, a czy lepsza od demonsów? Nie jestem pewien, ale jest porównywalnie dobrze. Szkoda, że nie śmiga w 60 klatkach na konsolach, bo to mogłoby zaoszczędzić trochę nerwów. Graficznie dupy nie urywa(artystycznie jak i dizajnersko już jest sztywniutko). Widać, że była robiona jednocześnie z Bloodobornem, lub w podobnym okresie, bo spora część miejscówek i przeciwników mogłaby trafić spokojnie do tamtej produkcji. Nawet działa podobnie i też jest wyraźnie szybciej niż w innych częściach. From też chyba robi najlepszy wygląd/zachowanie/animacje przeciwników w ostatnich latach. Nawet szeregowi zawodnicy momentami wrzucali ciary. Na mnie osobiście działa robactwo, którego nie mogę zdzierżyć i jak zobaczyłem tą białą larwę stuleję, albo jakiegoś psa składającego się z żywych, wijących białych robaków, to naprawdę aż szkoda, że nie mają planów pójść w pełen horror. Chociaż zdarzało się im robić survial horrory i wychodziło raczej przeciętnie. Najbardziej przyczepiłbym się chyba do zbyt wielu nawiązań do Dark Souls 1. Wiadomo, fajnie było np. zobaczyć te dolne regiony , gdzie padał chyba nie śnieg, tylko dusze, ale było tego trochę zbyt dużo, bo Zamiast efektu jak z Shadow Moses, czy wiadomej misji z Mafii 2, tutaj było trochę tak jakby oni sami nie mieli już pomysły co dalej robić i w mniejszym, lub większym stopniu zaczęli się powtarzać. Co do DLC, no to niby fajne, szczególnie wizualnie te drugie, ale już teraz zaczyna zalatywać taniochą z frajerskiej dwójki. Dotyczy to bossów i lokacji chociaż wiadomo, to nie ten sam poziom spierdolenia. W Ariandel dotarłem do kiepskiego bossa na dole(poszedł za pierwszym razem, gorsze był dostanie się do niego), ale ten drugi zapowiada się na długie męczarnie. Co prawda, za pierwszym razem myślałem, że jestem niezły wirażka bo Nie mam jeszcze pomysłu jak to optymalnie ugryźć, więc poszedłem do drugiego DLC, a tam nawet nie mogłem sobie spokojnie eksplorować, bo zaczął się wysyp przeciwników i napierdalanie laserami przez jakieś motyle, przez co przez początkowe etapy dosłownie przebiegłem, aż dotarłem do pierwszego bossa, a raczej Nie tak się projektuje dobre walki, podstawka była dużo uczciwsza pod tym względem, no ale mam wersje GOTY, więc szkoda byłoby się poddać, ale już teraz widzę, że czeka mnie krew, pot i łzy.
-
Dark Souls III
Myślałem do pewnego momentu, że trójka jest najłatwiejszą odsłoną, ale teraz tak nie uważam. Bardziej bym powiedział, że jest najmniej wkurwiająca na siłę(na ten moment). Do tego ma różne mniejsze i większe udogodnienie z każdej części. Jednak gdzieś tak od Sylwka poszło w górę, sporo też było problemów z Aldrichem(z magiczniakami moje rycerzyki zawsze mają ciężko). Później długo mnie zeszło z podkręconym Gundyrem(przejebana stamina), a najgorzej było z Lotrikiem(zbyt duży chaos plus problemy z kamerą, no i oczywiście magiczniak). W tym momencie utknąłem na bezimiennym i ostatnim bossie z podstawki i na razie jestem w stanie ogarnąć u nich pierwszą fazę, później jest dużo gorzej. Szedłem raczej w siłę, ale domyślam się, że tutaj stamina i uniki są obligatoryjne. Jeśli podstawka daje tak do pieca, to w DLC musi w chuj ostro, aż boję się na zapas.