Jestem na tak.
Nie obejrzałem jeszcze całego (6 ep) i chociaż od początku czuć tendencyjność narracji, to w świetle podanych faktów trudno odnieść wrażenie, że jest to niewłaściwe ze strony twórców. Oczywiście zmontowano to tak, żeby budować napięcie u widza, pewne fakty z początku pomijając, by później do(pipi) na sali sądowej czymś, co według chronologii powinno być ujawnione wcześniej. Montażysta jest bogiem (weźmy pod uwagę ile materiału wchodzi w skład tego serialu), a panie od scenariusza boginiami. Intryga wydaje się tak nieprawdopodobna, że gdybyśmy nie oglądali prawdziwych wydarzeń, to moglibyśmy nie uwierzyć, że ktoś wymyślił coś tak posranego. Oglądać!
Ja już jestem po 10 odcinkach i do tej pory nie mogę się pozbierać