-
Postów
5 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez slawek72
-
Gooral się zacietrzewił, że aż na koniec (chyba) nieświadomie wysmażył niezłego ryma, hehe. Nie gorączkuj sie tak chłopie, bo Ci ciśnienie hemoroidy rozwali "Na powyższych wirtualnych stronach taka opinia jak twoja jest wyśmiewana tygodniami, przypominana przy każdej nadarzającej się do beki okazji." Niezłe. To ja teraz muszę chwalić coś, co mi się najzwyczajniej w świecie nie podoba, bo innym się podoba? Ślepo kopiować zdanie innych? Te Twoje wirtualne strony, które tu przytoczyłeś i banda otumanionych, ortodoksyjnych heretyków na nich bazgrających, ni mnie grzeje ni ziębi. Każdy swój gust ma, rozum chyba zresztą też i nie musi razem ze wszystkimi skakać w przepaść, bo w przeciwnym razie będą go cytować w sytuacjach od beki. Zaiste żenująca to sytuacja, a właściwie postawa. Opinie takich "znawców" poprostu mnie całkowicie walą. Poza tym koleżko nie zakminiłeś ironi. Ja nie pisałem, w sensie powrotu rzutu izo, ale w sensie wad i zalet trójki względem poprzedniczek. Mniejsza o to. "Gó.wno wiesz o klimacie." To Twoja opinia. Masz do niej prawo....chyba. Może lepiej najpierw spytaj kolegów z http://www.nma-fallout.com/forum/viewtopic.php?t=55037. Najważniejsze co oni powiedzą. Klimat jest najważniejszy, jak zresztą pisałem. Taki Silent Hill 1 i 2, Resident Evil 2, Ico, Shadow of the Colossus, Forbidden Siren to morza klimatu. Co prawda inne gry, ale mega klimatyczne. A tego brak w Fallout 2. I nie p*****l mi bajek, że się mylę, czy (pipi) wiem o klimacie, bo się kompromitujesz i nie wiesz z kim tańczysz. Naprawdę nie rozumiem jak można rozczulać się i nie spać po nocach, bo mutanci mają trochę inny kolor skóry. "a luke skywalker był murzynem" Orzeszek, tutaj pojechałeś już na maksa. Aż tak drastycznej zmiany w Falloucie NV przecież nie będzie. Tylko drobny zabieg kosmetyczny. Kończąc już ten monolog, powiem Wam chłopy tyle: możecie mi wieżyć lub nie, Fallout: New Vegas sprzeda się jeszcze lepiej niż F3. Dużo lepiej. Przekonacie się za kilka lat.
-
Czytam te Wasze wypowiedzi, strona po stronie i....kreuje mi się obraz zaślepionych maniaków pierwszej i drugiej części. Kompletnie niedopuszczających do siebie gry o tym samym tytule, lecz o innym modelu aniżeli obie pierwsze odsłony. Zgadzam się, że trójka miała wiele defektów i niedoróbek. Zdarzały się momenty, gdy jakaś sytuacja wydawała się bez sensu lub nachodziła nas refleksja, że coś mogło być lepiej przemyślane. Owszem. Jednak w większości aspektów Fallout 3 miażdży wspomniane poprzedniczki. Oczywiście mam tu na myśli gusta i oczekiwania graczy, w tym i moje. Pomijam już wrażenia wizualne, gdzie Fallout 1 i 2 na tymże poletku trójce do pięt nie sięgają. W moim przypadku sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna, bo rzut izometryczny napawa mnie obrzydzeniem i widoku jego zdzierżyc nie mogę dłużej niż dwa pacierze . Ktoś tam wcześniej napisał, że nie mógł wczuć się w klimat F3 tak, jak w poprzedniczkach. Otóż ja mam tak samo, tylko odwrotnie. Dla mnie najważniejszy w grach jest właśnie klimat. A tego Fallout'owi 3 nie można odmówić. Dwójka mnie kompletnie nie ruszyła. Zero. Natomiast w trójce, gdy wyszedłem na Pustkowia, oczom moim ukazał sie przecudnej urody postnuklearny pejzaż, radioaktywny wiatr gwiżdże dookoła wzniecając tumany popiołu, licznik napromieniowania złowrogo zaczyna terkotać, to ja niemal czuję w spieczonych ustach kwaśny smak tego otoczenia. Moc klimatu. Dwójka nie miała nawet setnej części tej sugestii. Tak samo widoki. Ktoś inny pisał, że nie chce już oglądać suchych kikutów drzew. I znowu ocieramy się o gusta. Najwiekszą zaletą F3 była dla mnie panorama. Gigantyczne słupy elektryczne z pozrywanymi linami wiszącymi ku ziemi, spękany i pomarszczony od gorączki asfalt, riuny niegdysiejszych wspaniałych budowli, zwały gruzu i żelbetonu. To stanowiło o olbrzymiej mocy sugestii i odziaływania na wyobraźnię gracza. Fallout 2 w tej rundzie leży i kwiczy. Bida z nędzą - chleb ze smalcem. W New Vegas mamy dostać bogatą roślinność. To napawa mnie obawami. Zatracą ten jakże unikalny klimat. Szkoda. Jeszcze jedną rzeczą, o której chciałem krótko wspomnieć, to model walki. V.A.T.S. jest najlepszą rzeczą, jaka mogła przytrafić się serii Fallout. Jak tylko przypomnę sobie system walk turowych, to żygi podchodzą mi do gardła. Boże uchroń nas przed turami. Znowu gusta i oczekiwania graczy. W FNV chciałbym więcej zadań pobocznych i oby były lepiej dopracowane. Kolor super mutantów traktuję miękką fają. Oby byli twardzi jak w trójce i bardziej inteligentni.
-
"Powiedz lepiej co sądzisz o warstwie erpegowej czyli postaciach, zadaniach, możliwościach wyboru, jakości dialogów? Bo za tym tęsknią Falloutowi wyjadacze (w tym ja) gdy wspominają Fallouty od Black Isle." Ale pytasz o Fallouta 3 czy New Vegas? Chyba o trójkę. Może postaci nie były jakieś kosmicznie wykręcone. Ot, zwykłe "człowieki", które jakoś próbują sobie radzić w tych niesprzyjających warunkach. Bez specjalnego przekolorywania ich charakterów, charyzmy czy wyglądu. Zadania uważam za ciekawe. Niektóre nawet za bardzo interesujące ("Kłopoty w Dużym Mieście", "One" czy "Strażnicy Reilly"). Wiesz, jeśli ktoś będzie chciał na siłę i na upartego, to zawsze znajdzie coś, do czego możnaby się przyczepić. Choćby questy były niewiadomo jak zakręcone, odjechane, zagmatwane i przekombinowane, to zawsze znajdzie się ktoś, komu coś nie będzie pasiło. Możliwości wyboru może troszkę kuleją w trójce. Jednak wybierając diametralnie różne specjalności, umiejętności i profity można grać na różne sposoby. Co do dialogów, to.....no cóż niespecjalnie przepadam za zbytnio przedłużającymi się pogaduchami. Owszem, czasem musowo poplotkować z tym, czy innym NPC'em, aby dowiedzieć się czegoś ciekawego, czy zdobyć interesujące nas info, ale żeby zaraz pół godziny pitolić z jednym ludkiem, to nie. Dobrze, że w trójce można było "przewijać" dialogi lub rezygnować z niepotrzebnych "czasoumilaczy"(jak w telefonie komórkowym, hehe). Połowa tekstu w F3 była dla mnie zbędna, no ale oczywiście to moja opinia. Podczas wielu rozmów miałem wrażenie, że dialogi są głównie po to, aby przedłużyć czas gry. Mylę się? No i możliwość strzelania save'a w dowolnym momencie strasznie spłyca real-feeling. Bardzo chętnie widziałbym jakieś savepointy. Nie wiem, może w terminalach, automatach z Nuka Colą czy innych miejscach, ale na litośc Boską, dajcie savepointy! Bez nich wczuć się w grę jest bardzo trudno. Tak kiedyś byłem u kolesia, który własnie ciachał w F3. Może inaczej sprawa wygląda, gdy gra się samemu, ale patrząc z boku na takiego grającego człeka, jest to groteskowy widok. Średnio co około 20-25 sekund następuje automatyczne trzaskanie save'a. Cóz to za realizm, gdy non stop trzeba myśleć o ciągłym zapisywaniu gry, zamiast dać się grze wciągnąć z kopytami. Abstrakcyjna sytuacja. Ja wiem, że nie muszę. Ale wiem też, że MOGĘ. A jak mogę, no to save'uję. A gdybyśmy mieli tak ukochane punkty zapisy gry....Jakiż realizm. Jakie ciśnienie, stres i ogólny czad. No ale w New Vegas savepointów raczej nie będzie. Szkoda. To największa wada Falloutów .
-
Swoją przygodę z Falloutem rozpocząłem od części trzeciej. I do dziś jest to jedna z najfajniejszych gier, w jakie grałem. Szczerze. Zacząłem latać w te i na zad po różnych, różnistych, rozmaitych portalach poświęconych serii i chłonąć coraz to więcej informacji na jej temat. Wszędzie to samo: "trójka to syf, dwie pierwsze części, to prawdziwy Fallout". Zakochany w trójce i "zrobiwszy" ją kilkanaście razy z rzędu, postanowiłem na własnej skórze przekonać się, czy rzeczywiście poprzedniczka jest tak doskonała i genialna, jak to zgodnie twierdzą fani pierwszych Falloutów. Od zaprzyjaźnionego kolegi PC'towca zapożyczyłem dwójeczkę. Spodziewając się, że gra złapie mnie za szmaty i rzuci kilka razy o ścianę, raz o akwarium z glonojadami. I rozpocząłem zabawę. Pierwszą rzeczą, która mnie zniechęciła, były walki na tury. Masakra. Mój ludek miast uciekać po zadaniu dwóch ciosów robił dwa kroki i stawał w miejscu czekając, aż gekon lub inny radskorpion podejdzie i na luziku zada mu dwa celne ciosy. WTF? Koniec końców gra szybko zaczęła mnie strasznie męczyć. Wszystkie pojedynki sprowadzały się do tego samego: wpatrywania się w ten maleńki, obracający się zegareczek, kończący turę. Cokolwiek chciałbym zrobić, muszę czekać, aż zegareczek skończy swoje fikołki. Jednym słowem "walka na tury" została wymyślona przez jakiegoś czuba lub innego sadomasochistę. Trzeba być naprawdę ortodoksyjnym fanem pierwszych Falloutów, aby twierdzić, że to fajniejsze, niż real'timowa walka w F3. Ja nie ptrafię wczuć się w postać, która nie umie uciekać przed niebezpieczeństwem. Rzut izometryczny w ogóle jest nie do przełknięcia. Dlatego uważam, że Fallout 3 to najlepsze, co mogło się tej serii przydażyć. Taka ewolucja jest jak najbardziej na plus i tylko pomogła jej "odnaleźć" się we współczesnych czasach. A jeśli New Vegas będzie podobna, tylko duuużo lepsza, to ja już ją kocham!
-
Taaak, klimta....To on dostarcza nam najwięcej wrażeń. To on powoduje, że zapamiętujemy daną grę na dłuuugie lata. To on nadaje grze magii. Jeśli miałbym wymienić najbardziej klimatyczną dla mnie grę wszechczasów, to będzie to bez wątpienia Silent Hill 2. I choć może jedynka jest straszniejsza i bardziej mroczna, to brak jej kapkę tej perfekcji i żonglowania zwykłymi, ludzkimi uczuciami. Historia poruszająca, smutna, nie do końca jasna, pełna niezwykłych wątków i tragiczna. Piękna w najlepszym tego słowa znaczeniu. Klimat tej gry poprostu zabija. Na drugim miejscu jest u mnie Ico. Za szum morza, śpiew mew i radosny blask słoneczka. Piękna historia, czarodziejska wręcz. Surowe, ogromne zamczysko, które zdaje się być żywą istotą i "walczy" z nami różnymi pułapkami, przepaściami, zagadkami, łamigłówkami i innymi elementami "wystroju" tegoż. delikatna i bezbronna Yorda, o którą trzeba dbać jak o największy skarb. Przyjaźń, poświęcenie i odpowiedzialność. Cudo. Trzeci niechaj będzie Fallout 3. Ten tytuł urzekł mnie spalonym i spękanym asfaltem, różnicą pomiędzy życiem w krypcie, a na powierzchni. Behemotami, suchymi kikutami drzew, przecudnymi rzędami, ciągnących się po horyzont słupów trakcji elektrycznej wysokiego napięcia z pozrywanymi i wiszącymi ku ziemi drutami. Urzekł mnie istotami go zamieszkującymi, ich problemami i trudami życia codziennego. Pięknym grzybem atomowym nad Megatoną .