Mnie to rozpierdala jak ta gra żyje dalej swoim życiem po tylu latach. Czytam sobie was, tych "pierwszogrających" i choć mam dwa przejścia za sobą, takich serio z lizaniem ścian, to chyba sobie odpalę kolejny raz. No... i Gwint. Potrafiłem całe wieczory napierdalać w karty, praktycznie nie ruszając się z miejsca. Ale to w sumie tak, jak z pokerem w RDR.