Remake'i remaków. Niech sobie wszystkie te sztuczne twory w dupę wsadzą. Ja nie wiem, co to kurwa za moda i czasy, że każdy jebany film, który już powstał, ktoś postanawia go powstać na nowo. I żeby było śmieszniej, plebs to bawi. Bo gdyby nie było popytu, to i nie byłoby chęci. Mnie to wszystko śmieszy, mierzi, drażni zarazem. Oczywiście, że powstają przy okazji rzeczy świetne, czasem. Tylko pytanie, czy rzeczywiście żyjemy w świecie, który już nie ma nic do powiedzenia i musi koniecznie od wszystkiego, co już zostało zrobione, odcinać kupony? Czy może jednak wszystko, co powinno być interesujące zamyka się w kinie szeroko rozumianym, jako niezależne? Ja chciałbym abym bawiło mnie również kino proste. Ale to, od dłuższego czasu, jest kinem wznowień. Przestało mi się to podobać.