Death Stranding - tak sie proszę państwa kończy generacje. Masterujac wyśmienity tytuł który pieczętuje cały mój dobytek zdobyty na PS4 oraz oddaje szacuneczek panu Kojimie za oryginalny twór. Wszystkie MGS'y które były możliwe(2, 3, 4, PW, 5) spatynowane, także tu nie mogło być inaczej. Tym tytułem zegnam sie z poprzednia generacją i zaczynam juz nowa, gdzie reszta platyn będzie juz zdobywana. Również te zalegle. Pro prawdopodobnie pójdzie do syna. W życiu bym nie powiedział, ze dam sie wciągnąć w to samo za drugim razem. Żadnychch wielkich planów. Miałem chwile po łazić po górach, trochę po budować, odnaleźć trochę sekretów i resztę prezesów. Task to miało wyglądać na pierwszy rzut oka. Tymczasem nie ma sie co oszukiwać, ze przez cały ten czas towarzyszyło mi uczucie jakobym grał w samego MGS'a.
Niby te same proste i powtarzalne rzeczy do zrobienia, a jakie wielkie emocje za każde udane zlecenie. A te wpadają dość szybko, jezeli dobrze je sobie zaplanujemy. Czyli w pierwszej kolejności do platyny jest skończenie wątku fabularnego. Potem wracamy i łączymy sie z jak nawiesza liczba prepersów a następnie robimy dla nich zlecenia, żeby przyłączyli sie do sieci hiralnej. Kiedy sie juz przyłącza to w obrębie ich mapy mamy dostęp do wszelkiej maści budowli i tyrolek ustawionych przez innych graczy, dlatego tez namawiam do gry w trybie sieciowym, co ułatwia rozrywkę. Trofea nie sa trudne tylko żmudne, ale dobrze przygotowany teren znacznie ułatwia przemieszczanie sie miedzy prepersami w zaledwie kilku minut. Nie powiem, żebym sie nudził, bo wszystko robiłem po kolei, bez spiny. Wspaniałe uwieńczenie mojej przygody z cała generacja
oceniam na 4/10