Butt

Wolałbym Hornet na okładce.

Kolana mi się ugięły jak po apdejcie zniknęły mi wszystkie zapisy gry z folderu. Ale na szczęście udało się ściągnąć z chmury.

Ja na razie to próbuję pokonać skakanie w Sands of Karak, straszne guano. Chciałem przejść na OG wersji, ale włączę sobie update, żeby te piaskowe gnoje nie zabierały dwóch serduszek.

Jak się pojawią pomagierzy to skaczesz w prawo poza obszar walki, gdzie jest strumień powietrza (na górze u końca strumienia masz nawet krzaczki z jedwabiem) i jak wrócisz na arenę to pomagierzy znikną. Zadajesz parę ciosów i jak przywoła kolejnych pomagierów to skaczesz poza arenę. I tak w koło. Dlatego walka jest łatwiejsza od pierwszej, bo tam nie ma miejsca na oszukiwanie.

Druga walka z muszką może być łatwiejsza od pierwszej, bo można oszukiwać.

Akurat wczoraj wieczorem to przechodziłem, też nie mogłem przejść ostatniej fali, gdzie poprzednie mogłem już lecieć w ciemno. Więc zrobiłem ich po taniości. Podpowiem tylko, że jest martwa strefa w pokoju, gdzie skorpionki Cię nie dosięgną. Kombinuj z tym. P.S. Dodam tylko, że trzeba mieć ten medalik od przyczepności do ścian. Ale to imo zawsze warte mieć, podstawowe żółte narzędzie.

A propos skoków, to fajnego bossa pokonałem. Taki wicker man, po którym trzeba pogować, przy okazji unikając latających płomieni. Dla odmiany całkiem dobrze się bawiłem przy skakaniu.

Wciąż debeściak, tylko mniejszy, jak Koso.

Przy okazji osoba, która im wmówiła, że umieją w etapy platformówkowe, nie była ich przyjacielem. Ubisoft umiał w Last Crown, oni nie. Tam to dawało frajdę, mimo poziomu trudności. Tutaj jest po prostu żmudne.

Wczoraj miałem dużo walk z szefostwem, między innymi druga walka z Savage Beastfly poszło zaskakująco szybko, poniżej 10 prób. W dodatku bawiłem się świetnie w przeciwieństwie do pierwszego starcia. Za to Broodmother to zdecydowanie najtrudniejszy boss dla mnie póki co. Kompletnie mi nie idzie. Po ponad dwóch godzinach doszedłem ze 3 razy do drugiej fazy. xd Pierwszy raz od dawna zmieniłem sobie medaliki (wiem, że to się inaczej nazywa, ale chuj). No i trochę pomogło. Z żółtych założyłem sobie szybkie ciżemki, a z niebiskich wziąłem szybkie uleczenie plus multibinder, który leczy więcej serduszek, ale działa dłużej. Jednak dzięki temu pierwszemu leczy się dosyć szybko. Przydałby mi się trzeci slot na niebieskie medaliki, to jeszcze założyłbym Weavelight.

Czy można tańcem wielbić boga? Nie wiem, bo nie mam cierpliwości do tych nakręcanych tancerzy. Walka niby nie wydaje się trudna, ale strasznie sporo trzeba się naganiać, żeby uniknąć ciosu i wyczekać okazję do zadania ciosu.

A więc jedyną możliwością dla Mourinho, żeby wejść do LM, było zatrudnienie przez klub, który już tam gra.

No chyba ogrywaliśmy w tym samym czasie z tego co pamiętam. Świetna przygoda, będę pamiętał długie lata. Na szczęście jak Cyberpunk wychodził to mało grałem w nowości, głównie retro albo Civ 6, czasami jakieś zaległości, to nawet się tym nie interesowałem. Tylko coś tam się obiło o uszy, że gra mocno nie domaga.

Ja miałem dość tej drogi, więc wolałem przebić się przez mgłę. Walka z The Phantom była bardzo fajna.

Dzięki, skorzystałem z promki. I tak najczęściej oglądam na lapku, więc 4k nie jest potrzebne.

Zgadza się, tylko ważne żeby ze wciśnięciem szybowania poczekać do pełnego odbicia.

No ok, będę musiał gdzieś przetestować. Może właśnie wrócę do Sinner's Road i się pobawię chargem. Brzmi mocno sytuacyjnie, we wielu przypadkach pewnie lepiej spróbować sieknąć dwa razy i uciec. Nie trzeba się martwić o koordynację.

Zrobiłem ławeczkę w Sinner's Road i poodkrywałem spory kawał etapu, ale wymęczyło mnie to strasznie, więc poszedłem odkrywać mapę na zachód od Shellwood. Zdobyłem needle charge i tak się zastanawiam czy to w ogóle do czegoś przydatne? Naładowanie chwilę zajmuje, a większość przeciwników, już nie wspominając o bossach, atakuje dosyć szybko.

Ja mam 30 godzin na liczniku, a dopiero zapuściłem się parę razy na Sinner's Road, dzisiaj chce ją przejść w końcu. Chyba za dużo lizałem ściany by poodkrywać wszelkie sekrety.

Czy trucizna dużo zabiera zdrowie wrogom, a w szczególności bossom?

Jak się szczaiłem, że w Hunters March nie ma stacyjki metra, to postanowiłem już ubić duecik i na farcie dałem radę spamując pułapkami i potrójnymi nożykami do rzucania plus parę razy odpalenie Thread Storm. Oczywiście nagroda taka se, jak to w tej grze bywa. xd

Ubiłem w końcu Savage Beastfly. Żaden inny boss tak mi nie sprawił trudności. Nawet nie byli blisko. No, ale przynajmniej jest satysfakcja. Odpocznę sobie teraz, tego świńskiego duetu u góry etapu nawet nie ruszam teraz. Może wrócę do Shellwood pozbierać fioletowe kwiatki.

A to obóz mam, tam jest ten kociołek z magicznym wywarem, ale nie gadałem z wszystkimi. Wrócę tam później. Na razie się męczę z tą przerośniętą muchą w Hunters March. Strasz mi wszedł na ambicję jebany. A najgorsze, że skoro to jest Chapel of the Beast, to z góry wiem, że to nawet nie jest potrzebne do zrobienia, bo zawsze dostajemy crest w takich miejscach.

Nie wiem o kogo chodzi, więc chyba nie. No chyba, że pytasz o Grzybiarza, to gdzieś wrzucał swoje foto na forumku.

W grze też jesteśmy na golasa w jednej lokacji.