Kochałem bardzo długo, mniej więcej do Shadowkeepa. Potem coś we mnie pękło, miałem już dość tego dojenia przez Bungie, mechanik fomo, te całe usuwanie poprzednich broni pinnacle, walenie non stop do tych samych przeciwników od czasów D1 (zmiana skina przeciwnika nie czyni go nowym rodzajem), pvp bez żadnego balansu (albo meta albo nara, chyba że jesteś giga koksem), toksyczne trialsy i fabuła tak zagmatwana, że nie ma już żadnego sensu. Wszystko sprowadza się do tego, że z gry trzeba zrobić pracę i regularnie robić aktywności, żeby być na bieżąco. Albo grasz w jedną grę non stop, albo baw się tam z randomami na strikach, innej opcji tu nie ma. Do rajdów musisz mieć zgraną ekipę, a wbić się teraz gdzieś może być ciężko bo ludzie już mają swoje kółeczka adoracji. Nie wyobrażam sobie robić rajdów z randomami z łapanki LFG. W ogóle ekipa w tej grze to podstawa, bez tego ani rusz. Można se pobiegać i postrzelać, ale w końcu do każdego dotrze, że jak się chce coś lepszego to znajomi muszą być. Ogólnie jak tak patrzę w przeszłość, to dużo lepiej bawiłem się w D1, pomimo znacznie mniejszego contentu (chociaż rzeczy z jedynki do dziś wrzucają do D2). Idea sezonów bardzo mi nie pasuje, bo sporo rzeczy z poprzednich sezonów staje się często bezużyteczna (chyba, że coś z tym w końcu zrobili). Oczywiście nie twierdzę, że D2 to zła gra. Daje masę frajdy i można spędzić tu tysiące godzin świetnej zabawy. Jak komuś nie przeszkadza granie cały czas w jedną grę i ma dostęp do swojej ekipy, to będzie w raju. Mi się po prostu ulało, a jak widziałem jakie sztosy gierki mnie omijają to postanowiłem zrobić przerwę.