Mam trochę wolnego czasu to coś skrobnę o ostatnich platynach
Deathloop - gierka przez wielu okrzyknięta jako GOTY, co dla mnie było "trochę" niezrozumiałe. Owszem, gra ma kilka ciekawych mechanik, ale nie ma tutaj nic czego byśmy już nie widzieli. Jak najbardziej czuć klimat studia Arcane, podchody do przeciwników, strzelanie, itd. Pierwsze przejście można uznać za naprawdę fajne doznanie, ale bardzo szybko wchodzi monotonia, szczególnie gdy trzeba powtarzać jedną i tą samą po kilkadziesiąt razy i nawet zmienne pory dnia nie pomagają tutaj. Sama platyna to nic trudnego, nie ma pomijalnych trofeów, jako że wszystko można powtarzać w nieskończoność. Jeśli kupować grę to tylko na srogiej promocji, wg mnie nie jest warta więcej jak 50 zł. Poziom platyny to 4/10.
Kena: Bridge of Spirits - przechodzimy do czegoś znacznie lepszego! Kena zachwyciła wszystkich swoją genialną oprawą i powrotem do starych platformówek, których jedynym zadaniem było dawanie funu z gry i eksploracja świata. Nie dajcie się jednak zwieść, platyna w Kenie to nie przelewki, bo walka to takie lekkie soulsy, ale na najwyższym poziomie trudności idzie się napocić, szczególnie na początku gry, gdy nie mam jeszcze wszystkich ulepszeń. Brakuje tutaj mocno trybu NG+. Poza tym bawiłem się wybornie, piękny świat, słodkie roty, nawet sama historia jest ciekawa i chce się brnąć dalej, żeby poznać losy bohaterów. Niestety jedyny minus tej gry to walka, jest tutaj zbyt duży rozstrzał jeśli chodzi o balans, bo raz to my wymiatamy, a zaraz dostajemy takie bęcki, że brak słów. Nie leżał mi również mocno system parowania, strasznie małe okienko na wykonanie go, powiedziałbym, że wręcz mikroskopijne. Poza tym gra to istny majstersztyk i każdy powinien ją ograć, nawet na najłatwiejszym poziomie, żeby zapoznać się z tym małym arcydziełem. Poziom platyny to 7/10. Tryb Master da niejednemu w kość.
Chernobylite - gra polskiego studia w moich ulubionych klimatach, czyli tajemniczość Czarnobyla i skutki tragedii jaka miała miejsce wiele lat temu. Gra zahacza jednak mocno o klimaty sci-fi, więc nie obędzie się bez wszelkich potworków, wymyślnych maszyn czy nawet broni. Gra kręci się wokół tytułowego czernobylitu, który ma niezwykłe właściwości, ale o tym dowiecie się sami jak zagracie. Sama gra to coś w rodzaju survivalu połączonego ze strzelanką, jednak nie traktujcie tego jako konkurent CoDa... Mamy kilka map, które położone w okolicy elektrowni oraz własną bazę, którą możemy rozwijać. Do tego pozyskujemy kompanów, którzy mogą nam pomagać przeczesywać inne mapy, gdy my robimy główne zadanie. Crafting w bazie bardzo mocno przypomina ten z Fallouta 4, aż za bardzo bym powiedział. W trakcie robienia platyny trzeba uważać na to jak prowadzimy dialogu z kluczowymi postaciami, jeśli coś źle zrobimy to możemy później wrócić w razie czego, bo gra ma funkcje cofania czasu i zmiany naszych decyzji. Bawiłem się przyzwoicie, ale było tu za dużo biegania po lesie i zbierania grzybów, a sama elektrownia pojawia się jedynie na początku i na końcu gry, a szkoda. Chciałem pobiegać wokół niej i poznać każdy zakątek, ale nie było mi to dane. Poziom platyny to 2/10.
Bus Simulator 21 - nie wiem co mnie naszło, ale ograłem sobie ostatniego symulatora autobusów i do teraz nie wiem jak się z tym czuć. Z jednej strony mamy 2 duże miasta, po których wyznaczamy sami trasy i zbieramy pasażerów. Gra posiada szeroki wachlarz licencjonowanych autobusów jeśli kogoś to interesuje, łącznie z najnowszymi elektrykami. Całość polega po prostu na robieniu kolejnych misji w danym mieście, gdzie wszystko sprowadza się do przeprowadzenia odpowiedniej trasy przez kilka dzielnic, po czym musimy ją przejechać na 5 gwiazdek (zachowanie zasad ruchu, używanie kierunków, nie przekraczać prędkości, rozsuwanie rampy dla niepełnosprawnych). Jeśli kogoś jara coś takiego, to będzie czuł się jak w domu, bo autobusy i ich wnętrza zostały wykonane bardzo solidnie, nowe miasto również daje rady i miejscami są naprawdę przyzwoite widoki. Jednak platyna jest bardzo nużąca, bo trzeba w pełni ukończyć 2 miasta (nowe miasto to gra od nowa), co niestety trochę trwa. Do tego jest pucharek za nabicie sporej liczby kilometrów, które po skończeniu gry trzeba dodatkowo farmić jeżdżąc w kółko po autostradzie najszybszymi busami (elektryki). Poziom platyny to 3/10.
Quake - ahhh, wspaniały powrót do młodzieńczych lat. Nie sądziłem, że ten remaster tak mi zrobi dobrze. Granie w 120 klateczkach to po prostu poezja i nawet kwadratowe otoczenie nie razi aż tak mocno w oczy. Powróciło lizanie ścian, żeby znaleźć sekrety, bieganie w trybie koszmaru, zabawa z przeciwnikami, itd. Do tego dochodzi pełny pakiet dodatków, gdzie w każdym kolejnym dlc widać zwiększający się poziom detali, a ostatni dodatek Wrath of the Machine korzysta już z assetów z Quake 2. Platyna ma kilka trudnych trofeów, w tym przejście na najtrudniejszym poziomie, ale na szczęście można robić zapis w każdym momencie, więc nie ma tak źle. Bawiłem się wybornie i polecam każdemu to odświeżenie pamięci. Liczę, że Quake 2 również zremasterują taki sposób, bo jest on pierwszorzędny. Poziom platyny to 5/10.
GTA Trylogia - o tym "arcydziele" zostało już chyba wszystko powiedziane, więc nie będę się tutaj rozwodził nad błędami, ponieważ pod przykrywką tragicznie zrobionego remake'u wciąż mamy jedne z najlepszych gier w historii giereczkowa. Nawet pomimo tej masy niedoróbek, te gry wciąż bawiły i wciągały jak bagno. Dodali również kilka nowych pucharków względem poprzednich remasterów, w tym kilka za misje w każdej grze, które można łatwo pominąć jeśli nie wiecie, żeby je zrobić. Do tego każdą grę trzeba zrobić na 100%, więc trochę grania jest. Jednak magia GTA ma to do siebie, że godziny tutaj lecą, a my w ogóle tego nie odczuwamy. Najdłuzsze jest zdecydowanie San Andreas, bo jest tutaj sporo do roboty, ale tak jak mówiłem, te gry w ogóle nie nudzą. Ograłem trylogię w wersji PS5 i na pewno kiedyś wrócę do tej z wersji PS4, ale tutaj poczekam na jeszcze kilka(dziesiąt) patchy, o ile nie porzucą projektu. Poczekajcie jeszcze aż cena spadnie (chociaż gry R* lubią trzymać cenę) i dajcie jej kiedyś jeszcze jedną szansę. Poziom platyn w każdej części to około 4/10. Nie ma tutaj nic trudnego, po prostu trzeba zrobić wszystko co gra ma do zaoferowania i zwrócić wcześniej uwagę na trofea związane z misjami fabularnymi, bo tam można pominąć kilka dzbanków.
Rebel Galaxy Outlaw - pierwszą część ograłem tylko i wyłącznie za sprawą Plusa i mnie urzekła. Świetny klimat, podróżowanie po kosmosie, możliwość handlu, ulepszanie statku, itd. To wszystko tutaj wraca, tyle że zamiast operowania krążownikami, obsługujemy małe fightery czy nieco większe statki handlowe. Możemy skupić się na walce i brać misje na czyszczenie piratów, albo pójść w stronę kopania minerałów i sprzedawania ich (najlepszy sposób na hajs). Do naszego statku możemy podczepić kilka działek, wieżyczek, dodatkowe osłony, lepsze przyspieszenie i masę inny pierdółek. Ba, możemy nawet zbudować własną bazę, ale co dziwne, po jej pełnym rozwinięciu możemy odwiedzać ją tylko my, więc nie ma mowy tutaj o jakimś handlu. Niestety po kilku godzinach grania wkrada się monotonia, bo robimy cały czas to samo, czyli albo zalecieć do punktu A i zabić piratów, albo do punktu B zebrać materiały. I tak wygląda niestety cała gra, łącznie z misjami fabularnymi. Co nie zmienia faktu, że gra jest zrobiona naprawdę przyzwoicie, mamy fajną ścieżkę dźwiękową, kilka stacji radiowych, walki z flotami piratów i rozwalanie ich krążowników powoduje sporego banana na twarzy. Jak ktoś lubi taki klimaty to koniecznie musi to ograć. Platyna to 4/10.
Far Cry 6 - kolejna odsłona najpopularniejszej ubigierki... Nie można jej odmówić pięknej grafiki i szczegółowej wyspy, gdzie niejednokrotnie się zatrzymacie, żeby podziwiać widoki czy cyknąć fotkę. Mapa jak zwykle jest zasypana różnymi znaczkami, czy to posterunki, blokady, skrzynki, misje poboczne, itd. Każdy chyba wie z czym to się je... Co mnie jednak mocno niepokoi to nacisk na elementy rodem z gier MMO, czyli miejscówki socjalne, gdzie nawet kamera zmienia się na tą zza pleców, dodatkowe waluty, za które kupujemy sprzęt u NPC (Lola) czy też masa elementów kosmetycznych. Standardowe drzewko rozwoju zostało zastąpione ubrankami z perkami, którymi możemy żonglować w dowolnym momencie. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej mamy dostęp tylko do kilku perków w danym momencie, a nie do wszystkich tak jak kiedyś. DLC zostały też zrobione na jedno kopyto. O ile idea jest fajna, bo mamy coś w rodzaju rogalika, gdzie wpadamy na wyspę i czyścimy przeciwników, po czym zbieramy mamonę na ulepszenia, tak niestety w każdym DLC robimy dokładnie to samo, zmieniono tylko tekstury i kilka broni, nic poza tym. Platyna to 4/10. Za to 100% powiedzmy już takie 6/10 bo trzeba zrobić misje u Loli na najwyższym poziomie trudności, ale można je spokojnie ograć solo, trzeba tylko wiedzieć gdzie się ustawiać pod koniec.
Dying Light 2 - najnowsze dzieło Techlandu, które można powiedzieć podzieliło trochę graczy. Z jednej strony dostajemy znaną formułę z jedynki, czyli bieganie po mieście, czyszczenie zombiaków, zbieranie coraz to lepszego sprzętu, utrudnione podróżowanie w nocy, dopracowany parkour, sporo umiejętności, zaś z drugiej brak tutaj jakiś innowacji. Okej, miasto jest duże, ale da się szybko zauważyć recycling assetów, szczególnie wewnątrz budynków, ale przy takim rozmiarze gry jest to do wybaczenia. Druga strefa miasta idzie mocno w wieżowce, gdzie trzeba posługiwać się już głównie lotnią, co też wielu graczom się nie podobało. Najgorsza jest jednak fabuła i żenujące dialogi generycznych postaci, które zapominamy po 5 minutach rozmowy z nią. W trakcie robienia platyny trzeba cholernie uważać na znajdźki, bo już w samym prologu można pominąć jedną, do której już nie wrócicie później (nawet w coopie). Kto wpadł na taki debilny pomysł? Później też nie jest lepiej, bo jest sporo rzeczy, które można pominąć, ale na szczęście można je znaleźć u kogoś w trybie kooperacji. Dorzucę do tego misje, które u wielu graczy się nie pojawiają, a są powiązane ze znajdźkami, przez co trzeba stalkować listę gier w kooperacji i szybko dołączać do kogoś, komu się pojawiła ta misja. No gra boryka się z wieloma technicznymi problemami, ale takich problemów związanych z samym designem też nie brakuje. Szczytem jest jednak trofeum za przebiegnięcie 900km, gdzie po pełnym ukończeniu gry nie mamy nawet 300km... Nie wiem kto tam wpadł na takim pomysł, ale ewidentnie nie mają pojęcia o swojej własnej grze. Dlatego trzeba zostawiać, żeby postać biegała w kółko przez wiele godzin. Idiotyzm do potęgi, za który będę ich zawsze tępić. Sama platyna to około 4/10.