Skończyłem sobie dodatki do bioshock infinite Burial at Sea.
Zacząłem grać w podstawkę i doszedłem do momentu zaraz bo spotkaniu z Elżbietą i sobie odpuściłem. Po jedynce ten korytarzowy gameplay, przerywany milionem cutscenek i chodzeniem mnie za bardzo zmęczył a początkowe lokacje były moimi ulubionymi więc jak pomyślałem sobie o tych późniejszych to szybko porzuciłem myśl o ponownym przejściu, ale dodatków do Rapture nie mogłem sobie odmówić.
Part 1 jest nudny i krótki, ma to same drętwe strzelanie i poza tym że możemy sobie pochodzić po Rapture które nie jest jeszcze ruiną go ratuje. No świetnie jest zobaczyć to miasto jeszcze w żywym stanie i mój ból że nigdy nie ujrze gry z moich marzeń czyli coś ala la noire tylko że w początkowych latach rapture.
Part 2 jest super. Gramy Elżbietą a gameplay zamienia się w skradankę. Zasobów mamy malutko a normalne bronie mają takiego kopa że baba ledwo daje rade nimi strzelać więc głównie używamy kuszy i usypiamy gnojków. Gra też jest trochę bardziej otwarta i przypomina bardziej jedynke więc zwyczajnie gra się w to lepiej niż podstawkę. Dla fanów jedynki must have, Rapture w tej oprawie wygląda niesamowicie ( tak, dalej chce rimejk jedynki) a poza tym wyjaśnia i pokazuje w innym świetle sporo wydarzeń z jedynki.
Nawet nie planowałem grać w te bioshocki, po tym wywiadzie z Kenem o Judasie chciałem sobie odpalić jedynke na chwile a skończyło się na tym że skończyłem wszystko poza infinitem