Skończyłem sobie Resident Evil Survivor. Sprawdziłem to tak sobie i jakoś wyszło że skończyłem a nie był to jakiś wyczyn bo gra dosłownie trwa 2 godziny.
Gramy chłopem który stracił pamięć i lata po mieście z zombiakami więc jest oryginalnie ale tym razem robimy to z oczu bohatera to taka strzelanka na szynach tylko bez szyn bo naszą postacią sobie łazimy i jest to dość ważne bo bez tego szybko zostaniemy zmasakrowani tylko dość szybko człowiek się orientuje że nie ma najmniejszego sensu strzelać do wrogów bo łatwiej ich ominąć i iść do następnego pomieszczenia xD a ammo do lepszych broniek i ziółka lepiej trzymać na ostatniego bossa (troche mi napsuł krwi bo leciałem na gnoja bez leczenia ze zwykłym pistoletem który tutaj ma akurat infinite ammo) celowanie jest tragiczne więc gra jest do niczego xD Dla fana fajna ciekawostka bo do samego uniwersum gra nie wnosi zbyt wiele, chociaż pierwszy i ostatni raz możemy zobaczyć hunterów w strojach komandosów i bronią w ręku xD reszta niech omija chyba że jesteście entuzjastami staroci.
edit. Zapomniałem wspomnieć że gra ma najbardziej wkurwiającą rzecz w tym medium. Człowiek wybierze drzwi które pchną fabułe do przodu? No to chuy ci w dupe graczu do innych pobocznych pomieszczeń już nigdy nie zajrzysz bo nie szkoda gadać