Skończyłem sobie L.A Noire po prawie pół roku grania. Trochę się zestarzała ale to dalej kawał porządnej unikatowej gry. Dużo lepiej mi się teraz grało bo nie dość że ograłem dodatki których nie grałem to mój angielski jednak trochę się polepszył od czasu gdy miałem 15 lat (pojebana akcja że ta gra ma już 12 lat ) więc czerpałem większą przyjemność jak wszystko rozumiałem. Co nie zmienia faktu że sama historia nie jest jakoś wciągająca a główny bohater to nudziarz jak sc0rwensyn. Mój największy problem z tą grą po latach to chyba to że jest zbyt długa jak na różnorodność gameplayu. Większość spraw to ten sam schemat więc w połowie już miałem już przesyt i po sporej przerwie robiłem sobie po jednej sprawie na 2-3 dni. Muzyka jest super, mega klimacik. Graficzka nierówna. Miasto jest pustą makietą chociaż swoje zadanie spełnia i dobrze oddaje klimat. Słynne mordy jednocześnie robią wrażenie a z drugiej mega bawią. Ta przesadzona mimika+ to że wygląda to jakby ktoś nalepił npcom na morde kartkę z ruszającym się ryjcem wygląda czasami komicznie ale z perspektywy czasu fajnie że gra z taką technologią powstała, jest co wspominać. Najlepsze wrażenia robią wnętrza budynków i modele każdej pierdoły, niesamowity klimat aż człowiek chciałby żyć w takiej ameryczce (oczywiście jako biały chłopak bo reszta nie miała wtedy zbyt KOLOROWO hehe) Kto nie grał niech zagra bo warto a kto grał ale już wszystko pozapominał to niech sobie przypomni.