Skończyłem sobie Red Dead Revolver. Jak to mówią nie wszystko red dead co się świeci Moje pierwsze przejście tej gry było w okolicy 2014 gdy nadrabiałem wszystkie gry R* z tamtej epoki i w sumie mimo tego że nie minęło sporo czasu to jakoś mi tak wyleciała z głowy ta gra, zostało tylko tyle że było okej. No ale jednak nie jest okej
Powiem krótko, nie pamiętam kiedy ostatnio grałem w tak irytującą gre. Gameplay to tylko strzelanie i to strzelanie mega drewniane nawet jak na czasy sonki 2. Niedokładne, wkurwiające a przeciwnicy którzy są gąbkami na pociski zdecydowanie nie pomagają. Dodać do tego miejscami pojebany poziom trudności i najgorsze czekpointy w historii gejmingu i mamy przepis na katastrofe. Nawet nie wiecie jak bardzo irytujący jest ostatni etap gdzie musimy bronić npcta gdy ten otwiera drzwi. ALE. Uwielbiam klimat, muzyke i artstyle tej gry. Znajdzie się tutaj każda klisza westernów przerysowana do granic możliwości. Mocno mi się to kojarzyło z lucky luck'iem momentami. Żeby wam to zobrazować jeden z bossów to grabarz noszący trumne na plecach którą podczas walki stawia na ziemie i wyciąga z niej gatling guna a po walce gdy umiera wpada do tej samej trumny. Fajny, dziwny klimacik lubie takie. Chujowa gra, nie grajcie w nią chyba że lubicie bardzo westernowe gry i drewniaki z ps2