-
Postów
707 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Wielki K
-
Która gra dała wam największą satysfakcję z zabijania?
Wielki K odpowiedział(a) na michal temat w Graczpospolita
Nie wiem, mi chyba naprawdę TLoU wypaczyło sposób patrzenia na gry, ale oszczędzając sobie grzebania w dziurawej pamięci od razu przychodzi mi go głowy historia Joela i Ellie. Walka jest świetnie zaprojektowana w każdym aspekcie- od miejscówek, poprzez mechanikę, aż po dostępną broń. Najwięcej frajdy miałem bawiąc się łukiem, z ukrycia- niemal czuć moc strzał przebijających wrogów. Ze starszych tytułów na pewno Shadow of the Colossus. Pamiętam, że po niektórych bitwach musiałem wyjść się przewietrzyć na balkon, bo aż mną trzęsło ^_^ W podobny sposób dawały radę przygody tej Pani:. Morderczy taniec Nariko robił świetne wrażenie, tylko spotęgowane przez fakt, że była to chyba moja pierwsza gra na PS3. -
Tych zgredów, którzy w aktualnym numerze wrzucili U2 do rubryki przecenionych ocen chyba rozum opuścił. Kurna, przecież tę grę można wsadzić do gabloty w Sevres jako wzorzec przygodowej gry akcji.
-
Fajna ramówka. Jakoś od dawna nie było mi po drodze z platformerami 3d, więc ostrzę zęby na Sly'a. PES już mi w ostatnich latach tyle krwi w życiu napsuł, że olałem tegoroczną edycję. Ale skoro dają, to sprawdzę, czy w(pipi)ia tak jak poprzednicy.
-
The Last of Us Po lekkiej zadyszce z Uncharted 3 Naughty Dog wrócili do mistrzowskiej formy. Wyszła im gra kompletna, w której rewelacyjny gameplay idzie w parze z wciągająca historią i wiarygodnymi postaciami. Wszystko doprawione perfekcyjną oprawą audiowizualną. Dla mnie numer 2 tej generacji- tuż za ME2. 10/10 Brothers: A Tale of Two Sons Skończyłem za jednym posiedzeniem. Tytuł imponujący dopracowaniem i minimalistycznym sposobem opowiadania historii. Klimat i sama rozgrywka godne samego ICO. Wielki plus za brak przestojów i masę fajnych patentów- w ciągu paru godzin gry nie ma miejsca na nudę. Większość pudełkowych gier może tylko oblać się rumieńcem wstydu. -9/10 Tomb Raider Gra wpatrzona maślanymi oczami w Uncharted- niestety mam wrażenie, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało w ustach faceta, że Larze trochę brakuje wdzięku Nathana Drake'a i jego ekipy. Tytuł jak najbardziej solidny, ale fabuła i tempo rozgrywki nieco odstają od najlepszych. Za lepszy balans pomiędzy strzelaniem a zagadkami też bym się nie pogniewał. Może po prostu Lara obrywa rykoszetem przez to, że TLoU za wysoko zawiesiło poprzeczkę wszelkim szeroko pojętym grom akcji. +7/10
-
źródło: pssite Widzę to średnio- powtarzanie świetnie napisanej i zagranej historii z gry i upychanie jej w trwającym siedem razy krócej filmie wydaje się dość karkołomnym zadaniem. Oby magicy z ND rzeczywiście mieli jak największy wpływ na powstawanie filmu.
-
Z Jackmanem niezły typ. Większy problem z Ellie, na prędkości przyszła mi do głowy Shailene Woodley- fajnie wypadła jako pyskata nastolatka w Spadkobiercach, ale jej już leci 23 krzyżyk. Z młodszych pierońsko utalentowana jest np. Elle Fanning, IMO dałaby radę. Ale to tylko luźne fantazjowanie, bo pewnie jak to zwykle w przypadku ekranizacji gier bywa, ostatecznie...
-
Też do tego powoli dojrzewam. Zupełnie nie siedzę w temacie smartfonów (od ponad trzech lat bez bólu używam Nokii C7), ale z tego co czytam w internecie wynika, że stosunek na newralgicznej linii: cena- parametry- jakość w przypadku Moto G jest niemal zbyt piękny, żeby być prawdziwy.
-
Plusowe Brothers: A Tale of Two Sons. Myślałem, że tylko sprawdzę w trakcie ściągania Tomb Raidera, a wsiąknąłem na całego i skończyłem w jeden wieczór. Piękny, dopracowany tytuł z klimatem i gameplayem godnym ICO. Wielki plus za brak przestojów i masę fajnych patentów- w ciągu tych paru godzin nie nudziłem się ani przez minutkę. Większość pudełkowych gier może tylko oblać się rumieńcem wstydu.
-
Na PSStore wreszcie lekka promocja dodatków do ME3. Biję się z myślami, ale chyba mimo całej niechęci do krwiopijców z EA się skuszę. O ile o jakimś cenowym orgazmie nie ma oczywiście mowy, to wszystkie ceny poszły o ponad połowę w dół.
-
Aktualnie, na fali ogrywania listy "kompromitujących zaległości" zabrałem się właśnie za Final Fantasy IX. Już abstrahując od tego, że sama gra robi kilkanaście lat po premierze bardzo dobre wrażenie- jest bezpretensjonalnie i z jajem, to gra na PSP jest całkiem przyjemna. Na małym ekranie oprawa daje radę aż miło, a sterowanie, o które się obawiałem, jest do zaakceptowania. Co nie zmienia faktu, że komfortowego grania w gry zręcznościowe z PSXa na PSP nijak sobie nie wyobrażam.
-
A sama gra to rzeczywiście jeden z ciekawszych tytułów ostatnich miesięcy. Surowe, niby- skandynawskie realia kupiły mnie od razu, ręcznie rysowana grafika świetnie podbija klimacik. Muzyki mogłoby być zdecydowanie więcej, voice actingu też, choć w sumie szybko przyzwyczaiłem się do jego braku, aż przypominają się stare RPGi w których też większość zabawy polegała na czytaniu. Sama walka w porównaniu do klasyków gatunku biedniutka, nie ma kombinowania z bronią, umiejętnościami czy terenem czy choćby zróżnicowania przeciwników i samych potyczek. Szczególnej tragedii z tym nie ma, bo można się bardziej skoncentrować na podróży swojej karawany i wyborach, w większości złych albo bardzo złych. Na pewno będę chciał ograć kolejne części.
-
Oj, twoje wrażenia tylko mnie utwierdzają w przekonaniu, że najwyższy czas się zabrać za TBS Trochę się wzbraniałem, bo na rzadko gram na komputerze, a jeśli już to tylko w point & clicki, ale od kiedy w ogóle dowiedziałem się o tej grze, czuję się na nią coraz bardziej napalony. Jakby było mało, że to taktyczny erpeg, a takich dziś niestety jak na lekarstwo, to oryginalny, nordycki setting i sprawdzona ekipa (to przecież goście z Bioware) też robią swoje. No i jestem świeżo po ograniu The Last of Us, w porównaniu z którym absolutnie każda szeroko rozumiana gra akcji wypadłaby słabiutko, więc coś zupełnie odmiennego powinno zdać egzamin Pogram, to skrobnę coś o swoich odczuciach.
-
59 zł na polskim PSStore. https://store.sonyentertainmentnetwork.com/#!/pl-pl/gry/dodatki/the-last-of-us-%e2%80%93-left-behind/cid=EP9000-BCES01585_00-THELASTOFUSDLC02 Z opisem lekko pojechali po bandzie: Wraz z powrotem Ellie ujawnione zostaną szczegóły jej relacji z Rileyem – kumplem z czasów szkoły wojskowej, do której uczęszczali.
-
Uff, 4 dni, prawie 16 godzin gameplayu i TLoU skończone. Z każdą godziną gry wrażenia coraz lepsze. Po lekkiej zadyszce z Uncharted 3 Naughty Dog wrócili do mistrzowskiej formy. Jest sens powtarzać ogólnie znane peany? wiarygodne postaci, relacje między nimi, świetna rozgrywka, rewelacyjna końcówka znajdująca się na przeciwnym biegunie niż np. kuriozum z ME3, wszystko to wyszło super. Dalej- broń, w wielu grach jest 15 sztuk, a korzystamy z 3 na krzyż, tu każda się przydaje, nawet głupi łuk jest nieoceniony i daje masę frajdy. No i scenografia, Chryste Panie, ostatni raz przystawałem, kręciłem kółka kamerą i gapiłem się na widoczki z otwartą z podziwu gębą chyba w U2 albo Alanie Wake'u. Choćby kurort nad jeziorem, no Jezioro Żywieckie jak żywe, tylko ładniejsze- gałki oczne rozyebane jak nic. Dobra, kończę z farmazonami, bo mógłbym tak w nieskończoność.
-
W dobie internetu wszystko jest reliktem, lepszej lub gorszej publicystyki growej i każdej innej też można znaleźć w sieci tysiące. Wiarygodne recenzje to najważniejszy element szanującego się magazynu o grach. Nie wiem, może jestem jakimś ewenementem, ale nadal wyznaję zasadę prymatu papierowej prasy- po paru godzinach roboty przy komputerze, ostatnim na co mam ochotę jest dalsze wgapianie się w monitor/tablet. Po drugie, przynajmniej w teorii, recki w magazynie mają te wartość, że piszą je ludzie, których teksty znam od lat i których oceny można traktować poważnie (oczywiście z zastosowaną poprawką typu Kali: -2 od oceny, Roger z reguły też )
-
A według mnie średnio ten numer wyszedł. Widać, że nie bardzo było czym wypełnić strony i trzeba było wrzucać materiały na siłę- tu jakiś kawałek krajoznawczy Mazziego, tu pierdyliard podsumowań (zgredzi, czytelnicy, "branżowcy", wszyscy powtarzają w zasadzie to samo), itd. Tych tzw. "osób z branży", z wszechwiedzącym Chmielarzem na czele, w ogóle wolałbym widzieć w magazynie znacznie mniej. Żeby nie było, że sam hejt, to fajnie wypadły np. tekst o tworzeniu okładek czy artykuł Walkiewicza.
-
Pierwsza gra ukończona w roku Pańskim 2014- Saints Row IV. O ile trójka była świetna, tak czwórka robi wrażenie robionej na kolanie, wybitnie na odwal się.
-
Potwierdzam Phantom Hourglass jest prześwietny, ale o ile zwykle jestem wyjątkowo spokojnym człowiekiem, tak przy Temple of the Ocean King bywałem o włos od pierd.olnięcia DSem o ścianę albo w najlepszym razie wykasowania sejwa i rzucenia tej gry w cholerę.
-
Mnie w życiu mało co dziwi. Ograłem chyba wszystkie Zeldy poza tymi z NESa i Wii- to świetne gry, ale fabuła nigdy nie była ich motorem napędowym i można ją było streścić w trzech zdaniach na krzyż.
-
Sens cyklu "O co chodzi jakby?" zawsze wydawał mi się co najmniej wątpliwy. Poświęcenie czterech stron na opisywanie szczątkowej i nie odgrywającej większej roli fabuły Zeldy to już jakieś szaleństwo. Toż to prawie takie marnotrawstwo miejsca jak drukowanie tekstów Moniki
-
Potwierdzam. Sprzęt jest świetny i wzbudza pozytywne reakcje nawet u osób, które z reguły do wszelkiej elektroniki podchodzą jak pies do jeża. Zdecydowanie najlepiej wydane pieniądze w ostatnim czasie. Zakup na amazon.de z wysyłką do kolegi mieszkającego w Reichu- bezproblemowy. Razem z późniejszą wysyłką do PL wyszło jakieś 250 zł.
-
Przez święta wreszcie ograłem Beyond. Chcąc nie chcąc muszę zagrać rolę obrońcy Quantic Dream- przedtem nie czytałem recenzji, żeby uniknąć spoilerów, więc dopiero teraz widzę wszechobecną jazdę po Cage'u. Ok, jest słabiej niż w HR. Pod względem fabuły, klimatu i motywacji bohaterów. Tu coś nie zagrało. Wypchana kliszami fabuła z lekka się rozłazi, dopiero końcówka ładnie wszystko spina. QTE pokpiono, wybory w większości też, wiadomo. Wojna i s- f wypadają o wiele gorzej od epizodów "zwyczajnych", np. z bezdomnymi czy kolacją- dokładnie jak w Fahrenheicie. Mimo wszystko gra ma swoje momenty i potrafi chwycić za gardło. Zaburzona chronologia i sam motyw towarzyszenia zwykłej dziewczynie w różnych momentach jej niezwykłego, posranego życia dają radę. Ja dostałem to na co się nastawiałem i jeśli czuję zawód, to jedynie leciutki. Aktorstwo jak to u Cage'a- pierwsza klasa. Ellen uwielbiam od czasu "Fragmentów Tracey", tutaj spisała się rewelacyjnie i pociągnęła ten wózek na swoich wątłych barkach. Przeglądam sobie reckę i zgrentgena w PE i stwierdzam, że paru redaktorów zasłużyło co najmniej na Różę Gali za przodowanie w wyścigu hejtu. Całe szczęście, że to ci, których z zasady nie biorę na poważnie, czyli Monika, która jeszcze nigdy jeszcze nie napisała niczego sensownego, HIV czy Koso. Najbardziej śmiechowy argument zapodaje bodaj Kuba Sobek- "gdyby nakręcić na podstawie tego film, to byłby marny i absurdalny". Słusznie zbija to chyba Roger pisząc o MGS-ie, za którego niektórzy daliby się pokroić. Skrajne debilizmy towarzyszące tej serii wstyd mi nawet sobie przypominać. Obawiam się, że zobaczenie ich na wielkim ekranie mogłoby wypalić oczy poziomem żenady. Cage to grafoman, robi z siebie łatwy cel i sam wystawia się na strzały od internetowego hejterstwa. Mam deja vu, to samo mówiłem/pisałem przy okazji HR, ale w dobie zalewu ci.powatych strzelanek jego gry to jednak perełki, nawet jeśli potyka się przy nich i widowiskowo wywala na ryj.
-
Klasyczny średniak wyszedł, w sam raz do ogrania w Plusie. Niby pomysł fajny, ale liniowość, sztuczny, martwy świat, niewykorzystany potencjał grzebania w pamięci i na dłuższą metę męcząca walka położyły tę grę. Sorry Nilin, dla mnie nie więcej niż 6/10.
-
Po graniu Sleeping Dogs (fajne) i Remember Me (marne) wreszcie na spokojnie biorę się za Ni No Kuni. Po kilku godzinach mogę powiedzieć, że tak dopieszczonego jRPGa nie widziałem chyba od dekady. Zapowiada się rewelacyjnie. Choć połowa dialogów bez, świetnego swoją drogą, voiceactingu to kpina.
-
Heavenly Sword- jedna z pierwszych gier, jakie zawitały na moją PS3. Okazała się strzałem w pysk, po którym długo nie mogłem się pozbierać. seria Saints Row- tak jak pisał wcześniej np. Orzeszek, seria przeszła drogę od klona GTA do samodzielnej produkcji, broniącej się nie tylko absurdalno- śmiechową atmosferą ale i ogólną jakością. Ja bawiłem się przy niej znacznie lepiej niż przy GTA. seria Mass Effect- mając w pamięci KotORa, spodziewałem się bardzo dobrego tytułu, ale Bioware przebiło moje oczekiwania, serwując uniwersum, które łyka Star Warsy bez popity. Alpha Protocol- mniej lub bardziej zjechana w recenzjach finansowa klapa, w którą grało mi się bardzo przyjemnie. Shadows of the Damned- nie widziałem w tej grze nic szczególnie pociągającego, kupiłem za grosze i okazało się, że Suda jajcarskim klimatem skutecznie wynagrodził braki skostniałego gameplayu.