-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Płotka ma i tak autyzm więc to nie jest znęcanie się. Widzę Maus, że i ty dałeś sobie spokój z noszeniem towaru do kowala/płatnerza. Sam miałem ponad tonę złomu wszelakiego na koniu. Wciąż mam bo nie wiem co powieszę na wieszaku w hacjendzie.
-
Możliwości jest sporo tylko trzeba brać pod uwagę kilka czynników. Doświadczenie ekipy odpowiedzialnej za te odmłodzenia, materiał źródłowy, nawet budżet przeznaczony na tą jedną operację. Cyfrowego Tarkina jeszcze nie widziałem więc trudno mi ocenić na jakim poziomie prezentuje się postać. Jednak cyfrowa postać to nie pierwszyzna nawet dla Disney'a. Tarkin czy Walker to nie pierwszy taki myk. Disney ma na koncie przecież Trona Legacy gdzie cyfrowo odmłodzony Jeff Bridges grał sporą rolę (jak i "stara" wersja). I w tym przypadku mieli materiał źródłowy na miejscu. Mimo to efekt nie był najlepszy. Oczywiście mówimy o filmie z przed 16 lat. Technika poczyniła spore postępy w tej dziedzinie. Wtedy robiło to wrażenie. Dziś już niekoniecznie. W przypadku Proximo wykorzystano ujęcia z nagranych już scen z nim. Z Walkerem było podobnie. Mieli stare ujęcia jak i "szkielet bazowy" w postaci brata. W serialu Westworld pojawia się na chwilę odmłodzony Hopkins. Do zrobienia twarzy również mieli materiał na miejscu. Jednak wszystkie te postacie pojawiają się dosłownie na moment i to z ograniczonymi kwestiami. Im dłuższa scena i bardziej skomplikowana, tym łatwiej jest widzowi dostrzec nieścisłości. Nie da się przenieś w 100 procentach postać do cyfrowego świata. Przynajmniej nie w tej chwili. ILM tworzy dla Lucasa (i nie tylko) od połowy lat 70-tych ubiegłego wieku i ma na swoim koncie spore sukcesy: T-1000 częściowo wygenerowany komputerowo, smok Draco z ostatniego Smoka całkowicie stworzony komputerowo (za mimikę odpowiadała twarz sir Sean'a Connery'ego) czy stworzenie mumii w trylogii z Fraserem. Mają więc spore doświadczenie w tej kwestii. Największym wyzwaniem nie jest przeniesienie twarzy lecz wszystkich detali, które składają się na ową twarz. Zmarszczki, blizny, znamiona... nawet naturalna mimika. Wszystko to jest częścią twarzy i problemem jest nadanie temu naturalnych ruchów. Sekwencja facial capture jest ogromnym ułatwieniem dla programistów. Dlatego ożywiony Cushing to było wyzwanie. Sam jestem ciekaw jak wypadła postać. Byle do stycznia... Technika wciąż się doskonali więc zapewne w niedługim czasie dostaniemy niemal idealną cyfrową kopię aktorów.
-
Najgorszy jest czas. Ucieka w zastraszającym tempie. Najlepiej w ogóle darować sobie walkę z przeciwnikami. Przebić się błyskawicznie na 300 piętro za pomocą schodów i tylko wysadzać wszystko przy pomocy wielkich bomb, zbierać fanty, omijać przeciwników znów schody i sruu na dół, i tak do końca dnia. Podobno świetnie sprawdza się pizza do odnawiania zdrowia. O, to trzeba im też napisach o innych bugach. Np. jak Pawcio wspominał muzyka lubi znikać albo przy wchodzeniu w tryb czuwania podczas uruchomionej aplikacji gra się crashuje po ponownym uruchomieniu konsoli.
-
Prawda ale zdarzają się fajne przypadki jak np. raz sobie płynę, zbieram loot, aż tu na jednej z wysepek dwóch typów sobie pyskówki urządza. Schodzę na ląd zobaczyć co się dzieje jak każdy zatroskany obywatel jak się bijo. Wiecie popatrzeć, fote cyknąć, filmik zrobić, do polactwa wrzucić, takie tam. No więc jak zszedłem na ląd to się jeden rzucił na drugiego, a że jestem typem co najpierw bije, potem bije, potem jeszcze poprawia, a dopiero na końcu pyta to wysłuchałem jednej strony konfliktu (druga jakoś nie była już skora do rozmowy) i włączyła się misja poboczna. Fajnie.
-
Ta na pustyni, czyli Skull Cavern nie posiada wind to też nie zapisuje pięter. Każde kolejne odwiedziny zaczynamy od 1 piętra. No i trzeba się porządnie przygotować na eksplorację jeśli chcemy zgarniać iridium. Co 10 pięter szanse na znalezienie tego cennego kruszywa rosną toteż warto zabrać ze sobą stertę kamieni do produkcji schodów ale tylko kamieni bo same schody zajmują cały slot, a kamieni na slocie można mieć 999. Do zrobienia 1 schodów potrzeba 99 kamieni. Pomocne są też dziury w podłogach, które zapewniają "zaliczenie" kilku pięter za cenę odrobiny zdrowia. Odpowiednio silna i szybka broń to też mus jak i bomby na mumie. Warto też zabrać odpowiednie jedzenie jak Lucky Lunch czy Pumpkin Soup by podnieść nasze szanse na lepszy loot. Oczywiście wybieramy się w dzień zapewniający szczęście. Nie warto tracić czasu na łażenie z powrotem do busa. Lepiej użyć totemu, który przeniesie nas błyskawicznie na farmę gdy dzień będzie się kończył. Podobno od poziomu 300+ iridium jest na pęczki. Nie wiem, nie dokopałem się jeszcze
-
Wyraźnie widać, że bracia nie mają już na co polować. Najlepszym elementem jest w tym sezonie duet Crowley'a i Cassa.
-
Nowy trailer wyjaśnia pojawienie się postaci z końcówki ostatniego odcinka i
-
Leżą luźno od poziomu 80 do końca.
-
Podobno i tak mało jest scen z nim.
-
Covenant ma być pomostem pomiędzy Prometeuszem, a pierwszym Alienem. I na trailerze dostaliśmy dokładnie to. Tyle, że w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zapewne pierwsza połowa będzie wyglądała jak Prometeusz (odwiedziny nowej planety, eksploracja, zabranie formy życia na statek), a druga jak Alien (protoplasta xenomorpha osiąga dojrzałość i zaczyna się polowanie na załogę złożoną z stereotypowych postaci. Nie wiem tylko po co znów Ridley próbuje porównać postać kobiecą do Ripley. Weaver wykreowała świetną postać dzięki grze aktorskiej. Tutaj pewnie będzie kalka bez emocji. Zresztą pamiętacie kultową scenę z "narodzinami" xenomorpha z Obcego? Większość obsady miała tylko zarys tej sceny. Ridley nie powiedział im o rozerwanej klacie dzięki temu uzyskał wiarygodność. Sporo rzeczy mogło się wydarzyć czytając jakie wariacje chciał Ridley umieścić w filmie (sceny seksu, bardziej poronione designy obcego czy to, że Ripley miała latać w finalnej scenie bez majtek), a na które nie zgodzili się producenci. W kinie jest bardzo cienka linia pomiędzy mistrzowskim obrazem, a totalnym chłamem i tak naprawdę jedna, drobna rzecz może całkowicie zmienić odbiór filmu.
-
Gotowane potrawy ze specjalnymi efektami i eliksiry http://stardewvalleywiki.com/The_Mines#Food
-
Dobra, czas na słowo specjalisty. Oczywiście fan Harvest Moona zagorzały. Pierwszym co rzuca się w oczy jest magia tytułu. od razu widać, że to gra od fana HM dla fanów HM. Pierwsze minuty i godziny przedstawiają SV jako duchowego następcę kultowej serii ale za czasów najlepszych odsłon czyli Back to Nature na pierwszym planie. Jednak sama gra jest duuużo bardziej rozbudowana niż BtN. Ilość rzeczy, które można ta wyczyniać, czy miejsc, które można odwiedzić wciska banan na usta. Piękne. Właściwie to mam jedno ale. Dzień w grze jest cholernie za krótki. Często nie ma jak ogarnąć wszystkiego i nim się obejrzymy trzeba zapieprzać do domu nim Piaskowy Dziadek zmorzy nas snem. A liczy sobie za usługę pieron ognisty. Do wędkowania też mógłbym się przyczepić bo rzadsze ryby i bardziej zwrotne potrafią napsuć krwi zwłaszcza w początkowej fazie umiejętności łowieckich. A jaka życiowa ta gierka. Byłem raz u cyganki na zakupach. Przeglądam oferty: tulipan za tysiąc. Drogo myślę. Przeglądam dalej i na samym dole listy ten sam tulipan za 100. Taka cwana baba. Kobieta naszych westchnień również nie przyjmie oświadczeń jak kuchnia nie będzie zrobiona. Nawet niechciane dzieci można się dyskretnie pozbyć Cała reszta? Prześwietna. Wsiąkłem jak Pawcio na długie godziny. Nawet dodatki Wiesława czekają w kolejce Tak dobra ta gra.
-
Eliksiry? Jak najbardziej. Szczerze powiedziawszy cholernie rajcujące jest przygotowanie sobie kilku odwarów i eliksirów po czym ruszyć na przeciwnika 10 lvl silniejszego i to nie mglaka czy ekimme, a konkretnego bydlaka jak bies czy bazyliszek. Kilkuminutowy bój gdzie każdy błąd mógł skończyć się niechybnym zgonem pod szponami bestii. I ta radość gdy zadajesz ostatni śmiertelny cios wiedząc, iż dokonałeś rzeczy niezwykłej, a o twym wyczynie i męstwie bardowie pieśni będą układać...
-
Jak to wyglądało z tymi hunterami
-
O to się rozchodzi
-
Tak jak piszesz. To co dostarczył Sorrentino jest niewiarygodne. Jak perfekcyjnie wylawirował z rzekomych kontrowersji, które miały obnażyć Kościół. Cholernie mocno chciałbym napisać więcej o fabule ale to byłaby zbrodnia dla widzów, którzy jeszcze tego nie widzieli. Motywy które rozwalają system: Rzeczy tak niezwykłe i nieprawdopodobne, że wysoce możliwe. Motyw z siostrą Mary, który jest niejako uwspółcześnioną wersją stosunków Chrystusa i jego matki. Tu z kolei dla Lenny'ego wzorem Matki Bożej jest jego biologiczna matka. I typowe dla Paolo zagrania kamerą. Te oddalenia i zbliżenia nadają monumentalność wnętrzom i scenom, a muzykę najlepiej porównać do The Knick z Owenem. Tak odrębna, a zarazem trafiona. Cudo. Perfekcyjnie obsadzony drugi i trzeci plan. Sorrentino nie krytykuje Kościoła. Pokazuje, że wszyscy są tylko ludźmi. Nawet papież. Dla mnie obok Westworld najlepsza serialowa premiera roku.
-
Jeszcze musi czołgać się po piasku.
-
Cage, Cusack Mam nadzieję, ze w przeciwieństwie to trailera w filmie nie będzie nawalone slow motion co 5 min. No i Cusack w czapce i okularach wydaje się być tam na siłę. I teoretycznie jest to sequel do Deadfalla z 1993 roku, a przynajmniej Cage znów wciela się w postać z tego filmu. Deadfall nie cieszył się popularnością widzów i krytyków.
-
Reboot Duck Tales, czyli Kaczych Opowieści zbliża się nieubłaganie. Przedstawiono też aktorów, którzy użyczą swych strun głosowych dla poszczególnych postaci. Oczywiście mowa o angielskiej wersji. No mam nadzieję, że Kilgrave wie na co się porywa i jakimi pieniędzmi będzie obracał. W polskiej wersji zapewne standardowe głosy animacji. Boberek pewnie dawno już podpisał papiery na Donalda.
-
Stories: The Path of Destinies - Platynka umiarkowanie przyjemna. Trzeba na nią poświęcić trochę czasu ale nie jest specjalnie wymagająca. Najdłużej zejdzie z robieniem trofików za wykupienie wszystkich skilli i odkrycie wszystkich zakończeń.Najtrudniejszym trofeum będzie zrobienie "Old Fox, new tricks". Wymaga to zrobienie kilku rzeczy podczas jednej walki ale z racji, że nie trzeba obawiać się ciosów da się zrobić. "C-C-C-C-Combo Breaker" wpadnie samo prędzej czy później tylko trzeba pamiętać by do momentu zgarnięcia trofika nie wykupywać skilla oferującego zabicie jednym ciosem bo braknie nam przeciwników zanim zrobimy 60 uderzeń. No i nie dać się trafić bo to resetuje nasze combo. Trochę przesadzili z levelowaniem postaci bo nawet po zrobieniu wszystkich zakończeń trzeba jeszcze grindować poziomy by wbić lvl 46 i zgarnąć trofik za wszystkie skille. Zaś trofik za wszystkie zakończenia potrafi nużyć powtarzalnością ale dzięki zmiennym zakończeniom i krótkimi planszami da się to zrobić krótkimi seriami. Reszta wpadnie z czasem. Ocena: 3/10
-
Stories: The Path of Destinies - Prosty, przygodowy nazwijmy to slasher rpg, który czerpie sporo z klasyczny przygodówek fantasy czy chociażby serii God of War. Tak, są pewne dość mocno znajome elementy. Mocną stroną gry są baśniowa kraina i fabuła, która wykorzystuje motyw dnia świstaka. Wcielamy się w zaprawionego w boju lisa, który nie z własnej woli wchodzi w posiadanie książki, która pozwala mu na nowo przeżywać te same wydarzenia. I dzięki temu podejmować inne decyzje, lepsze lub gorsze. Całość okraszona komentarzem lektora, który nie stroni od żartów z popkultury czy innych gierek. Ktoś zaraz rzuci hasło: backtracking! Niby tak ale trzeba mieć na uwadze, że lokacje nie są długie, a każda ścieżka fabularna zajmuje ok 40 min. Co ważniejsze każda decyzja może posłać nas do innej lokacji z innymi wariantami wyboru. A te nie są dwuwymiarowe jak np. w serii Infamous - dobre lub złe. Czasem jak to w życiu, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Tu leży klucz w zabawie. Gracz po skończeniu jednej ścież jest ciekaw innych wariantów. Zadaje sobie pytanie: "A co gdybym zrobił to/nie zrobił tego? Uratował/zabił tą postać lub inną?" Dzięki odkrytym ścieżkom gra pozwala uczyć się na naszych błędach. Na nowo ocenić sytuację i po odkryciu 4 prawd podjąć ścieżkę prowadzącą do finału. Zakończeń jest 25 ale nie trzeba ich wszystkich odkrywać. Lokacje są dość zróżnicowane. Mamy zielone Shire, zaśnieżone górskie szczyty, skąpaną w ogniu metropolię, bazę rebeliantów, pustynię z ruinami czy podniebną flotę Imperium. Nie, to nie Star Warsy. Wszystko utrzymane w baśniowym stylu i z żywymi kolorami. Mechanika jak wspominałem trochę czerpie z wojaży Kratosa. Do dyspozycji mamy 4 rodzaje mieczy, każdy z inną mocą, a wszystkie można rozwijać. Dzięki nim siekamy prostymi combosami imperialistyczne kruki. Możemy chwytać przeciwników, rzucać nimi w innych lub w przepaść, za pomocą haka przyciągać, parować ciosy, itd. Jest też drzewko rozwoju, które za zdobyte w walce doświadczenie możemy rozwijać robiąc z naszej postaci młynek do ptasiego mięsa. Mamy kilka rodzajów przeciwników: od prostych żołnierzy, przez uzbrojonych w tarcze brutów, magów aż po wybuchających kamikadze. Są też podobnie jak w GoWie skrzynie z potrzebnymi do craftingu surowcami, uzdrawiającymi owocami i odnawiającymi magię mieczy orbami. Warto rozwinąć na początku wszystkie miecze bo te pozwalają przejść przez specjalne wrota, które oferują lepsze znaleziska. Ot, całe "Stories". Swoisty soft-klon Kratosa w bajkowej atmosferze z dość ciekawą fabułą. Idealny na krótkie sesje. I dostępny w plusie jako jedna z gier na grudzień. Ocena: 4+/6 Edit: Zapomniałem o błędach. A jest coś co wkurza w tej grze. Optymalizacja jest do dupy. Często lokacje traciły grunt, przeciwnicy wypadali (sporadycznie ale jednak) na niższą planszę gdzie nie dało się ich załatwić, postać blokowała się w elementach otoczenia lub tracił się głos. A i jeszcze kilka rzeczy by się znalazło.
-
Ograliśmy trochę wczoraj z Grzesiem i Szymkiem survival więc na szybko kilka przemyśleń. Ogólnie gra się przyjemnie, mapy są zróżnicowane jeśli chodzi o zasady gry. Raz wykosić kilku delikwentów, czasem zebrać odpowiednią ilość znajdziek, czasem wykosić kogoś będąc w specjalnej strefie, czasem wykosić kogoś tylko za pomocą pistoletów i melee, czasem dojechać Warlorda. Walki z samymi Warlordami są ciekawe. Każdy oferuje inne zagrania, wymaga innego podejścia. Szkoda tylko, że na wszystkich bossów jest tylko dwóch piratów. A przecież spokojnie mogliby wrzucić całą obsadę. Dodatkowo powtarzają się. Nie wiem jak to wygląda na wyższych poziomach ale troszkę zawód pod tym względem. Nie do końca ogarniam rozwój ekwipunku bo exp jest odrębnym drzewkiem jak i cały survival. W ogóle na chwilę obecną nie da się zestawu zbudować co najwyżej bustery. Bronie mają odrębny system lvl, który poprawia ich statystyki. Odblokowują się też po uzyskaniu określonego poziomu. Nic nie stoi na przeszkodzie by zebrać broń po przeciwnikach. Same bronie, geary, mysticale można zakupić ze skrzyń podczas potyczek. Fajnym pomysłem jest specjalna apteczka dostępna gdy kompani leżą powaleni, a nam zagraża zgraja przeciwników. Mamy czas by wycofać się do bezpiecznej skrzyni i ocucić na odległość towarzyszy. Dobra alternatywa na brak apteczek w gearach. Nowe mapki wypadają dobrze. Lokacja z poprzednich odsłon wydaje się być bardziej zwarta. Dodali kilka wagonów. Więzienie podzielone jest na sekcje: zewnętrzną (bardziej otwartą) i wewnętrzną. Poziom trudności jest dobry. dojechanie ostatniego Warlorda za niskim poziomie trudności zajęło kilka prób. Zrobienie tego na crushingu i jeszcze ze wszystkimi gwiazdkami będzie wyczynem ale to też zależy od naszego poziomu. Wraz z rozwojem rosną nasze statystyki: broń zadaje większe obrażenia, jesteśmy bardziej odporni, itd. Największym zarzutem wobec nowego trybu jest brak 60fpsów. Nie rozumiem czemu to nie może chodzić jak multi. Przeskok z survivala na zwykłe jest mocno odczuwalne. Sam tryb nie jest najgorszy choć wymaga jeszcze kilku usprawnień.
-
Michael zawsze będzie miał u mnie spory kredyt zaufania za wspaniałe soundtracki do pierwszych części Medal of Honor.
-
Suteq, za K-2SO podziękuj Tudykowi, który wie co robi. Czekam na serial z nim w uniwersum DC. Serio muzyka zyebana? Wiem, że Giacchino ją robił, a on nie robi słabych ost. Wcześniej Williams miał robić? Zrezygnował czy co? Gdzieś czytałem, że musieli zmienić na szybko kompozytora ale nie wiem czemu. Jeśli rzeczywiście soundtrack jest nie najlepszy to pewnie musieli poganiać Michaela.
-
No wiem i to stąd moje obawy. Dzięki ludziska, teraz przynajmniej będę gotowy i spróbuję ją ignorować na seansie.