-
Postów
7 261 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Cudownie rozpoczyna się ten crossover. Tyle dobrych rzeczy: - Ollie wzorowany na Batmanie - rzygający Diggle - Iris gnojąca - żarty sytuacyjne i doskonale zaserwowany humor - design i cgi Dominatorów - stary magazyn Star Labs - fabuła wreszcie dotyczy globalnego czy raczej amerykańskiego zagrożenia - wpływ Flashpointu - walki Zapowiada się BEST CROSSOVER EVER!
-
Po pierwsze duży czarny kutas dla włodarzy CW za ściemę z czteroodcinkowym crossoverem. Wystarczy poświęcić ostatnie dwie minuty by być na bieżąco z Inwazją. I przypomniałem sobie czemu już tego nie oglądam. To jest cholernie dziewczyńskie i feministyczne. Każdy większy przeciwnik to kobieta. I to wspominanie na każdym kroku o równouprawnieniu, tolerancji i takich tam. Teraz co druga postać musi być gejem/lesbijką. I to już nie jest trójkąt Kara/Winn/Olsen tylko Kara/Olsen/Mon-El? I Hank "I'm Cyborg Superman" Henshaw Z której strony? Jak to dobrze, że nie dane mi było oglądać Guardiana w kombinezonie. Oczywiście są pewne dobre cechy. Poprawiono cgi (np. lot super dziewczyny) i... to chyba tyle dobrych rzeczy Kara też powoli przegina z mentalnością licealistki.
-
Ja po tekście z trailera: "Kurwa jaki fajny gołąb" już wiedziałem, że to nie będzie ambitne kino. Serio, ile trzeba wpierdzielać kreatyny na śniadanie żeby pomylić kaczkę z gołębiem? Znajomi mnie namawiali żebym poszedł ale dałem sobie spokój. Szanuję serial Pitbul ale spójrzmy prawdzie w oczy: Vega radzi sobie jako reżyser seriali nie potrafi zrobić dobrego filmu.
-
Belfer? Tylko z Berengerem. A tak na poważnie jak takie dobre to trzeba wpisać na listę oczekujących.
-
Jakie to było dobre Stało się to co podejrzewałem od kilku odcinków ale i tak przedstawili to po mistrzowsku. Ford wyprzedzający wszystkich o kilka ruchów. Finał będzie przepiękny. Moje ciało jest gotowe. Szachownica rozłożona, pionki rozstawione, czas na szach-mat.
-
Statek z wlatuje po napisach z dwójki w czarną dziurę i wszystko da się wyjaśnić. Kopiąc przy okazji kilka praw fizyki i Stephena Hawkinga na wózku.
-
Mimo wszystko odcinek i tak najlepszy w tym sezonie. Kevin się postarał. Mógł poświęcić trochę więcej czasu na walkę trio ale i tak dobrze. I bardziej mrocznie. Killer Frost świetna jak zawsze (Cold Kiss ) chociaż nie kupuję wersji, że Catllin jest zła bo używa mocy. No i smutny Cisco to strzał w stopę. Miałem nadzieję, że wreszcie się ogarnie, a tu idą w przeciwną stronę. Alchemy nie był zaskoczeniem ale motywacje nie są do końca jasne. Mam nadzieję na rozwinięcie wątku. Co do Savitara Jedno jest pewne: Wally będzie wkurwiał
-
A niech robi jak chce. Przecież nie będę mu mówił jak ma żyć. Mnie się kai'a dobrze oglądało i słuchało. Na pewno lepiej niż Super. I tak pierwsza seria najlepsza.
-
Możliwe. Na wyciszonym oglądałem. Ale o co chodzi? Przecież te kradzione kawałki były naprawdę dobre w Kai'u.
-
Z Kai'a. Przynajmniej tak to wygląda. W sumie weź się za Kai'a jak chcesz sobie Z-tkę odświeżyć. Jest od walki z Vegetą aż po Buu sagę. Obcięli zapychacze, podbili kreskę no i muza na propsie. Kradziona ale na wypasie jakby to powiedziała młodzież.
-
Hacksaw Ridge/Przełęcz Ocalonych (2016) - Najnowszy obraz twórcy "Pasji" jest dobry i bezpieczny rzecz by można. Ale wart jest poświęcenia tych dwóch godzinek na seans. Każdy w coś wierzy. Jedni wierzą w duchy, inni w Mikołaja, jeszcze inni w swoje umiejętności, a kolejni w siłę pieniądza. Desmond Ross wierzył w Boga. I to tak bardzo, że odmawiał zabijania Japończyków w drugiej wojnie światowej. Odmówił nawet chwycenia za broń, a pomimo dezaprobaty przełożonych i kolegów stał się bohaterem, który sam jeden ocalił dziesiątki istnień i dał siłę innym do walki. Wielkie konflikty to dobry materiał na film. Dlatego też często eksploatowany. Zwłaszcza jak materiał na scenariusz pisze życie. Biografia Rossa była dla Gibsona wymarzona zwłaszcza, że ma już jakieś doświadczenie w ekranizacji wątków religijnych. Zadanie miał proste. Przedstawić życie Desmonda i jego wkład w bitwie o Hacksaw Ridge. Wyszło mu dobrze choć nie obyło się bez kilku potknięć. Film jest dobry z kilku powodów. Przede wszystkim skupia się na roli medyka, która była od zawsze traktowana po macoszemu. Ostatnie dobre nawiązanie do tej funkcji było w jednym z odcinków Kompani Braci. Siódmym bodajże. Ofensywa w Ardenach, zimowa sceneria, a wszystko z perspektywy medyka, który jest spoiwem wszystkich żołnierzy. Jeden z najlepszych odcinków i genialnie zrealizowany. Tutaj jest podobnie ale o tym za chwilę. Inną dobrą cechą filmu jest aktorstwo. Zarówno drugi plan jak postać szeregowego Rossa dobrze obsadzone. Garfield dał radę i pokazał się od ciekawej strony. Młody chłopak o wątłej budowie i lekkim retardem... Pierwsze sceny z nim jak na twarzy ma wypisany stoicki spokój, a jego umysł nieskażony jest brutalną rzeczywistością wojny. A potem mocny kontrast z prawdziwym obliczem piekła na ziemi. Vaughn i Worthington wypadli dobrze. Zwłaszcza Vince, a to dla tego, że Gibson nie popełnił tego samego błędu jak "Kompania" dając mocno poważną postać dla komika (tak, piję do Schwimmera). Vince ma parę śmiesznych ripost, które rozładowują napięcie. I to się sprawdza. Weawing zaś dał pokaz swojego warsztatu i pokazał mocno zniszczonego wojną i whiskey człowieka. Podział na życie w cywilu, na szkoleniu i podczas wojny jest dobrze rozłożony. Obraz nie nudzi co jest ważne. Jest czas na dramat, akcję i odrobinę humoru. I tu dochodzimy do momentu gdzie film klasyfikuje się jako bezpieczny. Mel miał zrobić obraz wojenny ale też chyba zdał sobie sprawę, że nie jest wybitnym reżyserem więc postawił na sprawdzone motywy. Motywy, które spodobają się widowni, a spodobają się bo są wypróbowane. Mamy więc życie rodzinne, dramat rodzinny, romans na tle wojny, szkolenie z torem przeszkód, drużynę indywidualistów(oprócz Smitty'ego reszta to tło), pierwsze zetknięcie się z prawdziwym obliczem wojny, batalię, kryzys i triumf. Scena gdzie nowo przybyły oddział mija pozbawionych życia (dosłownie i w przenośni) żołnierzy znany jest każdemu. Gibson nawet niespecjalnie kryje się ze ściąganiem od bardziej doświadczonych kolegów-reżyserów. Wprawiony widz dostrzeże motywy podobne właśnie do Kompanii i Pacyfiku, troszkę z obrazów wojennych Eastwooda, może Kubricka... Jest też filtr ukazujący małomiasteczkowe życie w kolorze i ponura wojna ze stonowanymi barwami. Ogólnie nie stara się zaskoczyć ale to sprawia, że łatwiej docenić obraz. Jest kilka błędów zarówno narracyjnych jak i czysto technicznych. Np. podczas bitwy z Japończykami przewijają się ciągle prawie te same kadry: żołnierz z urwanymi nogami, flamethrower, fruwające zwłoki po wybuchu granatu, powtórz. Nie zdarza się to jakoś często ale jednak jest zauważalne. No i obraz jest brutalny. Flaki i kończyny latają mocno po ekranie. Nie ma może pompatycznych przemów na tle flagi ale chyba w dwóch miejscach są doniosłe chwile przy akompaniamencie slow motion. Starcie na japońskiej wyspie, a zwłaszcza końcowa sekwencja "równości" obu stron konfliktu gdzie wschód upada martwy tak samo jak zachód aż prosi się by ukazać motyw wiary w obu wariantach. Amerykanin wierzący w Boga ściera się z Japończykiem wierzącym w honor i tradycje. Mogłaby być moc. Ale może lepiej, że Gipson nie grzebał w tym kierunku. Nie jest Eastwoodem. Warto obejrzeć obraz chociażby dla kreacji Garfielda. Ja teraz czekam na "Silence" od Scorsese. Ocena:5-/6 Inferno (2016) - Trzecia ekranizacja książek ana Browna o przygodach Roberta Langdona i najsłabsza zarazem. Wiele w tym filmie nie zagrało i podobnie jak użytkownik Czezky ciężko było wysiedzieć do końca. Jestem lekkim fanem filmów o tematyce spiskowej, a jeżeli są połączone z rozwiązywaniem zagadek to dla mnie już robi się ciekawie. Ale to nie dlatego ten obraz jest słaby. Przynajmniej nie do końca. Po prostu poprzednie odsłony był dużo lepiej zrobione. Spójne historie i sukcesywne popychanie fabuły do przodu połączone właśnie z rozwiązywaniem zagadek były wystarczającym impulsem do oglądania. Pomijam już tą całą otoczkę skandalu z Kościołem. Dla mnie to po prostu fikcja literacka i nic więcej. Nie ma co doszukiwać się głębszego dna. Ale trzymając się tematu: Inferno od pierwszych minut wrzuca niepotrzebny chaos, który komplikuje odbiór. Hanks już jest zmęczony tą rolą i to widać. Ale to i tak Felicity wypada najgorzej. Nie znoszę jak kobieta sztucznie wymusza emocje na twarzy. A to właśnie robi panna Jones. Od początku wiadomo jaka jest jej funkcja w tym filmie. Niczym nie zaskakuje. Nie widziałem jeszcze biografii Stephena Hawkinga i jej kreacji żony bohatera ale jak na razie mam obawy czy da radę w Rogue One. Sama fabuła odcinająca się od religii jest niespójna. Zagadki na jakie trafia Langdon są zrobione na odwal, a szkoda po piekło wg Dantego to kopalnia możliwości. Zamiast tego wizja 9 kręgów stała się tłem dla wątku Dantego i Beatrycze, a ci z kolei są zwierciadłem relacji głównych bohaterów. Szkoda. Również 'wizje' Roberta nic nie wnoszą do filmu. Niby mają pogłębiać fabułę i nadać jej mroczny klimat ale kompletnie to nie wychodzi. Połączenie tej historii z akcentem terrorystycznym mogło być dobrym strzałem. Jednak usytuowanie postaci pobocznych wydaje się być nielogiczne. Nawet bollywoodzki asasyn nie ratuje tutaj sytuacji. Zawiodłem się bo oczekiwałem czegoś na wzór poprzednich części, które nawet pomimo tego, że nie był jakoś specjalnie rewelacyjne oglądało się dobrze. Tu tak nie było. Ocena:2+/6
-
Oj, czekam na ten obraz z niecierpliwością.
-
Po stylu gry widać, że snajper grał w multi U3. Tam takie akcje były na porządku dziennym. Frustrujące momentami. Sam jakoś nigdy nie potrafiłem okiełznać w ten sposób snajpy. Dobrze, że w U4 nie tylu "czarodziejów długiej lufy" chociaż sam trafiłem na dwóch podobnych delikwentów. A z innej beczki. Podczas mojej samotnej wędrówki przez rankingowe mecze udało mi się dotrzeć do diamentowej ligii. Jak trafią ci się dobre dni jak np. ostatni weekend to mkniesz przez mecze jak burza nawet z randomami. Gorzej jak trafisz na ogarniętych typów w obozie wroga. Ludzie szybko zrozumieli, że liczy się trzymanie w kupie plus kontrolowanie pleców. Przeciwko dwóm lub trzem typom zazwyczaj wpadnie tylko obalenie nim cię dojadą. 75% meczy jestem na szczycie listy z największą liczbą obaleń i idzie wszystko bardzo, bardzo, bardzo powoli ale do przodu. Wygrywając co drugi, trzeci mecz z oceną "S" jakoś powoli to idzie. Gorzej z kwalifikacjami. To już czysty przypadek czy przejdziesz. Podejrzewam, że diamentowa to max co sam dam radę wyciągnąć. Szczerze to chciałbym dodatkowy tryb rankingowy ale na zasadach klasyka. Tam samotna walka byłaby skuteczniejsza.
-
Jakbym miał obstawiać to historia fabularnego dlc skupiała by się na losach Sama
-
No coopy w poprzednich częściach jakoś lepiej mi wyglądały ale zobaczymy. Na razie wiadomo jaka nowa mapka się trafi wraz z trybem: Train Wreck.
-
No właśnie skarby skracają czas ładowania gearów co dla mnie i tak jest słabe. Kombinują na siłę, a wystarczyłoby wrzucić na miejsce 2 skarbów po granacie do zebrania i tyle. Najlepsze akcje i tak wychodzą właśnie z granatów. I troszkę beka, że przesunęli bete klasyka o tydzień żeby wrzucić skarby do trybu Oni chyba sami nie wiedzą jak ten tryb ma wyglądać.
-
Aż tak dobrze? To mówisz, żeby oglądać z dubbingiem bo wtedy imersja lepsza?
-
No miałem w Wieśku to samo. Teraz np. w Uncharted czy Overwatchu postać zamiast biec idzie spacerkiem. Dopiero ustawienie gałki na godzinie 11 albo 1 normalnie porusza postacią. W wolnej chwili rozkręcę pada.
-
Pad z ps4 się mi sypie. Lewa gałka nie zaskakuje i żeby postać normalnie się poruszała trzeba delikatnie po kącie ją ustawić. Bo na prosto to włącza się spacer. Mam nadzieję, że to tylko jakiś paproch blokuje ale boję się rozbierać żeby nie zdupcyć bardziej. Ale bardziej przeraża mnie myśl o konieczności zakupu nowego pada na święta.
-
Jak to dokładnie będzie wyglądało jeszcze nikt nie wie. Nawet chyba twórcy.
-
Skoro przy MK jesteśmy. Szykuje się reboot obrazu Andersona. Oczywiście tego klimatu nie będzie jak kiedyś ale youtubowy MK Legacy pokazał, że jest potencjał w marce na dobry film. Tyle, że reżyserem ma zostać niejaki Simon McQuoid, który "zasłynął" jak na razie z reklam z gierek na ps3 i Halo 3. Czy to dobry człowiek do tego zadania? Czas pokaże.
-
Bardzo fajny odcinek. Walki ok, flashbacki też... no trzyma poziom serial. I kocówka dostarczyła. Tylko Mr Terrific rzuca sucharami, że dupe ściska. I szczerze nie wiem co on tam robi bo ciągle baty dostaje.
-
Pierwsza rzecz to to, że Gibson nie miał tak naprawdę łatwego zadania z Pasją. Jak opowiedzieć na nowo historię człowieka, na którego temat powstały setki obrazów, a sporo z nich to tzw. filmy na niedzielne przedpołudnie w polsacie. No i nie mógł za bardzo grzebać w fundamentach scenariusza bo jakby nie patrzeć dla katolików jest to obraz niejako biograficzny choć też nie można go traktować dosłownie jako biografię. Druga rzecz: Blantman, z całym szacunkiem ale w swojej rzeczownikowej opinii zlałeś Pasję bo nie lubisz katolików. A miało być bez religijnych utarczek. No sorry. Apocalypto nie pasowało ci bo nie lubisz amazońskich Indian?