-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Wciąż uważam, że to podciągnięte Battlefield 4 na nowych mapkach i pomieszane z Battlefrontem. Zniszczalność świetna. Siedzę sobie w całym budynku nagle (pipi), odwracam się, a za mną brakuje trzech ścian, kawałka podłogi i sufitu. Nice. Tryb szarży dobra rzecz. Oprócz docelowego wbijania bagnetu można dzięki temu uciec za winkiel przed czołgiem. A te są dziwne. Mark wolny i pazur pokazuje dopiero w pełni obsadzony jak ma kto operować działkami, a te nie ściągają szybko przeciwnika (na pewno więcej pocisków trzeba posłać aniżeli w czołgach w innych BF-ach. Panzerwagen to jebana puszka śmierci jak jest obsadzona. Szybka i zabójcza. W pojedynkę z granatem przeciwczołgowym i tak nie ma się szans. Dwupłatowce są łatwiejsze w pilotowaniu niż jakiekolwiek pojazdy latające w BF3 i $ ale już efektywny ostrzał to inna para kaloszy. Trzeba brać poprawkę na odległość, opad pocisku i kierunek lotu (jak strzelamy do innego samolotu). Ale wystarczy dobrze siąść na ogonie i posłać serię. Uszkodzenia mają fajny wpływ na samolot. Jak uszkodzone skrzydło to ściąga nas. Można naprawiać uszkodzenia kosztem sterowności. Nie da się też zrobić Henrry'ego Jones'a Seniora w fotelu strzelca. Próbowałem. Łatwiej jest przeciw piechocie. Nawet jak siedzą w budynku można przyszpilić wroga serią. Koń strasznie wolny na galopie i szybko się męczy ale udało mi się ściąć jednego wroga, a drugiego potraktować kopytami. Odporne na ostrzał też są. I jak przystało na Farmera zdjąłem kilka dogtagów łopatą, hehe.
-
nie szpanuj Masz rację. Przepraszam. Już jest grane
-
Beta się już pewnie zassała. Zaraz będzie grane.
-
Ale pamiętasz, że Slade miał córkę? A, i Slade Wilson będzie głównym przeciwnikiem Nietoperza w solowym filmie.
-
Affleck ujawnia w Justice League.
-
Przynajmniej trylogii Kutza nie obrażają. Tylko czy tryptyk śląski można nazwać kinem polskim?
-
Księga Życia/The Book of Life (2014) - Każda kultura ma w sobie coś wyjątkowego. Toteż twórcy sięgają do dawnych wierzeń i religii bo to nie tylko kopalnia pomysłów ale i popularne motywy. W tej animacji zgłębiamy kulturę Meksyku i obchodów Święta Zmarłych, które w tym kraju są obchodzone hucznie. Dwie rzeczy należy pochwalić w tym obrazie: oprawę A/V i fabułę. Jak najlepiej opisać wygląd takiej animacji na forum o gierkach? Posłużyć się grą. Wszyscy doskonale pamiętamy świetny "indyk" pt. Guacamelee, czyli bijatykę platformową 2D opowiadającą o losach luchadora podróżującego przez dwa światy: żywych i umarłych. Film Gutierreza jest podobnym obrazem. Nawet stylistyka postaci i świata jest zbliżona. Choć tutaj postacie są bardziej "lalkowe". No i Meksykanie mają jakąś dziwną słabość do kurczaków. Fabularnie jest bardzo dobrze. Niby motyw znany: dwóch młodzieńców rywalizujących o względy jednej kobiety. Ale jak to bywa w animacjach nie wszystko jest czarno-białe. Mamy wiele... kolorów. Władcy zaświatów ingerujący w życie na powierzchni, mariachi, torreadorów, klasycznych banditos, księdza-luchadora (alegoria dla roli Jacka Blacka?), żywych i umarłych, Świeczkarza (jak ktoś grał w Broken Age to skojarzy go z Lightbeardem) oraz sielskie życie w małym miasteczku gdzieś w centrum wszechświata. Animacja jest pełna magii i to zasługa Guillermo del Toro, który jako producent maczał swoje palce w projekcie. I bardzo dobrze. Mistrz potrafi sypnąć magią. Mnie osobiście troszkę przeszkadzało zamerykanizowanie obrazu. Nie mam na myśli obsady bo ta jest zacna: Saldana, Perlman, Ice Cube, Tatum, Applegate czy Diego Luna... Wszyscy dali coś od siebie. Chodzi mi bardziej o piosenki. Typowe kawałki o miłości, a przecież film aż prosi się o tematyczne kawałki. Ale to tylko taka mała uszczypliwość z mojej strony. Polecam tą animację starszym i młodszym. Zwłaszcza, że ma morał dobry dla wszystkich. Ocena: 5/6
-
Pisze jak byk "map", a nie "maps". Co do game updates to pewnie jakieś ciuszki, czapki, taunty i może jakaś broń albo perk. Ta ale wczoraj nawet z ekipą było opornie. Wyniki nie były satysfakcjonujące. HS już nie leży w łapie jak kiedyś. Blokada się włączyła czy coś.
-
Story of my last 2 days. Po miesiącu przerwy to pierwszy dzień elegancko. Zabrałem się za rankingowe i srebrna liga pękła dość łatwo. Z ekipą przedarłem się do złotej I i przedwczoraj dupa blada się zrobiła. Nagle wpierdol za wpierdolem a na wynikach zamiast co 3-4 mecz przegrany to dopiero co 3-4 mecz wygrany. Ledwo utrzymuję się na stosownym miejscu, a chciałoby się na platynową wskoczyć. Przez frustrację sam zaczynam popełniać przedszkolne błędy. Wczoraj to samo. Ale jest też tak jak piszecie. Idziesz z ekipą siać pożogę i nagle tuż po rozpoczęciu starcia obrywasz w plecy orientując się, że cała ekipa z tyłu wyrżnięta w pień przez jednego-dwóch typa. Czasem mam wrażenie, że grając z randomami wyszukuje mi na przeciwników ogarniętą drużynę. Ech, chyba będzie trzeba kupić w księgarni bestseller "Jak żyć, czyli porady do multiplayera Uncharted 4" pióra mistrza Kazuba The Czołg.
-
Wystarczy ustawić się nad beczką. Tuż przy "pływaku" wtedy wyskakuje :cross: i można zebrać fanty bez nurkowania.
-
Też będę wieczorem jak coś.
-
Kurde, mój najlepszy wynik to kilkanaście tysięcy. Na "drodze ku zagładzie" mocno kasa idzie. Szybko stopniało jak rozbudowywałem wiedźmiński rynsztunek. ogólnie to sporo zachomikowanych mam fantów: z rzemiosła prawie nic nie sprzedawałem bo na zbroje i miecze trzymam tylko futra jak za dużo było, z alchemii też nic bo na eliksiry, kamienie i runy podobno w dodatkach się przydają więc też trzymam. Przez to juki ciągle obciążone. Co mogę to do kufra. Ale masterowanie znaków zapytania zostawiam sobie na jesień jak hype znów podrośnie, a na święta dodatki. Zresztą tylko na wyspach zostało mi kilkanaście znaków. Szkoda, że nie ma nigdzie epickich zbroi. Miałem raz złote buciory i były wpyte, a chciałoby się całą taką zbroję w złocie. Błyszczałbym się jak psu jajca
-
https://youtu.be/kPnlQTi8heM Pomysł ciekawy. Przypomina mi się słynny Space Ghost Coast to Coast. Zobaczymy jak wypadnie humor bo na razie takie se.
-
Za chwilę wrzesień, a więc kolejny sezon serialowy się zaczyna. Warto więc wiedzieć co i kedy zostanie emitowane oraz jakie ciekawe nowości nas czekają tej jesieni. http://screenrant.com/fall-tv-premiere-dates-2016/
-
Będzie też The Rival, a zagra go Todd Lasance, czyli Cezar ze Spartacusa. I to najprawdopodobniej on jest w stroju czarnego speedstera, a nie jak zakładano Black Racer (choć póki co nie potwierdzono tego jeszcze).
-
Znaki mogą wkurzyć trochę na Skellige bo sporo nurkowania jest plus syreny nie ułatwiają sprawy. Ale w większości przypadków są okraszone krótkimi listami więc nie są typowymi znajdźkami.
-
Kazub już zdał maturę z Uncharted. Teraz uczy innych jak być zajebistym.
-
Chyba już wiadomo kogo Thor odwiedzi w Nowym Jorku
-
Suicide Squad/Legion Samobójców (2016) - Były spore oczekiwania wobec obrazu głównie przez wcześniejszy film od DC Comics, czyli "Batman v Superman" czy raczej przez to, że obraz nie spełnił oczekiwań fanów w wystarczającym stopniu. Toteż Ayer miał trudne zadanie. Jego film miał poprawić wizerunek DCEU. Czy tak się stało? I tak i nie. Suicide Squad miał być z założenia luźną i rozrywkową adaptacją komiksów. Po części udało się to osiągnąć. Ot zbieranina wyjętych z pod prawa dziwaków i odmieńców ma wbrew swojej woli uratować świat. Standard. Ale jest jeden element na którym większość reżyserów wykłada się. A mianowicie duża liczba postaci na ekranie. Nie jest łatwym zadaniem przedstawić i ucharakteryzować kilka postaci w półtora godzinnym filmie. Ayer niestety poległ w tej sprawie. Po pierwsze niepotrzebnie rozbudowywał rodzinny wątek Deadshota i "romansu" Harley z Jokerem. Przez to reszta postaci wylądowała na marginesie w szczególności Boomerang i Killer Croc. Każda postać powinna być równie ważna i dla każdej powinno starczyć czasu. idealnie wyważony został El Diablo. Meta-human z przeszłością i charakterem. Krótkie wspominki z przeszłości, które ukierunkowały jego decyzje. Proste i skuteczne. Ale przede wszystkim nie rozwleczone. Motyw, że Floyd co 5 minut tęskni za córką z czasem zaczyna drażnić. Nie kupuję też tego związku Jokera z panną Quinn. Komiksowa "miłość" pary szaleńców była i jest wielowarstwowa i choć dość łatwo rozwikłać motywacje Harley to nigdy tak na prawdę nie wiadomo czemu Mr J trzyma się wariatki. Boomerang trzyma się dzięki dobrej interpretacji postaci. Może wreszcie "syn Johna McClane'a" znalazł rolę dla siebie? Kapitan jest prawie identyczny jak jego komiksowy pierwowzór: opryskliwy, arogancki, pozbawiony jakiejkolwiek godności i honoru. Miał być jak Bill Paxton w Aliens: typowy śmieszek w drużynie. I spełnił zadanie. Jego ciągłe popijanie czy podrywy Katany dają radę. Brakowało mi też słownych potyczek z Floydem i ogólnej walki na kutasy o to kto jest lepszym "strzelcem". Delevingne wypada dobrze jako Enchantress trochę gorzej jako June Moone. Przede wszystkim nie widać tej chemii z Rickiem. Sam Flag zły nie jest ale mogli darować te jego późniejsze ckliwe gadki i łezki w oczach. Nie tak nadaje się wiarygodność postaci. Killer Croc to niestety dramat. Po Mr Eco można było spodziewać się więcej. Nie wiem czy chciał nadać gadzich ruchów postaci czy po prostu bujał się do hiphopowych kawałków. Design postaci to też strzała w kolano. Nie rozumiem czemu ostatnio tak popularne jest przedstawianie gado-ludzi jako goombasów z filmu Mario. No i najgorsze. Killer Croc jest potrzebny w tym filmie tak jak wcale. A mogła być Killer Frost No ale wtedy albo Margot przestałaby być maskotką drużyny albo panna Frost stałaby się ładną laską w kostiumie i nic poza tym. Boli mnie też sprowadzenie Katany do roli ochroniarza. I żeby nie było, że jest na doczepkę Rick Flag tłumaczy ekipie każde jej zachowanie. Zmarnowany potencjał. Za to Amanda Waller to już klasa sama w sobie. Zimna i wyrachowana sucz, która ma większe jaja niż cały oddział sił specjalnych. Viola Davis świetnie sprawdziła się w tej roli. No i czas na główne trio tej zbieraniny: Deadshot, Harley i Joker. Prym wiedzie tutaj oczywiście dziewczyna klauna. Na przestrzeni lat zmieniał się głównie design panny Quinzel ale wciąż pozostawała tą mocno jebniętą w dekiel prawą ręką Jokera. Margot skupia w sobie wszystkie te lata i wiernie odzwierciedla komiksowy pierwowzór dodając co nie co od siebie. Do pełni szczęścia brakuje tylko słodkiego głosu Tary Strong albo Arleen Sorkin. Floyd Wilson aka Deadshot. Interpretacja wg Willa Smitha mnie nie przekonała i wcale nie chodzi tu o kolor skóry. Chodzi o Willa. Wczoraj z Ukyo trochę dyskutowaliśmy na jego temat i obaj zgodziliśmy się, że gra ostatnio z tą samą mimiką i zachowaniem. Jak Will Smith ma zagrać Willa Smitha to wypada bardzo dobrze ale Deadshot to nie Will. No i kreowanie go na dobrego człowieka. Deadshot to zabójca, zimny i skuteczny ale i kochający ojciec tyle, że jak wyżej wspominałem ten wątek zdecydowanie zbyt mocno wałkowany. Joker to temat na pracę magisterską. Przez lata wykreowało się kilku godnych Jokerów. Każdy różnił się od poprzedniego ale wszyscy mieli wspólny element, który kształtował ich na Jokerów. Mark Hamill swoim głosem, Jack Nicholson w burtonowskiej wizji, kontrowersyjny Heath Ledger i wreszcie Jared Leto. Były obawy czy Leto podoła wyzwaniu. Pierwsze niepokojące newsy dotyczyły jego wyglądu. Grill na zębach, tatuaże... Bardziej przypominał Mansona niż Jokera. Podobnie było w przypadku Ledgera ale on rozwiał te obawy swoją genialną interpretacją. Jego postać była też dobrze napisana. W Suicide Squad tego nie widzę. To już nie jest książę chaosu i destrukcji. Brak tu jakiejś motywacji jego działań. Bo nie kupuję love story jakie nam twórcy serwują. Siłą rzeczy miał dość czasu by pokazać się z jakieś strony. Są pewne świętości których nie powinno się zmieniać. Jeszcze nie skreślam Leto ale na chwilę obecną brakuje w nim tego elementu, który posiadali Hamill, Nicholson i Ledger. Brak równowagi w przedstawieniu postaci to niestety nie jedyny problem filmu. Ayer nie wytrzymał presji i dał wejść sobie na głowę. Skutkowało to wciśnięciem Batmana do filmu. A będąc szczerym to jest on zupełnie niepotrzebny. I źle przedstawiony. Nie wiem w którym kierunku idą z tym Batmanem ale nie podoba się mi to. Dodatkowo wcisnęli go tylko by powiązać uniwersum. Strona techniczna niestety też pozostawia wiele do życzenia. Zacznijmy od muzyki. Ktoś chyba pozazdrościł Deadpoolowi i Hardcore Henry'emu i wplecionym w nie klasycznym kawałkom popkultury. Wszystko fajnie ale po co aż tyle? "Bohemia" wystarczyła by w zupełności. A tak co scena to inny kawałek wyrwany z kontekstu. Do montażu zatrudnili chyba Reksia. Dali mu nożyczki, klej i dali się pobawić. Jak ktoś już wspominał przypomina to trochę teledysk i plątaninę scen. Widać to podczas przedstawiania "głównego złego". Pokazują przeciwnika i nagle bum!, chaos, panika i chmura z piorunami na niebie. Jest jeszcze jedna rzecz która mnie niepokoi. I tutaj może być problem z interpretacją czy to rzeczywiście zarzut. Chodzi o scenariusz. Co trzecia scena to prawie zrzynka z animacji "Batman: Asalut on Arkham". Nie czytałem praktycznie nic z komiksowego Suicide Squad (New 52) i nie wiem na ile fabuła animacji to dzieło samodzielne i czy historia nie opiera się o jakieś zeszyty. Bo jeśli to zapożyczenie z komiksów to chyba nie ma problemu bo oto przecież chodzi w adaptacji komiksów. Gorzej jeśli animacja to samodzielny twór to wtedy Ayer nie najlepiej się zachował kopiując żywcem sceny. Jeżeli scenarzysta już musiał kopiować to mógł to robić poprawnie. Sceny z przedstawianiem ekipy znacznie lepiej wyglądają w animacji. Ściana tekstu o wadach ale czy film miał jakieś pozytywne aspekty? Ano było kilka. Scena jak Deadshot naparza z dachu samochodu do głutoludzi, Boomerang, Waller, El Diablo, Harley, Enchantress... Ogólnie rzecz ujmując film sprawdził się jako kino rozrywkowe ale zawiódł w wielu aspektach jako film na motywach komiksów. Do obejrzenia i praktycznie można zapomnieć. Jako fan trochę się zawiodłem ale też po materiałach promocyjnych nie oczekiwałem cudów. Jeszcze prościej. Wracając z kina miało być tak: A nie było... Ocena: 3/6
-
Ja po kilku meczach awansowałem z II srebrnej na I i uważam to za sukces Będąc szczerym to czynnikami, które odbierają chęć do grania są te (pipi)e eliminacje co poziom. Grając z randomami to czysty totolotek jeśli chodzi o awans. Męczysz się przez kilka meczy by dojść do eliminacji po czym przez leszczy cały dorobek idzie w pizdu i znów lądujesz poziom niżej z okrojoną punktacją. Eliminacje powinni ograniczyć tylko do przejść z lig np. z brązowej do srebrnej, srebrnej do złotej, złotej do platynowej, itd. Grałoby się znacznie przyjemniej. Ale coraz więcej ludzi zaczyna dobrze grać i nawet z randomami da się cosik uzyskać. Oczywiście pod koniec sezonu jak kozaki są już na szczycie i dopiero tam rozpoczyna się anihilacja. Po restarcie to chaos na kółkach i potrawka z leszczy dla koksów. @Square, ładnie wyczyściłeś. Biorąc pod uwagę twoje dość luźne poruszanie się musiałeś kilka podejść robić, c'nie?
-
Mortal Kombat na TNT teraz. Fight!!!
-
Oddałem głos na The Thing choć nie lubię porównań. Każdy z tych obrazów broni się własnymi pomysłami i każdy jest na swój sposób wyjątkowy. "Cosia" szanuję za klimat i muzykę. Pierwszy i chyba jedyny film gdzie motyw przewodni gniecie jaja choć jw budowie jest prosty.
-
Wonio to typowym proceduralem ale pilot obejrza. McGyver to tera bardziej agent niż konsultant.
-
O, a to z racji BF1 i przemodelowania czy permanentnie?