Borderlands The Pre-Sequel! - Wprawdzie platyna wpadła ale jak fani serii dobrze wiedzą, że zaliczenie fabuły to tak naprawdę dopiero początek. Teraz to liczy się farmienie. Tony sprzętu czekają na odkrycie, legendy do zdobycia. Są jeszcze easter eggsy, którymi twórcy jak zwykle napakowali tytuł. B2 potrafiło na baaaaardzo długo przykuć do konsoli jednak przy BPS jest coś nie halo. Coś co powoduje, że ciężko się wraca na Elpis. Tytuł od początku był promowany niską grawitacją i rzeczywiście daje to radę choć poruszanie wydaje się ślamazarne. Lasery również przyjemnie się obsługuje. Nowość, czyli grinder to ciekawostka. Fajnie się mieli towar chociaż pochłania to tonę surowców, a przeciwnicy nie są skorzy do sypania groszem. Widoki na kosmos i Pandorę som osom ale np. lokacje już nie. Wieje nudą na księżycu przez powtarzalność przeciwników i monotonne ukształtowanie terenów. Bossów jak na lekarstwo. I strasznie podobne do do tych z dwójki. Jest nawet odpowiednik BNK3Ra.
Na Elpis spędziłem sporo czasu. Najwięcej z Nishą bo aż 95 godzin i 23 minut, a ze wszystkimi postaciami prawie 118 godzin. Jednak nie korci mnie by ciągnąć dalej. Zwłaszcza, że skopali farmienie czyli kluczowy element wszystkich Borderlandsów.
Troszkę o fabule. Historia usadowiana między pierwszą,a drugą częścią pozwala na ciekawe zabiegi, cameo znanych postaci i pokazanie znanych faktów od innej strony. I tu dali radę choć sama historia nieco słabsza od tej z B2.
No więc Pre Sequel to Borderlands 2,5? Nie bardzo. Zbyt wiele rzeczy nie zagrało. Inne zrobione na pałę. Całość raczej nie była warta tych 200 zł na premierę. Zbyt to przypomina DLC. Wypaśne DLC ale jednak DLC. Czyli jednak 1,5. Zresztą nawet platyna jest podpisana Borderland Defender Round 1.5
A propos dodatków. Jak na razie to nie zapowiadają się tak fajnie jak z dwójki.