Zakończenie choć przewidywalne to ładnie zamyka całość. Czy jednak można wybaczyć całą tą wojnę? Myślę, że i tak i nie. Kisiel próbował zamknąć opowieść epicko i z pompą co nie do końca się udało. Ale i tak brawa za to, że przez 15 lat potrafił nas trzymać przy mandze (w złych i dobrych chwilach).
BTW, największy przegrany wojny?
Prawdopodobnie to będzie miał swój udział w filmie, skoro wątek skończyli w stylu "był, a go ni ma". Któryś z Zetsu go capnął? Bo to wyglądało jakby się rozpadł, a nie formował...
A co z Orochimaru? Kabuto? Możliwe, że dopiero film będzie taką kropką nad "i".