Amazing Sider-Man 2: Rise of Electro / Niesamowity Spider-Man 2 (2014) - Pierwszy film o pajęczaku od Webba był dobrym odświeżeniem po poprzedniej trylogii. Dwójka podąża przetartymi szlakami. Sporo błędów czy problemów z poprzednika zostało powielonych ale wyskoczyło też kilka nowych bugów.
Obraz cierpi przede wszystkim na znany problem z wieloma kluczowymi postaciami. Za dużo postaci, za mało czasu im poświęconego. Film trwa prawie dwie i pół godziny, i choć tempo jest konkretne to wiele bohaterów pojawia się i znika w przeciągu minut (jak np. Rhino czy Norman Osborn). Właściwie ma się wrażenie, że Rhino został wepchnięty na siłę i Giamatti nie był w stanie fajnie rozbudować rogacza. Wszystko za sprawą szykowanego spin-offu, czyli Sinister Six. Webb chciał szybko przedstawić przynajmniej część z niesławnej szóstki. Wątek z rodzicami Petera również był niepotrzebny bo scena w samolocie nic znaczącego nie wnosi, a jest tylko pretekstem do ujawnienia kryjówki Richarda Parkera i ujawnienia, że to Oscorp jest tym złym elementem (tak jakby nikt się tego nie spodziewał).
Webb korzystając z doświadczeń z poprzednich filmów rozwija dalej wątek miłości Gwen i Petera ale jest go zbyt dużo. Jest akcja następnie Gwen i Peter, znów akcja, i znów Gwen i Peter itd. Wprawdzie wytłumaczone jest to finałem ale biorąc pod uwagę ilość wątków to właśnie zbędne przedłużanie tego love story skutecznie tłamsi całkiem udanego tępa filmu.
Film przyjemnie się ogląda właśnie za sprawą potyczek z Elektro i Green Goblinem. I o ile postacie Maxa i Harry'ego jakoś mnie nie przekonały (pierwszy zbyt groteskowy zaś drugi ot bogaty szczeniak-buntownik) tak ich "bojowe" wcielenia są dobrze nakreślone. Pierwsze starcie z elektrycznym gościem na ulicach Nowego Jorku wizualnie robi laskę. Zielony Goblin jest bardziej "goblinowaty" niż postać grana przez Willema Dafoe. I to na tych dwóch postaciach powinien skupić się reżyser. A tak wyszedł z tego teledysk (dużo wszystkiego ale niekoniecznie treściwego) czyli coś w czym Webb na największe doświadczenie. No i ich motywacje. Jeden chce zabić Spider-Mana bo nie pamięta jego imienia, a drugi bo nie chce dać mu swojej krwi.
Od strony A/V nie mam zastrzeżeń. To wciąż konkretna, kolorowa naparzanka. Choć muzyka ma wyraźny skok w górę. O ile motywy przewodnie Maxa są słabe tak podczas walki z Elektro muzyka ładnie podbija wrażenia. Ogólnie trzyma poziom.
Podsumowując najnowszy Człowiek-Pająk podobnie jak pierwsza część nie jest wybitny ale ogląda się go przyjemnie. A czy lepszy czy gorszy? Cóż trudno jednoznacznie stwierdzić. Ma swoje dobre jak i złe strony. Zdecydowanie za mało Green Goblina i zdecydowanie za mało czasu poświęconego dla dwóch villainów.
Ocena: 6+/10