-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
-
Właśnie skończyłem Hitmana na hardzie i... nie ma trofika. Wpadł za to trofik za 100 wyzwań, a trofik za profesjonalny poziom nie wpadł. Choć na bank całą grę nie zmieniałem poziomu trudności. Miał ktoś takie coś?
-
Padnięty jestem. Męczą mnie te całonocne akcje ratowniczo-gaśnicze. Niecałe 2 godziny snu i wyjazd na szkolenie. Mordercze combo.
-
No to faktycznie nie fajnie z tymi sejwami. Jestem już przy kościele i choć na razie spokój (po nieco frustrującej misji to zaraz robię kopię. Trzeba dmuchać na zimne.
-
Też męczę nowego Hitmana z PS+. Miałem drobne obawy co do mechaniki gry, ale jak się okazało bezpodstawne. Gra się świetnie, fabuła jest ciekawa i zjadliwa, a finezyjne pozbawianie życia oponentów wciąż rajcuje jak cholera. Na profesjonalnym poziomie trudności trzeba sporo kombinować, żeby przejść lokację niezauważonym. Na bank będzie kilkakrotne przechodzenie gry. Sporo smaczków twórcy udostępnili w tej serii. Miedzy innymi jedna z ikon serii i niejako "maskotka". Sporym zaskoczeniem było spotkanie dwójki psycholi na wakacjach. Wciąż mają zdrowo popier*olone we łbach.
-
"Wrogów publicznych" z Depp'em i Bale'em widziałeś?
-
No też mnie to ciekawi niezmiernie. BM ograłem w roku ubiegłym i bardzo cenię sobie tą odsłonę. Choć mentalnie nastrajam się na fakt, że świat w Rozgrzeszeniu nie będzie tak otwarty jak w Krwawej Forsie.
-
W pełnej krasie Szlam pojawia się w 668 chapterze.
-
Czas zabijania na TVP 2. Doborowa obsada: świetny Spacey, dobry McConaughey plus L. Jackson, Sutherland (młody i stary) i Bullock). Jeden z lepszych filmów sądowych.
-
The Cave - miła odskocznia od standardowych gierek i niejako powrót do czasów 2D. Zagadki są ciekawe, a przy tym niezbyt skomplikowane. Sporo postaci (7) z których każda posiada unikalną umiejętność. Na start wybieramy sobie trójkę bohaterów. Cała fabuła kreci się wokół tytułowej jaskini, która nie dość, że posiada własną osobowość to pełni również funkcję narratora. I to teksty jaskini są najzabawniejszym elementem gry. Gra nie jest długa. Posiada raptem kilka leveli w tym 3 levele ogólnodostępne(kopalnia, zoo, wyspa) i te dedykowane poszczególnym postaciom. I tu wyskakuje główny minus tej gry. Chcąc przejść grę każdą postacią zawsze będziemy musieli odwiedzić te dedykowane postaciom jak i ogólnodostępne levele co prowadzi po jakimś czasie do monotonii i znużenia. Ogólnie jest to miła, krótka i nie wymagająca gra. Ja się dobrze bawię przy okazji nakręcam się na odrestaurowane przygody Abe'a, które już nie długo będą dostępne.
-
Hłehłe miałem zamiar zaopatrzyć się w nowego Hitmana, a tu łysy sam do mnie przychodzi. Przy Katarzynie również miło spędzę czas. Plus w formie.
-
tommi__t co do akcji ze studnią i nawalanką z osiłkiem to spokojnie można gościa ubić ołowiem / granatem i nie trzeba się z nim męczyć nawet na crushingu. Tak samo jest w przypadku innych miejsc gdzie pojawiają się koksy (wyjątek to pierwszy osiłek i początek na statku gdzie nie mamy spluwy i trzeba ekipie skopać michy w tradycyjny sposób).
-
Sobie w Infamous 2 platynowy dzban wbiłem. Miła, łatwa i przyjemna platynka. Sama gra również jest zacnym kawałkiem kodu choć są pewne zgrzyty. Pomijając, że piętą achillesową Cole'a jest czubek głowy to problemy nagminnie sprawiała kamera (zwłaszcza w momencie obrywania). Ale są to błahe rzeczy i nie psują całości. Radość z grania spora. Mortala sobie odpuściłem bo słaby jestem w bijatykach. Podobnie będzie w przypadku DoA 5 choć spróbuję co nie co wyrwać. Do Mass Effect 3 wrócę w późniejszym czasie z zamiarem spaltynowania. Gdzieś tam jeszcze echem odbija się je*any (i ostatni do platyny) trofik za co-op w multi Uncharted 3, którego nie zdobędę bez kupna nówki lub wykupienia osobno co-op'a w psn.
-
Infamous 2. Fajnie się smaga wszystkich dookoła prądem. Moce robią świetne efekty świetlne. Szkoda tylko, że kamera głupieje przy obrywaniu przez co łatwo stracić orientację no i dubbing choć poprawny to jeśli chodzi o gatki cywili to nagminnie się powtarzają kwestie.
-
I najlepsza ścieżka dźwiękowa w serii. Muzyka to czysty miód na me uszy
-
Iron Sky (2012) - Beka z nazistów z Księżyca. Wiedziałem, że to nie będzie ynteligentne filmidło ale liczyłem na fajne i efektowne sekwencję walk w kosmosie i oryginalny design żołnierzy Czwartej Rzeszy. Niestety przeliczyłem się. Twórcy uraczyli nas tylko kilkoma akcjami, lasią w mundurze i afroamerykana albinosa. Drętwe dialogi i paskudny dobór aktorów (oprócz Udo Kier ten to ma nazizm wypisany na twarzy) spowodował, że męczyłem się oglądając ten film. Ocena: 5/10 Horrible Bosses / Szefowie Wrogowie (2012) - Być szefem brzmi lepiej niż mieć szefa zwłaszcza gdy rzeczony szef to psychol, nimfomanka lub ćpun. Takich szefów ma trójka bohaterów tej komedii. Najlepszym elementem filmu są oczywiście sami szefowie w gwiazdorskiej obsadzie: Kevin Spacey, Jennifer Aniston (lepiej jej jako brunetka zwłaszcza, że gra niewyżytą seksualnie dentystkę), Colin Farrell plus Donald Sutherland i Jamie Foxx jako doradca do spraw morderstw. Film ma parę na prawdę fajnych momentów (odkurzanie kokainy), ciekawych dialogów (rozmowy z szefami i dyskusje z Foxx'em) ale większość tekstów jest wpychanych na siłę. Trójce bohaterów daleko jeszcze do ekipy Cooper, Helms, Galifianakis ale radzą sobie. Ocena: 7/10
-
Mass Effect 3 - Już prawie na finiszu (jeszcze w odwiedziny do Cerberusa i końcowa ofensywa) i muszę przyznać, że jak na razie jest fajnie. Ciekawi mnie to kontrowersyjne zakończenie.
-
To samo co Yakubu. Wprawdzie na razie tylko pierwszy odcinek ale jestem na prawdę zachwycony. Rozbudowana fabuła, postacie, podejmowanie decyzji, ciekawa stylistyka... to wszystko składa się na nietuzinkową grę. Można jej wprawdzie zarzucić, że to samograj ale bardzo atrakcyjny. Muzyka również wypada dobrze. Szczególnie zapadł mi w głowie kawałek z zaplecza sklepu (miejsce z pokrwawionym materacem). Kolejne odcinki z pewnością łyknę w późniejszym czasie.
-
Brolly to taki mix Hulka z Doomsday'em. Skurczybyk bez relanium. Dobry scenariusz i byłaby z niego całkiem fajna postać.
-
Mortal Kombat wylądowało na ps3. Gra fajna, czuć ducha pierwszych części smoczej sagi, tryby gry są ciekawe ale przekonałem się, że jestem h*jowy jeśli chodzi o bijatyki. No bo jak wytłumaczyć fakt, że Goro spuszcza mi wpie*dol.... na easy :confused:
-
Info o reaktywacji Duck Tales z wersji NES-a cieszy mnie niezmiernie I podrasowana wersja
-
I to chciałem usłyszeć Dzięki Grzegorz właśnie wyprzedziłeś odpowiedzią moje pytanie.
-
Nic tak nie wkurza jak brak jednego trofika do platyny i to jeszcze banalnego. Najgorsze jest to, że w promieniu 5 km2 nie ma nikogo z ps3 a tym bardziej z egzemplarzem U3.
-
Właśnie zaliczyłem pierwsze dwa odcinki pierwszego sezonu Banshee i... już robi się ciekawie. Główny bohater to sk*rwiel bez hamulców i chyba ma coś nie tak z reakcjami bo do miasteczka ładuje się z buta przy okazji jest magnesem na kłopoty. Samo Banshee to miasto tak samo poje*ane jak protagonista (jeśli nie bardziej). Burmistrz chyba dopiero co skończył college, nowy szeryf nie został jeszcze zaprzysiężony, a już wyjeżdża z miasta w worku, córki amiszów puszczają się na prawo i lewo, a miejscowy mafioso to też h*j bez skrupułów (nie dość, że amisz to jeszcze ma rzeźnię), który trzęsie okolicznym biznesem. I choć Kai to gangster pierwsza klasa to jest tylko sub bossem bo Lucasa poszukuje Mr. Rabbit, którego Lucas wraz ze swoją lasencją okradł, a jak głosi plota Rabbit'a nikt nie okrada. Łykam sezon i chyba się nie zawiodę.
-
Jako, że telewizja Polsat uraczyła nas wczoraj seansem Dragon Ball Evolutoin pozwoliłem sobie na drobne uwagi co do dzieła. Dragon Ball Evolution / Dragon Ball Ewolucja (2009) – Manga Akiry Toriyamy oraz anime oparte na mandze nie bez powodu bije rekordy popularności na świecie. Wiedział też o tym James Wong reżyser filmowej adaptacji dzieła mistrza Toriyamy. Jednak chyba nie zdawał sobie sprawy jak surowo zostanie oceniony przez fanów uniwersum Smoczych Kul. Podstawowym problemem filmu jest niezdecydowanie reżysera jak i próba upchania jak najwięcej elementów z DB. Wong, który najprawdopodobniej jest fanem Dragon Balla próbował wiernie przenieść całą magię z mangi na srebrny ekran. A jak wiadomo nie da się wiernie i wiarygodnie za razem przenieść bezboleśnie historii z tak odmiennego świata jak manga język kina. To dotyczy również innych dziedzin jak komiksy czy gry wideo. Pewne ustępstwa muszą się znaleźć by obraz został dobrze przyjęty. Wong zapomniał o tym i dlatego film nie broni się ani jako blockbuster ani jako wierna adaptacja mangi. Drugim podstawowym „grzechem” jest scenariusz. Zabrano się za bary z sagą Piccolo Seniora co moim zdaniem było nietrafionym pomysłem. Lepiej wypadłoby oparcie scenariusza o któryś z pierwszych turniejów Tenkaichi Budokai. Wtedy zadowoleni byliby zarówno fani jak i potencjalni widzowie nie znający uniwersum mangi Toriyamy. Łatwiej byłoby im odnaleźć się w historii. Obsada zatrudniona do filmu również nie jest wybitna. Praktycznie żaden aktor nie potrafił oddać ducha ani emocji granych postaci. Nawet Yun-Fat Chow grał jakoś bez wyrazu. Chyba zbyt mało mu zapłacili skoro nawet nie zgolił sobie włosów co by wyglądać jak Roshi. Ale i tak prezentował wyższy poziom niż reszta aktorów. Dziwi natomiast słaba strona techniczna filmu, którego budżet to 45 milionów dolarów. Wprawdzie nie jest to jakaś wygórowana kwota ale jest wystarczająca by zapewnić odpowiednie efekty. A efekty specjalne są po prostu słabe. Zaś sceny walki, które są niejako wizytówką mangi wypadają blado. Człowiek odpowiedzialny za choreografię walk powinien sam wpierw nauczyć się walczyć. Muzyka nie porywa i szkoda, że zabrakło jakiś znajomych dźwięków z anime. Pomijając wygląd Piccolo i Oozaru fani zarzucali Wong’owi zbytnie odbieganie od historii mangi, a film dobiła scena finałowego starcia Goku z Piccolo Seniorem. Przez wielu fanów Dragon Balla kultowe Kamehame-Ha! zostało potraktowane jako bezpośrednie pokazanie faka w ich kierunku. Podsumowując film nie ma czym się bronić i przez szkolne błędy reżysera nie polecam go nikomu, a już zwłaszcza zagorzałym fanom mangi Akiry Toriyamy. Szkoda nerwów. Jako adaptacja mangi Ocena: 2/10 Jako zwykły urywacz czasu Ocena: 4/10