-
Postów
7 260 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
To samo co Yakubu. Wprawdzie na razie tylko pierwszy odcinek ale jestem na prawdę zachwycony. Rozbudowana fabuła, postacie, podejmowanie decyzji, ciekawa stylistyka... to wszystko składa się na nietuzinkową grę. Można jej wprawdzie zarzucić, że to samograj ale bardzo atrakcyjny. Muzyka również wypada dobrze. Szczególnie zapadł mi w głowie kawałek z zaplecza sklepu (miejsce z pokrwawionym materacem). Kolejne odcinki z pewnością łyknę w późniejszym czasie.
-
Brolly to taki mix Hulka z Doomsday'em. Skurczybyk bez relanium. Dobry scenariusz i byłaby z niego całkiem fajna postać.
-
Mortal Kombat wylądowało na ps3. Gra fajna, czuć ducha pierwszych części smoczej sagi, tryby gry są ciekawe ale przekonałem się, że jestem h*jowy jeśli chodzi o bijatyki. No bo jak wytłumaczyć fakt, że Goro spuszcza mi wpie*dol.... na easy :confused:
-
Info o reaktywacji Duck Tales z wersji NES-a cieszy mnie niezmiernie I podrasowana wersja
-
I to chciałem usłyszeć Dzięki Grzegorz właśnie wyprzedziłeś odpowiedzią moje pytanie.
-
Nic tak nie wkurza jak brak jednego trofika do platyny i to jeszcze banalnego. Najgorsze jest to, że w promieniu 5 km2 nie ma nikogo z ps3 a tym bardziej z egzemplarzem U3.
-
Właśnie zaliczyłem pierwsze dwa odcinki pierwszego sezonu Banshee i... już robi się ciekawie. Główny bohater to sk*rwiel bez hamulców i chyba ma coś nie tak z reakcjami bo do miasteczka ładuje się z buta przy okazji jest magnesem na kłopoty. Samo Banshee to miasto tak samo poje*ane jak protagonista (jeśli nie bardziej). Burmistrz chyba dopiero co skończył college, nowy szeryf nie został jeszcze zaprzysiężony, a już wyjeżdża z miasta w worku, córki amiszów puszczają się na prawo i lewo, a miejscowy mafioso to też h*j bez skrupułów (nie dość, że amisz to jeszcze ma rzeźnię), który trzęsie okolicznym biznesem. I choć Kai to gangster pierwsza klasa to jest tylko sub bossem bo Lucasa poszukuje Mr. Rabbit, którego Lucas wraz ze swoją lasencją okradł, a jak głosi plota Rabbit'a nikt nie okrada. Łykam sezon i chyba się nie zawiodę.
-
Jako, że telewizja Polsat uraczyła nas wczoraj seansem Dragon Ball Evolutoin pozwoliłem sobie na drobne uwagi co do dzieła. Dragon Ball Evolution / Dragon Ball Ewolucja (2009) – Manga Akiry Toriyamy oraz anime oparte na mandze nie bez powodu bije rekordy popularności na świecie. Wiedział też o tym James Wong reżyser filmowej adaptacji dzieła mistrza Toriyamy. Jednak chyba nie zdawał sobie sprawy jak surowo zostanie oceniony przez fanów uniwersum Smoczych Kul. Podstawowym problemem filmu jest niezdecydowanie reżysera jak i próba upchania jak najwięcej elementów z DB. Wong, który najprawdopodobniej jest fanem Dragon Balla próbował wiernie przenieść całą magię z mangi na srebrny ekran. A jak wiadomo nie da się wiernie i wiarygodnie za razem przenieść bezboleśnie historii z tak odmiennego świata jak manga język kina. To dotyczy również innych dziedzin jak komiksy czy gry wideo. Pewne ustępstwa muszą się znaleźć by obraz został dobrze przyjęty. Wong zapomniał o tym i dlatego film nie broni się ani jako blockbuster ani jako wierna adaptacja mangi. Drugim podstawowym „grzechem” jest scenariusz. Zabrano się za bary z sagą Piccolo Seniora co moim zdaniem było nietrafionym pomysłem. Lepiej wypadłoby oparcie scenariusza o któryś z pierwszych turniejów Tenkaichi Budokai. Wtedy zadowoleni byliby zarówno fani jak i potencjalni widzowie nie znający uniwersum mangi Toriyamy. Łatwiej byłoby im odnaleźć się w historii. Obsada zatrudniona do filmu również nie jest wybitna. Praktycznie żaden aktor nie potrafił oddać ducha ani emocji granych postaci. Nawet Yun-Fat Chow grał jakoś bez wyrazu. Chyba zbyt mało mu zapłacili skoro nawet nie zgolił sobie włosów co by wyglądać jak Roshi. Ale i tak prezentował wyższy poziom niż reszta aktorów. Dziwi natomiast słaba strona techniczna filmu, którego budżet to 45 milionów dolarów. Wprawdzie nie jest to jakaś wygórowana kwota ale jest wystarczająca by zapewnić odpowiednie efekty. A efekty specjalne są po prostu słabe. Zaś sceny walki, które są niejako wizytówką mangi wypadają blado. Człowiek odpowiedzialny za choreografię walk powinien sam wpierw nauczyć się walczyć. Muzyka nie porywa i szkoda, że zabrakło jakiś znajomych dźwięków z anime. Pomijając wygląd Piccolo i Oozaru fani zarzucali Wong’owi zbytnie odbieganie od historii mangi, a film dobiła scena finałowego starcia Goku z Piccolo Seniorem. Przez wielu fanów Dragon Balla kultowe Kamehame-Ha! zostało potraktowane jako bezpośrednie pokazanie faka w ich kierunku. Podsumowując film nie ma czym się bronić i przez szkolne błędy reżysera nie polecam go nikomu, a już zwłaszcza zagorzałym fanom mangi Akiry Toriyamy. Szkoda nerwów. Jako adaptacja mangi Ocena: 2/10 Jako zwykły urywacz czasu Ocena: 4/10
-
Czy ten etap z windą przypomina mechanizmem windę z GoW2 gdzie trzeba było spierniczać przed sufitem i przy okazji bronić się przed kościotrupami? Pamiętam, że wtedy przydawał się Chronos Rage na maxa. Chyba mój najtrudniejszy etap w grze.
-
Odkopuję GameBoy'a. Dla takich gier warto trzymać sprzęt
-
Jedynka to fajny pomysł, doskonale dobrani aktorzy i sporo fajnych momentów (najlepsze były chyba zdjęcia z nocnej imprezy). Dwójka to podanie tego samego tylko trochę inaczej. Słabsze od jedynki. Po trailerze trójki nie liczę na poziom pierwszej odsłony. Zapewne dostaniemy zbiór pomysłów z obu części. Przykład? Wraca nasz niewysoki Azjata. Ale i tak obejrzę.
-
Ja dawno już przestałem szukać co nowego w muzyce. Teraz to tylko do snu włączę planetę fm tak po północy. Czasem zapuszczą jakimś oldschoolowym kawałkiem.
-
Miejmy nadzieję, że kolejny pokaże ciekawą podwójną walkę Senju z Uchiha. Liczę na tagowe akcje.
-
No Orville Wright to to on nie jest
-
Klimat podobny ale to nie to. Szukaj dalej
-
Poczekaj do następnej części. Będzię na 3
-
Resident Evil: Retrybucja / Resident Evil: Retribution (2012) – Myślałem, że Anderson nie może bardziej spieprzyć swojej flagowej serii czyli filmowej adaptacji Rezydencji Zła. Myliłem się… Każda kolejna część walki Alice z zombiakami… tfu… korporacją Umbrela jest gorsza od poprzedniej ale to co odstawił w przypadku Retribution woła o pomstę do nieba. Tu praktycznie nic nie ma sensu. Lokacje są beznadziejne, postacie bezpłciowe. Leoś zawodowiec to jakaś pomyłka i karykatura Leona S. Kennedy’ego. Pojawienie się niektórych postaci jest wyciągnięte z dupy. Rain jest bo tak, West jest bo tak, a Wesker wyskakuje niczym królik z kapelusza i jest teraz dobry bo tak i dodatkowo ma kij w (pipi)e do samych okularów. Lepiej dla świata żeby Anderson dał sobie spokój z trzepaniem kasy z tej serii. Niestety końcówka jak zwykle otwiera bramę dla kontynuacji. Ocena: 5 / 10 Pamięć Absolutna / Total Recall (2012) – Remake filmu z Arnold’em Schwarzenegger’em jest typowym klasycznym przykładem filmu na raz. Obraz Wiseman’a nie jest jakimś wybitnym dziełem ale też nie jest totalnym crapem. Wszystko tutaj jest odpowiednio dawkowane dzięki temu film ogląda się na luzie bez potrzeby zagłębiania się w jakieś filozoficzne przesłania. Na plus zasługuje ciekawe przedstawienie miasta. Nie jest ono ani przekombinowane, ani przesadnie uproszczone. W dodatku jest prawie zawsze skąpane w deszczu co jest jakby ukłonem w stronę Łowcy Androidów. Smaczków i ukłonów jest w tej produkcji więcej (laska z trzema cyckami). Aktorstwo nie jest oszałamiające ale nie drażni. Nawet Farrell jakoś bardzo mnie nie irytował. Muzyka ładnie nakreśla miasto przyszłości dzięki twórczości Harry’ego Gregson-Wlliams’a (co ciekawe da się nawet lekko wychaczyć pewne znajome dźwięki czy podobno brzmiące motywy z serii MGS). Jednak pomimo tych plusów jest to wciąż tylko kino na raz i po seansie nie mam parcia na następną kolejkę. Ocena: 7 / 10 Geneza Planety Małp / Rise of the Planet of the Apes (2011) – Osobiście miałem okazję zaznajomić się dawno temu z całą serią o „Planecie Małp” z końca lat 60-tych i początku lat 70-tych. Geneza czerpie w głównej mierze z „Podboju Planety Małp” i przedstawia początki buntu człekokształtnych na czele którego staje inteligentny szympans Cesar. W tym filmie w pełni zastąpiono kostiumy jak i prawdziwe małpy przez co wszystkie osobniki są wygenerowane komputerowo i to one są aktorami pierwszoplanowymi zaś ludzie im tylko supportują. Małpy choć są pełne detali i ładnie się poruszają to jednak są wg mnie zbyt uczłowieczone (zwłaszcza jeśli chodzi o mimikę twarzy) i nie chodzi mi o Cesara ale o inne małpy, które nie są jeszcze inteligentne, a już wiadomo co kryje się pod ich czachą. Film jakoś specjalnie mnie nie porwał. Zabrakło tego „czegoś” ale i tak jest lepszy od „Planety Małp” z 2001 roku. Ocena: 7 / 10 Ralph Demolka / Wreck-it Ralph (2012) – Dla wielbicieli klasyków z salonów gier i tych co zamiast normalnego świata widzą rozpikselowaną rzeczywistość jest to pozycja obowiązkowa. Sama animacja zaczyna się grubo bo od meetingu badassów z innych automatów. Mamy tutaj sporo znanych kolesi: Bison, Kano, Bowser, Zangief i wielu innych, a przewodzi im najbardziej niepozorny bo duszek z Pac-Mana. Nawiązań jest tutaj od groma jak np. „!” z serii MGS wraz z adekwatnym dźwiękiem czy klepanie kodów na padzie. Wychwycić je wszystkie to nie lada wyzwanie ale odkrywanie tego typu ciekawostek cieszy jak cholera. Sama fabuła jest ciekawa z pewnym zapleczem emocjonalnym i zaskakującym „final bossem”. Postacie po zamknięciu salonu żyją swoim własnym życiem. Jedni się bawią, inni piją, a pewien niewysoki wąsaty człowiek obsługuje bufet. Polski dubbing sprawuje się dobrze. Wprawdzie nie jest zły ale i tak nie umywa się do angielskiego. Sarah Silverman ładnie wpasowała się do roli małej Venellope, a dzięki specyficznemu głosowi nadała głębie postaci. Spokojnie można polecić tą produkcję każdemu zapalonemu graczowi. Gdyby ktoś nie wychwycił wszystkich postaci czy nawiązań które przewijają się przez produkcję Disney’a służę linkiem gdzie chyba film został rozebrany na piksele pierwsze. Ocena: 8+ / 10 http://theanimationempire.blogspot.com/2012/09/all-wreck-it-ralph-cameos-and-inside.html
-
To w takim razie Sega Golf Club. Skupiłem się na samochodzie zamiast na nazwie i to mnie zmyliło.
-
Macie problemy. Ja se nie radzę ani w bijatykach ani w strzelankach (baty w multi U3) o racerach nie wspominając. Jak żyć?
-
Myślałem, że nowy post ebniesz, a nie edycję.... Enyłej, może chodzi o Sega Rally (Revo)?
-
Też przeoczyłem spojler The Club. Dzieło twórców Project Gotham Racing.
-
Jak na razie najlepszy sezon. Tutaj wszyscy próbują sie wyruchać i wykolegować po równo. "Zemsta" jest przekombinowana. Muszę jeszcze obadać jak wypada finałowy sezon.
-
Co jest z tym Pliskinem? Co post to nowy temat otwiera. Ogarnij sie człeku :\