-
Postów
7 275 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Bioshock? Ewentualnie Bionic Commando. W obu przypadkach widnieją literki BIO.
-
Pierwsza część spodobał się mi i pewnie tę też obejrzę.
-
Motyw z paralizatorem roje*ał mnie totalnie.
-
Na płytce byłoby świetnie ale jednak za mało kasy. Ale przecież zawsze można zaopatrzyć się w wersję na PS2. Jednak na chwilę obecną must have to wersja HD z PSS. Tylko gdzie dorwać kartę-zdrpkę do PSS oprócz Allegro?
-
Trawa taka zielona... w sam raz na golf. Więc może któraś gra tego typu: Hot Shots Golf, Evrybody's Golf World Tour, John Daly's Prostroke Golf czy inne.
-
O, akurat komiksy nie są tylko dla dzieci. Jest wiele serii (czy to ze studia Marvel czy DC Comics) o ciężkim, nawet brutalnym charakterze, które na pewno nie nadają się dla dzieci nawet jeśli to historie o superbohaterach. Wiem doskonale, że spuścizna Walta Disneya to teraz ogromna maszyna do robienia pieniędzy i, że posiada prawa do wielu firm i instytucji. Co do Star Wars to myślę, że można jeszcze co nie co nowego i świeżego wykrzesać z tej marki.
-
No dobra, źle się wyraziłem. Nie tylko dla starszych. Dla wszystkich.
-
Akurat nie pisałem o filmach jako popierdółkach dla młodszych bo to odrębny element marketingowy. Disney prawdopodobnie będzie tylko producentem i raczej wywrze niewielki wpływ na film i na reżysera. Wiadomym jest, że Disney jako marka kojarzony jest głownie z wszelkiego rodzaju materiałów dla młodszych odbiorców (filmy, seriale, gadżety czy artykuły spożywcze). Wiadomym jest też, że produkuje materiały dla starszych czego najprostszym przykładem są filmy oparte na bohaterach studia Marvel.
-
Może MGS4 (znowu). Snake mógł "bawić" się przeciwnikami za pomocą dwóch pacynek (Sorrow i Psycho Mantis).
-
Teka ma rację. Tu chodzi przede wszystkim o markę i kasę jaką można z tego wyciągnąć (głównie właśnie na popierdółki typu klocki czy inne rzeczy dla młodszych). Też się wszyscy zastanawiali kiedyś jak Disney może robić dobry film o piratach, a jak się okazało pierwsza część Piratów z Karaibów okazała się kasowym hitem i bardzo dobrym kawałkiem taśmy filmowej i świetną rolą Johnny'ego Depp'a. Lukas od wydania "nowej" trylogii Gwiezdnych Wojen jakoś nie miał pomysłu co dalej zrobić z marką, która przecież w latach świetności wybiła go na salony i przy okazji zapisując się w historii kinematografii. Ja tam jestem zadowolony. Możliwe, że dostaniemy przyzwoitą trylogię. Chociaż fabularnie wolałbym aby skupili się na historii Starej Republiki.
-
Jest grubo. Masa recenzji świetnych gier, sporo dobrej publicystyki i tony innego stuffu. Idealny numer na chłodne, długie wieczory.
-
Bioshock (1?). Sack Boy to pacynka, a w bajoszoku podopieczna Big Daddy'ego nosiła chyba jakąś szmacianą lalkę oprócz je*nej strzykawy.
-
Zamiast tej czerwonej kreski dać mu o taką diodę O jego samochodzie nic nie wiadomo? Ciekawe czy transformuje się w K.I.T.T.'a? Na razie średnio to wygląda. Zobaczymy jak będzie się ruszał.
-
Hehe... ja mam czerwony krawat do garnituru więc chyba czas ogolić glacę na łyso.
-
Będzie mega klimatycznie i historia wdepta nas w kałużę krwi. Dać mnie tę grę!
-
Za to cenię sobie pierwszą Szklaną Pułapkę. Tekst "9 milionów terrorystów na świecie, a ja musiałem zabić gościa z małymi stopami" wciąż jest jednym z kultowych i najlepszych tekstów w dziejach kina.
-
Na razie będzie główna walka wieczoru Madara vs Naruto i gdzieś tam w tle potyczka (słowna) Kakashi i Obito. A i jeszcze Guy, który będzie się pałętał w pobliżu w stylu "otwieram wszystkie bramy i postaram się nie umrzeć". Tak to raczej będzie wyglądać. Chociaż liczę, że Gui'owi (albo Lee bo to prawie to samo) trafi się jakiś kozacki przeciwnik bo ta wojna aż się prosi o otwarcie wszystkich bram i zrobienie roz*ierdolu
-
Któryś Uncharted? Bo dwie gryfne dziołchy i pozytywny bohater...
-
-
Ninja Zabójca / Ninja Assassin (2009) - Ninja... pojawiają się znikąd, atakują błyskawicznie i równie szybko znikają siejąc popłoch i strach w ofiarach. Powszechnie uważani za duchy bądź demony, wyszkoleni asasyni, bezwzględni i tajemniczy. Często podejrzewano ich o stosowanie magii. Legendy o ninja zna chyba każdy a na pewno zna je James McTeigue (reżyser m.in. V jak Vendetta) gdyż to właśnie o nich jest ten film. "Wtedy To wyłoniło się z cienia i ich śmiech spłynął krwią" Historia opowiada o młodym ninja z klanu Ozun, który po śmierci przyjaciółki z klanu postanowił sprzeciwić się woli "ojca i braci" uciekając z ukrytej wioski, która była jego domem od zawsze. Teraz musi walczyć o życie. Swoje i pewnej babki z Europolu, która węszyła za głęboko ściągając na swoją głowę zabójców. "Słabość zniewala siłę. Zdrada rodzi krew. Oto prawo Dziewięciu Klanów" A krwi będzie sporo, a nawet więcej. Reżyser celowo darował sobie realizm i już od pierwszych scen wiadomo jakiego typu jest to produkcja. Nasz ninja szlachta ludzi jak rasowy masorz z przynajmniej 20-sto letnim stażem odcinając przeróżne kończyny robiąc z ofiar krwiste sushi. Ładnie wywija swoim kusarigama tworząc iście zabójczy balet (prawie jak Kratos). I tak jest przez prawie cały film. Prawie bo oprócz sieczki i bezsensownego wątku z Europolem i ninja w Berlinie(?) są jeszcze retrospekcje z dzieciństwa Raizo i jego szkolenia na asasyna gdzie musi zmierzyć się z własnymi słabościami by przeżyć jak i z zakazanym uczuciem do koleżanki po fachu. "Ciało musi być posłuszne woli. Oto potęga klanu Ozunu. Oto ścieżka Ninja." Akcje typu samouleczanie czy błyskawiczna zmiana miejsca są tu na porządku dziennym. Nie liczcie na wiarygodność i nastawcie się na mix Ninja Gajden i 300. Sceny walk są na przyzwoitym poziomie i fajnie wyglądają w akompaniamencie bryzgającej na około krwi w ilościach hurtowych. Osprzętu też jest trochę. Ninja-to (wariacja katany), shurikeny czy kusarigama (łańcuch zakończony ostrzem z jednej strony oraz kulą z drugiej) są podstawowym arsenałem ninja. "Wyrzutnia gotowa, sir! -Walcie!" Film jest efektywny ale przez to naiwny i hurtowo jest tu wciskany kit. Bezwzględni mordercy zaskoczeni przez odział Europolu? We własnej wiosce? Kaman.... Sceny walk poprzez swoją groteskowość zamiast wciskać w fotel często wywołują pusty śmiech. Tak naprawdę najlepszymi elementami są retrospekcję naszego asasyna i ostanie sceny walk przy "płomiennej" atmosferze. Aktorstwo natomiast słabe, a Naomie Harris jako analityk sądowy irytuje swoją grą (lepiej już by było gdyby przynajmniej potrzęsła trochę tyłkiem). Jest to typowy slasher i odmóżdżacz do piwa, i nic poza tym. Można ale nie trzeba specjalnie oglądać. Jako, że jestem fanem japońskiej kultury i wojowników z okresu Kamakura i Edo to lekko zawyżyłem ocenę. Ocena: 7/10
-
Dead Island? W tle jest plaża więc możliwe, że to wyspa, a kupa pewnie do zmyłki.
-
Zgadzam się i chyba wygrałeś. Prawdopodobnie wezmę się za mangę ale po zakończeniu wyspy Ryboludzi w anime.