-
Postów
7 260 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Na gamescomie gdy w tle leciała rozgrywka Sage powiedział chyba, że po odebraniu questa od aliena dostajemy wytyczne na koleją planetę czy jakoś tak. No ma być więcej tych aren tylko właśnie nie wiem czy jako osobne planety czy lokacje do odkrycia. Zresztą to bez znaczenia. Dostaniemy gotowy kod do ogrania będziemy wiedzieć na czym stoimy i czy będzie trzeba kopać Pitchforda po jajach za kolejną (pipi)-prawdę z jego strony. Byle do września.
-
Już widzę te nasze granie na statku: ty na grinderze, ja na automatach Teraz będę czepiał się na siłę i jestem tego świadomy ale praktycznie na wczorajszym pokazie potwierdzili to o czym pisałem. (pipi)aniutka arena jako jedna z planet. Tyle dobrze, że tej zapyziałej arenie bliżej do areny z podbijania OP. Mimo wszystko wątpię by to był odosobniony przypadek ale to już takie moje małe czepialstwo. Ma być dużo, ma być zróżnicowanie, ma być na bogato...
-
In Pitchford we trust
-
Martwią mnie te planety... Oby nie było z nimi jak ze światami w GoW - trzy większe sekcje podzielone na kilka mniejszych i tyle. Pandora w 2 była mocno zróżnicowana, Elpis z Pre-Sequela już nieco mniej ale wiadomo - taki charakter satelity Pandory. Pandora, bagna i miasto prezentują się bogato i oby na tym się nie skończyło.
-
Fabularne DLC? Please and thank you
-
Ja przesunąłem oglądanie po informacjach, że okrojono ringowe walki na rzecz... dialogu i to nie takiego dobrego, takiego z d u s z ą. Z tego co piszecie sezon rzeczywiście jest przegadany. Beka z N. Serwis sam się zaora przez olewanie scenariusza. Glow z sezonem 1 i 2 znajdował się w top 5 seriali netflixa, a teraz wychodzi na to, że nie obejrzę nawet 3 sezonu. A w internetach zdziwko czemu serwis traci stałych subskrybentów.
-
Podobno tak wygląda obecna obsada szykowanego rebootu Mortal Kombat: Liu Kanga ma zagrać Ludi Lin. Beka z ćornego Olsena (ładny przerzut z serialu o laskach w rajtuzach do filmu o wyrywaniu kręgosłupów) ale zobaczymy. Cieszy propozycja Raidena (fajnie mi się ogląda Asano; muszę zobaczyć Lupina III) choć jeszcze nie jest potwierdzony bo trwają rozmowy. Nie mam kompletnie żadnych oczekiwań względem filmu z prostego względu: odsłona z 1995 roku to już właściwie legenda i ciężko będzie zafundować całą dawkę młócki, beki, pół Goro na baranach i połamanych okularów Johnny'ego Cage'a ale jeżeli osiągną coś na wzór BR 2049 względem oryginału to jestem na tak... a najlepiej gdyby nie próbował kopiować klasyka. https://screenrant.com/mortal-kombat-movie-jax-mileena-liu-kang-mehcad-brooks-sisi-stringer-ludi-lin/
-
Detroit Become Human - Prosta sprawa choć przez budowę gry brak tutaj skipowania scenek co pod koniec męczy oglądając te same sceny raz za razem. Męczące jest też dozbieranie magazynów bo wymusza na graczu zaczynanie nawet kilka rozdziałów wcześniej by wybrać odpowiednie ścieżki. Niby gra pozwala zacząć od kluczowych decyzji ale bazują one na wcześniejszych zapisach bez możliwości korekty. Twórcy mogli pokusić się o coś w rodzaju "kreatora decyzji" przy wyborze rozdziału. Coś jak w Wiedźminie 3 gdzie na wstępie mogliśmy wybrać decyzje odnoście drugiej odsłony (kto żyje, kto nie, itd.). Reszta to pucharki odnoszące się do wyborów i decyzji w grze. 2/10
-
Detroit Become Human - "Zobacz człowieku człowieka w człowieku" jak atakował nas Boberek z reklamy. Kolejna po Heavy Rain gra Quantic Dream i Cage'a, i kolejny interaktywny seans gdzie więcej jest wciskania przycisków aniżeli samej gry ale to wszyscy wiedzą. Cóż, ja mam mieszane uczucia po ograniu dość dogłębnie tego tytułu. Są plusy i minusy ale ja w przede wszystkim skupiam się na opowieści jeśli chodzi o tytuły QD. A ta balansuje pomiędzy ciekawymi rozwiązaniami jak i bezpiecznymi żeby nie powiedzieć oklepanymi. Widoczny jest na pewno spory progres zarówno pod względem reżyserii jak i oprawy A/V jeżeli miałbym porównywać do innych gier Cage'a (czy raczej innej gry bo ograłem tylko Ciężki Deszcz). O rozwoju gameplayowym raczej nie można mówić przez wzgląd na charakterystykę tego typu gier. Oczywiście progres graficzny to naturalna kolej rzeczy zważywszy, że obie porównywane gry dzieli generacja. Niemniej gra wygląda bardzo dobrze. Oświetlenie w pyte tak samo jak modele twarzy głównych postaci (poboczne już jakby nieco mniej szczegółowo). Mimika twarzy, emocje... to wszystko dobrze wygląda i jest czytelne. Fajnie wygląda woda spływająca po ich gębach. Muzyka nie jest pompatyczna, ładnie wpasowuje się w to co dzieje się na ekranie choć brakuje jej wyrazistości. Jakoś nic nie wpadło mi do ucha. Ale meritum sprawy wciąż pozostaje fabuła i jej przebieg. Osobiście wg mnie podział historii na kilkoro bohaterów się nie sprawdza aczkolwiek tutaj to nie przeszkadza, a wręcz kreuje grę na taki typowy serial wielowątkowy z dużą ilością postaci (Lost np.). Być może specyfika gier QD to powoduje. Zarówno wątek Connora jaki i Marcusa są dobrze napisane i poprowadzone. Wątek Kary nie przeszkadzał mi specjalnie ale gdyby go nie było to raczej nie płakałbym z tego powodu. Problemem chyba jest aktorka. Nomen omen zbyt sztuczna. Wiem, kuriozalne to ale takie mam odczucie. Czasami przypomina mi kreację Rozamund Pike w Surogates (z Willisem) co sprawia, że mam ochotę przyłożyć jej cegłą. Osobiście najlepiej "grało" mi się w wątek Connora. Buddy cop z Andersonem przypominał mi mocno serial Almost Human z Urbanem, co w sumie nie jest zaskoczeniem bo gra ma sporo zapożyczeń. Ciągłe uszczypliwości i mocno przeciwstawne bieguny charakterów to złoty środek, który zazwyczaj się sprawdza. Tutaj sprawdził się na pewno. Marcus zaś to typowy średniak. Posiada wszystkie cechy na medium. No jest po prostu podstawowym avatarem do wyboru. Jego historia mnie intryguje z powodu jednego zdarzenia czy raczej analizy śladów wykonanych przez Connora po akcji w stacji tv. Niestety gra niespecjalnie wyjaśnia czy ten aspekt. Sama historia jest nierówna. Dobry, mocny początek, a później nudne i przegadane "życie" robocików by na koniec znów ruszyć z akcją. Właściwie gra posiada sporo dziur w fabule. Oczywiście jedno przejście nie wystarczy by poznać wszystkie drogi ale każde zakończenie powinno być wyjaśniające, a te nie są. Nie tak do końca. Po pierwszym przejściu uzyskałem w miarę "dobre zakończenie" choć wiele pytań pozostawało otwartych. Postanowiłem więc zabrać się kolejny raz tym razem obierając inne ścieżki. W drodze do platyny odkryłem niemal wszystkie warianty ale i tak sporo pytań pozostawało bez odpowiedzi. Być może Cage stworzył tak zaawansowany świat, że nie starczyło miejsca na drobiazgi, a często to one są kluczowe. Jedno z dobrych zakończeń sugeruje, że Ale czy to odnosi się do innych wyborów gracza czy też ewentualnej kontynuacji? Bo brak konkretów i odpowiedzi pachnie mi sequel baitem. Słabo. Drzewko wyboru dróg jest już znakiem rozpoznawczym gier QD, a teraz gra pozwala nam zobaczyć je na własne oczy. To pokazuje jak skomplikowane jest tworzenie rozgałęzień w grach. Niemal każda decyzja wpływa na dalszą drogę tworząc kolejną odnogę, ta tworzy kolejne wybory z innymi drogami, itd., itd. Oczywiście z powodu ograniczeń technicznych twórcy nie są w stanie całkowicie uwolnić gracza od wytyczonych dróg. Więc nasze decyzje albo kończą się w konkretnym momencie albo prowadzą nas w odpowiednie miejsce choć nieco innymi ścieżkami. Wszystko zgodnie ze scenariuszem. Więc wolność w wyborze jest pozorna. Mam też problem z decyzjami do wyboru. Często nie są jednoznaczne. Nie wiem czy to kwestia tłumaczenia czy nie ale jest dość spora różnica pomiędzy "stanowczym przekazem", a groźbą. Powoduje to, że nasz wybór często jest inaczej interpretowany niż nam się wydaje. Z materiałów promocyjnych można zobaczyć proces tworzenia drzewek jak i problemów, które powodują. Kilkakrotne odtwarzanie tych samych scenek, nagrywanie sekwencji walk z różnymi skutkami zależnie od dokonanych wyborów, te same linie dialogowe nagrywane z różnymi wariantami... Gdyby gracz mógł dowolnie podejmować decyzję gra nigdy by nie powstała. Dlatego też twórcy musieli znaleźć kompromis i kosztem mnogości wyboru pod nóż poleciała cała reszta. Od niewielkich lokacji, przez kierowanie gracza na konkretne drogi aż po zagadki ograniczone właściwie do zaglądania wszędzie i włączania "wiedźmińskiego zmysłu". Cage stworzył ciekawy świat ale też niespecjalnie odkrywczy. Korzysta często z zapożyczeń przez co brakuje tutaj świeżości. Zastąpienie androidów obcymi lub nawet populacją Reptalianów z wnętrza ziemi nie zmieniłoby przekazu. Ponadto "dobre zakończenie" wydaje się być naiwne (ale to tylko i wyłącznie moja opinia, z którą nie trzeba się zgadzać). Sama gra jest dość ciekawa. Na tyle by chciało się zobaczyć inne warianty wyborów ale chyba mam już dość wciskania przycisków pojawiających się na ekranie w trakcie oglądania. Nie wiem czy androidy śnią o mechanicznych owcach i po Detroit niespecjalnie mnie to obchodzi. Nie na tyle by wyczekiwać ewentualnej kontynuacji. Jedno jest pewne w kwestii wizji Cage'a: przemoc rodzi przemoc niezależnie od strony po której się stoi.
-
No są gotowe stelaże pod zabudowę (czy to do wc czy umywalek, itd.). Lepiej nie kombinować z samoróbką bo masa roboty przy tym, a gotowe stelaże drogie nie są. Co do mycia dupy polecam zakupić bidet. Bardziej praktyczne.
-
You're breathtaking... Z planu Bill & Ted 3
-
Jeżeli coś miałoby zagrozić The Boys to chyba tylko WIERNA ekranizacja "The Pro" Ennisa i Conner. Niektórym dupy pękałby w czasie rzeczywistym A nie wróć, już jest Choć nie pełna ta ekranizacja
-
O, będzie też Garth. Oby WG szybko zmieniła kolor ciucha.W czarnym jej lepiej Ten Deathstroke. Czemu ma świecącą gałę? Przecież przez to wygląda jak Deadshot. Martwi mnie kompletne olanie cliffhangera z zakończenia s1. Oby nie skończyło się szybkim i bekowym w(pipi)em w jednym odcinku i jedziem z nową historią...
-
Pierwsze 14 minut gry tym razem w wykonaniu Moze.
-
Batman będzie w crossoverze ...tak jakby. Będzie epicki głos Batka czyli Kevin Conroy. I podobno będzie wcielał się w Bruce Wayne'a Nie wiadomo w jaki sposób (czy tylko głosem czy również ciałem) ale jarango jest. Byle do grudnia. https://www.ign.com/articles/2019/08/04/arrowverse-crisis-on-infinite-earths-crossover-batman-bruce-wayne-kevin-conroy
-
Lupin na netflixie? Który? Wiem, że widziałem jakiś czas temu Zamek Cagliostro ale nie pamiętam na czym. Tak czy siak Lupina zawsze warto obejrzeć.
-
No miała być taka scena ale amazon się nie zgodził. Beka z nich. W wywiadzie Kripke potwierdził też, że wątek Starlight zmieniono ze względu na aferę #metoo. Szkoda, że prze zto dostało się też Maeve. Niby próbują jakoś nacechować postać ale ani wątek feralnego lotu, ani jej charakterystyka nie porywają. Komiksowa Królowa to znudzony milf spędzający czas na piciu i wykorzystywaniu swojego fana numero uno. Dopiero scena ze zmianą kostiumu Starlight pokazuje jej prawdziwą siłę, a zakończenie wątku uświadamia, że nie ma na świecie bohaterów, są tylko (pipi)owe decyzje. Ale ej, Kripke powiedział też, ze będzie Rychło w czas. Co do finału... well, shit. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Po tym jak okazało się, że miałem spore obawy w jakim kierunku pójdą. A mogli pójść w każdą stronę. W końcu mamy 2019. Obstawiałem nawet, że odstawią w tej roli Black Noira albo Stormfronta. W sumie ciężko mi określić czy to dobrze czy źle. Origin tragedii jest mocny w (pipi): To co zrobili w serialu niby ocieka kliszą ale pozwala oderwać się od komiksu na tyle by różnice nie przeszkadzały (mi) w oglądaniu. To wrzuci 2 sezon na zupełnie nowe tory i jestem cholernie ciekaw jak to rozegrają. Starr gwiazdą sezonu Jedno na pewno jest jasne. Stillwell najbardziej zyebaną postacią. Kurde, nawet prezes Edgar był lepszym Stillwellem niż babka. Pojawił się na ok 1min. i już zdążył odstawić "Jess Bradley" na Madelyn. Kozak facet. The Deep? Zrobią z niego pewnie No chłop nie ma lekko. Jeżeli podobał wam się serial warto sięgnąć po komiks Ennisa. Ja czekam na drugi sezon i rozglądam się za zbiorczym wydaniem komiksu na półkę.
-
No już jedna WipeOut na psx ostatni raz grałem. Nie mam skilla do tej gry to pewne, a poza tym #grześtubył. O, w Snajpera nie grałem od czasów PS2. Po obejrzeniu Wroga u Bram z Law i Harrisem to była obowiązkowa pozycja. Znalezienie dobrego spotu, zakamuflowanie się, snajpa do ręki, poprawki na wiatr i odległość, kontrola oddechu, wyczekiwanie na ostatnią eksplozję pocisku i bum! headshot Szkoda, że strzelanie zwykłymi pukawkami było słabe na maksa. Chyba jedna z nielicznych gier gdzie misje wykonywało się głównie czekając na okazję do czystego strzału. Chętnie sprawdzę jakie seria poczyniła postępy w fizyce.
-
No jego braciszek z 2 w ogóle nie brzmi jak Irlandczyk (bardziej jak Nappa z Dragon Ball Abridged, ubóstwiam typa ), nie wiem jak Flynt z jedynki.
-
Bloody Irish, aye? Lot better than australian midget with a name of a fuckin vegetable...
-
The Boys kompletnie inaczej zabierają się za okładanie ze supkami niż wszystkie marvele jakie widziałeś. Przytoczyć mogę tutaj chociażby "walkę" z @MasorzMnie zmiany nie przeszkadzają o ile są solidnie uzasadnione. Wspomniałeś o Watchmen i jakby nie było film jest jedną z najlepszych adaptacji komiksów, a trzyma się wiernie materiałowi źródłowemu. I nikomu nie przeszkadza, że ogląda to samo co przeczytał w komiksie. Disney odwala recykling w formie 1:1, a ludzie i tak płacą choć filmy nie są nawet dobre. Aladyn zarobił na siebie, Król Lew też podobno nieźle sobie radzi. W The Boys razi mnie troszkę właśnie taki miks zmiana-->wierność-->zmiana-->wierność, itd. Gdybym nie znał materiału oglądałoby mi się to wyśmienicie, a tak wybijają mnie z rytmu zmiany, które tak naprawdę nie są potrzebne. Jak coś jest zayebiste, po co to zmieniać? Już teraz mogę napisać, że finał nie przyniesie takiego yebnięcia jak w komiksie. Ba, pewnie nawet będzie zupełnie inny. W komiksie finał jest konkluzją wszystkiego co go poprzedzało: compound V, backstory Butchera, jego relacje z Homelanderem, "szkolenie" Hughie'ego...
-
To już kwestia osobistego podejścia. Może gdyby rozbudowali jeden wątek (np. wątek G-Men) zamiast miksować wszystko oglądałoby się to inaczej. Inaczej też wyglądałoby to wszystko gdyby umieścili zupełnie nowy wątek na sezon w historię. To jest trochę jak z BvS. Mieli się epicko okładać panowie, a wcisnęli (pipi)owego Doomsday'a.
-
No bo właśnie komiks Ennisa był osobistym komentarzem autora na te wszystkie superhero comics. Liczę motzno na przy okazji pokazania teamu pana... tfu, pani Stormfront w drugim sezonie. Zresztą komentarz nie dotyczył tylko komiksów ale w ogóle sytuacji społecznej i politycznej. Ja mam jednak trochę problem z serialem (jestem po 4 odcinkach). Wygląda na to, że nieznajomość papierowej wersji jest niejako błogosławieństwem. Nie zrozumcie mnie źle. Serial jest naprawdę dobry. Świetnie się to ogłada i w ogóle ale ma się wrażenie, że ktoś mocno pokiełbasił wydarzenia. To tak jakby mieli ułożone zeszyty w kolejności ale ktoś się wyebał z nimi i wszystko się pomieszało, pozbierali to do kupy i tak to kręcili. Fartem zeszyt nr 1 wylądował na samej górze, a reszta byle jak. Ogólnie chodzi o to, że pozmieniali wątki i to dość poważne. Od takich pierdół jak firma Vought. W komiksach jest Vought American. Drugi człon jest ważny właśnie ze względu na ten komentarz "pozakomiksowy". Oczywiście w tv nie ma miejsca na szkalowanie USA więc jest tylko Vought. Ale to małe piwo przy innych. Nie czepiałem się Stillwell bo liczyłem, że pomimo bycia kobietą dobrze ją przedstawią ale jak na razie jest zwykłym corpo-prezesem odsysającym mleko. Po co? Nie wiem. Komiksowy Stillwell to wyrachowany i zimny drań ale wszystkie jego czyny są racjonalnie uzasadnione. Choćby się waliło i paliło on w gacie nie popuści. Gość nie ma żadnych super mocy, a żelazną ręką trzyma za jaja wszystkich - od Siódemki, przez rząd, aż po The Boys. I robi to wszystko jako vice. Normalnie jak nasz pan prezes. Do tego jest synonimem pracownika nieskazitelnego. Człowiek doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich poczynań ale też dla niego corpo to świętość. Swoją duszę już dawno sprzedał, a teraz kupuje firmie wszystkie inne. Po serialowej Stillwell tego nie widać. Psują też się przez to relacje ze Homelanderem (nie wiem kto wpadł na pomysł syndromu matki). Z tego co widziałem na trailerze i z dotychczasowych odcinków dzieciak Stillwell odgrywa również zupełnie inną rolę niż w komiksach. Jest też kilka innych przeszkadzajek. The Boys bez WTF? Wokół tego się cała seria kręci. Sam komiksowy finał się na tym opiera. W ogóle przez to ksywa Mothers Milk przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. A to gruby motyw jest. Skoro już przy ksywach jesteśmy... Za tłumaczenie na polski nazw własnych powinno się wieszać na suchej gałęzi za nogi. Cycuś Glancuś? <ron_swanson_disappointed.gif> Połowa sezonu już za mną a tu jeszcze pełnego składu nie ma. Gdzie jest do (pipi) nędzy Terror? We flashbackach? A idź pan... Przecież Butcher nie rozstaje się z nim na krok (no chyba, że jest fest gorąco i każe mu zostać). Jeszcze kwestia rozmowy kwalifikacyjnej Starlight. Niby pokazali ale i tak zyebali. Pewnie scena za mocna dla przewrażliwionych feministek i stąd zmiana. Teraz już mam pewność, że plażowania ze Stormfrontem nie będzie w drugim sezonie. Na pewno nie tak jak w komiksie. Oby Vas był przynajmniej Ale żeby nie było, ze narzekam tylko. (pipi)any Homelander. Za(pipi)iście przedstawiony. Starr odwala fenomenalną robotę. Momentami boje się s(pipi)iela. The Boys? Również świetnie choć popierdzielili z relacjami. Butcher vs Homelander. Na stadionie już widziałem oczyma wyobraźni blady strach na twarzy blondasa po ujrzeniu Butchera, a tu dupa. Wychodzi na to, że go nie poznaje. Mocno to mnie rozczarowało bo Butcher to jedyna osoba na świecie, do której Homelander czuje respekt i nieco strachu. Niech za rekomendację posłuży jedna, jedyna rada od Homelandera dla Stillwella: "The dog, the one he takes everywhere with him. If you want to avoid pushing him too far, you should keep it out of the firing line". Reszta ekipy? Świetna. Tak jak pisałem na początku: nie zrozumcie mnie źle. To dobry serial ale znajomość oryginału i pomieszanie wątków troszkę mi przeszkadza. Mimo to oglądam dalej i czekam na drugi sezon.