-
Postów
7 275 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Czyli docieplony z zewnątrz? Ile? 15? 20 cm styropianu? Ściany zwykłe z porothermu? Jeżeli masz tyle ocieplone to niepotrzebne ci docieplenie wewnątrz i tak jak pisałem zrobi się termos więc spodziewaj się grzyba. Grubość izolacji zależy od rodzaju i grubości ścian, a co za tym idzie od współczynnika przenikania ciepła dla tej przegrody. Ponadto oprócz ścian będziesz musiał docieplić strop (najwięcej ciepła ucieka górą). Ogólnie masz masę problemów z docieplanie wewnątrz: od mostków termicznych przez kondensację pary wodnej aż po pomniejszenie powierzchni użytkowej.
-
Pytanie podstawowe czemu z zewnątrz docieplenie odpada? Jest już docieplone (jeżeli tak to czym i ile)? Bo jeżeli masz już docieplenie z zewnątrz to poważnym błędem będzie docieplenie wewnątrz. Zrobi się termos i cała wilgoć będzie zatrzymywać się w ścianie. W ogóle słabym pomysłem jest docieplenie wewnątrz. Przy oknach będą się robić mostki termiczne nawet jak zastosujesz pomysł krupka. Teoretycznie wełna jest najrozsądniejszym rozwiązaniem ale odradzam docieplanie standardowymi materiałami wewnątrz. Taka ściana będzie siedliskiem wszystkiego. Remontowałem kiedyś pokój ocieplony wewnątrz wełną (szklaną) i to co zobaczyłem po zerwaniu płyt to dramat. W przypadku takiej izolacji ważna jest odpowiednia, stała temp. pomieszczenia no i odpowiednia wentylacja. Przewody do kaloryfera będziesz musiał puścić albo podłogą albo na widoku bo osłonięte izolacją mogą zamarzać przy wysokich mrozach. Ciężko tak napisać coś sensownego nie widząc jak wygląda pomieszczenie.
-
Zbiory Carla Barksa ? Cenowo wygląda to dobrze. Jak papier i ile stron? Tego Lobo też muszę dopaść.
-
Liczę bardziej na coś nietuzinkowego, a nie kolejne "with great power comes great responsibility" No i ciężko znaleźć w Levim "mądrość Salomona" po tych trailerach. Z tego co obiło mi się o uszy to podobno na końcu można spodziewać się
-
Wygląda na to, że film będzie tylko zlepkiem gagów przerywanych walką z badguy'ami. Mnie tam osobiście film ani ziębi, ani grzeje, tylko troszkę szkoda czasu i talentu Sinestro. No chyba, że to tylko choojowy marketing dla mas i fabuła pójdzie bardziej w stronę "przyśpieszonego kursu dorastania" bo jednak komiksowy Billy szybko zorientował się, że świat nie jest czarno-biały gdy bujał się z Ligą.
-
No właśnie nie do końca pasują mi te twisty z Jeromem. Ogólnie nie ma to sensu, a oglądanie Mazouz i jego dramatycznej gry aktorskiej sprawia, że mam ochotę pociąć sobie twarz więc... nie dziękuję.
-
Pytaj górala, ja odpuściłem już po pierwszym odcinku 4 sezonu. Maska sado-maso i pisemne pozwolenia na zbrodnie to był punkt krytyczny jeśli chodzi o tolerancję dla debilizmów tego serialu.
-
Beka. Brakuje tylko bat-sutków.
-
Jak muza będzie w klimatach jak z pierwszych 45 sekund to
-
Tu nie chodzi o girl power (chociaż zamienienie Barta na Nore to beka w chooj) ale o bezsensowne pomysły scenarzystów i ogólnie nudne wątki. 4 sezon tylko zapowiadał się dobrze. Napchali tam przecież od groma bzdur przez co wątek Thinkera prezentował się miernie. Już nie wspomnę o nagminnym nadużywaniu podróży w czasie i multiwersum (i to nie w dobrym znaczeniu). No i jeszcze ten nieszczęsny Flashpoint.
-
A jednak PAX To musi być B3.
-
Oho, ciekawie się dzieje. Showrunner Todd Helbing (podobno przez kończącą się umowę) opuszcza załogę po tym sezonie, a jego miejsce zajmie Eric Wallace. Znaczy to tyle, że zamieniają gościa od Spartacusa na gościa od Teen Wolfa. Może miałoby to znaczenie gdyby ostatnie sezony reprezentowałby jakiś znośny poziom. Co ciekawie plotka głosi, że Valdes (serialowy Cisco) odchodzi również z serialu po tym sezonie. Statek tonie, szczury uciekają? Ktoś wreszcie zauważył, że Tytanic nabiera wody od 3 sezonów.
-
I to nie koniec. Netflix rozpoczął współpracę z kilkoma studiami j.np. David Production (Jojo, nowy Tsubasa) co oznacza mniej więcej to, że niedługo zobaczymy sporo anime od N. Fajnie chociaż nie pogniewałbym się gdyby dopakowali listę o kultowe animce (GitS, Cowboy Bebop, Black Lagoon, Lupin, itd.)
-
No i nie panikuj. Atakuj metodycznie, a do przerywania jej ataków używaj pupciokratosa.
-
Dlatego wyżej napisałem, że problem nie leży bezpośrednio w samych filmach. Oczywiście masz sporo racji, wiele postaci powstało tylko i wyłącznie by coś przekazać lub coś uzyskać. Na Czarnej Panterze bawiłem się dobrze choć zrobienie z dobrej postaci jakim był Klaw przepustki do Wakandy i to w taki sposób troszkę boli. Co się tyczy panny Danvers to nie wiem jaki jest film, zobaczę to się wypowiem. Podejrzewam, że to typowy średni origin, który powstał tylko po to by widzowie zaznajomili się z postacią przed End Game. Przy Spajderze było inaczej bo jednak w Civil War był poboczną postacią, a w End Game Captain Marvel odegra ważniejsza rolę. Pisałem też kiedyś, że komiksy to kopalnia dobrych opowieści, a wśród nich są takie gdzie historia skupia się na bohaterze, a nie na tym co dookoła.
-
Ha
-
Co do pani V różne szkoły, różne podejścia...
-
Pierwszy z brzegu? RDR2. Gierka zacna, pucharki nawet nie dramatyczne oprócz nieszczęsnego multi i gwiazdek za misje. Te drugie jeszcze bym zrobił gdyby 90% z nich nie posiadało wymagania czasowego. Nie cierpię czasówek. Multi obesrane też bym ogarnął gdyby choć w połowie przypominało to z jedynki. Mecze wtedy naprawdę sprawiały radość tutaj jest trochę jak w Overwatchu - biegniesz przez pół mapy by zarobić heada. No i freeroam... <ulubiny_gif_milana_z_panem_swansonem> Jedynkę splatynowałem, dwójkę też miałem zamiar ale za stary jestem na to (pipi).
-
Jeśli rozchodzi się o fundamenty i przenoszenie materiału źródłowego to wszystko zależy co przenosimy. Z Iron Mana zaczerpnięto najważniejsze elementy i przemodelowano je pod obecne realia (podobnie było z Batmanami Nolana). Ale to był cholernie ryzykowny plan i właściwie MCU istnieje dzięki Iron Manowi. Gdyby te 10 lat temu pierwszym filmem MCU byłyby przygody pani Kapitan to czy uniwersum wyglądałoby tak jak teraz? Wprawdzie filmu jeszcze nie widziałem ale raczej nie postawiłbym wypłaty na pewny sukces. Powtórzę to jeszcze raz: ważne jest co przenosimy i w jakiej formie. Snyder miał plan, zrobił MoS i ok. Średniak na miarę większości filmów MCU. Superman dalej był grubo ciosany ale stał się bardziej wiarygodny. Zmiana na plus. Tło fabularne (Zod, inwazja, otwarcie się na świat) ciekawe i przemyślane, origin ale nietypowy. Znów dobra zmiana. Film poległ na płaszczyźnie boskości bohatera w oczach ludzi oraz przez zbyt ponury charakter filmu. Ale wciąż ok film. BvS to przeniesiona historia? Nie. Snyder powybierał elementy i próbował dalej rozbudowywać wątek bogów i śmiertelników. Wielu fanów komiksowych (w tym ja) zbeształo go za ten film. Miał idealny materiał w postaci komiksu Franka Millera. Pojedynek Batmana z Supermanem. Animacja Jay'a Oliva była bardzo dobrze przyjęta przez krytyków i fanów. Why? Bo niemal przeniosła dobry komiks 1:1, dodatkowo okraszając wszystko świetnym ost. Snyder spieprzył ten wątek, dołożył do pieca Doomsday'em - postacią wręcz kultową, a dobił Luthorem. W MCU jest podobnie. Wielu ludziom podobał się Civil War i jeżeli były jakieś zastrzeżenia to zazwyczaj w jednym kierunku - Zemo. Kompletnie odstawał od komiksowego odpowiednika i ludzie to widzieli. Pomysł na postać ok, motywacje też ale w ogóle nie pasowały do postaci. Podobnie z GotG2. Ego nie sprostał oczekiwaniom ale też film był źle zrobiony. Nie zawsze postać komiksowa jest dobrze napisana (Aquaman np.) i w takim wypadku poprawienie postaci jest jak najbardziej ok. Ale kompletna zmiana charakteru zazwyczaj psuje zamierzony efekt. Obecnie najlepszy filmem MCU jest WS (ale to zależy jaką grupę wiekową zapytasz). Znane postacie, odpowiednio przeniesione (nawet Zola prawie w oledzie ), poprawione tam gdzie trzeba ale całość ląduje na całkiem nowych ramach opowieści. Świetnie napisane, nakręcone i zagrane. Da się? Da się. Jeżeli coś jest dobre po co zmieniać? Bo ludzie nie chcą oglądać tego samego po raz drugi? Bullshit. Ludzie grają w odświeżone gierki z przed 20 lat albo tylko kilku lat, i co? I chcą więcej, a niektórzy nawet na kilku konsolach te same odsłony ogrywają. Ludziom nie przeszkadza, ze oglądają coś co już znają. Dopóki jest to dobre z widowni słychać tylko klasyczne "kurwa, wincyj". Przyjdzie oczywiście moment, że ludzie powiedzą dość ale do tego czasu powstanie jeszcze sporo filmów. MCU się udało bo ktoś dostrzegł niszę w kinie i wykorzystał okazję. Mieć pomysł to jedno, sprzedać go odpowiednio to już zupełnie inna bajka. Też uważam, że MCU (lub wszelkie ekranowe interpretacje komiksów) nie jest tworzone tylko dla komiksowych nerdów i to z prostego powodu: nie zarobili by na nim. Jako grupa entuzjastów nowel graficznych wciąż jesteśmy nieliczni (jest nas coraz więcej ale nie na tyle żeby tworzyć coś tylko dla nas). A żeby trafić do odbiorców niekomiksowych trzeba przemodelować język komiksu na uniwersalny tak by Blantman z żoną zrozumieli kim jest postać, co umie i jakie jest jej miejsce w świecie. Komuś może się wydawać, że komiksy to łatwy materiał do ekranizacji ale tak nie jest. Wystarczy spojrzeć na listę tychże ekranizacji i popatrzeć ile z nich osiągnęło sukces. Problem Czarnej Pantery i Kapitan Marvel nie leży w samych filmach bezpośrednio ale w otoczce filmów. Wyścig szczurów przy pozyskiwaniu nowych widzów przeradza się w obrzucanie się kupą przez obie strony. Coś co powinno dawać radość wszystkim nagle dzieli ludzi. Niby dobrze, że filmy odzwierciedlają obecne trendy i niepokoje społeczne ale chyba zapomina się co powinno być nadrzędnym celem: rozrywka bez podziałów. Filmy, komiksy czy inne formy powszechnego "entertejmentu" są odskocznią od politycznych i społecznych wojenek i tego chcę od filmów z superbohaterami. Ale to tylko moja opinia.
-
Może i racja chociaż ostatni rozdział mocno dostarczał pod względem survivalu przez notoryczny brak apteczek, filtrów i zasobów, o amunicji już nie wspomnę Rozumiem narzekania na poruszanie się chociaż mnie osobiście aż tak nie denerwował na Stalkerze aniżeli przy drugim przejściu już na niższym poziomie trudności.
-
Jak grałem w Shadow Warriors (Ninja Gaiden) na gameboyu to właśnie mały pokurcz przy bossie sprawiał najwięcej problemów. Nie chciał puścić nogi. @XM. grał to potwierdzi.
-
Oż ty. Coś mi się zdawało, żeś za szybko tego Stalkera zrobił. I jak tu plusa wystawić teraz? Nieładnie troszkę zwłaszcza, że ostatni poziom dostarcza wrażeń.
-
No fajnie tylko kreacja Kijano ni jak ma się do komiksowego odpowiednika, a więc i serialu. Wspólne mają tylko zajęcie i nazwisko. To jeden z tych filmów bardzo luźno opartych na motywach komiksów. Ale klimat był dobry w tym filmie (Stormare najlepszy) i szczerze taki powinien być tamten sezon z Ryanem.
-
Leci plusik ale przez te filtry na początku omal nie wyłączyłem 5 lat to i skill jest (czułość na maksa?). Osobiście po 3-ce średnio bawiłem się w BF4 (choć przegrane ponad 300h). Zbyt często clusterfuck na środku w Blokadzie jak na filmiku oraz piloci śmigłowców. Pal licho zwykłych graczy. (pipi)ane robocopy potrafiły doprowadzić do szewskiej pasji. Dobrze się nie zrespisz na punkcie już cię dojeżdża typ. Chociaż łatwiej dało się strącić maszynę piechotą aniżeli w BF1. A przynajmniej takie jest moje odczucie.
-
Metro Exodus Gra świateł, ciasne lokacje, trzeszczący licznik Geigera, mutanty drapiące po ścianach... Klimat proszę państwa! Trzecia część serii Metro zabiera nas w podróż z dala od ciemnych i ciasnych tunelów moskiewskiego metra na rzecz bardziej otwartych lokacji. Nie znaczy to jednak, że gra przestała dostarczać klimatu znanego z poprzednich odsłon. To wciąż korytarzowy shooter w nieprzyjaznej, post-apokaliptycznej Rosji, shooter pełen klaustrofobicznych lokacji, tuneli ale też otwartego świata... pełnego niebezpieczeństw. Każda większa lokacja to swoisty hub dla przygody Artema. Wyjście na powierzchnię zawsze było śmiałym krokiem w serii Metro. Ciągła walka o każdy oddech, pilnowanie filtrów w masce, baczne sprawdzanie licznika Geigera oraz unikanie groźnych mutantów, czyli innymi słowy przetrwanie. Teraz Exodus wymusza niejako na grupie Spartan wraz Artemem poszukiwania "lepszego jutra" i opuszczenie Metra, po tym jak bohater wraz ze swą ukochaną natrafiają na pociąg przecinający martwe miasto. Gdy nie można już zawrócić trzeba przeć naprzód ale czy po 20 latach od wyniszczającej wojny jest jeszcze miejsce gdzie nie trzeba obawiać się promieniowania i mutantów? Kraina niczym biblijna Ziemia Obiecana mlekiem i miodem płynąca? Czy poza Metrem jest w ogóle szansa na życie? Również pchnięcie opowieści na otwarte przestrzenie było dość ryzykownym posunięciem ze strony twórców. Ryzykownym ale opłacalnym. Nowe Metro choć posiada otwarte lokacje to nie można go nazwać sandboxem. Do open worldów też nie do końca można go zaliczyć, a to z tego względu, że struktura lokacji wciąż jest hermetyczna no i jest pozbawiony "rozpraszaczy". Wciąż kluczowa jest fabuła, która przerzuca nas między kolejnymi stacjami. Fabuła nie jest specjalnie odkrywcza jednak jej prostota nie nuży gracza. Z dość dużym zaciekawienie śledziłem losy pasażerów Aurory choć głównie przez wzgląd na dobrze nakreślone postacie. Oprócz wspomnianego wyżej oddziału Spartan na czele z Młynarzem do podróży dołącza kilkoro innych pasażerów, a każdy ma swój bagaż doświadczeń wyniesiony z tułaczki po upadłym świecie. I szczerze, miałem drobne skojarzenia z ekipą Dutcha "I got a Plan, Have Some Faith" van der Linde z gry RDR2. Jednak przez siłę słowiańskiego ducha jakoś bliższe są memu sercu rozterki podróżników z pociągu nie byle jakiego aniżeli "Outlaw 4 life" na dzikim zachodzie. Gdyby tylko dialogi były równie inteligentnie napisane... "If not us then who?" Sama rozgrywka to niezmienne Metro, czyli FPS ze sporą biblioteką pukawek na każdą okazję, walką po cichu lub na hura okazjonalnie przerywaną wałęsaniem się w poszukiwaniu zasobów. System rozbudowy uzbrojenia jest niemal identyczny jak w poprzednich odsłonach. Złom i chemikalia pozwalają nam tworzyć amunicję, apteczki, ładunki wybuchowe oraz służą do czyszczenia broni i naprawiania maski. Części znalezione w świecie lub rozmontowane z uzbrojenia przeciwników pozwalają mocno rozbudować własny arsenał. Nic nie stoi na przeszkodzie by ze zwykłego rewolweru zrobić mini snajperkę z tłumikiem. Możemy dowolnie wymieniać, zmieniać, usuwać, dodawać elementy broni jak lufy, celowniki, kolby, magazynki bądź wiązki laserowe. to co zrobimy z danej broni zależy tylko od nas, a rozmieszczone po świecie warsztaty pozwalają dostosować broń do każdej sytuacji. Nie wolno zapominać jednak, że Metro to survival. Tak samo jak bohater, broń lub też maska nie są niezniszczalne. Broń może ulec zabrudzeniu co w efekcie może doprowadzić do jej zacinania, a ostatnią rzeczą jaką byście chcieli w świecie Metra to zacięcie się karabinu gdy dojrzy was zwiadowca Watcherów. Należy więc regularnie czyścić broń. Maska również jest niezbędna w świecie i choć wszelkie drobne pęknięcia można tymczasowo wyeliminować za pomocą taśmy (a jak!) trzeba mieć na uwadze, że tylko wizyta w warsztacie pozwoli naprawić uszkodzenia. Surowce są inteligentnie rozmieszczone w zależności od poziomu trudności. Nawet na normalu trzeba inteligentnie rozporządzać zasobami. Apteczka, filtry czy może koktajle molotova? Lepiej wyczyścić broń czy zostawić chemikalia na zestawy szybkiej pomocy? To są częste pytania podczas podróży. Na najwyższym poziomie trudności Stalker będziecie liczyć każdą śrubkę , każdy pocisk... Strzelanie w Metrze nigdy nie było jakieś fenomenalne ale też struktura gry nie wymagała nie wiadomo jakiego systemu prowadzenia ognia. To nie Battlefield wszak gierka kładzie duży nacisk na raczej skryte eliminacje. Mimo to gunplay jest przyjemny w Exodusie, a feeling poszczególnych pukawek przyzwoity. Hmm... Szyb wentylacyjny? Lipne światełko? Zbliżająca się kropka na radarze? I have a bad feeling about this captain Dallas. To co wyróżnia grę studia 4A Games na tle innych FPP-ów to nie tylko klimat ale też dbałość o szczegóły. Świat wykreowany w powieściach Głuchowskiego nabiera całkiem nowego wymiaru w grach ukraińskich game designerów. Każda lokacja, każde pomieszczenie, a nawet każda broń to małe dzieło sztuki. Porównać to można do George'a Millera i jego przywiązania do detali w ostatnim Mad Maxie. Tam każdy pojazd to inna historia, inna opowieść. Najprościej mówiąc w Metrze wszystko ma d u s z ę. Klimat oczywiście też jest. Miejscami ciężki, klaustrofobiczny, czasem niepokojący. Na każdym kroku zgliszcza cywilizacji będą przypominać o utraconym świecie, a który większość postaci w Metrze wciąż dobrze pamięta. Tak jak też pisałem wyżej, postacie również dokładają swoją cegiełkę do klimatu. Swoje trzy grosze dokłada też oprawa A/V. To jak prezentuje się gra świateł to czysta poezja. Latarki czy świece na czapkach aż proszą się o headshot ale to jak rzucają świetne słupy światła zwłaszcza przy mglistej pogodzie... Oprawa naprawdę miejscami wygląda obłędnie. Przecieranie maski z błota i wody nigdy nie było tak dobre jak teraz. Muzyka ładnie wkomponowuje się w eksplorację. Gdy ma grać - gra, gdy trzeba się cicho zachowywać - jest cicho. Kawałki fajne. Osobiście najlepiej zapamiętałem kawałek z ostatniej przejażdżki ale to pewnie ze względu na treść sceny. Czy to znaczy, że otwarty świat Metra jest ciekawy? Jak najbardziej. Każda lokacja wyróżnia się mocno na tle pozostałych. Od zimnych ulic Moskwy, przez zalane tereny Wołgi i pustynne wydmy Morza Kaspijskiego aż po leśne ostępy rosyjskiej Tajgi. A każda lokacja dostarcza nowych emocji, nowych wrogów ale też i sprzymierzeńców. Jednak sama gra nie ustrzegła się kilku mankamentów, czasem dość istotnych. Do błahych rzeczy należy zaliczyć mimikę twarzy postaci (oczy często nie wyrabiają co przekłada się na dziwne wyrazy twarzy czasami). Jednak są też elementy których nie wolno ignorować. Od spadków klatek, przez zwiechy (dość częste) aż po straty save'ów. Te ostatnie mogą być mocno frustrujące zwłaszcza na poziomie trudności Stalker gdzie jest tylko autosave, a sama gra posiada tylko jeden slot. Do innych spraw należy dołączyć ociężałe ruchy postaci nawet po ustawieniu suwaków czułości na maksa. Dla co bardziej wyczulonych może to być istotny minus. Mnie osobiście niezbyt przeszkadzał choć był odczuwalny. Teoretycznie ostatni patch naprawił ten problem ale w tej kwestii odsyłam do tematu gry. Tyle jeśli chodzi o strefę techniczną. Z innych rzeczy to tak jak pisałem wyżej. Fabuła nie jest odkrywcza, a dialogi były pisane na kolanie jednak dla weteranów serii taki problem to nie problem. Nawet w łódce nie można czuć się pewnie. Krewetki zawsze gdzieś się kręcą. Metro Exodus jest więc słusznym krokiem serii. Daje sporo satysfakcji podczas grania, a to dzięki ciekawym postaciom oraz wykreowanemu światu post-apokaliptycznej Rosji. Jeżeli więc jesteście głodni solidnego FPS-a, dobrze wyważonego pod względem opowieści i strzelania oraz wypełnionym po brzegi k l i ma t em nie pozostaje wam nic innego jak tylko wyczyścić broń, spakować filtry i amunicję, założyć maskę i wyjść z Metra w nieznane. Grać! Kilka dodatkowych grafik.