-
Postów
7 260 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Well, Jax Briggs approves this shit!
-
Kolejny Jak znam życie pewnie Krieger odstawił i coś poszło zdecydowanie nie tak
-
Film jak i Hawke zebrali entuzjastyczne recenzje na festiwalu w Wenecji w zeszłym roku. Od twórcy Ludzi-Kotów i zarazem scenarzysty Ostatniego kuszenia Chrystusa.
-
No i hype opadł niemalże do zera... To nie będzie drugie Dark Knight Returns. Nie rozumiem po co łączą to z animowanym uniwersum DC. Mieli przenieść historię 1:1. Ładując JL do animacji chyba wciąż próbują maskować nieudolność filmu. Albo boją się, że jedna postać nie pociągnie animacji. Pierwotnie Liga (czy raczej drugi szereg) dostała wpierdziel w ciągu 5 min, a reszta przybyła za późno. Kreska jak w poprzednich animacjach co teoretycznie nie jest złe ale tło będzie biedne. No nie tego oczekiwałem. No i skoro jest Bibbo to gdzie są Newsboys Legion, Emil Hamilton, The Guardian i Dubbilex?
-
No Mad Maxa nawet chciałem ograć dawno ale miałem przesyt sandboxów. W oczekiwaniu na zabójcę fałszywych mesjaszów może być.
-
Nie liczyłbym na to. Teraz czas na opracowanie strategii na kontynuację, scenariusz, itd. Trzeba by jeszcze jakieś szkice zrobić i może pierwsze epy zmontować na przełomie roku. No i jeszcze trwają prace nad kinówką. Długą drogę przebyło Super z bycia słabym, nikomu nie potrzebnym powrotem do dobrej animacji z równomiernym podziałem na walkę i pierdoły. Nic więc dziwnego, że anime będzie kontynuowane. Oczywiście poziom mocy jest już teraz absurdalnie wysoki i właściwie mamy "okładanie się księżycami" z Naruto ale Toei robi to na tyle umiejętnie, że da się to oglądać z przyjemnością. Osobiście wolałbym powrót do przeszłości i Budokai Tenkaichi. Krótka seria jak Roshi stawał się legendą przez pierwsze starcie z Daimao aż po spotkanie z Goku podczas pożaru góry. Można? Jak najbardziej. Sam finał Super zacny. Tag team, którego nikt się nie spodziewał i przewidywalny finał.
-
El Brujo Especial!
-
No ba. Dean jako fan dobrego hentai nie odpuści sobie przecież wyrwania Daphne.
-
Sam jestem w szoku, że tyle prób zajęło mi wyrobienie czasu zwłaszcza, że teoretycznie trudniejszy wyścig na Kalebo padł po raptem 3-4 próbach.
-
Ten zwolniony czas bardziej mi przeszkadzał niż pomagał. Cholernie ciężko wtedy wyczuć deskę na zakrętach. Wyłączyłem po kilku próbach i jechałem na normalnej prędkości.
-
Tom Hardy jako Al Capone w Fonzo Punktem wyjściowym filmu będzie ostatni rok życia w Alcatraz cierpiącego na demencję króla prohibicji. Al będzie wspominał swoją drogę na szczyt i upadek na samo dno. https://screenrant.com/tom-hardy-al-capone-fonzo-photo/
-
Walki pięściarskie? Oj tak Pamiętam jak dziś. Przeciwnicy tak z 15 lvl wyżej to sobie myślę, a co mi tam pomacham łapkami sobie. I walcz tu z typem jak jesteś na hita Jeden błąd i gryziesz tojad od spodu. Taktyka na partyzanta jedyną słuszną metodą.
-
4 bronie jak klepniesz krzyżak ale jak przytrzymasz kierunek wyskakuje pełne kółko. Problem nie polegał na tym, że strzelają do ciebie tylko, że miałem problem co wybrać tyle tego było. Poziom trudności jest nierówny. Walki z bossami nawet na hardzie są łatwe.
-
Weź może jeszcze poskacz po głowie jak chcesz mnie dobić. Po co się męczyć
-
To jest to alternatywne kółko. Ja operowałem przy pomocy krzyżaka (trzymając mamy pełne kółko). Może gdybym nie był leniwy nauczyłbym się używać twojego
-
Ratchet And Clank - Dobry rok na platyny. Kończy się marzec, a na koncie już 4. Choć o mało przygody lombaxa nie przerwały tej passy. Sama platyna jest cudowna (jak sama gra zresztą). Jednak trzeba się liczyć ze sporą ilością grindu i przynajmniej dwukrotnym przejściem gry. Jeżeli poświęcamy wystarczająco uwagi na zbieraniu śrubek bronie będą wymaksowane tuż przed końcem drugiego podejścia. Przy challenge mode nabicie comba x20 tylko z pozoru wydaje się trudne. Najważniejsze to nie dać się trafić co jest problematyczne przy ogólnym chaosie i laserowym piu-piu. Najlepiej podejść do tego na chłodno. Mnie udało się to zrobić na Aridii przy okazji misji dla Skida. Mr Zurkon na pełnej opcji, od groma piaskowych rekinów i jedziem. Po prostu aktywować robocika i niech robi swoje. Pilnować tylko by nie wpaść do szlamu. Baczenie trzeba mieć też na trofik z groovitronem. Czasami przeciwnicy różnią się tylko kolorem oczu więc polecam rzucać kulę przy każdej okazji. Niestety najgorzej przyjdzie wziąć się za bary z wyścigami. O ile wygranie wyścigu to pryszcz tak wymasterowanie czasu to zło. Nienawidzę deskolotki. Już przy okazji Jaka 2 wyścigi mnie irytowały. Co ciekawe drugi wyścig (na Kalebo) da się na spokojnie zrobić (skróty). Tylko na Rilgar można dostać ciężkiej cholery. Po kilkunastu próbach wiedziałem, że coś robię nie tak skoro przy ścinaniu zakrętów i zbieraniu okręgów i tak brakowało mi 3-5 sekund do magicznego 1m35s. Kluczem są triki. Trzeba wywijać fikołki w powietrzu przy każdej nadarzającej się okazji bo one podbijają dopalacz. Przydaje się też cheat z nieśmiertelnością (za zebranie 28 złotych śrubek) bo wtedy nie trzeba uważać na skrzynie TNT. (pipi) obesrane wymusza ścinanie zakrętów ale przy jednym trzeba uważać. Za dużo zetniesz, gra uzna to za wypadnięcie z trasy i robi ci respawn, za mało zetniesz i nie wyrobisz zakrętu bo deskolotka jest bez wspomagania. Nienawidzę wyścigów w platformerach Pewnie dlatego, że jestem w nie chujowy Znajdźki to kwestia czasu, a cała reszta to proste rzeczy. Byłoby niżej ale za wyścig na Rilgar... 5/10
-
Ratchet and Clank No i w takie remastery to ja mogę grać. Kultowa odsłona przygód lombaxa i jego zapuszkowanego przyjaciela była, obok serii Jak & Daxter od Naughty Dog, pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów platformerów na poprzednie generacje. I to nie tylko dlatego, że podobnych produkcji na wysokim poziomie było niewiele. Obecna generacja niestety nie może pochwalić się zręcznościowymi gierkami z ogromnym napisem PRZYGODA w podtytule (Knack? No raczej nie ). Seria doczekała się sporo kontynuacji (lepszych i gorszych) więc cieszy fakt, że któraś odsłona wylądowała na current geny w wersji remaster. I to całkiem elegancki trzeba napisać. Nowy silnik, nowe cut sceny, wszystko odpicowane. Planety mogą poszczycić się ogromną paletą barw i żyjątek gotowych posmakować całego arsenału jakim dysponuje uszaty lombax. Uzbrojenie jest właśnie kluczowym elementem jaki wyróżnia serię Insomniac od kolegów z ND (a przynajmniej od ich pierwszej odsłony J&D). Ilość broni jest pokaźna. I nawiasem mówiąc zbyt pokaźna. Jest w czym wybierać. Od granatów, snajperek i typowej kuloplujki przez roboty bojowe, wyrzutnie rakiet aż po... promień zmieniający w owce czy kule disco (Claptrap byłby wniebowzięty). Są bronie przydatne bardziej lub mniej, i są też jako typowe ciekawostki. Lawirowanie między giwerami robi się trochę problematyczne gdy kończy się amunicja i trzeba zastanowić się co wybrać, a w tym czasie obrywamy. Można było dać możliwość pauzy podczas wyświetlania kółka z giwerami. Nawet na normalu ginie się dość często ale rozumny system spawnów nie powoduje irytacji (również wczytywanie jest błyskawiczne). Gra posiada prosty system rozwoju postaci i broni. Zabijając przeciwników podnosimy umiejętności broni i siebie samego (dla dodatkowych punktów zdrowia), a w sklepach wykupujemy upgrady dla rzeczonych pukawek sprawiając, że śmiercionośne bronie stają się jeszcze bardziej zabójcze. A wszystko za śrubki i kryształki. Co się tyczy fabuły to ta została przemodelowana względem pierwowzoru. Niby coś starego ale z nowej perspektywy choć wydawać by się mogło, że została lekko spłycona. Nie ma uszczypliwości lub podtekstów, które wypełniały dialogi za czasów ps2. Widać, że skonstruowano remaster raczej pd młodszego gracza. No i ma się wrażenie, że historia jest trochę za krótka. Niby jest kilka planet, misje poboczne, zbieractwo ale mam niedosyt po dwukrotnym przejściu (2 i pół dokładnie rzecz ujmując). Nie obraziłbym się gdyby wpakowali trylogię na jedną płytkę. Pomimo sporej dozy zachwytu komuś należy się czarny kutas w anus za brak możliwości dowolnej zmiany języka, a przecież gra posiada pełną polską lokalizację. Trochę patologią jest by w obecnych czasach móc posłuchać oryginalnych głosów trzeba zmienić język systemowy konsoli Poziom trudności jest miejscami dziwnie nierówny. Na trudnym gra się dobrze ale w kilku miejscach przesadzono z kurczącym się tlenem bądź zdrowiem. Jakby nie patrzeć remaster klasyka z ps2 jest zupełnie nową grą więc i doznania są zupełnie inne. Piękny, zróżnicowany świat, dość ciekawa fabuła i sporo rzeczy do roboty choć mogłaby być nieco dłuższa. Oprawa graficzna ryje banie, kolory wypalają gałki oczne, muzyka napędza adrenalinę, a chaos na ekranie jest cholernie satysfakcjonujący. Brakuje takich gier na obecną generację.
-
Cobra Kai dostaje pełny trailer Johnny sprzedaje podeszwy gówniarzom i zostaje senseiem, Daniel wciąż z lekkim ad-hd, a Miyagi-san i tak tłukł by ich obu bo przez ponad 30 lat nic się nie nauczyli.
-
Mustache are gone! ...but not forgotten. Skoro już jesteśmy przy eSie to niedawno ujawniono kostium Pana ze Stali z nieukończonego projektu Justice League Mortal od Millera
-
No i cudnie
-
Aż mi się przypomniał Event Horizon z Samem Neillem
-
@ragus, zamieniasz się w warzywo i to takie zielone. Nie idź tą drogą, ja ci dobrze radzę.
-
Jak na serię GoW to raczej średnio duzi bym powiedział. Oczywiście, że kamera nie zmniejszy bossów. Ciekawi mnie po prostu czy ze względu na nowy wydźwięk odsłony dane nam będzie okładać epicko (pipi)nych bossów. W trailerach i gameplayach wprawdzie widać Jormunganda (z którym raczej nie będziemy walczyć) czy smoka ale z tych pierwszych godzin co recenzenci ogrywali nie ma wzmianki o konkretnym otwarciu do jakiego przyzwyczaiła nas seria. Ale tak jak pisałem nowe realia, nowe podejście. O grę jestem spokojny. Grane day one oczywiście.
-
Jedyna rzecz jaka mnie jeszcze nurtuje to kwestia monumentalnych walk z bossami (jeżeli w ogóle takie będą zważywszy na ustawienie kamery). Bo trolle z kłodami traktuję jako subbossów pokroju cyklopów i chimer. Duże zmiany w rozgrywce mogą oznaczać brak przeciwników na kilka(naście) pięter. Chociaż z drugiej strony taki SotC też ma kamerę usadowioną za plecami bohatera, a walka odbywa się z samymi dupnymi przeciwnikami przy niemrawej acz dynamicznej kamerze. Nie wiem czy Barlog coś wspominał na ten temat. Oglądając wspominki z poprzednich części Kratos okładał się na dzień dobry z konkretnymi zawodnikami (Hydra i Kolos z Rodos) i nie powiem, nostalgia wróciła.
-
Baby Driver (2017) - " Good Morning Atlanta, jest 5.00 rano i zapowiada się kolejny gorący dzień w mieście więc zaczynamy go z listą idealnych kawałków pod napady wg Bonnie & Clyde'a". Coś podobnego musiało siedzieć w głowie Wrighta gdy dłubał przy scenariuszu do filmu. Obraz zaś wyrywa się z typowej koncepcji heist movie. Reżyser podobnie jak przy Scott Pilgrimi vs the World łączy kilka rzeczy tworząc osobliwego stwora. Ale stwora, którego chce się oglądać. Napady, pościgi, miłość i muzyka... dużo muzyki. Oglądając i słuchając Baby Drivera, jako gracz, ma się w głowie kultowe już części Drivera z PSX-a. Ta adrenalina, ta przyjemność z jazdy. Wszystko to wraca podczas seansu. Edgar Wright jak już wspomniałem łączy teledysk, kino rabunkowe ale też sięga po klasyka z 67'. I to w dwóch wersjach: Buddy i Darling oraz Baby i Debora. Dwie strony monety pokazane jednocześnie i dwa zakończenia, które ukazują naturę bohaterów (scena na moście). Świeży scenariusz, świetnie zrealizowany i okraszony duuużą ilością dobrej muzyki. Więcej nie trzeba dodawać. Maleficent/Czarownica (2014) - Maleficent jest dla Disney'a tym czym jest Thanos dla Marvela albo Darkseid dla DC. Uber-villain, którego położyć może tylko wspólne działanie bohaterów jednego uniwersum. Jej siłę fajnie pokazała stara już wariacja Niekończącej się Opowieści w wersji komiksowej z postaciami Disney'a. Dlatego też ciekawiło mnie jak Stromberg podejdzie do "zła wcielonego". Reżyser zabrał się do opowieści o Śpiącej Królewnie z punktu widzenia złoczyńcy. Ukazanie ludzkiej strony Maleficent spowodowało jednak, że postać zatraciła pazur. Takie postacie wypadają najlepiej gdy są tak złe, że aż dobre. Np. scena gdy Czarownica wbija się do zamku zaraz po narodzinach królewny. Co do samej Angeliny można śmiało napisać, że dała radę. Oczywiście najlepiej wypada gdy kipi złem ( kochałbym trzymając za rogi) ale dobra wersja też jakoś się broni. Film niestety jest bezpieczny. A szkoda bo sama Maleficent zasługuje na poświęcenie jej uwagi w odpowiedni sposób. Liczyłem na pokazanie zła bez próby jego usprawiedliwienia za to dostałem 3 nieodpowiedzialne wróżki, krótką bitwę, wiedźmę targaną emocjami i króla toczonego manią prześladowczą. A przecież niektórzy chcą patrzeć jak świat płonie.