-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
Wszystkie poniższe pozycje do obejrzenia na Netflixie. Swiss Army Man/Człowiek-Scyzoryk (2016) - Paul Dano posiada naprawdę spore pokłady talentu i potrafi ciągle zaskakiwać. Na swoich barkach dźwiga niemal cały film... i zwłoki Daniela Radcliffe'a. Sporym zaskoczeniem okazał się z pozoru prosty film o przygodach rozbitka i trupa. Można by rzecz, że granie zwłok to prosta sprawa ale to tylko pozory. Potter daje radę ale to Dano musiał unieść ciężar filmu. I zrobił to fenomenalnie. Co tam się wyprawia to głowa mała. Kwan i Scheinert stworzyli coś oryginalnego i nietuzinkowego, a przy tym świetnego w odbiorze. Właściwie jedyną rzeczą jaka może was odrzucać od tego dzieła to nieogolona i blada dupa Radcliffe'a. Cała podróż Hanka i średnio świeżego Manny'ego jest jak zabawa dzieciaków w lasku za domkiem. Pełna uroku, magii i zabawy. Ale obraz rzuca też konkretne bomby prawdy o życiu i o kupie. Tak, kupa też jest ważnym, egzystencjalnym elementem. Przygoda Hanka i Manny'ego jest swoistą próbą pogodzenia się ze swoją odmiennością, z odrzuceniem przez społeczeństwo, trochę też o niespełnionej miłości. Cholera, ten obraz ma tyle ukrytych przekazów, że czasu by zabrakło by o wszystkich opowiedzieć. Wiedzcie jedno drodzy czytelnicy: If you don't know Jurassic Park, you don't know shit. Jeszcze finał. Ło jo cie. Konkretnie ładuje w żebra, i niektórym mogła by nie pasować ostatnia scena ale sądzę, że twórcy nie chcieli zostawiać widza z trudnym zakończeniem. Zamiast tego dali możliwość wewnętrznego rozważenia tego co się widziało i choć pytania pozostają jako widz cieszę się, że nie padły odpowiedzi. Niech przygoda trwa... Message from the King (2016) - Nie zabijaj posłańca... ale nikt nie mówił, że nie można mu wpierw obić ryja. Wiadomość od króla T'Challa, tfu, Jacoba Kinga jest prosta: wszyscy winni poniosą karę. Film Fabrice'a Du Welz miał być powrotem do kina zemsty z czasów Charlesa Bronsona ale z większym naciskiem na psychologię postaci. Wyszło średnio. Ogląda się to dobrze, a Boseman, Evans i Molina pokazują się od dobrej strony jednak gdzieś pod koniec reżyser niepotrzebnie moim zdaniem komplikuje akcję. A szkoda, po początek zwiastuje dobre i proste kino gdzie dominuje jedno prawo, prawo pięści. Duszny klimat LA również dobrze wypełnia sceny. Dobrze napisana i wykreowana postać Kinga jako człowieka znikąd, którym nie kieruje praworządność czy sprawiedliwość lecz czysta zemsta. Plan drugi również solidny. Mogłoby wyjść z tego naprawdę dobre kino gdyby reżyser niepotrzebnie nie lawirował miedzy gatunkami i nie zagmatwał końcówki. Jednak i tak polecam obejrzeć by zobaczyć Bosemana w innej roli. Jeśli kontynuacja to może w Południowej Afryce? Hail, Caesar!/Ave, Cezar! (2016) - Tylko Coenowie mogą zrobić dobrze film z fragmentu życia przeciętnego faceta, który jest o wszystkim, a zarazem o niczym. Coenowskie kino można łatwo rozpoznać. Mieszają się w nim codzienność i absurd. I choć w przypadku innych reżyserów taka mieszanka rzadko wychodzi tak u braci Coen raczej nie spodziewaj się zwodu. I jak mało kto potrafią wypełnić plan gromadą gwiazd w małych rólkach i wykrzesać z nich ukryty talent. "Ave, Cezar!" to opowieść o zwykłym menadżerze wytwórni filmowej, który zajmuje się głównie "smarowaniem trybików by wszystko chodziło dobrze i gładko". Taki Ray Donovan na etacie ze sporą ilością skrupułów. Facet ostatnio ma sporo na głowie. Próbuje rzucić palenie, uporać się z ciężarną aktorką, która bez męża (i ojca dla dziecka) średnio robi reklamę wytwórni, myśli nad zmianą branży, wykręca się od wciąż węszących dziennikarek-bliźniaczek, a do tego znika mu gwiazda najdroższej produkcji tuż przez ostatnimi zdjęciami... Film zaczyna się od spowiedzi (ostatnią miał ok 24 godziny wcześniej) gdzie Mannix spowiada się, że okłamuje żonę w sprawie fajek. Znów wypalił całe dwa szlugi. Ta scena jest ważna bo nadaje kontekst wszystkiemu co wydarz się później. A dzieje się sporo. Jesteśmy świadkami końca pewnej ery kina. Nic potem nie było już takie same. Ale zanim się to skończy trzeba nakręcić western, syrenkę, melodramatyczną potańcówkę i wyniosły monolog pod ukrzyżowanym Jezusem. Właściwie nie trzeba zachęcać do kina braci Coen. Widziałeś jeden ich film będziesz oglądał kolejne. Tacy już są. Scena z przedstawicielami różnych wyznań jasno mówi "film braci Coen". Zresztą Brolin, Clooney, Lambert, Tatum, Johansson, Fiennes, Swinton, Hill, Brown, Fischler, Krumholtz też zachęcają do oglądania.
-
No już dobra, dobra... Wszyscy wiedzą, że wygrałbym w cuglach ze wszystkimi. Dlatego też nie pojawię się w DB Fighter Z jako grywalna postać. Może w dwójce jak podbiją Goku poziom.
-
Pierwszy sezon był bardzo dobry do momentu jak trzymał się szablonu filmu z Jimem Carrey. Ostatnie dwa (chyba) odcinki w delikatnie odstępowały od reszty ale wciąż dobre. Neil świetnie wykreował hrabiego Olafa, a zadanie nie było łatwe (dotrzymać kroku Jimowi? Powodzenia). Ale dał radę z dwóch powodów: 1) jest utalentowanym aktorem, 2) nie szedł szlakiem Jima tylko przedłożył swoją własną interpretacje i będąc szczerym jego wersja Stefano jest lepsza niż ta od Jima. Z chęcią zobaczę jak poprowadzą dalej watki. Czekam.
-
Yebaniutki szkoda, że w zeszłym roku takiej deklaracji nie złożyłeś. Teraz trzeba czekać do grudnia... Pamiętaj @Square, że jesteśmy już po trzydziestce, nie jesteśmy już młodzieniaszkami, każda chwila z gierkami się liczy, a nie Horyzonta po 4 razy przechodzić i Wieśka obrażać. Postanowienie? Raczej prośba. By Sony zechciało mi w tym roku zostawić konto w spokoju. A co ograć? GoW, Metro i jak Rockstar pozwoli to w tym roku RDR2, jeszcze Horizon by napisać jaka Aloy jest brzydka za dzieciaka no i GTA V. Tak na prawdę nie mam jakiś deklaracji konsolowych. Chyba kryzys postwiedźminowy wciąż się mi udziela.
-
Nowy rok, ten sam jad. Proponuję zmianę nazwy tematu: Kineskop Wars: Przejdź na oledową stronę mocy
-
A najlepsze jeszcze przed tobą.
-
O, rolada, kapusta i kluski będą jutro. Dzisiaj szałot był.
-
I've come to the conclusion that you are a shit magnet of the highest order Największym problemem Punishera jest ilość odcinków. 13 to zdecydowanie za dużo (pokazał to Iron Fist, pokazali to Defendersi). Doprowadziło to do rozwodnienia akcji, a przecież na tym opiera się Punisher. W każdym odcinku są sceny-wypełniacze zalewające nas niepotrzebną gadaniną o niczym. Nawet wątek młodego wojaka był na dłuższą metę niepotrzebny. Choć konkluzja, że ani Castle, ani Russo tak naprawdę wcale się od niego nie różnią była ciekawą koncepcją. Ale tak jak napisałem. Na dobrą sprawę można było sobie to odpuścić. Jednak pomimo tego dość ciekawie oglądało się poczynania Franka. Bernthal pokazał mściciela od innej strony. Jako zmęczonego żołnierza, który tak naprawdę całkiem nie wrócił z wojny. Nikt z nich nie wrócił. Pomijając zapchajdziury netflixowa adaptacja Punishera jest solidna. Miejscami dość brutalna (zwłaszcza ostatnie odcinki) ale też bez przesady. I dobrze. To nie miała być bez mózgowa sieczka. Dobrze oddana ludzka strona Franka jak i jego mentalne zaburzenia czyniące go czasem niemal dysfunkcyjnym, solidny przeciwnik, dość dobry trzeci plan (choć Madani poza tyłkiem nie pokazała nic wartego uwagi, jej poczynania są bezsensowne) i całkiem solidny kawał sensacji sprawiają, że z chęcią obejrzę drugi sezon tylko ograniczyć ilość odcinków do max 6. Skondensowana akcja i brak powrotów do przeszłości. Nowy sezon, nowe zagrożenie...
-
Su Long niezły stuff i nie mogę się doczekać epickiej batalii Mink Tribe vs Beasts Pirates ale jednak ostatnie chaptery zachowawcze i coś czuję, że to się skończy po(pipi)ym sojuszem bo w każdą inną stronę Luffy musiałby przyjąć status Yonko, a to wydaje mi się za wcześnie jeszcze...
-
Serial jeszcze nie wystartował ze zdjęciami, a chyba podano już głównego złego
-
MGS V? Najprościej napisać chyba tak: dobry gameplay, słaby mgs... Kilka misji naprawdę dobrze zrobionych, system został doskonale przebudowany ale otwarty świat choć ładny spowodował rozwodnienie rdzenia serii, czyli fabuły.
-
Ktoś Pupcia ohydnie znienacka trafił? No, karma to sucz... Potwierdzam. Nawet zwykłe mecze dawały radę. Te walki o ostani worek złota w Gold Rush czy stand offy i shootouty na początku meczy oczywiście bez aim asista i gdy jeszcze nie było oszustów w multi.
-
Aż chciałoby się zapytać czy chce się pobawić innymi kulkami ale mogłoby to się skończyć boleśnie Ja dopiero po 3
-
xD Może i tak być. Nie wiem po ile chodził tom 2 w czasie premiery ale jak ostatnio przeglądałem internet widziałem różne skrajne ceny nawet o 30 zł ale oczywiście brak egzemplarzy. Swój znalazłem na olx-ie. Były dwa egzemplarze za podobną cenę tylko ten drugi wyglądał jak świeżo wyciągnięty z kraty Masorza.
-
Tak ale mówisz o nowym wydaniu. Mnie one do szczęścia nie było potrzebne bo mam już zbiór 12 rozdziałów z wydania specjalnego (2000r.), a to nowe z tego co forumowicze piszą nie tylko nie ma kilku historyjek z drugiego tomu ale też tłumaczenie nie jest najlepsze. Gdybym wziął to wydanie to de facto zapłaciłbym 60 zł za kilka historyjek, a tam dałem 50 zł za tom drugi i mam komplet łącznie z "Pierwsza Dziesięciocentówka" i "Czy to jawa, czy to sen" (których podobno brakuje w nowym wydaniu). Zapewne sporo przepłaciłem ale nie zanosi się na to by wznowili wydawanie skoro i tak wyskoczyło to zbiorcze, a ilość tomów 2 dostępnych na rynku jest praktycznie żadna. Trafiłem na egzemplarz w bardzo dobrej jakości to kupiłem.
-
Jako fantasy film broni się całkiem nieźle, jako buddy cop już nie. Brak chemii między orkiem, a Willem (choć pod koniec nieco się w tej kwestii poprawia). To nie Murtaugh i Riggs ani Lee i Carter. Brak tej finezji w partnerach. Sam film to mieszanina innych filmów. Orki z LotR, Elfy z Hellboy'a, jeszcze Leeloo z The Fifth Element, 16 Blocks... Zapożyczeń jest sporo.
-
Ex Machina (2015) - Dobry Isaac, średnia Vikander... Ex Machina próbuje stawiać trudne pytania o sztucznej inteligencji ale robi to nieefektywnie. Pewnie dlatego, że czasami obraz zamykany jest w ramy thrilleru psychologicznego z mnóstwem niedopowiedzeń. A tak naprawdę podążą śladami Wyspy doktora Moreau z Brando. Choć sama gra rzuca pytania i zaraz odpowiedzi średnio można wczuć się w wątek. Brak chemii, jakiejś naprawdę głębszej analizy. Dobrze chociaż, że środowisko daje ładny kontrast betonowym i zimnym pomieszczeniom. Ciekawie wypadła końcówka w kontekście całego filmu. Transcendencja (2014) - Co sprawia, że jesteśmy wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju? Dane. Wszystkie wspomnienia, przeżyte chwile są jak megabajty danych, które zapisują się w naszej świadomości. Dzięki nim tworzy się doświadczenie, a to działa jak aktualizacje, patche poprawiające nas samych. To wspomnienia nas określają więc co się z nami dzieje gdy tracimy część wspomnień albo w jakiś sposób połączymy swoją świadomość ze sztuczną inteligencją? Czy wciąż jesteśmy sobą czy może stajemy się kimś zupełnie nowym? To pytanie zadają sobie Morgan Freeman, Paul Bettany, Cillian Murphy i Johnny Depp gdy ten ostatni po ataku terrorystycznym przenosi swoją świadomość do komputera. A do czego zdolna jest świadomość gdy zyska dostęp do internetu? Czy można wtedy mówić o koncepcji boga? Nie bójcie się. Pytań egzystencjalnych jest tak naprawdę mało. Reżyser bardziej skupia się na możliwościach superinteligencji oraz zagrożeniach jakie się z tym wiążą. Film jest lekki w odbiorze i bardziej skłania się ku obrazom jak Lucy niż podany powyżej Ex Machina. Depp gra oszczędnie, Bettany po swojemu, a Morgan robi zdziwione miny jak przy Lucy właśnie. Nie ma ach-ów i och-ów ale też nie taki był zamysł reżysera. Film jest oszczędny. Kamieniem milowym w gatunku sci-fi nie jest ale dzięki prostej narracji i dość zachowawczej fabule da się obejrzeć. XXX: Return of Xander Cage/XXX: Reaktywacja (20017) - Dominic Toretto znów w akcji. Nowy/stary XXX to połączenie Just Cause i Far Cry z ramami serii Fast&Furious. Mamy akcje, szybkie kobiety, suche dialogi, grupkę indywidualistów i złą agencję. Właściwie to scenariusz pod względem budowy postaci mocno przypomina ostatniego F&F 8. Może tylko nieco mniej akcji w stylu kierowanie torpedy za pomocą łap. Nic specjalnego. Everest (2015) - Przyroda zawsze upomni się o swoje. I lepiej z nią nie zadzierać bo w przypadku jej siły jesteśmy niczym. Ale to poczucie bezsilności wobec sił żywiołu sprawia, że są ludzie gotowi stawić jej czoła nawet za cenę życia. Film jest też przestrogą by szanować przyrodę. Everest to opowieść przede wszystkim o sile gór oraz o walce z własnymi ograniczeniami. Jednak nie sama góra robi wrażenie. Obsada wypełniona jest gwiazdami. Clarke, Brolin, Gyllenhaal, Hawkes, Knightley, Kelly, Worthington, Henderson. I co ciekawe żaden z nich nie przyćmiewa filmu. Grają naturalnie, a każde stękanie z bólu i zmęczenia wydaje się być prawdziwe. Być może dlatego, że aktorzy nie siedzą na ciepłym planie filmowym na tle green screenu ale zmagają się z prawdziwym śniegiem i mrozem. Część scen była nawet kręcona w obozie nr 2 u stóp Mount Everest. Nic tak nie pozwala zrozumieć postaci jak zmaganie się z tymi samymi przeciwnościami. Najciekawiej wypadł wg mnie Brolin. Czasami widać było ten prawdziwy strach i niepokój w jego oczach. Obraz wyłamuje się od typowych filmów biograficznych i katastroficznych. Jest oszczędny w efektach, a skupia się na prawdziwych przeżyciach i jest przy tym ciekawy. Nie ma znużenia gdy widzimy jak alpiniści wchodzą i schodzą raz za razem. Ogląda się go naprawdę przyjemnie i jest jak znalazł na te bezśnieżne święta.
-
Jak tak mam ze Smith & Wesson Model No. 3. Na średnie i dłuższe dystanse jakby ślepakami strzelane (zapewne przez niską prędkość wylotową). Oczywiście na krótkie sprawdza się cudownie zwłaszcza na tzw. rewolwerowca, czyli ślizg i z strzelanie z biodra. Większy rate of fire i byłoby idealnie. Serio, te ślizgi to jakaś parodia.
-
Pewnie tak. @Wesker Gacek jest chyba dość świeżym telltalesem ale w sumie to nie mam zdania. Nie sądzę bym odpalał jeszcze kiedyś ich grę. Deusa żadnego nie ograłem i poza cyberpunkowym światem nic o tej grze (ani serii) nie wiem.
-
jeśli się sprawdzi to Chyba raczej nikt nie liczy na to, że Sony wrzuci Deusa i Batmana w jednym miesiącu po tym co odstawiali w ostatnich miesiącach? Obstawiam raczej samego Gacka i jakieś indyki. Ale mogą mnie zaskoczyć, czemu nie? Osobiście sam nie wiem co bym chciał. Just Cause 3 leży na dysku i jakoś nie mam ochoty odpalać.
-
Oh, hi Luke Cage. Wszystko fajnie ale z tymi neonami na klacie aż prosi się o grad kul.
-
Zestaw wigilijny standardowy, a jakże ale przez święta i tak będą się liczyć makówki
-
Dark Nights: Metal #4 So i guess the question is, how super are you feeling today, farm boys? Co tu się odpierdziela? Skubaniec Gacek ma własną na eSa, a cameo pewnej... hmm... postaci nikt się nie spodziewał. Pojechali grubo z tym zeszytem Historia Batmana Who Laughs to też dobra rzecz. Traktować to można jak złe zakończenie Batman: Arkham City i Arkham Knight.
-
Pamiętam jak za czasów ps2 robiłem kropki flamastrem na tv przy ostatnim Blockheadzie Same rybki zajęły mi dobre kilka godzin. Tytuł magiczny i pokazuje wciąż ja się powinno robić gierki.
-
Przyjęte i poprawiam