-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
@ragus Lepiej?
-
Dotarły oba przed świętami Za Sknerusa mogłem lekko przepłacić ale długo szukałem tego egzemplarza. Znalazłem dwa i tylko ten był w zadowalającej jakości. Na Justice też czaiłem się od jakiegoś czasu. Sorry za jakość jotpega, pralka mi szwankuje
-
Justice League/Liga Sprawiedliwości (2017) - Koniec roku to czas podsumowań. Właśnie w tym okresie robimy często zestawienie co się nam udało w danym roku, a za co powinniśmy się bić w pierś. DC/WB zdecydowanie powinno pogratulować sobie za Wonder Woman, bić w pierś za JL i (pipi)nąć sobie w głowę za bajzel z DCEU. Justice League jest filmem przeciętnym, a nawet miejscami słabym. I to zarówno w rozumieniu zwykłego zjadacza popcornu jak i komiksowego geeka. Winę za to ponoszą włodarze DC, Warner Bros. jak i sam Snyder. Próba doścignięcia Marvela i pochopne decyzje po drodze wywołały serię niefortunnych zdarzeń, które teraz odbijają się na obrazach. JL choć swoje zarobiło okazała się finansową wtopą i prawdopodobnie druga odsłona Ligii oraz Flash mogą przesądzić o upadku koncepcji. Po pierwsze już na dzień dobry zostajemy zaatakowani paskudnym CGI na wąsach Supermena. No nienajlepszy początek. Później jest... dziwnie. Widać dokładnie zawirowania na stołku reżyserskim bo zarówno Snyder jak i Whedon mają swoje koncepcje choć ten drugi miał "tylko" ocieplić wizerunek DCEU. Robił co może ale jak to mówią z gówna bicza nie ukręcisz. Może to trochę zbyt brutalne porównanie bo sam film w paru miejscach broni się zaciekle i dobrze ale i tak liczy się przecież efekt końcowy. W przypadku BvS Snyderowi dostało się niejako rykoszetem ale tym razem nie mam dla niego usprawiedliwienia. To już trzeci film obok właśnie BvS i MoS z bohaterami Ligii, a mimo to w wielu kwestiach nie padają odpowiedzi, a ogólna koncepcja jest niejasna. Tyczy się to głównie Supermana, którego Zack w solowym filmie kreuje na obcego wśród ludzi by w BvS stał się bogiem wśród ludzi. Justice League nieudolnie próbuje nadać Kryptończykowi status nadziei, a prawda jest taka, że tylko uwydatnia obsesję Batmana względem harcerzyka. To miało by sens gdyby pomiędzy BvS i JL był drugi solowy film eSa, z tego pierwszego wycięto by Doomsday'a i zaaplikowano to w eSie (tylko tak jak się należy). Tutaj zresztą po raz kolejny Snyder pokazuje jak nieudolnie czasem potrafi nawiązać do klasycznych obrazów. Rezurekcja Supermana przypominała wątek z Potwora Frankensteina i tak, Bruce jest tym szalonym naukowcem. Niestety w tym miejscu zauważalny jest właśnie efekt domina, które zaczęło się przewracać już przy pierwszy eSie. Rozumiem, że Snyder chciał zrobić coś swojego z komiksowymi bohaterami. Dziwi mnie natomiast dlaczego nie wyniósł lekcji z Watchmenów? Trzymał się tam ram komiksu ale jednocześnie zdołał zaimplementować swoje wizje, swój styl i to przyniosło bardzo dobry efekt. Tutaj idealnie pasuje motyw z Dark Knight Nolana. DC/WB jak mafijna koalicja chcąc pokonać Marvel zgłosili się do człowieka, którego nie do końca rozumieją i nim spostrzegli się, że reżyser pali im stos gotówki było już za późno. To nie był czas na Justice League. Jeszcze nie teraz. Brak solówek od Flasha, Cyborga i Aquamana spowodował chaos personalny. Wyłamał się tylko Aquaman dzięki charyzmie. Ezra sprawił mi zawód. Nie o takiego Barry'ego Allena nic nie robiłem. Kompletnie źle napisana postać, a przecież mieli gotowca. Co poszło nie tak? Brak drużynowego śmieszka. Marvel miał Trochę Iron Mana, trochę Thora itd. JL nie miało nikogo. W animacji humor został rozbity na Green Lanterna, Flasha i Shazama. Skondensowana dawka w przypadku Flasha w JL boli i to cholernie. Teoretycznie gdyby to nie był Barry tylko Wally (wciąż by bolało ale nieco mniej), a najlepiej Bart to problemu by nie było. Tutaj wszystko mogłyby wyjaśnić solówki ale te dopiero powstają bo po co robić coś normalnie jak można od dupy strony. W ogóle nie pasuje mi ta koncepcja i sprawdziły się moje obawy po pierwszym trailerze. Jednak to są słowa amatora nowel graficznych i fana Flasha. Zapewne osobom niezaznajomionych z komiksowymi odpowiednikami postaciami taka forma przypadnie do gustu. Trójca wypada już lepiej choć ich motywacje średnio mnie przekonują. Obsesja Batmana, "co ja tu robię?" Wonder Woman, Rebirth Supermana... wszystko mogło być lepiej rozpisane. Tak wałkuję schemat, a niewiele o samym filmie wspomniałem. Otóż kontrast między scenami jest widoczny i to bardzo. Bez problemu da się zauważyć zmiany reżyserów. Jeśli się trochę wysilić można też zauważyć gdzie mniej więcej zostało coś wycięte. Chociażby scena w Atlantydzie. Na pierwszy rzut oka sekwencja chyba miała być dłuższa. Po pierwszym trailerze widać też, że scena z Supergirl (stawiam, ze to była ona) została wycięta. Z nią albo z Green Lanternem. Nawet eS doczekał się rozbudowy przez Whedona. Już nie jest smętnym ponurakiem ale coraz bliżej mu do wersji z Rebirth, czyli połączenia pewności siebie i młodzieńczego wigoru z New 52 oraz doświadczenia z pre-new 52. Problemów w scenariuszu jest dużo. Od płaskiego jak decha Steppenwolfa (epic voice i nic więcej) aż po origin walki ludzi, atlantów i amazonek o losy świata (rodem z LotR). Ale dość o minusach. Kilka rzeczy się udało. Aquaman i Wonder Woman. Ta druga dała się poznać już w czerwcu i była miłym zaskoczeniem. Tutaj wydaje się być nieco zagubiona ale sprawne kierowanie kamery na jej chudy acz ładny tyłek skutecznie odwracają uwagę. Ma swój urok choć opiera się na patentach z solowego filmu. Aquaman z kolei robi dobrze to czego nie potrafili przez ponad 70 lat zrobić panowie z DC Comics. Arthur w wykonaniu Jasona wreszcie jest królem, którego Atlantyda nie ma (jeszcze), a na którego zasługuje. Wersja rebel jest znacznie ciekawsza niż blond piękniś gadający z rybami. Jest ładnym spoiwem drużyny i charyzmatyczną postacią, która zyska pełny wymiar w swoim solowym filmie za rok. Cyborg może nie pokazał się z wybitnej strony ale też nie s(pipi)o go jak się zapowiadało. I chyba wiem już o co chodziło włodarzom po pierwszym seansie gdy zdecydowali się na reshoty. Snyder chciał pewno wyeksponować wewnętrzny kryzys egzystencjalny Stone'a. Po części człowiek, po części maszyna, a nie pasujący nigdzie. Jednak kierunek cyber-emo raczej by się nie sprawdził. Film choć pełen błędów, niedociągnięć i słabego cgi na wąsach Supermana jest poprawnym obrazem, a to dzięki chemii między bohaterami (moim zdaniem nie wszystkich) i luźniejszej atmosferze. A więc reshoty Whedona były dobrym pomysłem szkoda tylko, że za późno. Kilka dobrych żartów oraz parę fajnych scen czynią obraz oglądalny. Jaka więc czeka przyszłość gości w trykotach ze stajni DC? Na razie jest mglista, a droga do celu wyboista i kręta. Najbliższe decyzje będą kluczowe. Aquaman i Shazam pójdą z nurtem zaś tytuł Flasha (Flashpoint) wskazuje, że da się jeszcze odkręcić błędy ale czy na pewno? Czy DC/WB ma jeszcze czas na naprawianie błędów? Porażka finansowa powinna dać jasno do zrozumienia, że widzowie są zmęczeni nie tylko zawirowaniami w uniwersum DC/WB ale i koncepcją bohaterów. Wszystko ma swój koniec i wydaje się, że do zmierzchu ery jest bliżej jak dalej.
-
Jak na razie jest nieco gorzej niż w 2 i 5 ale i tak lepiej niż w drugiej połowie 3 i 4. Dobre odcinki z Caydenem i Deathstroke'iem, a finał przedświąteczny zapowiada ciekawy obrót spraw w nowym roku. Jednak Team Arrow to kał i najwyższa pora by wyebać ich wszystkich (Kanarek może zostać tylko zrobić z niej seksowną, silną i niezależną laskę bo na razie się nie potrafi określić). Perypetie Diggle'a, burmistrza Queena, związek z Felicity nikogo... Ezra mnie zawiódł ale o tym za chwilę w odpowiednim temacie. Serialowy Flash póki przynosi profity zostanie.
-
Wiecie co? Mam dość. Zaorać DCCU. Od początku pieprzą, że seriale i filmy nie będą się przeplatać ale oczywiście nie mogą istnieć dwie te same postacie i w filmie, i w serialu. Tyczy się to oczywiście tylko dobrych aktorów z serialu bo taki cienki Superman może być bo filmowemu nie zagrozi. Chociaż to też teraz nie wiadomo skoro panna S jest teraz na garnuszku CW. Uśmiercili już Deadshota i Waller teraz padło na Deathstroke'a. Jak kiedyś w JL pojawi się Arrow na bank usuną serial albo gorzej, Diggle będzie Arrowem na stałe. Ech... a kiedyś mieli nawet plany na pojawienie się Harley w serialu.
-
Oż w (pipi), brałbym Roshi'ego. Kurde normalnie powinienem jarać się grą i w ogóle już brać preordera ale jakoś nie potrafię. Nie wiem czemu. W ogóle nie mam ciśnienia na grę. Nawet nie śledzę wątku. A gra wygląda obłędnie. Może bijatyki z ps2 mnie obrzydziły życie? Z tego co widzę nie ma tu latania (jako takiego)?
-
W przypadku zwiadowcy to raczej zestawienie 10 grzechów głównych. Na chwilę obecną nikt kto siedzi na wzgórzu nie będzie zajmował wysokich miejsc. Sam gram dużo scoutem i nie wyobrażam sobie bycie kłodą na górce. Tak samo jak nie korzystać z flary i oznaczać przeciwników. Przecież to podstawa. Osobiście palec częściej klika R1 niż R2. W wyposażeniu jeszcze pułapka z zapalającym i granat gazowy. Za to amunicja K zbędna jak dla mnie. Z pojazdami to jest dramat. Dobre do niszczenia tarcz i nic więcej (albo ja coś źle robię). Z wyzwań medalowych nigdy nie potrafię ukończyć tego z zniszczeniem pojazdów. Najlepiej czekać na wykończenie ale zanim poziom hp spadnie wystarczająco jakiś typ z działem pepan rozwali go w mak.
-
Już to widzę Dostanie w(pipi) ale utrzyma się na tyle długo by Goku odzyskał siły. Dumny książę zawsze w tyle. Edit: Nowa strona więc tak-będzie.jpg
-
To, czego nigdy nie wezmę do ust.
Farmer odpowiedział(a) na Okie from Muskogee temat w Klub Smakosza
Paweł gdybym cię nie znał trochę to bym powiedział, że to się kłóci z twoim pseudonimem artystycznym. I nie kaszanka tylko krupniok. Krupnioki, żymloki, wątróbka z cebulką, flaczki... ba, nawet móżdżek z jajecznicą wpieprzało się. W przypadku wyrobów ważna jest jedna kwestia - z twojej hodowli czy kupne. Swojskie wiesz na czym hodowane. A prawda jest taka, że większość zjadłaby potrawy o których istnieniu nawet by nie wiedziała. Kwestia podania. Dobrze przyrządzone i podane potrawy zszokować mogą dopiero jak kelner powie z czego zrobione. Osobiście nie podchodzi mi ryż ale to też kwestia podania no i zdrowy to jeść trzeba. -
A Netflix podobno już zamówił Bright 2 z Willem.
-
Stargate oglądałem w miarę na bieżąco jak jeszcze Anderson grał ale potem już olałem. Origins pachnie lekko fanowskim ukłonem i niczym więcej ale też dam szansę. Może coś ciekawego z tego "piasku" wykopali...
-
Nick mówi jak jest.
-
Venom już się odlał Na razie nie wiadomo czy rzeźba powstała na zlecenie Sony czy po prostu artysta wyraził swoją wizję symbiota (podpis do Marvela zamiast Sony) Potwierdzono natomiast, że oprócz Woody'ego Harrelsona pojawi się Michelle Williams w roli Anne Weying (może zobaczymy Venom with tits).
-
Ja sobie dawkuję po troszku. Właściwie to w tym roku będą dopiero dwa komiksy na święta (jeśli poczta da radę ) To już nie te czasy co przy TM - Semic gdzie raz w miesiącu zgarniało się kolejne nr z kiosku. Teraz to przegląd nowości w internecie i kupowanie zbiorczych wydań.
-
Sama taśma to mało. Pod wpływem ciepła z dekla i tak nie będą dociskać jak powinny. Dodaj jakiś wspornik (najlepiej niewielki płaskownik z elastycznego materiału ale żeby nie był zbyt giętki) i wtedy potraktuj taśmą.
-
Tak, to te. Goldy mają naprawdę dobrą jakość dźwięku jak za taką cenę. Największy minus to niestety słaba jakość wykonania samych słuchawek. Pierwsze co ci może (pipi)nąć to plastikowe zawiasy. Jak masz dużą głowę trzeba z nimi ostrożnie. Raz pęknie już nie pokleisz. Moje musiałem na McGyvera poskładać taśmą i miękkim płaskownikiem. Goldy mam już chyba rok czy dwa lata i wyglądają teraz jak psu z dupy. Ale używam ich prawie codziennie. jednak tak jak mówię za tą cenę dźwięk naprawdę ok
-
Zielu chyba szalał na serwerach knife only w starych BF-ach. tam to byłoby cholernie ciężko na zwykłych. W BF1 połowa to i tak z szarży wpadła.
-
Myślałem, że będzie ciężko, a tymczasem kij z drutem jest już w kolekcji. Wczoraj wieczorem w kilka meczy nabiłem 60 blach dziś resztę plus już dwie części haka ze skrzynek
-
@Lipa ten Sknerus to te nowe wydanie, o to? czy mowa o tomie 2? Bo poluję na tom 2 od dawna. A tak to interesowałaby mnie Sprawiedliwość.
-
Jest i fotka Hawk & Dove Jak na razie są wierni oryginalnym kostiumom. Jeśli podobnie będzie przy Starfire to nawet jeśli fabuła będzie ssać i tak będzie na czym oko zawiesić
-
Czyli rozchodzi się o pieniądze. Jeśli zostanie to ten sezon LoT już jest gorszy od poprzedniego. Jeszcze gorsza wersja niż we Flashu. A Flash? Taki se. Początek sezonu zapowiadał się dobrze ale chyba nie mają pomysłu na walkę Thinkera z Scarlet Speedsterem. Motyw z ostatniego odcinka banalny można powiedzieć. Fajnie, że Barry tym razem odpuścił. Ta scena była dobra.
-
Nie moje klimaty po prostu. Nie wiem jak to nazwać ale miałem wrażenie, że słucham kolejnego ost do kolejnej gry TellTale (wyjątek: Tales from The Borderlands ) o kolejnych rozterkach gówniarzy w trudnym świecie. Nie zrozum mnie źle. Komuś się może podobać. Do mnie nie przemawia plus wszystko kręci się wokół gitary.
-
Life is Strange - prosty zestaw. Gra nawet fajna, a pucharki proste. Większość wpada po przejściu. Fotki można dozbierać w dowolnym momencie. Do tego nie musimy przechodzić całego odcinka dla fotki bo da się wybrać daną lokację. Ja dozbierałem brakujące w godzinkę. 2/10 bo coś tam trzeba jednak popstrykać.
-
Szkoda, że B2 i Pre-Sequel nie zainteresowały cię bo gra cholernie zyskuje gdy znamy pojawiające się postacie i ich historie. Osobiście liczę, że jeden motyw (jak i para głównych postaci) znajdą się w Borderlands 3 jak już zechcą w końcu zapowiedzieć i wydać grę. "Trzepot skrzydeł motyla w Brazylii może wywołać tornado w Teksasie" LiS czerpie od groma od Edwarda Lorenza, twórcy teorii chaosu i efektu motyla. Właściwie naukowe wnioski meteorologa i matematyka w jednym są głównym fundamentem gry. To oraz powyższe, obrazowe wyjaśnienie jego układu. Nie tylko Lorenz dostarcza materiału. Twórcy nawet nie ukrywają jak wiele zapożyczeń wynieśli z chociażby filmów, które nomen omen również opierały się na pracach Lorenza. Efekt Motyla z Ashtonem Kutcherem oraz seria Oszukać Przeznaczenie to dwa z trzech filarów fabuły. Ale nie sposób nie wychwycić oczka do twórczości Lyncha, a mowa oczywiście o Twin Peaks, który jest trzecim filarem. Poznajcie Max. Osiemnastoletnią uczennicę liceum Blackwell w sennej mieścinie Arcadia Bay gdzieś w Oregonie. Max wraca w rodzinne strony po 5 latach nieobecności, jest pełna życia, kocha fotografię i potrafi cofać czas... Zaintrygowani? Nie? No to dalej. W wydawałoby się spokojnym mieście znika w niewyjaśnionych okolicznościach jedna z szanowanych i lubianych uczennic Blackwell Academy. Ją oraz Max łączy wspólna przyjaciółka z dzieciństwa, Chloe. Obie przyjaciółki starają się dociec co stało się zaginioną... A teraz? Zaciekawieni? Wciąż się opieracie? A co powiecie na to, że Max nawiedzają wizje o gigantycznym tornadzie, anomalie pogodowe i padłe zwierzęta wzbudzają ogólny niepokój, a jeden z uczniów i dziedzic najbogatszej rodziny w mieście wie coś więcej o zaginionej niż mówi? Jeśli po tym wciąż Was nie zainteresował tytuł to raczej sobie odpuście bo fabuła to najlepszy element gry (co nie znaczy, że wybitny). Ale po kolei. Life is Strange to gra podzielona na epizody (5), a ostatnio dostępna była dla posiadaczy ps plusa w ramach gry miesiąca. Budową przypomina nieco sławne Heavy Rain. Również sposób prowadzenia fabuły mocno przypomina grę Quantic Dream. Ot idziemy gdzieś, klikamy coś, rozmawiamy i na bazie tych rozmów podejmujemy decyzję. Smaczek dodaje fakt, że potrafimy cofać odrobinę czas. Pozwala to na spróbowanie innych wersji dialogów by poznać nieco interesujących nas szczegółów bądź sprawdzić reakcje postaci. Tutaj pojawia się problem ten sam co przy produkcjach TellTale. Czy nasze decyzje naprawdę mają wpływ na fabułę? I tak, i nie. Żeby uściślić, grę przeszedłem raz i raczej nie mam ochoty na sprawdzanie alternatywnych wydarzeń. Jednak bez względu na nasze decyzje raczej i tak skończymy w tym samym miejscu i będziemy musieli dokonać ostatecznej decyzji. Zmieni się na pewno wątek pobocznych postaci jak i linie dialogowe. Być może w zależności od tego jak rozegramy grę koniec może zostać na nas wymuszony. Już to przytaczałem przy okazji właśnie Tales from The Borderlands . By wybory miały realny wpływ na grę, twórcy musieliby być gotowi na każdą ewentualność, a wyborów musiało by być od groma i to do każdej decyzji. A każda decyzja to inna ścieżka, inna przyszłość jak mawia dr Brown. Inna ścieżka, inne wybory i tworzy się nam nieskończenie wielkie drzewo dróg. Jest w tej chwili nierealne by zaimplementować takie rozwiązania więc twórcy gier zazwyczaj decydują się na dwa warianty odpowiedzi (przeważnie skrajne). Prawo, lewo, tak, nie, zabij, ocal... Jednak nawet to kreuje alternatywne drogi. Z racji ograniczeń technologicznych w większości wypadków wykorzystuje się fortel, który sprowadza nas na i tak określoną przez twórców drogę, a wszystko po to by nie trzeba było tworzyć setek lokacji. LiS dość zgrabnie wykorzystuje ten fortel wplatając go w fabułę. Nie mamy wprawdzie tutaj do czynienia z dniem świstaka ale raczej z przeznaczeniem. Jak wyżej napisałem fabularnie gra często i gęsto zapożycza motywy. Nieraz to dosłowne zrzynki np. cofanie czasu za pomocą fotografii (Ashton robił to w filmie za pomocą notatek). Czasem jednak subtelnie coś zainsynuuje. Motyw miasteczka, postaci, zaginionej dziewczyny oraz tajemnicy to Lynch jak się patrzy. Ostatni epizod to już w ogóle umysł Lyncha na tacy choć nieco zlasowany. A finał? Cóż to już raczej inny filar Fabuła nawet wciąga i choć postacie są typowe, a tożsamości "Origami Killera" można śmiało się domyślić nawet będąc zajętym grzebaniem palcem w dupie, gra się dobrze. Jednak właśnie dlatego, ze to gra motywy są nieco rozwleczone i jak wiadomo perypetie gówniarzy w szkole nikogo. Myślę jednak, że warto sprawdzić chociażby pierwszy epizod (dostępny za darmo w ps store), a nóż, widelec i inne sztućce wciągniecie się w przygodę. Nic wybitnego ale nawet przyjemne. PS. Miałem screena ze sceną bondage + less kis ale usunąłem przypadkiem. Demyt
-
To uczucie kiedy włodarze serialu przeglądają temat