-
Postów
7 277 -
Dołączył
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez Farmer
-
@Masorz, skończyłem z ocenami w filmach. Skala 1-10 nie pasowała wielu, skala 1-6 nie pasowała nikomu, a poza tym oceny nigdy nie były wyznacznikiem filmu. Sam też nie kieruję się ocenami, a opiniami i własnymi poglądami. Zresztą sam wiesz jaki jest forumek. Większość twierdzi, że gardzi ludzikami w trykotach, a później idą do kina, dobrze się bawią i wystawiają śmieszne oceny bo beka musi być. @Biały, ja się dobrze bawiłem i tak jak napisałem Gunn poszedł w bezpieczny obraz. Fakt od sequela można oczekiwać rozwoju ale pierwsze Guardians były świetne. A kolejne były (aż) dobre toteż dobrze się bawiłem.
-
Ok byłem na Strażnikach, przemyślenia wiadomo gdzie, a tutaj chcę się skupić na powiązaniach z MCU i przyszłości Guardiansów. I spoilery ma się rozumieć.
-
Strażnicy Galaktyki Vol. 2/Guardians of the Galaxy Vol. 2 (2017) - James Gunn w pierwszej części zaserwował nam piękną i kolorową space operę. Obraz szybko zyskał fanów i stał się obok pierwszego Iron Mana i drugiego Kapitana Ameryki, jednym z najlepszych marvelowskich filmów. Jak więc wypada tom drugi? Jest zachowawczy. Ale od początku. Gunn ustawił wysoko poprzeczkę więc przy kolejnej części miał dwie opcje: podbić stawkę ale ryzykując strącenie tyczki albo wykonać drugi równy skok bez ryzyka. James wyraźnie wybrał drugą opcję choć tyczka lekko drgnęła. Dostarczył kolorową space operę wypełnioną podobnymi elementami co jedynka ale z kilkoma nie do końca udanymi akcentami. Jak na galaktykę to strasznie mało zwiedzamy w tej części. W jedynce mieliśmy kilka ciekawie zaprojektowanych lokacji. Tutaj mamy raptem 4-5. Nie udało się również uzyskać balansu między akcją, dramatem, humorem, a resztą. Otwarcie jest dobre jednak później wcina się lekka monotonia i tylko akcje na statku Yondu wyrywają widza z tego "smolistego" zwiedzania Ego. Właściwie to planeta mocno mnie zawiodła. Jak na żywą istotę jest strasznie martwa. Tam się nic nie dzieje, a przynajmniej do momentu wbicia się pewnej panny. Design Ego też pozostawia sporo do życzenia. James serwuje nam pacmana, a boi się zrobić bardziej żywą planetę. I co to za Ego bez classic bródki? Humor prezentuje się dobrze choć da się zauważyć, że miejscami jest on niskich lotów. Na szczęście akcja później przyśpiesza i utrzymuje stały, wysoki poziom aż do końca. Przeciwnik wydaje się być lepszy niż Romek Oskarżyciel. Na pewno jego motywacje są lepiej scharakteryzowane. Sama główna walka to kwintesencja Strażników, a każdy dostaje rolę do spełnienia. Obsada nie zawodzi, a dołączenie Yondu i Nebuli daje sporo świeżości. Tylko Mantis potrzebuje nieco rozwoju bo wypada na trochę nieogarniętego robala. Kurt Russell wypada świetnie, a jego luzacki styl idealnie współgra z prezentacją Chrisa Pratta. Podsumowując James Gunn dostarczył kolejnych, dobrych Guardians of the Galaxy choć galaktyka jakby zubożała. Mimo wszystko ogląda się to wciąż doskonale. Jeżeli tom pierwszy przypadł wam do gustu, tutaj również będziecie dobrze się bawić, a ilość easter eggów jak zwykle robi robotę ale o nich i o przyszłości Strażników rozważać będę w temacie MCU. A byłbym zapomniał. Karny kutas dla operatora projektora. Już drugi raz odstawił mi nr z wyłączeniem ekranu przy scenach po napisach. Nie widziałem ostatnich dwóch :(
-
Beta znacznie poprawiona względem poprzedniej. Loadingi sporo szybsze (choć w menu dale są obecne). Największą wadą wciąż jest brak możliwości rozgrywki ze znajomymi. Chociaż ostatnią rzeczą jaką bym chciał jest cioranie przez sosnowiczanina w karty :/ Dodano tyle elementów względem Wieśka 3, że ledwo ogarniam. Tak na szybko to manewry z dobieraniem kart są podobną bolączką co walka przeciw graczowi z talią Potworów w W3. Wskrzeszanie i dobieranie kart prowadzi do tego, że przeciwnik wygrywa poprzez ilość kart. Na razie średnio grało mi się kartami Północy. I większość potyczek przegranych albo przez dobieranie sobie kart u przeciwnika albo przez słabą moją talię. Nie rozumiem też sensu używania jednostek z tarczami. Zwykle są na 2-3 hity. Ale gra się zarąbiście. Fajnie, że jest możliwość podglądania kart na stole (również u przeciwnika) co pozwala na ustalenie taktyki jak i zaznajomienie się z kartami.
-
Logan nie był w ogóle dla dzieciarni, a w cudownym kinie w mojej okolicy seanse były tylko z dubbingiem. Gdy spytałem kasjera dlaczego odpowiedział, że mogli wybrać jeden format, a że więcej ludzi chodzi na dubbingi... No i masz swoją odpowiedź. A WW ma PG-13.
-
V2 zakupione toteż skończyły się mi wymówki dla senior Kazuba w potyczkach U4.
-
Wersji reżyserskiej raczej nie będzie bo nie ma z czego zrobić. Ostatnio Patty Jenkins w jakimś wywiadzie przyznała, że WW nie ma żadnych usuniętych scen. Ale wiarygodność zweryfikuje się przy blu-ray'ach. Tymczasem...
-
To zależy. Jeśli miałaś styczność z poprzednimi częściami to może być różnie. Graficznie jest to uczta dla oczu zwłaszcza po uzyskaniu dostępu do neonu. Fabularnie jest średnio. Historia z 2 jakoś bardziej mi pasowała, postać głównego bohatera też. Dobrze, że dostajemy tym razem kilka mocy bo gameplay opiera się na tych samych rzeczach. Na mieście nie ma za bardzo co robić. Misje poboczne są trochę na odwal. Jedynie graffiti to ciekawa alternatywa, a tak to mamy przejmowanie dzielnic, ratowanie npc-tów poprzez oklepanie bandziorów, zbieranie odłamków, niszczenie kamer, itd. Dodatek ma wątek fabularny (miejscami lepszy niż podstawka) ale całość opiera się na podobnych zamysłach jak podstawka (kamery, grafiti, npc-ty). Wyjątkiem są areny na których możemy walczyć. Są to swojego rodzaju wyzwania, za które odblokowujemy moce. Zresztą: http://www.psxextreme.info/topic/96750-w%C5%82asnie-ukonczy%C5%82em/page-257?do=findComment&comment=3886268
-
Mam za sobą pierwsze nr tego crossovera i jest sztos jak na razie. Wracają kultowe postacie by chwilę potem "samiwieciekto" zrobił im z dupy jesień średniowiecza
-
Wybrałem się na najnowszych "Szybkich" ale żeby być na bieżąco musiałem zaliczyć 7-kę także leci pakiet. Szybcy i Wściekli 7/Furious 7 (2015) - Największą wadą tej części jest jej nijakość. Nie da się tak do końca określić o czym jest siódemka. Niby o rodzinie, o zemście, o samochodach ale jakoś wszystko to nie przemawia do widza. Fabularnie jest prosto. W poprzedniej części posłali typa do szpitala więc w tej jego brat bierze się za "rodzinę". Oczywiście pomieszano to z Tokyo Drift z 2006. Tu jest już fajna beka bo gdyby darowali sobie scenę z pewnym aktorem to 30 sekund później nie waliłaby po oczach o 10 lat starsza twarz. Choć jego południowy wyraz twarzy nie zmienia się nigdy to mimo wszystko trochę śmiesznie to wygląda. Postęp fabularny to też jakiś żart. Od pierwszych minut wiadomo kto i co ale zamiast podążać tym torem mamy wykonywanie misji dla postaci pobocznych jak w grach Ubisoftu: "dam ci namiary na gościa ale uratuj/ukradnij mi coś". Fizyka jest ale chyba twórcy nie brali sobie jej do serca w wielu scenach. Siódemkę bardziej napędza śmierć Paula Walkera. Nie ma większych problemów z rozpoznaniem, które sceny były nakręcone za życia Paula, a które z udziałem jego braci. Wydźwięk tych drugich scen ułatwia sprawę. Ciężko oglądało się ten film. Na tyle, że musiałem rozłożyć seans na dwie części. Drętwe dialogi (czy raczej monologi) pisane przez szympansa, Tyrese sprowadzony do roli tępego śmieszka i The Rock z minigunem to bolesne akcenty. Właściwie już mało co pamiętam z tego seansu, a oglądałem w sobotę. Szybcy i Wściekli 8/The Fate of the Furious (2017) - Tutaj spore zaskoczenie bo ósemka w swojej kategorii to przyzwoite kino. Gary Gray dzięki naukom wyniesionym z Negocjatora i średniego remake'u The Italian Job, dobrze poprowadził akcję oszczędzając drętwych momentów. I wzorem ostatniego Bonda scena wprowadzająca jest taka jak być powinna, czyli wzbudzała zainteresowanie. A skoro to Szybcy I Wściekli to zainteresowanie wzbudzać może tylko jedna rzecz - wyścig. W przeciwieństwie do wyżej wymienionej części fabuła prowadzona jest dobrze. Toretto stający na przeciw swoich ideałów jest ciekawą alternatywą dla oklepanego motywu "mess with my family and you regret this". Jednak to wciąż F&F więc głupot i po(pipi)ych zwrotów akcji nie brakuje. Najlepszymi elementami są walki słowne The Rocka ze Stathamem oraz scena z tym drugim w samolocie. Nowy Jork dostarcza akcji. Ogarnięto trochę postać Tyrese'a, The Rock został tym kim miał być od początku: szybko-wściekłym Hulkiem. Elegancko miota ludzikami. Postać Stathama zostaje rozwinięta o jego rodzinę (ładnie napisana Hellen Mirren). Zaś Charlize wypada lekko diabolicznie jako zimna suka. Gray doskonale wiedział z czym ma do czynienia i czego się oczekuje od serii. Jedyne więzy jakie go trzymały to głupoty poprzednich odsłon i scenariusz. Dlatego wątki przyczynowo-skutkowe zjadają swój własny ogon a wszystkie grzechy są zapomniane. Pomimo tych wszystkich głupot i deszczu samochodów ogląda się to z nad wyraz dobrze. Seria zdążyła nas przyzwyczaić do poronionych akcji. Nawet łódź podwodna i przemieszczanie pędzącej torpedy za pomocą rąk nie dziwi. Były już wyścigi, drifty, walki z narco bossami, jazda z sejfem przez miasto, walki z czołgiem, przeskakiwanie z wieżowca na wieżowiec, pojedynki z dronem, ucieczki przed łodzią podwodną... Chyba została tylko eksploracja kosmosu.
-
Nie wiem jaki budżet Neill ma na te krótkometrażowce ale w teorii mały budżet może wyjść mu na dobre. Jeśli uzyska poziom Dystryktu to będę bardzo zadowolony. Elizjum poległo na płaszczyźnie fabularnej, a Chappie nie był złym filmem. Złe były tylko szorty Wolverine'a. I tak czekam bardziej niż na np. drogie Autoboty Bay'a.
-
Ogólnie opinie są pozytywne: (opinie wolne od spoilerów)
-
Jadę pojutrze przedłużać umowę na nowych warunkach. Jest nowy cennik więc i tak będę płacił więcej za minimalny próg (ale szybszy internet niż obecnie). Niestety choć prędkość mi wystarcza to jednak nie ma w nim publicznego adresu. Ten dostaje się za kolejny próg więc wątpię żeby dało się z nimi ugadać na ustawienie publicznego skoro jak tak bardzo potrzebuję to wezmę droższy pakiet.
-
Podsumujmy ostatnie odcinki: Zastanawiam się czemu jeszcze oglądam to gówno i chyba już wiem. No nie mogę przestać się śmiać od ilości głupot jakie pakują w serial. Jeszcze w pierwszym sezonie można było mieć złudzenie, że to wszystko podąża w kierunku Tima Burtona ale teraz to już zdecydowanie jest Schumacher. Serial osiągnął poziom co najmniej "Batmana Rok Pierwszy", a gówniak Bruce wciąż drętwy jak kloc.
-
Albo po prostu zastosowali "Ostatnią Wieczerzę" bo to prosty i popularny motyw, i ktoś wpadł na pomysł, że będzie pasować do religijnych ekstremistów.
-
No chodzi o to, że ta gra jest tak fenomenalna, że nawet rzucenie prostego Aard na wodę powoduje "zmarszczenie się" tafli. Taki świetny tytuł.
-
Jaki mayhem na weselu A retrospekcje z dzieciństwa Big Mom sugerują, że Kraken dopiero się wyzwoli.
-
Znajdź sobie coś w rodzaju Arrow s05e00 żeby widzieć co się działo ale do 4 są tylko nawiązania więc jeśli przetrwasz żarty Curtisa będziesz się dobrze bawił z tym sezonem. Edit: Potwierdziła się też plotka na temat jednej z postaci w Arrowverse.
-
Ale bez Bachmana :(
-
Za sprawą Harley może być ciekawie. Nie spodziewałem się animacji w stylu klasyka Batman Animated Series z lat 90-tych. Nightwing nie pasuje mi tutaj za bardzo ale to pewnie dlatego, że jest inny. No i czemu głosu pannie Quinn użycza Bernadette, a nie Tara Strong albo Sorkin?
-
Dzięki Kyo. Wciąż tylko nie wiem co zmienia publiczny adres względem prywatnego na ps4. Zdunek ostatnio mi na party mówił żeby zmienić sobie na publiczny ale już nie wyjaśnił dlaczego. Typowe. Z kubkami też przygrał w chuja :P Wredny, nie sądzę żeby coś się ruszyło w sprawie nicków. Chęć zmiany nicków istnieje od początku ps3. Spokojnie mogliby dać możliwość zmiany raz do roku np. ale chyba problem polega właśnie na tym wszystkim co jest podpięte do tego (trofea, konto, itd.). Pewnie jakiś znudzony admin w sony przy kawie, a w przerwach między sprzedawaniem mi banów pogmerał ci w trofeach.
-
Spokojnie można postawić ten sezon za najlepszym sezonem, czyli drugim. Były oczywiście mniejsze i większe wpadki z których największą jest zdecydowanie Mr. Terrific i jego suche żarty. Z chęcią wepchnąłbym mu te kulki w dupę. Ale wszystko to wynagradza finał. Prometeusz okazał się genialnym strategiem i znakomitym przeciwnikiem. Zawsze o kilka kroków przed ekipą, nawet po zdemaskowaniu. Przewidział każdą możliwość. No i cóż to był za odcinek. 5 lat retrospekcji... 5 lat walki o miasto... Wszystko kończy się tam gdzie się zaczęło. Lian Yu... Czyściec. Nastał czas nowego rozdziału.
-
Nie widzę w tym nic śmiesznego :( A artykuł czytałem ostatnio i wciąż nie wiem jakby to miało wpłynąć na komfort grania na ps4. Problem z obecnym IP polega właśnie na tym, że wylądował na "czarnej liście" sony i stąd te blokady. Jak mam podpisywać kolejną umowę na lata i średnio raz w miesiącu dostawać bany bo jestem na liście i tak, to pierdole sony, ps plus i konsole. Nie mam czasu i ochoty się wkurwiać. Spróbować mogę jeszcze wynegocjować zmianę adresu na inny ale jak znam życie to na próbach się skończy.
-
Dobra, w następnym tygodniu jadę klecić nowy internet u tego samego usługodawcy bo nic lepszego nie dostanę w Shire. Celuję w publiczne IP bo tak mi wielu radzi do konsolki. Pytanie proste: co mi daje publiczny adres IP? Z tego co czytałem to obusieczny miecz. Niby problemy na konsoli się skończą ale posiadając publiczny adres jest się bardziej wystawionym na ataki z sieci. Ja wiem, antywirus, aktualizacje systemu, itd. ale co jak znów coś się sknoci? Jak jest różnica pomiędzy publicznym IP, a prywatnym jeśli chodzi o konsole? Znowu dostanę bana na konsoli to co wtedy? Publiczny zmienia się czy co? Jak to się ma do wielu urządzeń? W routerze coś trzeba ustawiać? Teraz mam prywatny adres i średnio co miesiąc mam z dupy bloka na kilka dni.
-
Lynch jest silny w 3 sezonie. By oglądać jego dzieła, a zwłaszcza Twin Peaks trzeba się mentalnie przygotować. Z pozoru pierwsze odcinki wyglądają jak zlepek niepowiązanych scen ale jak wiadomo wszystko zostanie ze sobą powiązane w przedziwny sposób. Po 4 odcinkach wkręciłem się i chcę więcej. Trochę boli zbytni retard Lucy czy Andy'ego. Te 25 lat temu byli uroczy z tą swoją naiwnością teraz trochę groteską zalatuje ale to nic. Bobby? No nie spodziewałem się :D Ogólnie obsada jak na razie nie zawodzi. Było sporo smaczków.