Nie mam absolutnie bladego pojęcia dlaczego ludzie tak zachwalają ten tytuł? Do momentu okłamywania innych użytkowników na temat mechanik i wydarzeń których w grze po prostu człowiek nie uświadcza? Hajpowałem się na ten tytuł od momentu pierwszego jebanego trailera i myślę że moje wysokie oczekiwania wobec tego tytułu były i są uzasadnione - sam Sakaguchi twórca serii FF mocno chwalił Yoshi-P ziomka który przecież z najgorszego mmo na ziemii zrobił najwspanialsze mmo w zaledwie dwa lata do momentu wypuszczenia dodatku pierwszego od Realm Reborn.
Ilość forsy którą wpompowali w ten tytuł ilość ludzi przy pracy - ilość kurwa pomysłów i możliwości- to mógł być najlepszy fajnal - powrót do korzeni do prawdziwego fantasy. Ale niestety zrobili z tego pełnego character action game….
Świat Valisthei był reklamowany jako wyjątkowy swiat fantasy - bardzo bardzo polityczny, mowa była o republikach królestwach cesarstwach księstwach i konfederacjaxh i chuj wie czym jeszcze - kurwa w żaden sposób nawet te nacje nie są opisane nie mają swojego charakteru pomimo tego że odwiedzamy je wszystkie wzdłuż i wszeż. Zmienia im się tylko barwa a temat główny początkowych aktów gry czyli niewolnictwo szybko gdzieś umyka i tyle. Historia i "lore" tego świata serwowana jest w chyba najgorszych side questach jakie widziałem od czasów kurwa mafii 3 gdzie tam tylko szedłeś do miejsca i rozpierdalales tych samych ziomków na te się sposoby (ghost of tsushima z side questami też ciągnął druta bo kurwa w KAZDYM quescie pobocznym musiałeś tak czy siak walczyć z Mongołami xD).
Zadania poboczne są nudne w chuj - każde z nich kończy się właśnie na zabijaniu mobków których kurwa widziałeś już tysiac razy dokładnie takich samych - bestiariusz w tej grze kurwa liczy może z 30 potworków jak nie mniej bo w to wliczam mini bossy. Kurwa no każdy quest zaczyna się jakaś tam historia albo pierdoleniem ale i tak będziesz zawsze kogoś bić na koniec. W środku gry i na sam jej koniec fetch questy tak wypychają grę że aż mi się odechciewało grać kompletnie - nie pomagały cutscenki między tymi questami które wyglądały sztywno jak faktycznie z ffxiv (i to ARR a nie dodatków xD) a historie które one pokazywały często były niespójne z tym co gracz robi- jesteśmy dominantem który ma potęgę Boga ale idź zbierz mi trzy garście ziemii osranej przez czarne chocoboo bo to ważne. I jakaś anegdota na koniec jak to gleba jest ważnym źródłem całego życia. Skoro ten bogaty i pieczołowicie przygotowywany swiat FFXVI ma taką przeszłość i historie w sobie to Dajcie mi ją kurwa poznać. Dosłownie przed samym końcem gry jesteś jebnięty w twarz taka ekspozycją przeszłości i przeznaczenia tego świata że uznałem to za najlepszy moment w grze xDD tak bardzo niewiele tego jest. Niby gracz myśli że masz tego loremastera w swojej bazie co może Ci tłumaczyć co się w grze dzieje ale kurwa jego pomoc jest tak wyjebana że mówi o tym tylko CO SIE DZIEJE W DANYM JEBANYM MOMENCIE A NOE CO SIE DZIALO W PRZESZŁOŚCI- To samo z laską którą jest niby twoim strategiem i której mechanika też tak była reklamaowana. Postacie w tej grze jam i jej historia są tak kurwa nieinteresujące że chuj mnie strzela. Kiedy postacie na pewno nie są płytkie i mają swój rozwój to widać że tylko towarzyszą Cliveowi i tyle - na tym ich rola się kończy. Nie mają jakby swoich własnych tekstów nie ma party banntera, dialogi są nieśmieszne i wszyscy są tak bardzo kurwa poważni i Denni że moment ukazania się JEDYNEJ postaci z uśmiechem na ryju i ciekawą gadką to było dla mnie takie zdziwienie że polubiłem go od razu i jako jedyny miał fajne scenki w których się nikt nie musiał napierdalać.
Główne postacie którego dochodzą do twojego party to też flaki z olejem. Nie mówią do siebie nic, nie komentują walki (a kurwa to było już w FFXIII i FFXV było zajebiste bo cały czas coś gadali) tylko czasem Clive rzuci coś ponurego i postać w party mu odbeknie. Nie w tej grze macie się tylko napierdalać i chuj.
Postacie które są odrobinę interesujące i faktycznie coś zmieniają w mojej opinii kurwa w dalszej grze są kompletnie jakby wyjebane i ich osiągnięcia dla fabuły i dla samego gracza są głęboko w piździe.
Ehhhh i teraz mówiąc o napierdalaniu to ja się boję w takim razie o dragons dogma 2 bo reżyser walki jest ten sam. W DMC V walka była wykurwista przez to że miałeś tyle opcji podczas każdej walki - tutaj masz tylko miecz i trzy eikony na raz czyli maks 6 skilli, jesteś do nich przypisany w każdej walce i nie możesz ich zmieniać podczas walk zwykłych i z bossem także jeżeli próbujesz przetestować nowe skille i nagle dostajesz wpierdol no to trudno musisz się postarać albo zacząć od nowa encounter albo walkę z bossem żeby zmienić swoje skille.
Kiedy odblokowałem wszystkie bo nie miałem co robić z punktami doświadczenia to i tak zostałem przy kurwa 6 POCZATKOWYCH BO SA NAJPOTEZNIEJSZE I NAJBARDZIEJ WSZECHSTRONNE - kurwa myśli człowiek że endgame będzie wypełniony zajebistymi skillami ale one są tak sytuacyjne i zły i put może spierdolić ich działania że są po prostu non-reliable. Następnie miecz Clive- jedyna jego broń to kurwa porażka. Moment w którym się wypstrykasz ze skilli i wszystkie wchodzą w cooldown to możesz tylko napierdalać te same kombosy mieczem lub pierdzić zaklęciami z dystansu. I jak się załadują skille to znowu ich używasz i tyle. są DWA SKILLE w całej grze które mają swojego rodzaju resource management i są zajwbiste bo mocno urozmaicają grę ale uwaga - musisz je rozwinąć na tyle żeby używać z innymi eikonami a i tak nie są na tyle potężne co te z początku gry XDDDDD
Jestem mentalnie wyczerpany- starałem się ostatecznie speedrunować grę ale to jest największy zawód głowy tego roku dla mnie. Nie bawiłem się dobrze przy tej grze nie licząc kilku walk z bossami. Nie ma tutaj żadnej itemizacji - nie ma po co eksplorowac świata bo mobki wygladaja tak samo i praktycznie każdy chapter daje ci nową broń do ulepszenia której masz już dawno materiały. Nie ma żadnych interesujących skarbów. Nie ma nic w tym świecie oprócz fenomenalnej grafiki i pięknej muzyki. Nawet nie zaadaptowali najprostszej rzeczy czyli wrażliwości wrogów na dany żywioł którą jest kurwa w FF od czasów jebanego FF II noszą kurwa mać. Gra o bogach żywiołów i ty mi chcesz powiedzieć że na Bombę działa ogień tak samo dobrze jak lód? Albo na orka światło bahamuta nie zadaje więcej dmg - gniot.
Wymieniam tutaj same plusy:
Co ma XV:
- różne bronie
- grywalnych i fajnych członków party
- akcesoria i pancerze
- magię żywiołów i tworzenie własnych spelli
- możliwość rozwijania postaci podstawowych wybrany oręż i kombosy
Co ma XVI:
- kombosy zależne od przycisków
- świetnie wyglądające efektu skillow
- akcesoria które wpływają na grę bardziej niż na same statystki
a największym liściem w stronę gracza …autentycznie jedno z ostatnich zdań jakie Clive wypowiada w grze to kurwa coś w rodzaju "this is your final fantasy" xDDDD
To ja pierdole takie final fantasy square. Niedopracowane na premierę, chodzące jak gowno, z uproszczona mechanika na autopilocie.