Miałem okazję trochę pograć w Shattered Dimensions, mianowicie w cały pierwszy akt i kawałek drugiego. Jak dla mnie bez rewelacji. Sam pomysł z czterema wymiarami wydawał się być oryginalny i miał być powiewem świeżości dla serii, a tymczasem po raz kolejny mamy do czynienia ze zmarnowanym potencjałem. Każdy level ma taką samą strukturę, bardzo szybko odczuwamy monotonie i znudzenie. Mimo, iż każdy kolejny poziom rozgrywa się w nowym wymiarze to w samej rozgrywce wbrew zapowiedziom twórców nie wiele się zmienia (poza etapami w noir, aczkolwiek w tym wypadku głównie pochwalić trzeba stylistykę, gdyż kwestia rozwiązania taktycznego i cichego podejścia eliminacji przeciwników w tym uniwersum wypada dość blado, zabrakło chyba pomysłów.)
Każdy poziom to także liczne challengery, na które raczej nie zwraca się uwagi, zaliczamy je mimochodem dostając punkty za które potem rozwijamy arsenał ruchów naszego bohatera a także jego poziom zdrowia i tym podobne rzeczy. Mimo dość długiej listy dostępnych ulepszeń zasób ruchów pajączka oszałamiający nie jest. Sama walka z początku wydaje się dość efektowna, ale z czasem zaczyna nużyć z powodu braku urozmaiceń.
To chyba tyle ode mnie. Generalnie rzecz ujmując spodziewałem się czegoś więcej. Jest to z pewnością tytuł inny niż ostatnie produkcje z człowiekiem-pająkiem. Grając naszła mnie myśl, jakbym kiedyś już to widział. Zastanawiam się czy nie jest to trochę krok w tył w stosunku do free ride'owego poruszania się po mieście, które sprawiało tyle frajdy począwszy od SM2, a na Web of Shadows kończąc. Takie sztywne ograniczenie do niewielkich bądź co bądź obszarów przypomniało mi stare Spider-Many na PSXa. Z tą różnicą, że tamte gry miały niesamowity klimat, czego moim zdaniem Shattered Dimensions zdecydowanie brakuje