-
Postów
3 559 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
1
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez tommi
-
Ja obstawiam burmistrza.
-
"What we do in the shadows" - ehehehe, zarabiste Moze nie smialem sie jak glupi, ale jednak banan z geby nie schodzil praktycznie przez caly seans. Pare motywow bylo naprawde niezlych.
-
Nic dodać, nic ująć.
-
dokladnie takie same mam odczucia. Strzelanina byla calkiem spoko i gdyby ja puscili np. w Miami Vice czy innym CSI, to bym sie jaral. Ale od Detektywa oczekuje po prostu czegos innego: kontynuacji czy rozwiniecia tego, za co pokochalem pierwszy sezon, umieszczonego- chcac nie chcac- w nieco innych realiach, a serwuja nam danie coraz bardziej odbiegajace od oryginalu, i to niestety nie na korzysc. Jakbym poszedl na jedzenie do chinczyka,a dostal tam zaje.bista pizze, to zjadlbym ja i pewnie by mi smakowala, ale niedosyt by pozostal, bo chcialem jednak cos chinskiego. Gdybym chcial pizze, to poszedlbym do wlocha.
-
gdyby nie ta ostatnia scena, to ten odcinek bylby tak samo slaby, jak poprzedni. Ona go troche podciagnela (podkrelam: troche), ale bez przesady. Zwykla strzelanina, jakich sporo w najrozniejszych filmach. Zamiast gestego klimatu, tajemnicy i szukania w mrocznych lokacjach wyrafinowanego mordercy wypalającego oczy kwasem i porzucającego ofiary w (nie)przypadkowych miejscach, robi sie proste przerzucanie sie olowiem- osobiscie nie na to liczylem. Jak dla mnie dalej jest slabo, a to juz jakby nie bylo 4 epizod, czyli polmetek. Obawiam sie, ze jak tak dalej pojdzie, to co tydzien bedziemy sie ludzic, ze "jest nadzieja", "jeszcze sie rozkreci" itp., az w koncu sie zorientujemy ze to juz po sezonie i jednak byla kupa. Dla mnie nadal w zaden sposob nie nawiazuje poziomem do pierwszego sezonu- to, co najbardziej mi sie podoba w tym, to klimatyczna czolowka ze swietna muza i ew. gra Colina (ok, spotkania Vince'a z Colinem w spelunie tez maja swoj klimat, ale glownie dzieki tej lasce ktora przygrywa i spiewa na scenie), ale poza tym nie ma za bardzo powodów do zachwytu.
-
No, dokładnie, to on.
-
"Dawn of the planet of the mapes"- przed momentem skonczylem, calkiem konkret. Dobry klimat, spoko fabula, swietne wizualia i dzwiek, wysmienicie graficznie zrealizowane malpiszony, do tego naprawde dobra scena ataku na miasto z kilkoma mocnymi ujeciami. Poza tym kilka innych naprawde zapadajacych w pamiec ujec, jak np. widok ze szczytu zapuszczonego Golden Gate na zatoke San Francisco z osiadlym na mieliznie okretem i zrujnowanym miastem w tle. Zawsze podoba mi sie w tego typu filmach ukazanie, jak przyroda odbiera z biegiem czasu czlowiekowi to, co wczesniej jej zabral (dobrze to tez bylo pokazane wczesniej np. w "I am legend"). Minusow wlasciwie nie stwierdzilem, a przynajmniej nic nie wpadlo mi ani w trakcie seansu ani chwile po. W swojej kategorii mocne 8/10.
-
Zgadza sie. W ogole dzisiejszy odcinek znowu innego rezysera ma. Wylecialo mi nazwisko, ale bylo jakies polsko brzmiace- Kalosz, Pantofel czy cos w tym stylu. e: Podeshwa, kur.wa.
-
jak dla mnie "Milczenie" > "Red dragon" >>> "Hannibal"
-
najlepiej z nich to tam Ralph Fiennes zagral, tytulowa role zreszta. A o Hannibalu to "Milczenie owiec" sobie obejrzyj, jesli jeszcze nie widziales- daje rade jeszcze znacznie bardziej.
-
@bantofel: mogliby tez np. wspomniec mimochodem historie paru rozbitych rodzin i zyc zniszczonych przez narkotyki, ktore sprowadzal. Tez by nie odbiegli od prawdy, a obraz bylby pelniejszy.
-
ja wiem (w tym roku ma zreszta wyjsc, nawiasem mowiac), ale co chcesz w zwiazku z tym powiedziec? Dowolna prawdziwa postac mozna przedstawic w pozytywnym lub negatywnym swietle- jego akurat dosc mocno wygladzili i to troche mi sie kloci z tym, czym sie de facto zajmowal przez cale dorosle zycie na wolnosci.
-
"Blow" - historia goscia, ktory rozkrecil handel kokaina w USA w latach 70. i 80. Troche ckliwa (zwlaszcza pod koniec). Fajnie zagrana (J. Depp, P. Cruz, F. Potente), ciekawa historia itd., generalnie naprawde dobry film. Jedyne, co mi troche przeszkadza to (troche zbyt pozytywne i wlasnie ckliwe) przedstawienie kolesia jako wlasciwie zupelnie nieszkodliwego ziomusia, dla ktorego liczyla sie przyjazn, wiez z ojcem, a najwazniejsza na swiecie byla kochana coreczka, troche jakby zapominajac o tym, ze jednak byl to mimo wszystko zwykly kryminalista robiacy na szeroka skale narkotykowe interesy z kolumbijskimi bossami, nie potrafiacy wlasciwie robic niczego innego. Z ocena mam troche problem- gdyby oceniac tylko sam film (historie i sposob jej przedstawienia), to dalbym mu mocne 8/10, ale przez to irytujace upozytywnianie postaci glownego bohatera mam ochote obnizyc (nie byloby tego konfliktu, gdyby chodzilo np. o sprzedawce samochodow). Wstrzymuje sie poki co. "Automata" - kolejna wizja postapokaliptycznego swiata, gdzie populacja ludzi w wyniku dzialania wiatru slonecznego zamieniajacego ziemie w radioaktywna pustynie zmniejszyla sie do 21 mln, przebywajacych w odosobnionych miastach. Zycie w nich ulatwiaja im roboty wykonujace wszelkie czynnosci (zwlaszcza te niebezpieczne na zewnatrz). Roboty te, zeby nie wymknely sie spod kontroli (ich konstruktorzy musieli chyba ogladac Terminatora), mialy zaprogramowane dwa protokoly: 1. Zakaz zabijania jakichkolwiek form zycia i 2. Zakaz modyfikacji samych siebie. W pewnym momencie okazuje sie jednak, ze chyba jakims cudem ktos dokonal niemozliwego i usunal w pewnym egzemplarzu protokol 2... Jak widac fabula przypomina nieco "I, robot" ze scjentologiem (nawet same roboty sa dosc podobne). Tutaj w roli glownej A. Banderas- ogolony prawie na zero, zmeczony zyciem. Calkiem fajna rola. Rezyserem jest jakis nieznany mi Hiszpan, Gabe Ibanez, poza Antonio i M. Griffith brak szerzej znanych aktorow (Javier Bardem podlozyl jedynie glos jednemu robotowi). Porownujac to do "I, robot" wlasnie, "Automata" jest moze troche mniej efekciarska (nie ma aut jezdzacych po sufitach w zatloczonych tunelach, widowiskowych strzelanin itp.), za to bardziej klimatyczna. Sa slumsy, sa fajne hologramy na ulicach i w domach, jest tez pustynia- momentami przypomina to troche "Blade runnera" (choc nie jest tak mrocznie) czy "Obliviona" z kolejnym scjentologiem (sceny na pustyni). Ogolnie film naprawde mi sie podobal- jakichs absurdow fabularnych nie zauwazylem, film jak wspomnialem ma swoj klimat (podparty naprawde ladnymi zdjeciami). W swojej kategorii daje mu spokojnie 7/10. Pewnie niektorzy sie zbulwersuja, ale mi podobal sie bardziej niz np. "Snowpiercer" Generalnie ostatnio wysyp niezlych filmow w tv- na dekoderze czekaja juz wysoko oceniane "Ewolucja planety malp" i "What we do in the shadows". Nie nadazam ogladac (zwlaszcza, ze na BBC pierwsze sezony Top Geara puszczaja, ktorych jeszcze nie widzialem).
-
"Under the skin" (2013) ze Scarlett Johanson- chyba pierwszy raz w zyciu kompletnie nie zrozumialem filmu. Nic. Zero. Ni chuya. Obejrzalem i kur.wa zupelnie nie wiem, o czym byl ten film (opuscilem wprawdzie poczatek, ale nie sadze zeby to wiele zmienialo). Chyba jednak du.pa ze mnie nie kinoman. Jak ktos to widzial i rozkminil to bede wdzieczny za oswiecenie. Jedyny plus, to naga Scarlett, ale nawet to nie jest warte poswieconego czasu.
-
u mnie tez poki co zawod. Ten odcinek byl najslabszy jak dotad, o klase gorzej niz dwa pierwsze i co najmniej o dwie klasy gorzej niz dowolny z pierwszego sezonu. Vince jak dotad niezle grau, ale jak pjerd.olnal tekstem (on, gangster), ze bicie konia do zbiornika jest takie nienaturalne, to sie rozczulilem. Jak chwile potem probowal znow byc groznym gangsterem, to mialem maly problem, zeby mu uwierzyc... Koncowka troche sie podreperowal, ale i tak slabo. W ogole ten odcinek innego rezysera niz pierwsze dwa mial, no i Mafiu juz nie byl w czolowce jako executive producer wymieniony, takze ten gorszy poziom to pewnie nie przypadek... Oby wrocili na wlasciwe tory- szkoda by bylo takiego ladnego serialu.
-
"The Equalizer" - kino akcji z Denzelem w roli glownej. Bardzo dobre kino, dodam. Fabula ok., wiekszych absurdow nie stwierdzilem, wizualnie bardzo dobry poziom (bardzo fajne ujecia, kolory itp.), Denzel trzyma forme i jak zwykle pokazuje klase, a do tego naprawde sugestywnie zagrany glowny antagonista, jak rowniez jego sciagnieci w koncowce filmu ludzie- goscie wygladali jak weterani SEAL Team Six, twarde skur.wiele, ktorych nie chcialoby sie spotkac w ciemnej uliczce (w jasnej tez nie). Zawodowo. Akcja trzymajaca w napieciu do samego konca. Poza tym od zawsze podobaja mi sie filmy, w ktorych Za to wiec dodatkowy plus. Ogolnie naprawde mocna pozycja- w swojej kategorii jak dla mnie naprawde solidne 8/10. Polecam
-
prawie zasnalem przy tym odcinku z mysla, ze cos jednak lipa jest, a tu nagle jak nie pjerd.olnie... ciekawe, czy przezyl- po kosie, jaka ustal Woody w poprzedniej serii nie zdziwilbym sie gdyby i ten sie wykaraskal.
-
children of man i transformers to dwie zupelnie inne bajki i dziwi mnie, ze w ogole je ze soba porownujesz ("ogarniety widz" takie rzeczy rozumie)- traktuj to jako oceny w swojej kategorii. Poza tym, to moje oceny i tyle- mozesz sie z nimi nie zgadzac i miec swoje. Nie mam z tym problemu (ani nie jest mi smutno z tego powodu). whatever. zreszta to nawet dobrze- bylbym autenycznie zaniepokojony i zaczalbym sie o siebie martwic, gdyby tobie podobalo sie to samo co mi...
-
jak dla mnie rowniez pierwszy odcinek ok. Kalifornia odpowiednio pokazana tez ma swoj klimat, dodatkowo konkretnie podbijany przez muze. W Colina od poczatku wierzylem (jakos goscia lubie, chyba od czasu Miami Vice), wieksze obawy mialem co do Vince'a, ale poki co tez jakos daje rade (zreszta po metamorfozie Mafiu trudno go skreslac z gory). Laski git (dziewczyna goscia z drogowki zarzadzila konkretnie, do tego towarzyszka burmistrza oraz ta co zaszalala kabrioletem na autostradzie tez spoko, plus Rachel, ktora zdecydowanie ma cos w sobie)- milo popatrzec. Jedyne moje zastrzezenie, to bardzo duzo watkow naraz- z czasem moze byc troche ciezko to ogarnac, a nie chce mi sie po kilka razy ogladac rozkminiajac po kawalku (ale tez jesli sie ladnie posplata wszystko na koniec w jedna calosc, to i efekt moze byc tym lepszy). Podsumowujac, jedynke oczywiscie ciezko bedzie przebic, ale jest dobrze- czekam z niecierpliwoscia na kolejne odcinki.
-
Książka tez chu.jowa, nic nie straciłeś. Postapokaliptyczne "Nad Niemnem"
-
istotnie- zaprogramowane, dzieki za cynk. Wychodzi na to, ze polska premiera razem z hamburgerowa jest- spoko, szacun dla HBO ze nie traktuja nas jak trzeciego swiata jakiegos.
-
w poniedzialek o 22. sie przekonamy. Zaczynam sie niecierpliwic.
-
niestety za bardzo Ci nie pomoge- dosc dawno temu go ogladalem i nie pamietam juz takich szczegolow w kazdym razie nie przypominam sobie, zebym doszedl do takich wnioskow, ale byc moze cos przeoczylem