łoooooooooot? XD
W taką pizgawicę? Dobrze że nie poszedłem, bo bym "nie wykonał polecenia służb porządkowo-informacyjnych"
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:1 W spotkaniu 7. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Lech Poznań efektownie pokonał Jagiellonię Białystok 4:1. Kolejnego hattricka w tym sezonie zaliczył Artiom Rudnev. Jedno trafienie dodał Aleksandar Tonev, a honorową bramkę dla gości zdobył Dawid Plizga. Sam mecz oglądałem w pubie, raczej w damskim towarzystwie więc nie bardzo się skupiałem i za dużo nie napiszę, a na razie powtórki mi się oglądać nie chce, bo z tego co słyszałem to Kaziu Węgrzyn sadził suchary, że człowiek chciał wbić mu kufel głęboko w gardło. Przeczytałem za to ten opis na Weszło! i rozbawił mnie maksymalnie, dlatego Wam tutaj go wrzucam, ku pokrzepieniu serc Artjom Rudniew ustrzelił swojego trzeciego hat-tricka w tym sezonie - na co potrzebował ledwie siedmiu kolejek. Tym razem wbił trzy gole Jagiellonii Białystok i przekroczył nieosiągalną dla większości napastników barierę dziesięciu trafień już w połowie września. Jak uda mu się w następnej kolejce znowu zdobyć trzy bramki, a potem jeszcze ze dwie, to może (może!) ktoś go wybierze piłkarzem miesiąca. Ale to raczej wątpliwe - Danijel Ljuboja zrobi sobie nowe pasemka i poda osiem razy w poprzek, dzięki czemu zwycięży po raz kolejny. Tak przynajmniej należy przypuszczać, biorąc pod uwagę wyniki z sierpnia. Mecz Lecha z Jagiellonią dobrze oglądało się pewnie wszystkim, tylko nie fanom z Białegostoku. Do przerwy 1:1 i drugą połowę zdecydowanie lepiej rozpoczęła "Jaga". Aż tu nagle - bach, bach, bach, 4:1, dziękuję, koniec imprezy, nie ma takiego grania. Decydujące było trafienie na 2:1, przy którym obrona Jagiellonii trzymała ustawienie do samego końca i z obranych pozycji zawodników "Jagi" nie wyciągnął nawet strzelający z czterech metrów Rudniew. A gwoździem do trumny okazał się cudowny lob Semira Stilicia z połowy boiska i kuriozalna interwencja Krzysztofa Barana. Baran - nomen omen - zachował się jak ostatni baran, bo zamiast wstać z ziemi to leżał, leżał i leżał. A Rudniew biegł, biegł i biegł. A Baran leżał, leżał i leżał. A Rudniew dobiegł i strzelił do bramki, co kazało Baranowi powoli zacząć się zbierać z murawy, ale chyba tylko po to, żeby wyciągnąć piłkę z siatki. - Myślałem, że wybiłem piłkę poza boisko - powiedział bramkarz Jagiellonii, co jest dowodem na to, że piłkarze czasami nie powinni myśleć, przynajmniej nie wszyscy. Ogólnie jednak tego chłopaka żal, bo do przerwy bronił naprawdę bardzo dobrze. Gdyby nie to leżakowanie, to nawet mimo straty pozostałych trzech goli otrzymałby pewnie notę 7. Trzeba też dodać, że przy tej bramce zdrzemnął się liniowy - spalony. Tak naprawdę najgorszy był nie Baran, tylko inni zawodnicy - Grzegorz Bartczak, Andrius Skerla i Tomasz Frankowski. "Franek" w pierwszej połowie źle podawał w sytuacji dwa na jeden, a w drugiej zmarnował idealną okazję i jeszcze marnując ją doznał kontuzji. Od wyniku 4:1 mecz się w zasadzie skończył (z krótką przerwą na rzut karny dla Jagiellonii, którego ślepiec z gwizdkiem - jak to ślepiec - nie widział), Lech czekał na ostatni gwizdek grając sobie piłką od nogi do nogi, a Jagiellonia czekała na ten sam gwizdek obserwując te zabawy przeciwnika.