Uczeń – kibol znieważa nauczyciela! GW w formie…
30 listopada 2011 - 14:39
Kibol – faszysta, kibol – handlarz narkotyków, kibol – sutener. Media i policja prześcigają się w wynajdywaniu afer z wątkiem kibicowskim w tle. Jeśli tylko istnieje możliwość powiązania przestępstwa z subkulturą stadionową, przekaz medialny opiera się wyłącznie na przedstawieniu skali zła pseudokibiców. Kolejny przykład tego typu retoryki otrzymaliśmy w rzeszowskim wydaniu Gazety Wyborczej.
Szał na wynajdywanie zbrodni kibolskich na dobre rozpoczął się w tym roku, gdy dziennikarze odkryli, że część gangsterów w większych miastach odwiedza niekiedy stadiony piłkarskie. Ok, jesteśmy skłonni uwierzyć, że członkowie przeróżnych ekip sportowych na chleb zarabiają w sposób nieszczególnie uczciwy i należy piętnować tego typu zachowania. Czy jednak fair wobec czytelników jest zapewnianie, że wszyscy sutenerzy, dilerzy, zabójcy i złodzieje to przede wszystkim kibole? Czy posiadanie w domu klubowej smyczki czyni z bandyty „członka nieformalnej grupy przestępczej związanej ze środowiskiem kiboli”?
Pierwszą poważną gafą dziennikarzy tropiących grzechy kibiców okazały się komunikaty prasowe z 21. kwietnia bieżącego roku. To właśnie wtedy policja, gorzowskie media lokalne, a w ślad za nimi także ogólnopolskie, podały, że rozbito szajkę pseudokibiców zajmujących się przemysłem narkotykowym w całej zachodniej Polsce. 13 zatrzymanych miało mieć „silne związki ze światem kibiców piłki nożnej i żużla”. Następnego dnia głos zabrał sąd wyrażając głębokie zdziwienie prasowymi publikacjami w temacie zatrzymań. W aktach sprawy nie było bowiem ani słowa o wątkach kibicowskich, a te „silne związki” to posiadanie… kolekcji szalików gorzowskich klubów. Podpięcie zatrzymań pod akcję wymierzoną w kiboli to zaś wybieg policji, która chciała nadać sprawie odpowiedni rozgłos. Temat oczywiście momentalnie podchwyciła prasa i koło ruszyło…
Podobne wypadki zdarzają się w całej Polsce – w komunikatach coraz częściej czytamy, iż „w domu zatrzymanego znaleziono akcesoria kibicowskie – rękawice, worek bokserski i szczękę”, a prawdziwym hitem była akcja „Widelec” wymierzona w kibiców Legii Warszawa.
Tym razem jednak dziennikarze naprawdę popuścili wodze fantazji. Rzeszowska strona Gazety Wyborczej uderzyła wczoraj tytułem „Uczeń-kibol znowu znieważył nauczyciela”. Artykuł traktuje o 17-latku, który dwukrotnie zaatakował werbalnie nauczyciela wf-u („(pipi) stąd baranie”, a następnie „konfident”). Gazeta rozwodzi się o tym, że młodociany jest wyjątkowo niepokorny i sprawia olbrzymie problemy wychowawcze już od pierwszej klasy zawodówki do której uczęszcza. Dyrektor ubolewa nad jego zachowaniem, ale jest też zbudowany tym, że rodzice chcą pomóc w resocjalizacji pyskatego chłystka.
Tu jednak zaczynają się jaja – bo w sumie co to za skandal, że dzieciak w zawodówce nawrzucał nauczycielowi? Przecież takie, a nawet gorsze rzeczy zdarzają się codziennie, wystarczy odwiedzić zawodówkę w jakiejś gorszej dzielnicy, czy nawet niektóre słabsze licea. Gazeta wytropiła jednak, że bratem 17-letniego Kamila H. (sic!) jest Rami, znany kibic Resovii Rzeszów, przeciw któremu toczy się postępowanie karne za niesławne oprawy antysemickie. O tym, że Kamil jest kibolem, nie ma ani słowa w wypowiedziach dyrektora szkoły. Są za to narzekania, że uczeń „pracą na rzecz samorządu klasowego nie był zainteresowany”. Gazeta musiała jednak walnąć tytuł „uczeń-kibol”, a pod całym artykułem umieścić znacznik „Zobacz więcej na temat: kibole Resovii”.
Czekamy na pierwszy artykuł o tym, że „kibole” z trzeciej C w jednej z katowickich podstawówek ciągnęli za warkocz swoje małoletnie koleżanki. Do dzieła
(pipi)łem XD