czas na kilka zaległych relacji:
Converge@Progresja
Cooooooonverge,suko!!!-wykrzykiwanie YOU FAIL ME! dało radę bardziej niż się spodziewałem.tak samo jak THAW,zresztą kto nie był ten pacan,żyd i sprzedawczyk!
no i wracam do domu posiniaczony(szczególnie nos jak dostałem w niego z 11klatkowego kolanka jak ktoś stage diving chciał zrobić ),nogą ruszać nie umiałeem bo każdy staw napierdala okrutnie,słowem: jest prze(pipi)apozytywnie!Szkoda jeno,że bisów nie zagrali,ale nie wiem czy by mi jeszcze sił starczyło chociażby na dwie minuty,a co dopiero na 10 minutową Jane Doe,o którą się wszyscy upominali ;] I ten tego after zacnym był ;] jak i 40 minutowy sen i zapchany pośpiech.
wielkie elo dla wszystkich nowopoznanych i szczególnie dla szczurka("to on był na kąwerdżach?!" XDDDDDDD)
Converge@The Underworld
fakje,usłyszeć You Fail Me,po raz drugi na żywca,tym razem w Londynie-orgazm i szał ciał.Ogólnie strasznie multinarodowe towarzystwo tam było,w oczekiwaniu na otwarcie klubu(Mega Club może się wiele uczyć jeśli chodzi o obsuwy-tam są dopiero jaja) poznałem kilka sympatycznych panien z Australii i dwóch gości z hiszpanii i jednego włocha. 21:10 wbijam wreszcie do klubu-szybka na(pipi)ka Stellami Artrois 0,33l za 2funty sztuka,potem przerzut na wódkę z sodą za 1,5 funciaka i White Russiany za 6.Po roz(pipi)eniu całej dniówki na alkohol,poczułem się gotowy,zresztą kilka minut później Kąwerdż wyszedł na scenkę.I zaczęło się PIEKŁO,ARMAGEDDON i ogólnie piski i okrzyki uniesienia grouppies(or else). Zagrali konkretnie,dynamicznie,po żadnym koncercie nie wróciłem tak posiniaczony.Potem jeszcze krótkie pogaduchy z Bannonem na afterze i wracam o 5 do domu by o 6 wstać do pracy. Nie wiem,brak mi słów,jak było PRZE(pipi)aZA(pipi)IŚCIE!
No i wreszcie Merch przyzwoity mieli-kupiłem No Heroes,You Fail Me i Unloved & Weeded Out.Niestety ostatni ciuch wykupił szkot przede mną,myślałem,że mu przy(pipi)ie(zostały tylko ciuchy w rozmiarze S )
Enyłej,jeden z tych gigów,których się nie zapomina
Acid Mothers Temple and the Cosmic Inferno@Madame Jo Jo's-kwas w dużych ilościach wylewający się z ich muzyki,na koncercie daje popalić jeszcze bardziej,czysta psychodela Do tego perkusista grający za gitarzystę i vice versa,dwie perkusje,porąbana japonka na perkusji nonstop coś wykrzykująca i porąbany guru wokalach/prowadzącej gitarze wyjący jak w transie(Kawabata Makoto w sensie).Do tego drinki tańsze od 0,33l piw i spoko basista,który jak zobaczył mnie w koszulce TITD to pierwsze co wydukał to: "Ahhhh,Steve Austin.He is a friend..." lolz Jedyny zgrzyt całej imprezy to,że wracając totalnie zmasakrowany po gigu zgubiłem gdzieś w metrze ich przekozacką koszulkę.
Cephalic Carnage@The Underworld
oszkurf,spodziewałem się sajgonu,ale to co oni zrobili to zaorało wszystkim.Nie dość,że supporty dobrze rozgrzały wielonarodową publikę tak oni już prawie rozpieprzyli tą tańćbudę...pjur fakin' destrakszyn.
Harvey Milk&OXBOW@the Underworld
slaaaaaaadż jak się patrzy,na koncertach są lepsi niż na płytach,brzmienie gniecie,no i za(pipi)istą koszulinę z OXBOWa zdobyłem dzięki temu gigowi