-
Postów
23 304 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Tak, to był taki typowy w tej grze moment "opowiadamy o roku 1988 w Japonii więc nie dało by się o tym nie wspomnieć".
-
Na pewno, jeśli nie najbardziej kultowa gra wszech czasów w Japonii, to druga za FF7. Ale w czasach DQ3 to było jeszcze bardziej wyjątkowe, trudno oddać co znaczyło w latach 80. że w kraju na 120 mln ludzi w pierwszych dniach sprzedaje się trzy miliony sztuk gry video. Plus to jaka "poważna" to była gra na tamte czasy, bo hiciory mainstreamowe były, ale najczęściej takie że tam sobie piłeczkę odbijasz w golfie czy baseballu czy układasz klocki itp. Premiera tej gry to było prawdziwe wydarzenie dla całego kraju, jakiego nie było. Ludzie z powodów znaczenia kulturowego na pewno zawsze będą ogromnie bardziej zainteresowani Dragon Questem 3 niż inną grą która by dzisiaj robiła to samo. Taki Silent Hill 2 dla Japonii!
-
Drama chyba za nami, Zalewski został przywrócony do treningów z ekipą i może normalnie grać. Czy gwiazda polskiej repry będzie miała dużą rolę, to inna sprawa. Gdy grał, to zbierał kiepskie noty we włoskich mediach. Ale młody jest... Kurde powoli dobijam do największej liczby postów w temacie, doganiając Obso... którego nie ma na forum od kilknastu lat lol. Co by o nim nie mówić, koleś interesował się zespołem AC Milan.
-
Mam wrażenie, że 2 razy w tygodniu piszę o jakiejś horror-kontuzji znanego piłkarza z topu. Podczas meczu Realu, bolesne było nawet jakby ktoś nie patrzył na ekran, bo krzyk Carvajala był przejmujący i chyba każdemu przeszły ciarki już od tego. Przerażające 10 minut zanim go zniesiono, transmisja meczu wypełniona przez ten czas obrazami i dźwiękami strasznego bólu. Jezu. Zobaczymy jak diagnoza, różnie bywało... ale wiesz, że jest źle, jak wszyscy tuż po zobaczeniu tego piszą komentarze, że Carvajal może już nie wrócić do grania w piłkę. Na razie będzie radość jeśli powiedzą że wróci za rok.
-
Forumiarze ekstrima byliby dumni z paranoi "spoilerowej" Atlusa - jak teraz widzę, po pobiciu finałowego bossa z podstawki, nie można NIC nagrywać ani robić screenshotów. Nawet jeśli chodzi o zdjęcia tej czy innej laseczki jak w zimowym kubraczku rzuca darty. Nie przeszkodziło im w tym, że wersja na Switcha wyszła przecież 3 lata po premierze Royala, ani że mogliby zrobić patcha przez kolejne dwa lata, jakie od tego czasu minęły. Nooo, nie możemy pozwolić na to, by takie sekrety po internecie latały i niszczyły życia ludziom. Niemniej całą podstawkę normalnie można, widocznie to spoko spoilerować.
-
Przez chwilę się śmiano że Torino liderem itd., ale już wyszła na prowadzenie czwórka, która wydaje mi się powalczy o mistrza. Starzy znajomi i Napoli. Muszę niestety oddać, że beki z Contego się nie da uprawiać jak na razie. Napoli po prostu dobrze wygląda i potrafi zdominować grę. Buongiorno wygląda na doskonały nabytek. Lukaku i McTominay mają dobre objawy. No i nie wiem, ile w tym zasługi trenera, ale Kwararcchelia znowu wygląda jak Maradona Kaukazu. Juve każdy mecz jest przenudny, ale 0 bramek straconych w sześciu meczach robi wrażenie. Niestety ich lider zerwał ACL, zobaczymy co teraz. Milan, fani w sieci strasznie jebią trenera że tragedia, ale ja tego nie widzę, dla mnie mają dobry poziom gry i wyniki też nie najgorsze. Jedna z najbardziej ofensywnych ekip ligi.
-
Najlepszy dzień w historii polskiej piłki od...? Remisu z Realem? Dwa zwycięstwa z europejskimi markami i to jakie. W sumie to trener Jagiellonii wygląda dokładnie sto pro tak, jak świat sobie wyobraża Polaka, może powinien być twarzą tego kraju.
-
Real znowu nieprzekonująco, pod koniec było ciekawie bo zaczęli szarpać, również dosłownie, Rudiger i Bellingham nieźle mieli desperację zwłaszcza. Powinni wyrównać w tej końcówce, ale ogólnie średni mecz jak na nich. Aston Villa-Bayern fascynujący mecz, bo Bayern znowu dominował na boisku, ale najbardziej hejtowany bramkarz świata wybronił wynik, a zawalił ten najbardziej chwalony chyba nadal bramkarz świata. No i znowu JHON DURAN, co to jest za historia. 300 minut gry w tym sezonie, i PIĘĆ zwycięskich goli w końcówce (oraz jeden w dwubramkowej wygranej). Takiego jokera chyba nigdy nie było, nawet jeśli to tylko jeden miesiąc. Co za idol. Ale najlepszy mecz zdecydowanie zagrało Juve. Ja pierniczę co tam się działo. Zwłaszcza że to Juve! Ich wszystkie mecze są nudne w chuj! Kto by pomyślał, że akurat oni dostając czerwoną kartkę będą atakować na wyjeździe w Lipsku, I atakować skutecznie, wygrywając. Mecz pełen absurdalnych momentów i kontrowersji. Niesamowita zwłaszcza bramka Szeszki, jakim cudem Openda to tak wymierzył, a Szeszko zdołał to skleić i zmieścić od razu, to jest coś dalece bardziej powalającego niż wszelkie wystawione bomby z dystansu, gol nie do uwierzenia jak dla mnie. Zaczął Szeszko, ale skończył Fransziszko. Ponadto filar Juve, Bremer, zerwał więzadło i koniec sezonu, bo za mało mieliśmy ostatnio takich newsów.
-
Trzeci mecz z rzędu, Real gra naprawdę średnio. Jasne, nic strasznego, ale widać, że nikt w piłce nie jest poza zasięgiem. Zawsze można powiedzieć, że Kroos ich ciągnął, ale czy Real nie miał zawsze wielu takich meczów, gdzie jakoś nie dominuje.
-
Bylo parę cech emulatorów w latach 90. Można na przykład przypomnieć, że masa wybitnych gier nigdy nie wyszła w Europie, a często w ogóle nie wychodziła poza Japonią. Były fanowskie tłumaczenia itd... kiedyś sam próbowałem jedno robić do pewnego jRPG-a od Square-Enix, ale jakoś nie poszło z czasem w życiu, przepraszam organizatorów, którymi byli nie pamiętam kto. Emulatory w pewnym momencie (raczej nie równolegle z konsolami, bo mało kto miał peceta na którym by to dobrze działało w danym roku, ale zależy, z GameBoyem było inaczej itd.) miały na pewno dużo większy zasięg niż zdobywanie pirackich kartridżów, a nawet CD. Dziś to brzmi jak nisza, ale naprawdę cenione gry bardzo często to spotykało. Było też dużo czekania nawet na największe hiciory. Na mało gier w historii Ziemi był taki hype, jak na drugą generację pokemonów... i te gry wyszły w Europie półtora roku po premierze japońskiej. W USA rok po premierze. Czaicie że nie wiem, wychodzi dzisiaj Red Dead Redemption 3 i czekacie rok na tłumaczenie, gdy Japończycy grają cały czas? Oczywiście wszelakie hacki i karty z fanowskimi tłumaczeniami latały.
-
W sumie wiele poglądów ekstremowiczów na życie tłumaczy samo to wieczne przekonanie, że dobra opinia o grze = opinia która jak najbardziej zgadza się z tym, co wszyscy inni mówią. Gra ma dobre opinie i tyle, akurat tutaj jest konsensus. Jaka ocena to kwestia co kto lubi oceniać, nic to nie zmienia. Ogólnie wiadomo już co gra oferuje, jest ładna, zachowuje ogólnie dużą wierność oryginałowi raczej rozwijając tło niż zmieniając sedno, a co do rozgrywki, cóż, wszyscy się przynajmniej zgadzają że jest lepsza niż w oryginale. Fani będą zadowoleni.
-
W sumie chyba wszystko napisane w tej recenzji jest dokładnie zgodne z oczekiwaniami, które nieraz tu padały w temacie. " - rozgrywka niemal identyczna jak w Personie i ogólnie dość tradycyjne jRPG (raczej jako zaleta, że jesteś jak w domu) - ekscytujące sceny kulminacyjne - wciągająca opowieść (to wszystko, znów, na pewno takie będzie dla fanów Persony...) - elementy akcji przed walką dobre - dużo ulepszeń QOL - trochę rozwlekłe to wszystko, ale w ten sposób pomaga ci wejść w ten świat i system - kapitalna prezencja"
-
96 goli w 122 meczach to niewiarygodny wynik. Stosunek goli do rozegranych meczów ten sam co Messi i Cristiano Ronaldo. Tylko że Cristiano zaczął grać w LM 8 lat wcześniej, Messi 6 lat wcześniej. Lewandowski potrzebował rozwoju - pierwszy rok w LM miał nieudany, podobnie jak całe BVB. Może tylko gdybać, czy nie byłby jakimś rekordzistą, gdyby urodził się w bardziej futbolowym kraju i zaczął obcować z wielką piłką te przynajmniej kilka lat wcześniej. Trzecie miejsce za Cristiano i Messim to i tak jakaś abstrakcja, kurde trzecie miejsce za dwoma bogolami. Kiedyś może przegonią go Haaland i Mbappe, o ile dożyjemy, bo to już pewnie będą lata trzydzieste. Haaland niby kosmita, ale nie strzela dosłownie w każdym meczu. Na ostatnie 15 meczów Man City, strzelił gola w pięciu. Cztery gole z Young Boys, których każdy leje. Jeden z Bratysławą, jeden z Kopenhagą. Tylko jeden w meczu, który można określić jako bardziej wymagający - z Lipskiem. Jeśli zachowa takie tempo, to dogoni Lewandowskiego może za 10 lat, więc nie jest to takie pewne znowu.
-
Tak sobie musiał wyobrażać Lewandowski granie w Barcelonie. Piłka jak po sznurku od bramkarza, 8-9 piłkarzy Barcy dotyka szybko piłki z paroma trikulcami, aż ta ląduje wystawiona na czysto metr od bramki do naszego goleadora.
-
Wiesz co, jeśli chcesz być kompletnie zaskoczony absolutnie wszystkim, co w ogóle dotyczy gry, to niewchodzenie do tematu służącego do rozmawiania o tej grze może faktycznie znacznie to ułatwić.
-
Arsenal-PSG, ciekawe co z tego wyjdzie. Arsenal w końcu zagrał ofensywny mecz, i to jak. Bramkarz rywali zaliczył najwięcej obronionych strzałów w Premier League od wielu lat (de Gea chyba w 2016 czy '17). ALE rywal był cienki. I tak fajnie było zobaczyć. PSG dzisiaj niestety bez swojego motoru napędowego, bo Ousmane Dembele został zostawiony w domu przez trenera za bliżej nieokreślony brak dyscypliny. Leverkusen-Milan też ciekawe. Leverkusen odwrotnie - zagrało w weekend pierwszy ZŁY mecz, odstawili Częstochowę że jestem w szoku. Milan jest dużo lepszy niż fani mówią. Do tego Celtic próbuje iść za ciosem, Szczęsny na trybunach i Lewandowski na boisku z idealnym rywalem by wysępić gole, Haaland u bukmahcherów pewnie o/u na 6 goli, a w Eindhoven - niesamowity Gyokeres. I to wszystko naraz.
-
Robin Le Normand ostro zarobił w tej końcówce. Okazuje się, że miał krwiaka podoponowego. Brzmi strasznie - ludzie po czymś takim zazwyczaj nie są tacy sami, często tracą zdolność samodzielnoego życia, a nawet umierają. Ale według ostatnich donosów dziennikarzy, w tym przypadku powinno nie być poważniejszych efektów na resztę życia.
-
Dikembe Mutombo umarł na raka. Kurde pamiętam doskonale jak grał.
-
Dopiero zobaczyłem, że się skończyło 1-1 lol. Sporo przegapiłem. Zapowiadało się na typową mordownię Atletico-Real i wymęczone 1-0.
-
Pojawiły się nowe powołania na Portugalię i Chorwację, jest paru nowych zawodników, o których nigdy nie słyszałem. Wszyscy z potężnej polskiej ligi. Mateusz Skrzypaczk - obrońca Jagiellonii Bartosz Kapustka - stary ale i w pewnym sensie nowa nadzieja, powrót do kadry po ośmiu latach, podobno dobry w Legii Michael Ameyaw - Raków, niby dobry w polskiej lidze, ma 24 lata i doszedł dopiero do Rakowa więc pewnie jakiś za dobry nie jest Maxi Odeyele - chuj wie o co chodzi, może się boją że go Anglia ukradnie lol. Koleś nawet specjalnie nie gra w Legii (a wcześniej ledwo co grał nawet w angielskiej okręgówce). Ma 19 lat. Grał w kadrach młodzieżowych, ma matkę Polkę... PODOBNO ktoś powiedział że on coś mówi po polsku, ale ja tego nie słyszałem, ledwo przyjechał do tej Legii, wcześniej całe życie w Anglii. Ciekawe czy w samych meczach ktokolwiek nowy się pojawi.
-
Byli lepsi od Crystal Palace i Southampton, trzeba oddać. Czyli co, po prostu w każdym meczu wyglądają jak ekipa środka tabeli, nic nowego. Środek tabeli jest, i to przy zaznaczeniu że Onana należy do ich najlepszych graczy jak na razie. Zwyczajowo Man United ma jednego dobrego piłkarza który wiele zmienia, ale w tym sezonie Fernandes chyba nie gra wcale dobrze o ile widzę. Jak na razie, nie wiem co dodać po wszystkim co tu pisałem latem, poza śmiechem. Fani uznali że trener ZDOBYWA TROFEA więc są sukcesy i musi zostać, no to muszą się teraz cieszyć - jak na razie żadnych problemów w tym sezonie w FA Cup ani w Cacao nie ma, więc nie ma kompletnie podstaw do niepokoju. Jak przyjdą te istotne mecze o trofea w tych pucharkach to pogadamy w takim razie, co dodać. Środek tabeli w lidze nie ma znaczenia dla nich.
-
Na forum nie ma tematu o Astro Bot Rescue Mission w ogóle? Prawie nie gugla tej gry w ogóle wspominanej. Włączyłem sobie ostatnio na fali Astro Bota. Wiadomo, że było to irytujące - odciski na czole, boli łeb, trudno osiągnąć świetną ostrość, podłączanie Dual Shocka 4, kamery, słuchawek, i tak dalej. Ale kurde, VR to jednak zarąbisty jest, jak pokazuje ta gra. To nadal wyjątkowy przykład, jak wyjątkowy sprzęt czyni wyjątkową grę. Niesamowite uczucie zabawy w bardziej prawdziwym niż na TV sensie. Dwa główne wspominane ograniczenia Astro Bota 94 - mocne mariozrzynanie oraz niskie wymagania od gracza - nie są tak odczuwalne w Rescue Mission. Technicznie, cały czas robimy coś, czego jeszcze nie robiliśmy - oceniamy dystans skoku i biegania w autentycznym świecie dokoła nas, w którym częściowo za obraz odpowiada ruch naszej głowy, a częściowo ustalone zasady kamery. W obu grach jest "łaa!", ale w Rescue Mission jest jednak "łaa!" głośniejsze - "łaa, tutaj można zajrzeć! Łaa, tam tak to zrobię!". Przykładowo, sam początek drugiego levela to legendarny moment gejmingu, proste rusztowanie, a ono sobie po prostu stoi, niektóre elementy są zasłonięte, i nagle czujemy, że to jest coś, do czego musimy podejść specyficznie i z pokorą. Gramy zupełnie inaczej niż zawsze. Chwilę potem, Astro Bot przechodzi nam nad głową po szklanym przejściu, zaraz musimy zajrzeć za kąt i nadal dobrze skoczyć, i tak dalej. "Łaa!". Z tego samego powodu, gra robi też wrażenie znacznie mniej prostej. Przekładając na te same czynności, wyzwanie niby jest jeszcze bardziej banalne, jak nowa wersja. A jednak uczucie jest mocno inne jak dla mnie. Proste skoki nie są takie proste, gdy musimy inaczej wyczuwać pozycję postaci, i tak dalej. Jednak robimy to po raz jedyny, a nie po raz tysięczny w historii gejmingu. Także szukanie botów jest mniej oczywiste, niby wszystko i tutaj powinno być bardzo widoczne na ekranie, ale te momenty "że też o tym nie pomyślałem!" są jednak dużo bardziej zauważalne. Ogólnie utwierdziłem się, to jest taka gra, że jak ktoś nie grał, to coś stracił.
-
Jednak niesamowita sprawa że koleś zapieprza jak młody Gareth Bale, jest najszybszym piłkarzem ligi (niedawno zanotował ponad 37 km/h), a to przecież wielki stoper. Zresztą bardzo dobry stoper, chyba najlepszy w lidze poza klubami Wielkiej Trójki, ale kurde, jak on zapieprza.
-
Daleko mi do przywiązywania się, tak jak to matka Chestera ciągle teraz nawija, że "zdradzili" itp. Czemu mieliby nie grać. Na pewno Chester był pierwszym powodem, dla którego Linkin Park był AŻ TAK popularny, ale nawet bez niego, to by była popularna kapela. Tak samo na pewno dwa pierwsze albumy ogromnie dominują jako powód ich aż takiej popularności, ale gdyby ich nie było, jestem pewien, że ta kapela nadal byłaby w gronie tych bardziej popularnych w szeroko rozumianym metalkorze/nu/pop. I te nowe piosenki też brzmią tak, że gdyby nawet nowa anonimowa kapela je miała, to myślę, że byłby to jeden z co najmniej 10 najpopularniejszych albumów gatunku w tym roku, a nie wiem, może i pierwszy. Kurna, babka na żywo jako mostek robi fry scream na kilkanście sekund, z nawałnicą brzmienia i przebojowymi samplami. Wersja albumowa zaś brzmi jak piosenka, którą każdy by pamiętał z Tony Hawk Pro Skater, ale w pozytywnym znaczeniu. Tak pomyślałem, słysząc ja, a później zobaczyłem, że podobno już jest użyta jako główny motyw na zawodach League of Legends. Ale myślę, że mogłaby być nawet gdyby to była nowa kapela. Jak najbardziej mają więc prawo istnieć.
-
To jest w ogóle bez sensu w porównaniu do każdego Plejstejszyn hehe. Jednocześnie powtarzają że "Switch jechał na grach z Wii U" i "gry sprzedają system". To czemu te gry które niby sprzedawały Switcha... nie sprzedawały Wii U? Zawsze te same opowieści. Czemu Mario Kart "sprzedał" 8 mln Wii U i nagle potem "sprzedał" 64 mln Switchów? Przecież jak jest dosłownie ta sama gra na dwóch konsolach to by się wydawało, że trudno o dobitniejszy dowód. Porównania do GBA czy GameCube'a są jednak mooocno przesadzone. Jasne, niby to były ulepszenia ogólnie tej samej idei, ale trudno było się nie jarać, mając w rękach i GBA i GaCka. Już sama forma sprawiała że człowiek musiał fantazjować o ukradnięciu kasy starym żeby to natychmiast mieć, dwie absolutnie przepiękne konsole. Ponadto częścią ich życia są kluczowe w historii świata update'y - bezprzewodowy pad do GC oraz akumulator i podświetlenie w GBA SP. Ponadto w tamtych czasach "mocniejszy sprzęt" też jednak robił ogromną różnicę we wrażeniach, bez porównania. Gry na GBA to nie było po prostu więcej klatek na sekundę w tej samej grze. Możliwe były zupełnie inne rodzaje gry, niż na poprzedniku, poprzez to, ile rzeczy i jak się ruszających można było zmieścić na ekranie. Z tego powodu, po raz pierwszy w historii, stało się jako tako realne granie w gry z dużych konsol na handheldzie - pozycje z NES-a, a nawet SNES-a, jako tako przypominały oryginał. Przyjemności Mario&Luigi, Golden Suna, Wario Land 4 czy Castlevanii nie dało by się w ogóle zrobić na GameBoyu, nie tylko w mniejszym klatkażu, w ogóle. Włączenie np. Kirby'ego z oryginalnego GB i Kirby'ego z GBA, wow, jak prawdziwe życie. Gry czasem wyglądały wręcz filmowo, jak nawet tekstowy Phoenix Wright. Stało się też możliwe 3D, które na tamte czasy rozwalało czachę, czy gra była niezła (Tony Hawk) czy nie (Crazy Taxi). Tak samo z GC, jednak skok był duży. Nie bez powodu niejedna gra z GC do dzisiaj sportowana z podniesieniem rozdziałki i innymi oczywistymi ugładzeniami dobrze się sprawdza (ot taki Metroid Prime, Paper Mario, Residenty, Wind Waker - dziś te remastery nadal mogą znaleźć wielu fanów którzy przejdą bez bólu), a z N64 praktycznie nic się nawet w ułamku tak nie broni hehe. A tutaj co? Strasznie ten "przeciek" jest bez jajca kompletnie. To samo tylko brzydsze i dużo większe. Switch jako kompromis funkcji siłą rzeczy miał swój charakter. Nie tylko "klik" joyconów, ale ich specyficzny wygląd, a także kultowe, odważne kolorki. W grach można użyć bardzo ogólnikowej ikonki joycona i wiemy z daleka, że to jest joycon. Tutaj, jakby coś takiego zrobili, to naprawę nie byłoby nowe GBA tylko smutek. Zwłaszcza że to by była sugestia, że już nie będzie żadnej ciekawej konsoli w historii, bo jak nie N to kto miałby taką zrobić. Niektórzy w biznesie nadal majaczą, że Zuckerberg taką zrobi, ale podejrzewam, że on będzie sprzedawał te swoje VR-y do zastosowań profesjonalnych i być może do "realnego życia", te czysto biznesowe firmy od wielu dekad nie przebiły się z żadnym sprzętem do zabawy.