-
Postów
23 352 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Fak no, chyba pierwszy piłkarz którego aktywnie oglądałem jako gwiazdę w jego najlepszych latach umiera. Szybko poszło.
-
Transfer Nkunku wydaje się przesądzony. Jednak dołączy on do Chelsea dopiero latem. 25-latek co roku należy do najlepiej ocenianych graczy Bundesligi, umie już wszystko - biec z piłką, strzelać, podawać, grał w życiu wiele na praktycznie każdej pozycji od środka pomocy przez obie flanki po atak. Ma za sobą wiele meczów i świetną grę w Lidze Mistrzów, ale oczywiście w Chelsea mało który zawodnik ofensywny wypala. Azzedine Ounahi opuści Angers. Największa rewelacja Mundialu dostała, zdaniem prezesa klubu, masę nowych ofert w związku z występami w Katarze. Nie wierzę, że jakiś naprawdę topowy klub sięgnie po zawodnika, który jakoś strasznie się w Ligue 1 nie wyróżniał do tej pory, ale pewnie ktoś spróbuje, nie trzeba wiele by kogoś wyciągnąć z Angers, gdzie wypłata 100 tys. euro miesięcznie brutto jest uważana za ogromną. Niemniej prezes mówi, że nie chcą stracić zawodnika teraz, tylko latem. Prawdopodobne jest zaklepanie teraz i przejście za pół roku.
-
Gdyby taki klubowy Mundial istniał od 100 lat i został nagle zlikwidowany, to ludzie by byli oburzeni, że jak to tak zabierać klubom ze świata okazję zmierzyć się choćby raz na kilka lat z Europejczykami, że najbogatsi się przerazili że jeszcze ich jakiś klub z Maroka czy Korei pokona i zabierają im możliwość rywalizacji, że to faworyzowanie najbogatszych, niszczenie idei futbolu, FIFA tylko łasa na kasę itd. Zawsze co się zmienia to źle. Jak dla mnie, nie widzę powodu tak ogólnie, żeby takie zawody nie istniały na świecie. W ogóle to Fernando Santos też odszedł z Portugalii. Maroko w pojedynkę zwolniło w ciągu tygodnia trzech wysoko notowanych trenerów reprezentacji.
-
Mogę wymienić pierwszy naprawdę irytujący element, puzzle z kulkami. Niby standard, ale za tym to nie tęskniłem. Właściwie to one są naprawdę trudne dla mnie xD, nie wiem czemu, tych w dalszej części gry to nie chciało mi się robić, a niektóre (zwłaszcza opcjonalne z nagrodami) są kurde trudne. I nie za bardzo jest jakakolwiek podpowiedź. W drugiej połowie gry jest nieco mniej pary, widać że koleś chciał skończyć grę. Jak wspominałem, nie ma już nowych otwartych lokacji, główna historia dzieje się głównie w zamkniętych, raczej liniowych i pozbawionych mapy lokacjach. Czasami w różnych momentach widać, że tutaj mogłaby być jakaś super scena kulminacyjna, ale "nie było budżetu", więc tylko słyszymy o niesamowitej akcji która się dzieje. Eksploracja bardziej otwarta jak w FF XII to na pewno mój ulubiony element tej gry. Ale też wiem, że dla wielu osób będzie odwrotnie... patrząc na to jak przyjęto FF XII. W grze jest wiele mocnych mhrocznych momentów, choć jak dla mnie reżyseria i muzyka sprawiają, że nie przejmuję się nimi tak bardzo. Muzyka IMO nie jest aż TAK dobra, jak twórcy się wydawało, nie ciągnie tego aż tak, choćby dlatego że za bardzo czerpie z klasyków (kurde, kilka motywów naprawdę podchodzi pod cover utworów z klasyków Squaresoftu). No ale ja tak mam z większością gier. Jest lepiej niż w Last of Us, ok. Gdybym wiedział, że ta gra jest tak dobra, na pewno bym zaczął na Switchu. Teraz żałuję, bo po 50 godzinach nie będę na pewno leciał od początku. Gra wygląda cudownie przenośnie na modelu OLED, no i mi się czasem po prostu nie chce siadać z padem żeby oglądać te scenki. Niestety tak czasem bywa z Gamepassem. Jeśli ten nowy Suikoden będzie w połowie tak dobry, to hype tetryków nie będzie darmo.
-
Spoiler alert, w Xenoblade nie potrzebujesz lecznika. Na żadnym etapie gry. Chyba nikt nie używa Sharli. Skup się na tym żeby tank trzymał agro i żeby nie dało się go zabić. Bez tego, zadna ilość leczenia w grze nie poratuje w walkach, które są do przegrania. Shulk coś tam leczy chyba, Melia, no i Nopon, Nopon chyba najbardziej może połączyć przydatne leczenie z byciem przydatnym w walce ale też nie jest konieczny.
-
Dla właścicieli klubów to może być cienko, ale interes właściciela klubu nie jest zbieżny z interesem fanów futbolu. Dzięki miliardowym budżetom, piłkarze grają trochę lepiej, ale wątpię żeby to było na tyle lepiej że ktoś ogólnie będzie się interesował futbolem albo nie będzie interesował futbolem. Dla mnie to bez różnicy czy Florentino zrobi z Realu klub e-sports, czy sprzeda Real i kupi jakiś e-sports pod inną nazwą. On może uważać że to jest transformacja Realu Madryt w nowe czasy i utrzymanie honoru marki konieczna do bycia na szczycie w swojej branży, ale jako odbiorca sam nie zacznę oglądać e-sports ani przestanę futbol (bardziej niż gdyby po prostu był inny klub). Jeśli chodzi o jego kasę, to myślę, że Florentino ma rację. Porównajmy to np. do filmów Marvela. Wszyscy chyba narzekają, że za dużo tego i nie ma nic innego niż te filmy Marvela, że cała ekscytacja sprzed 10-15 lat im minęła, bo jest nowy Marvel co tydzień w TV, co dwa miesiące w kinie. Ale... i tak nie oglądają nic innego, trudno jest z osobą z ulicy o jakimkolwiek innym filmie zagadać, bo na 99% go nie widziała. Kina artystyczne są w cienkiej sytuacji, jeśli nie mają dotacji budżetowych to marne szanse by istniały, nawet w dość dużych miastach. Społecznie ludzie chodzą na Marvele, ale jeśli nie są fanami Marvela, to by przecież poszli na coś innego skoro chcą iść, tak sądzę. Marvelowi oczywiście się to super opłaca więc ich rozumiem, że chcą mieć monopol na kina, i praktycznie mają.
-
Te żarty tutaj wrzucane to jest taki "spoiler" w tym sensie że mi tłumaczy czemu gra zbiera oceny typu 3/10 mdr. W tym tempie to zaraz się okaże że największy sekret tej gry to że możesz wdepnąć w góvno i Rick wtedy powie "what the fucking fuck man, watch your fucking step, you just stepped into a fucking shit!" xDDDD
-
To by uczyniło meczez dłuższymi niż teraz. W NBA każda przerwa jest tak wyciskana, że trzeba było wprowadzić 1500 reguł ograniczających ile sekund na wszystko można czekać, a i tak na 48 minut gry każdy mecz trwa ponad dwie godziny (i tu mówimy o codzinenych meczach, których większość nawet nikogo za bardzo nie obchodzi bo jest ich sto rocznie, mecze o stawkę to nieco dłuższe 2,5 godziny). W futbolu amerykańskim podobnie, 60 minut gry ze stopowaniem to ponad 3 godziny meczu. Czy piłkę nożną można uczynić ciekawą dla ludzi wychowanych na tiktoku? Pewnie nie, ale w sumie nie ma to znaczenia. W piłkę można grać prawie tak samo na byle boisku bez żadnego drogiego sprzętu, piłkarze nie muszą być milionerami, i tak nic lepszego nie mają do roboty w życiu mdr. Popularność wydarzenia zawsze nakręca jakieś reklamy, a reklamowcy już się sami martwią jak wykorzystać twarz i skill Neymara na tiktokach. Kupowanie ciuchów i butów za chorą kasę nadal jest popularne wśród obecnej młodzieży i to też od dawna było jedno z głównych źródeł dochodów profejsonalnych klubów. Jeśli chodzi o chodzenie na mecze osobiście to to też jest event społeczny, podczas którego nie ma tak wiele znaczenia dla większości klientów co dokładnie się dzieje na boisku. Dopóki 99,9% ludzi uprawiających dany zawód dalej go będzie uprawiać gdyby obniżyć ich pensję wielokrotnie (a piłkarze na Mundialu są w tej sytuacji), trudno mówić o wielkim kryzysie, kryzys to jest teraz dosłownie wszędzie indziej mdr.
-
U mnie też Xenoblade dominuje, ale to wiedziałem cały rok mdr. Xeno 3 + "dam w końcu szansę" 2 + "dam w końcu szansę" X (oczywiście nieliczone na Switchu) = w tym roku jakieś 650-700 godzin łącznie. Jak na mnie to kompletnie poje'bana sprawa. Może w 5 gier w życiu tyle grałem, cztery z nich to Xenoblade'y mdr. Kurva facet po trzydziestce pracujący na pełen etat i 291 godzin w 41 dni, nie wiem jak oni to liczą bo powinno być najwyżej 250, ale i tak poje'bane. Następna gra w tym roku to Pokemony, poniżej 100 godzin. W większości lat mojego życia to by było daleko najwięcej w roku. Rok temu było więcej informacji, np. którego dnia ile grałeś (fajnie było widać weekend jak wyszło Disco Elysium czy WEWY i się okazywało że można grać po 20 godzin dziennie lol), szkoda.
-
Na koniec weekendu miałem 30 godzin mdr. Nie ma szans na takie rzeczy w tygodniu pracy, zwłaszcza że mam jeszcze tyle innych gier. Tak jak pisałem, patrząc na liczbę skillów, questów itd., myślę, że to była połowa gry, w sensie całości, bo większość dużych lokacji już odwiedziłem, choć są mniejsze czy większe części które są na razie zamknięte (generalnie teraz widzę, że to jest komunikowane, po kolejnych etapach gry pojawia się napis "pojawiły się sidequesty X i Y" i one są zaznaczone na mapie, zazwyczaj nie ma sensu szukać czegoś w znanej już lokacji zanim nie przyjdzie na to czas. Zaleta taka że w grze nie spędzamy czasu walcząc z kimś ponad nasze siły albo poniżej. Dla ludzi "na 100%" może być trochę farmienia przedmiotów, ale w liczbie kilku sztuk, nie kilkuset jak w Xeno X hehe. No i ukryte potwory, czasami chyba trzeba wielokrotnie wyjść z lokacji i wracać i liczyć że się pojawią, ale tego do końca nie jestem pewien, może są jakieś warunki). Na razie gram tak jakbym miał zrobić wszystko, zanim pójdę dalej w głównym wątku to przegląd całego świata co jeszcze mogę zrobić itd., choć ostatecznie nigdy w grach nie robię wszystkiego, jak dochodzi do grindowania leveli to zostawiam. Więc np. dzisiaj tylko rozglądam się za paroma rzeczami typu te potwory, jakbym tylko cisnął główny wątek to mógłbym codziennie mówić "nic jeszcze nie widzieliście", a tak to będzie kilka scenek, jedna sekcja i trochę rozglądanka codziennie do weekendu. Gra chyba nie zdobyła popularności, bo wszystkie podstawowe achievementy mi pokazuje że ma je jakieś 0,2% graczy hehe.
-
Dobrze, że jest to wielkie czerwone kółko, bo byłoby ciężko beczyć. Nie no, złapałem tę znajdźkę w miejscu gdzie pływają wieloryby i jakoś nie myślałem o tym specjalnie. Nawet nie pamiętam czy był jakiś hehe żarcik hehe w opisie hehe sperma hehe, ale jakoś by mi to nie pasowało. W tych Xenoblade'owych itemkach do zbierania autor rozwija nieco świata, ale też, co rzadkie, jest tam czasem sporo opisów naszych postaci. Chociaż to kompletnie detal.
-
Te relacje z demka jakoś sugerowały znacznie więcej, niż kolejne Xboxowe żółtko.
-
Kurde, marzyłem o tym żeby przez 10 godzin Rick&Morty napieprzał mi do ucha w wysokiej jakości, nieskompresowanym audio. Ogólnie podejrzanie cicho o grze, kiedy nieliczne relacje z grania były pozytywne, no zaraz się zobaczy.
-
Pelicans na szczycie Zachodu, po pokonaniu Suns dwa razy. Symboliczne przejęcie pałeczki? Na pewno wyglądają doskonale, gdy Zion jest na parkiecie. Być może najlepiej w NBA? Po ospałym początku, wygląda przemocno i jest częścią bardzo dobrej defensywy. Pytanie, czy tym razem potrwa to dłużej. Jednak kluczem jest cała kadra, pełna zaskoczeń, bo radzą sobie i gdy brakuje Ingrama czy McColluma (którzy też grają nieźle, jeśli są na parkiecie. Jose Alvarado, Larry Nance i Herb Jones świetnie wykonują swoje role w ofensywie. Nie tylko gdy jest Zion, w momentach ławkowych ekipa potrafi najbardziej odrobić i odjechać z wynikiem. Świetne zaangażowanie z każdej strony i zawsze mocna defensywa. Tak naprawdę to mało widzieliśmy ustawień, które najbardziej chcę zobaczyć, jak np. Alvarado-Ingram-Herb-Zion-Nance, więc potencjał jeszcze jest, jeśli ekipa dopasuje rotacje i się zgra. To ustawienie chyba jeszcze się nie pojawiło, ale podobne 4/5 potrafią kompletnie rozwalać przeciwników - mocna obrona, masa zbiórek ofensywnych (koło 1/3), piłka jak po sznurku, tworzenie dobrych okazji i świetna skuteczność. No a za nimi w tabeli Mempis BEZ BANE'A, tego też się nie spodziewałem.
-
Cały weekend spędzony na jednej grze. Myślę, że całość może mi zająć grubo ponad 50 godzin, liżąc. Ale warto, bo tutaj dobre jest wszystko - niesamowite, że zrobił to jeden koleś (chyba tylko muzykę i niektóre drugorzędne grafiki robił ktoś inny). Prawie wszystko jest dobrze albo świetnie napisane, od głównego wątku po opisy przedmiotów czy potworów w menusach. Jest intryga i zwroty dla fanów "jeszcze nic nie widziałeś", jest też niezły humor i czasami bardziej japońskie sidequesty. Postaci można z czasem o dziwo polubić, reprezentują bardzo życiowe dylematy, nie są do końca złe ani dobre "bo tak", często to ci źli mogą czymś zaimponować. Walki to niby turówka ale dojebana jak najlepszy mix FFX i taktyków. Balans trudności jest IMO świetny, czuję że muszę coś robić, nie ma banału, ale jeszcze ani razu nie byłem sfrustrowany, bardzo rzadka sprawa. Fajnie się biega, szybko przemierza świat, nie widzę specjalnie żadnych bugów ani niedostatków jak na razie. Sekrety mają podpowiedzi, ktoś nas kieruje, ale nie tak dokładnie, żeby było to odklepywanie listy, każdy wręcz specjalny potwór czy skarb wymaga pomyślenia w jakiś inny sposób. Można uciec z każdej walki, w razie śmierci potwórzyć walkę z możliwością zmiany setupu, jak nie to autosave jest dosłownie co dwa kroki, absolutne zero frustracji które nadal są w wielu grach. I tak dalej... Tutaj praktycznie wszystko zrobiono dobrze. Włączyłem grę, bo miała oceny typu 9/10, a jednak jestem pozytywnie zaskoczony. Swoją drogą to jest MASA nawiązań do wszystkiego, nienachalnie, po prostu ktoś kto grał w masę jRPG-ów i czytał masę mang będzie mógł cały czas mówić, o praktycznie każdym imieniu i nazwie: "o, to jest z tego, to jest z tego lol". Gra używa mechów bardzo jak Xenoblade X. Są potężne, możemy nimi dotrzeć wszędzie w kilka sekund, i w walkach totalnie rozwalają przeciwników poza naszym zasięgiem, jest nawet 8 skilli lol. O dziwo nadal trzeba sporo kombinować, bo mechy mają limity nie tyle latania, co gdzie mogą lądować albo się wznieść, więc nie jest tak, że szukanie sekretów jest nagle łatwe. Po prostu gra się otwiera i jest nowy poziom głębi na mapach. Jednak kombinować z ustawieniem naszych ludzki postaci nadal trzeba. Bardzo bogata gra. Na minus można głównie zarzucić tylko fakt rozpikselowanych modeli, niestety okładka gry to w sumie jedyny materiał, na którym nieco lepiej widać bohaterki. W grze możemy się głównie domyślać jakie są ładne. Poza tym trudno znaleźć jakiekolwiek rażące wady, niesamowite. P.S. Czytałem wywiad z twórcą i powiedział że powodem ostatniego opóźnienia premiery było to że grał w Xenoblade 3 lol.
-
Pamiętam do dziś jak włączyłem pierwsze Xenoblade. Od kiedy tylko zaczęła się faktyczna gra po scenkach, wyszedłem przez ten krótki korytarz na otwartą przestrzeń, pomyślałem: wow, ale to jest zajebiste. Z niewieloma grami w życiu tak miałem.
-
Kurde, ktoś musiałby zrobić serial o tym roku w NBA, lista absurdalnych spin i nakręconych przez znudzone gwiazdeczki chcące być gangsta dram jest niesamowita. To był dłuuugi rok w NBA... I tak najlepsze wczoraj było, jak Nets nie zabrali do Indiany OŚMIU podstawowych zawodników, czyli prawie wszystkich którzy się zazwyczaj pojawiają w meczu na parkiecie... I pozostali rzucili 136 punktów i wygrali! Nie wiem, co o tym myśleć. Patrzysz na ten mecz i ci zawodnicy 9-15 to są nieźli zawodnicy. Paty Mills jeszcze niedawno wymiatał, Morris był przyzwoity, Cam Thomas potrafi zdobywać punkty, Sumner i Watanabe to już byli nieźli ławkowicze w tym sezonie, pozostałych nie rozpoznaję ale też wypadli nieźle. Nets zebrali WIĘKSZOŚĆ swoich pudeł. 29 zbiórek ofensywnych. Dzięki temu oddali 100 rzutów z gry w meczu (oraz ponad 30 wolnych) i byli w stanie wygrać to spotkanie w ten sposób. I taka jest dziwna koszykówka, w pojedynczym meczu każdy może wygrać i nawet nie ma w tym nic dziwnego. A ludzie chyba nie mogą tak już jęczeć, że w Nets nikt poza Durantem nie nadaje się kompletnie do NBA...
-
Dzisiaj miałem niestety mniej swobody przez cały dzień. Ona tak jest tylko czasami. Szybko zaczyna się znowu etap, gdzie w każdym kierunku bohater zawraca. mówiąc "tam nie czas teraz iść", trzeba kontynuować główny wątek, scenki itp. Potem można wrócić (nie tylko szybko biegamy, ale też jest fast travel, oczywiście z kryształami, naprawdę szybko się możemy poruszać po mapie), ale okazuje się, że większość questów i lokacji z listy nie jest tak naprawdę jeszcze dostępna, i sporo osób będzie z tego powodu na darmo ich szukać i szukać, zbyt wcześnie. Lepiej iść do przodu bez zbytniego szukania dokoła, ale gra tego do końca nie mówi. Trzeba iść głównym wątkiem i otworzyć pewne rzeczy i, cóż, chyba wiecie i to nie spoiler że w tej grze po bardzo długim czasie dostaje się mecha jak w Xenoblade X, i to wszystko zmienia. Nie ma co zbyt wiele eksplorować na początek, niby to i tamto jest na liście questów a nie jest tak naprawdę możliwe. Fani FABUŁY powinni być bardzo zadowoleni, jest dużo rycerzyków i królów, intryg, zwrotów akcji itd. Dominuje klimat Ivalice, ale w sposób dogodny dla fanów zachodnich. Fani gier raczej też, miks różnych gier Square - Triggera, Fajnali (także Tactics), Xenogirsów czy Secret of Mana - jest na tyle zręczny i ma na tyle w miarę świeżych pomysłów, że jak rzadko kiedy jestem w stanie znieść oparcie gry na odniesieniach. Trochę by się chciało poradnik mdr, żeby wiedzieć czy coś jest czy będzie potem możliwe, no i trochę dużo kombinowania nad układem 10 umiejętności w różnych kategoriach, klas, broni, klejnotów dla OŚMIU postaci (cztery naraz i zmiany w każdym ruchu za darmo) i jak to podzielić i połączyć... Ten system klejnotów w broniach, tutaj co parę godzin gry mamy nową broń, klejnotów jest masa, można spędzić większość gry na samym zakładaniu, zdejmowaniu i łączeniu klejnotów. Jednak bardziej ludzkie by było, jakby te klejnoty byly dla każdej postaci stałe, a nie dla broni oraz zbroi. Połączenia w tej grze są mocne, to nie jest Persona mdr. Walenie na pałę w słabość nigdy nie da tyle, co połączenie dwóch czy kilku symbiotycznych ataków od różnych postaci. Ataki typu "po prostu zadaje obrażenia" są w sumie tylko dobre do klepania mobków po drodze, jak przychodzi do trudniejszej walki to nie chcesz ich mieć w ogóle tylko wszelkie statusy, kombinacje typu olej+ogień itd. Chyba bardziej niż w większości klasycznych gier typu FFT, bo tutaj nie widzę na razie specjalnie exploitów, buffy i debuffy ani żadne efekty się nie akumulują (tylko czas trwania, ale intensywność nie), nie widzę też jednej przegiętej techniki która bez przygotowania dowali chory damage. Naprawdę nieźle zrobione. I to nie jest opcjonalne (przynajmniej na domyślnym poziomie trudności, nic nie zmieniałem). Z czasem w grze pojawiają się coraz częściej przeciwnicy, których trzeba nawalać w odpowiedni sposób. Móc im robić statusy, zmieniać różne konkretne rzeczy bo na pałę się ich nigdy nie załatwi. Liczba kombinacji jest z czasem naprawdę przytłaczająca, a nie każdy boss jest łatwy i nie ma za bardzo możliwości przypakowania (można podnieść skille i bronie, ale w danym momencie gry nie będziemy mieć lepszy - sam level postaci jest dostawany za postęp w grze, dokladnie jak w Chrono Crossie). To nie jest żaden klasyczny SNES-owy jRPG pod tym względem! Bliżej jRPG-ów taktycznych. Co za rok dla Square-Enix - Endwalker niezostawiający wątpliwości jaki jest najlepszy MMORPG ever, coraz mocniejszy i bardziej ceniony Voice of Cards, udostępnienie nowej publice Chrono Crossa i FF6, dla hardkorowców Triangle Strategy, cudowny powrót zawsze wielkich Live a Live oraz Tactics Ogre, ładnie zrobiony Crisis Core, przyjemny sim do grindowania dla każdego Harvestella, a teraz to. Aha. Włączanie menu przez przycisk Y. To powinno być zabronione w jRPG-ach. W tej grze to jest naprawdę dziwne. Gram w jRPG-i od 30 lat i menu włącza się przyciskiem X. Po prostu. Nie Y. To jest totalnie powalone.
-
Wow, ta liczba biomów jest naprawdę ważna.
-
Griezmann już się jakoś rozwiązał dawno temu, Atletico się poddało i go kupi i będzie miał kontrakt do 2026 roku. Gra po 90 minut (jeśli może, czasem gra 30...) i jest znowu jednym z lepszych pilkarzy Atletico.
-
Nie mam już takiej pewności. Francja potrzebowała zmarnowanego karnego, obron Llorisa, nie miała tak wiele czystych okazji, Anglia miała. Są do pyknięcia ewidentnie. Bycie lepszym wiele tu nie znaczy... W każdym z 4 meczów bardzo spokojnie mogły wygrać obie strony.
-
Pele urodził się jesienią 1940, a był gwiazdą Mundiali w 1958 i 1962. Jako siedemnastolatek strzelił hat-tricka w półfinale i dwa gole w finale. Zagrałby 12 meczów (maksimum możliwe), gdyby nie kontuzja podczas Mistrzostw w 1962.
-
Kurde patrząc na te mecze, to jestem trochę oburzony, że Francja-Anglia już w ćwierćfinale. To wygląda jak przedwczesny finał. Obie ekipy są najbardziej kompletne. Wypełnione utalentowanymi zawodnikami na praktycznie każdej pozycji, zdolne atakować na różne sposoby, ale też niełatwo im strzelić. W meczach obu ekip jest mało kartek (Anglia na razie 0 kartek), przestojów i grania maniany. Francja jak strzeli gola to nic nie zmienia, nie będą się bronić bo Mbappe widocznie jest spragniony każdego gola nawet jak jest 4-0 i 90. minuta. Anglia pragmatyczna, pomaga Pickford, ale po cichu Saka i Bellingham mogą jeszcze skończyć jako najlepszy piłkarz tego Mundialu, mimo szczenięcego wieku. Wyniki mówią za siebie, nikt im nie strzelił gola dopóki nie było 4-0. Od lat mają solidne wyniki i dla mnie są jedną z najlepszych reprezentacji na świecie. Obie powinny mieć medal bardziej niż Chorwacja czy Maroko czy Argentyna, patrząc na grę do tej pory.
-
Może jakby grał... Przy całej obecnej formie, gorzej niż Gonsalo Ramos by nie zagrał, ten to ma świetny tydzień, najpierw jeden z legendarnych meczów w historii Mistrzostw Świata, potem taka bida. To już Cristiano dzisiaj groźniej wyglądał... może dlatego, że w miarę meczu była coraz większa Częstochowa. Liderem Portugalii przez całe mistrzostwa bez wątpienia był Bruno Fernandes, i dzisiaj też on jedyny zaliczył dobry występ. Jeden z najlepszych piłkarzy Mundialu. Jest Leao, jest Felix, jest ten Gonsalo Ramos, po odejściu Cristiano ekipa może wyglądać mocno skupiając się wokół skilla Brunona Fernandesa.
-
No są wyjątki. ale dla mnie nowe pokemony to krok w tył. W poprzedniej generacji były ciekawsze pomysły, oparte na tym że teraz to są projekty 3D i mają bardziej zaawansowane animacje. Np. ten robal wyróżniał się tym jak błyszczy itd. z wieloma. Tutaj znowu takie rzeczy nie mają znaczenia, designy są bardziej tradycyjne i często dość banalne (czasem zastanawiałem się dłuższą chwilę, czy to jest nowy pokemon... Kolejna mysz, kolejny ptaszek tak podobne, itd.). I te nazwy, hehe. Brzmią jakby naprawdę ktoś żartował, albo zostawił to AI. Pająk o nazwie tarountula. Mała oliwka smoliv. Biały digglet o nazwie wigglet mdr. Po ok. 80 godzinach, skończyłem, ależ to była wciągająca przygoda, pokedex wypełniony, chyba druga gra w której faktycznie mam certyfikat na własnym save'ie. Zaczął się postgame, czy jest on bogaty w tym momencie? Cóż, to zależy od tego, jak bardzo kto lubi rajdy. Tutaj nie ma żartów, 5-gwiazdkowe rajdy dla jednego gracza wymagają mocnego pokemona na co najmniej 70. levelu, a pojawiające się potem 6-gwiazdkowe są jeszcze dużo cięższe. Ten nauczyciel, który poprosił mnie o herbę mysticę, naprawdę chyba nie doceni, że to jest dużo cięższe od pokonania wszystkich mistrzów razem wziętych. Jak dla mnie... rajdy są zbyt powolne. Grając offline samemu, lepiej mieć chyba serio 100 level i się za nie zabierać, żeby nie było niespodzianki pod koniec że i tak przegrasz. Zwykłe granie było ciekawsze i mój zapał mocno spadł. Moje startery czy też pokemony paradoksu zdecydowanie zostały więc w ekipie. Ten ognisty i jego specjalny atak potrafią zaiste rozjeżdżać całe walki, jak się zwiększony atak rozkręci. Dałem mu też slack off, bardzo łatwo. Dopiero po tylu godzinach dowiedziałem się przypadkiem, że w tej grze breeding moves nie wymagają już breeding, jest przedmiot o nazwie mirror herb i można od każdego się ich nauczyć w ciągu minuty. Kolejne uwygodnienie. Nie wiedziałem bo w recenzjach tylko się dowiedziałem ile klatek. Serio nic z tych recenzji bym nie wiedział o tej grze szczerze mówiąc. Jest zupełnie inna niż się spodziewałem, kilka rzeczy jest cienkich, jednak sporo jest zupełnie innych niż w recenzjach - jeśli ktoś coś robi ze swoimi pokemonami, bo jak chce tylko przetrwać do napisów końcowych to faktycznie niewiele z tego musi robić. Tutaj jednak też nie jest zbyt źle, personowa historia jest stosunkowo znośna, tylko pod sam koniec jest więcej scenek i gadania. Ogólnie gra bez wątpienia dobra, jednak niektóre rzeczy mi niezbyt pasują, rajdy to więcej animacji nic faktycznej znaczącej zawartości, podobnie jak cała ta tera-zmiana (w singlu). Wolałbym tryb, w którym przeciwnicy są sprytniejsi i np. tej tera-zmiany używają faktycznie taktycznie. Może w DLC...