-
Postów
23 352 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Oraz Spelunky 2, Dicey Dungeons i Moonlighter. Nintendo robi jakiś Dzień Taniego Rogalika.
-
Modrić 4 lata temu naprawdę grał dobrze na Mundialu. Jego występy jednak zachwycały. Na razie nie ma o tym żadnej mowy, gra po prostu przyzwoicie. Oczywiście znane nazwisko i Real Madryt wiele znaczą, ale są limity. Tak jak z Cristiano, gdzieś tam zawsze będzie ale nagrody nie wygra. Równie dobrze Josko Gvardiol może przejść w styczniu do Realu, wygrać LM i dostać Złotą Piłkę. Messiemu tak zależy że byłoby mi smutno jak przegrają, tyle. Piłkarsko... nie jest łatwo kibicować tej ekipie. Grali w piłkę lepiej niż Holandia. Ale ta druga połowa była naprawdę irytująca. Mecz przeszedł w kopaninę, Argentyna zaczęła bronić wyniku jak jakieś dzieci ulicy, ta cała nerwowość raczej tylko skomplikowała im ten mecz. No ich podejście jest bardzo cienkie. Tak naprawdę gdyby nie Messi to nikt nie miałby powodów sympatyzować z tą ekipą.
-
Messi zasługuje, by nie przegrać, ale z drugiej strony trudno czasem nie pomyśleć, że koleś jest taki obs'rany, że to pewnie znowu nie wyjdzie. Oczywiście dzisiaj znowu był najlepszy na boisku, no i trafił dwa karne, wow. A jednak jakoś to nie dziwi że już po golu na 2-1 Argentyńczycy zaczęli mieć łzy w oczach że oto stanęli oko w oko z najgorszym... Muszą grać w piłkę i strzelić gola albo nie stracić.
-
Po ok. 5 godzinach gadania i scenek, w końcu faktycznie zaczyna się grać. I wtedy wydaje się jasne, jakie jest najbliższe klasyczne skojarzenie - ta gra jest jak 2D wersja Final Fantasy XII. Właśnie takie są lokacje, dość duże, dość otwarte, choć nie aż tak jak we współczesnych grach. Fajnie i szybko się po nich biega, jest dużo w miarę ukrytych rzeczy, lista achievementów z nagrodami, no i dużo statsów i ulepszania broni za zdobywany loot tylko po to, żeby zaraz i tak znaleźć lepszą. Sprawa jest dość prosta, ale niejeden sekret dość trudno odkryć i trzeba biegać dokoła - fajnie, że szybko się poruszamy, i potwory nie odradzają się i prawie zawsze są superwidoczne i nie ma problemu ich uniknąć. Pod względem nastroju i wykonania, gra jest gdzieś pomiędzy wesołymi jRPG-ami, a tymi politycznymi z krainy Ivalice. Jest i tak, i tak. Postaci rzadko, ale czasami mają kolorowe włosy. Mają nudne imiona i życiorysy na zachodnią modłę. Jest trochę zabawnych potworków i wiele ras, choć głównie setting to dość klasyczne jRPG-owe średniowiecze. Artystycznie jest średnio, podtrzymuję, czasami naprawdę za dużo tu inspiracji. Idziesz na festiwal, potem do kanałów, i tak dalej, sporo rzeczy wygląda jak to co znasz, tylko mniej soczyście. Muzycznie też bez podjary, muzyki jest za dużo jak na mój gust, czasami zdejmuję słuchawki zmęczony. Szybki gameplay, dużo leveli do nabijania i całkiem fajne jak na klasyczną turówkę walki wciągają, gierka bez wątpienia jest imponująca wykonaniem jak na dzieło jednego kolesia.
-
Messi już płacze
-
KURVA NO JAK MOGLIŚMY SIĘ TAK ZESRAĆ
-
Nie widziałem tak bladego człowieka jak Messi przed tym karnym od czasu jak przesłuchiwail Zuckerberga.
-
Będzie ciężko, będzie trudno to przeżyć, i Messiemu i nam, ale razem damy radę.
-
Chiny, Indie, ponad miliard ludzi i słabsze w piłkę od Polski. To głębokie, że to zauważyłem.......
-
Włączyłem i jest dokładnie tak mdr. Heh, jakbym dostawal 1 zł za każdą grę opisywaną jako "w typie Chrono Triggera", która zaczyna się od walczących rycerzyków na wojnie rzucających masę nazw własnych i zalewu plansz opowiadających nam tekstem, które królestwo ile lat temu poszło na wojnę, i cały życiorys księżniczki... No i te tutoriale które dosłownie wprost mówią wielkimi literami TAK MASZ GRAĆ lol. No tak, dokładnie na tym polega fenomen Chrono Triggera. Gra podobnie jak CrossCode wciska wiele standardowych systemów RPG w oprawę ze SNES-owej perspektywy, ruszamy się szybko po planszach, są odradzające się materiały rozsiane dokoła, paski czegoś tam w walce, pewne drzewko rozwoju postaci. Na razie przyjemnie się gra, nie ma jakiegoś wyjątkowego artyzmu ani świata, nie jest to bardzo epicka gierka i nie ma na razie nic bardzo wyjątkowego, ale wciągająca przez brak tłuszczu i przestojów. Gra jest żwawa i jest trochę statsów do nabijania, zapowiada się, że jeśli ktoś będzie słuchał tych licznych plansz tutorialowych to raczej będzie bardzo prostą przeprawą (zobaczymy, gra rozkręca się pod tym względem powoli i mija wiele godzin zanim niektóre istotne rzeczy się w ogóle pojawiają, ale nie szykuje się gra pełna impasów i skomplikowanych rzeczy jak CrossCode). Konstrukcja jak na razie kompletnie liniowa, idziesz do przodu i scenki (na razie przegapiłem część rzeczy w pierwszej lokacji bo zamiast w lewo poszedłem w prawo a tam był już postęp historii i idziemy do następnego miejsca). Historyjka dużo "poważniejsza", np. już od początku mamy sugestie że gramy postaciami stojącymi po złej stronie wielu poważnych "dorosłych" konfliktów. Jest duuużo różnych odniesień do jRPG-ów ze SNES-a (i tych 2D z PSX-a), ale stosunkowo subtelnych i często bardzo zabawnych w sumie. Dialogi i scenki lecą dużo szybciej, niż w wielu współczesnych "retro" jRPG-ach jak te robione przez SE, więc w praktyce miks żartu i (czasami zaskakująco, czasami przewidywalnych) poważnych momentów wypada przyjemnie. Gram na Xboksie no bo GamePass, wiadomo, chociaż oczy trochę bolą, jakbym kupował to na Switchu. No niezły weekendzik się szykuje hehe.
-
Ogólny przegląd cover story w "Edge'u": - SFV? Nakayama: "Chcieliśmy osiągnać tak wiele... zrobiliśmy co mogliśmy w ograniczonym czasie, ale nie było możliwości testowania. Teraz czas jest po naszej stronie (...) Cztery lata prac mają zapewnić, że wszystko będzie takie, jak chcieliśmy. Czuję, że gra wreszcie spełnia wyobrażenia" - Edge: to prawda, że spełnia; gra jest zatrważająco zręczna i dobrze zrealizowana... to dzieło ludzi z wielką wizją i możliwościami by ją zrealizować. - Nakayama zawsze ciepło wspominał granie na automacie w SF w Gunmie, i wkraczając do branży gier wideo, zawsze za największy cel uważał pracę nad SF. Co za zaskoczenie, że gdy tylko trafił do Capcomu z takim marzeniem, został mianowany reżyserem nowej części, zajmując się tym naraz z naprawianiem piątki - "nie konsultowaliśmy, ale rozmawialiśmy z twórcami poprzednich legendarnych Street Fighterrów, czym się kierowali tworząc postaci, co chcieli zrealizować swoimi projektami" - nad grą pracuje masa nowych osób, ale też trochę inspirujących weteranów, jak np. niejaki "Katuragi" który tworzył animacje do dwójki - dla Matsumoto najważniejsze jest przyciągnięcie nowych graczy, jakże trudne we współczesnej Japonii - "nie ma już automatów, dlatego stawiamy na obecność na eventach, jak Comic Con czy Tokyo Game Show. Chcemy dać tę grę do rąk masie ludzi" - Drive to chyba najważniejsza, bardzo mocna zmiana mechaniki gry, drastycznie zwiększając możliwości gracza w trakcie walki. Edge: "Ten zbiór systemów rewolucjonizuje grę na każdym poziomie skilla, ale na tym najwyższym, kompetytywnym, powinien uczynić SF6 sportem oszałamiającym dla widza" - zespół chciał oddać bardziej realistycznie uczucie walczącej osoby - możesz rzucić się agresywnie, ale bez idealnej precyzji możesz zostać za to tym mocniej skarcony. To ciągła walka o używanie i odnawianie paska Drive - nie tylko Drive Parry potrafi kompletnie zniwelować obrażenia - z Third Strike powraca "perfect parry" - aby Drive Impact nie był zbyt przegięty, robienie go w combie nie pozwala na odbicie przeciwnika od ściany - testy? "Krytyka fanów często jest słuszna, ich propozycje na naprawę często nie są". Mimo wszystko po fatalnym starcie piątki, wiele czasu poświęcone jest na zbieranie informacji i statystyk i korekty oparte na reakcje graczy. - "jedno powiem.... w dniu premiery, Street Fighter 6 będzie miał bogactwo od razu obecnego, gotowego kontentu" - komentarz dostarczą gwiazdy sceny growej, jak Kosuke Hiraiawa... ale też np. metalowej, jak Demon Kakka. Nie wiadomo jak będzie z wersją angielską - Terayama o muzyce: "podstawą jest hip-hop, bo taki jest styl graficzny tej gry. Połączyłem z nim gatunki nim inspirowane oraz to, co uważam za najlepsze w tradycji Street Fightera. (...) World Tour jest gwarny i miejski, z komputerowymi dętymi i samplami wokalowymi; Fighting Ground to tłuste bity ulicy; Battle Lounge ma bardziej wyluzowany i jazzowy nastrój (...) Dużo graliśmy w Street Fightera i chcieliśmy oddać tę ekscytację, gdy do twojej gry dołącza się nowy rywal" - hub to dobry przykład na połączenie tradycji z nowym: jego obecność to dołączenie wreszcie do popularnego trendu w bijatykach, ale tutaj możemy też np. pograć w dwójeczkę czy w Final Fighta - ogólnie założenie jest takie, że gra ma pozwalać na zmianę reguł i dostosowanie wielu rzeczy do własnych preferencji, na nowoczesną, bardziej rozrywkową modłę (jak szalone reguły w Extreme Battle Mode czy emotki przed walką) - World Tour to inna trendy nowinka, i nieco opiera się na takim trybie z PSX-owej wersji SF3 Alpha . Nasz avatar będzie zdobywał doświadczenie, uczył się ataków od wszelkich postaci w grze, zbierał RPG-owo umiejętności pasywne, a także toczył róznorakie specjalne walki z innymi zasadami itp. - World Tour to też najlepsza okazja, by nieco rozwinąć postaci w grze i dać im nieco historii, która do tej pory była obecna tylko w powiązanych anime i mangach - włożono bardzo wiele pracy w to, by sterowanie classic i modern było zbalansowane. Ma być tak, że gracze mogą wybrać oba i absolutnie nie będą mieć z tego przewagi. Nakayama: "Modern to nie ma być pierwszy krok na drodze do classica, to nie ma być easy mode. To mają być dwa osobne byty. Zaczynasz grę i możesz wybrać classic jeśli wolisz, albo modern jeśli wolisz"
-
Większość gier tak opisywanych niestety w praniu okazuje się po prostu być przestarzałym tradycyjnym jRPG i to jest naprawdę jedyny element mdr. Człowiek tak gra i gra i czeka na jakikolwiek jeden moment który byłby w połowie tak piękny jak ekran startowy Chrono Triggera. Recenzenci chyba są przekonani, że to, za co ludzie kochają Chrono Triggera, to fakt że wyszedł w 1995 roku.
-
O fak, jak już myślałem że bardziej obesrany fajnymi gierkami rok nie może się trafić niż 2022, to jeszcze dowalają. Gra po której nie spodziewałem się wiele wskakuje od razu ponad kolejkę.
-
Zlatan od dawna gra jak pół-emeryt tak naprawdę, on nigdy nie biegał zbyt wiele ani nie cisnął rekordów wyżyłowania organizmu. Chyba tylko Messi z zawodników ofensywnych biegał mniej w meczu, niż Zlatan. Skill, wzrost, zasięg ruchów, spryt sprawiały, że nadal był w wieku 38 lat kapitalny na miarę Serie A, bo po prostu sięgał piłki wyciągając nogę lub głowę, której obrońca nie sięgał, także dzięki sprytnemu ustawieniu, i doskonale kierował grą. Koleś też miał mniej zużyty organizm, bo jednak często tracił pół sezonu przez kontuzje. Koleś nigdy nie cisnął na jakąś super karierę i Złote Piłki, po części dlatego że jak w końcu przeszedł do top klubu to kompletnie tam nie wypalił, jedyny raz wtedy gdzieś zaszedł w Lidze Mistrzów ale też odpadł po bardzo słabych półfinałach z Interem. I poszedł od razu do Francji, która jak na jego ówczesny poziom już była jak emerytura. Ogólnie nie ta skala oczekiwań, we Włoszech zawsze się kwitło po trzydziestce i choć się to teraz zmienia, to nadal taki Dżeko czy Giroud potrafią wygrać swojej ekipie mecz samym ciałem i skillem.
-
Pokemony są kapitalne, ale fatalne recenzje sugerują mi, że może to kompletnie nie jest gra dla osób, które nie grają w Pokemony. Na pewno traktowanie tego jak Horizona nie da wiele korzyści mdr. To nie ma być filmowa produkcja delikatnie mówiąc. To nadal gra kieszonkowa. Gra jest na pewno bardzo dobra, bo nikt mi nie powie, że, tak jak w recenzjach, framerate jak postaci chodzą faktycznie jest tak bardzo ważniejszy niż to co się po prostu robi w grze. Ale traktując pokemony jako system walki na 400 postaci i pierwszą konsolową grę nastawioną na niekanapowe multi od ponad 20 lat, trudno mi jakoś wyseparować tę grę jako nowość i pomyśleć, jak bym ją potraktował, gdybym ją zaczął bez żadnej wiedzy. Pewnie jako słabą hehe. Sparks of Hope to dokładnie taka gra, jak można się było spodziewać: więcej wszystkiego w znacznie rozszerzonym świecie. Szerokim, co nie znaczy że głębokim - aspekt RPG sprawia, że wiele walk to bardziej typowe nabijacze doświadczenia po drodze, niż unikalne wyzwanie, a rozgrywka staje się bardziej rutynowa i powtarzalna. W jedynce bardziej trzeba było wymyślić taktykę na każdy ruch, tutaj można bardziej po prostu zbierać doświadczenie i dopakować ulubione skille i mieć podobną taktykę na jakieś 90% walk, z wyłączeniem tylko części tych bardziej specyficznych wyzwań pobocznych czy bossów. Zagadki na świecie są wciągające, choć ogólnie bardzo proste. Wysokie jest dopracowanie gry w detale, ale nie aż tak, jak się spodziewałem z tym budżetem. Walki są ciekawsze niż nawalanie X-a i dlatego gra może być faktycznie najlepszą produkcją Ubisoftu w ostatniej dekadzie, ale też na pewno jest produkcją Ubisoftu. Gra w sumie powinna być bardziej popularna niż była, ale z drugiej strony nie powiem nikomu, że traci jakieś bardzo szokujące doznania jeśli nie zagra.
-
- muzykę robi Takeshi Furukawa, choć będzie się ona odzywać tylko w znaczących momentach, ogólnym tłem będzie raczej wiatr i ptaszki - drugie skojarzenie z Last Guardianem to fakt kooperacji z dziwnym stworem, choć ten tu jest znacznie bardziej posłuszny - muzyka ma (bez spoilerów) mieć z czasem duże znaczenie dla historii i jednego z mechanizmów zagadek - autorzy nie ukrywają inspiracji: Another World, Flashback, Oddworld - przykładowo, nasza postać jest dość ograniczona, jej możliwości skakania czy upadku są podobne do realnych ludzi - ta gra jednak ma być bardziej filmowa, z bardziej rozbudowaną historią, z racji na doświadczenie twórców w robieniu filmów animowanych - niebiesiutkie niebo kojarzy się z filmami Ghibli. Na ekranie często uderza gra elementów bardzo jasnych i ciemności - to ma być mocna wczuta i filmowe doświadczenie
-
Przejrzałem zapowiedź i brzmi dość dobrze, choć nadal nie wiem, czy jakoś lepiej niż oryginał. - 20-minutowe demko było mocno wyselekcjonowane, by "nie spoilerować", co sugeruje znaczące zmiany w scenariuszu - "wiele elementów rozpoznajemy, ale to raczej remix niż zwykła rekonstrukcja. O wielu detalach zastanawiamy się: to było w oryginale?" - "zdumiewająco ładne demko: wybornie oświetlone, każdy kadr kamery z idealnym kątem, potęgujący uczucie niepokoju" - nieco idąc z duchem czasu, Capcom w remake'u zawrze więcej elementów tradycyjnego horroru, więcej okrucieństwa i mroku - w tym rzeczy, które rozważano podczas tworzenia RE4. - Ogólny ton historii za bardzo się pewnie nie zmieni, ale scenariusz, charaktery postaci i ich dramy będą bardziej wszechobecne w całej grze, zamiast jak 20 lat temu bardziej być sprowadzone do scenek będących pretekstem do grania [hmmmm....] - nie tyle chcieli zmienić oryginał, co unowocześnić. "Nadal gra polega na zarządzaniu amunicją. Uczucie wkurzenia gdy pudłujesz headshota jest podobnie bolesne. Ale wszystko jest wygładzone i nowocześniejsze. Celowanie nie jest już tak powolne i trzęsione. Jeśli nie trafiasz, to wiesz, że z własnej winy" - ataki wręcz można parować nożem lekko wciskając L1, znajomy dziś zabieg - "chcemy by grać jeszcze bardziej niż w oryginale mógł grać na różne sposoby. Myślę, że gdy weźmiesz wszystkie te możliwości pod uwagę, gra jest poważną ewolucją oryginału"
-
Ta część gdzie Cristiano jest świeży i ma jakiś dynamit w nogach trochę stoi na drodze. Każdy z 5 zmienników wczoraj więcej pokazał niż on, łącznie z Leao który wszedł na 5 minut. Na ten moment kolesia można wpuszczać przy stanie 5-1 honorowo, reszta na ten moment to będzie za zasługi.
-
Po cichu to tak naprawdę najlepszy klubowo piłkarz Portugalii, Cancelo, też nie grał, bo po prostu nie spełniał swojej roli w reprezentacji. Dalot nigdy nie był uważany za najlpeszego bocznego na świecie, ale dzisiaj go zastąpił i po prostu czyni ekipę lepszą od Cancelo. Z drugiej strony, od tylu lat ludzie hejtują Williama Carvalho. Pamiętam jak fani Portugalii go hejtowali w 2016 że nie może grać, co za okropny trener że go wystawia, a wygrali Euro, i dzisiaj on też grał i też jakoś nie przeszkodziło hehe. Kariery klubowe wiele dla Santosa raczej nie mają zanczenia. Ot lewa obrona, jak świetnie gra Mario Rui czy Nuno Mendes w mocnych klubach Ligi Mistrzów, a nie pojawiają się na boisku. Rafael Leao dosłownie dostał nagrodę dla najlepszego zawodnika sezonu Serie A i jest TRZECIĄ OPCJĄ, bo nawet mimo zejścia Cristiano nie pojawił się w jedenastce. Z drugiej strony, niejeden zawodnik na boisku nie wymiata obecnie w klubie, kurde przecież nawet ten Ramos aż tak nie wymiatał jeszcze w lidze portugalskiej, nie bardziej niż zawsze Pote czy z samej Benfiki Joao Mario czy Rafa.
-
Właśnie tak to pewnie każdy trochę myśli, Cristiano to akurat taki typ że może to powiedzieć na głos mdr. To chyba taki ostatni moment w jego karierze, że trzeba powiedzieć basta. Po tym, jak się dąsał po zmianie w ostatnim meczu, trener już kompletnie nie miał wyboru, musiał wysłać sygnał że to nie przejdzie bo sportowo koleś i tak nie powinien grać w tej jedenastce. Niestety skończyło się to wygraną 6-1 z bardzo solidną ekipą więc będzie ciężko wrócić hehe.
-
Trener Portugalii chce wygrywać mecze.
-
Kurde a pytałem się dzisiaj ludzi z jakiej paki jest taki kurs na ten mecz, bo wyniki podobne obu drużyn w ostatnich 5 latach. Szwajcarii zazwyczaj trudno tak walić bramy, od kiedy pamiętam (2010) trzeci raz tracą 4 bramki. Było 4-0 z Portugalią w Lidze Narodów, i kiedyś tam 4-4 z Islandią. A tu jakiś Gonsalo gra z nimi mecz życia jakby to było jakieś Maritimo albo Gil Vicente.
-
W reprezentacji Portugalii też się szybko pojawi to pytanie, chociaz wiadomo że Cristiano ma niewiarygodny dorobek reprezentacyjny. Ale pytanie już istnieje, czy jego obecny poziom jest wart tego, jak bardzo dominuje grę. Tak naprawdę to lepszy pilkarz, Leao, nie gra na swojej pozycji bo Cristiano to Cristiano. W mediach portugalskich temat istnieje i na takim forum jak to wszyscy krzyczą, że trener pachołek powinien posadzic Krystiano na ławce i uwolnić Lwa. Tylko że Cristiano akceptuje tylko rolę Boga w drużynie, już przecież widzieliśmy jak reagował na bycie zmienionym w kadrze, on sobie nie wyobraża takiego bezczeszczenia. Drużyna zamiast myśleć jak wygrać to myśli jak robić żeby się Cristiano nie obraził.
-
No chciał, sprawa była w 3,33% ugadana, czyli Cristiano się zgodził, tylko 32 kluby nie.
-
Od czasu bramki na 4-0 Brazylijczycy kompletnie bezradni.