-
Postów
23 366 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Za mną 125 godzin. Grę przeszedłem w większości (główny wątek skończony, ale to akurat kompletnie bez znaczenia w tej grze). Co do zalet. Gra jest świetnie napisana. Chyba ostatecznie najlepiej z całej serii, mimo że główny wątek jest symbolicznym detalem. Ale ten ŚWIAT. Masa fajnych historyjek. Nigdy się nie kończą. Miasto żyje postaciami, które przybywają, i te ich życia się zazębiają. Bardzo fajne tak naprawdę dialogi, sporo zwłaszcza humoru, ale też dobrego i stonowanego (kurde,jak ktoś mówi że gra Guardians of Galaxy jest dobrze napisana, to tutaj są często żarty niby na podobne tematy i w podobnym tonie, ale tutaj z kolei dobre). Zadziwiła mnie zwłaszcza waga pewnych wyborów, i niesamowicie czarny humor w wielu momentach. Rozwaliła mnie misja, gdzie wybrałem zły kolor kabelka i później dowiedziałem się tylko po fakcie, że helikopter się rozbił, i postaci, z którymi rozmawiałem, zginęły. Gra podaje różne takie rzeczy z kamienną twarzą, co wstrząsa dużo bardziej niż Last of Us. Niemniej wybory, jakie nam daje, są często kapitalne. Kurde, co tam się dzieje, i ile jest odlecianych indywiduuów, no setki chyba. Co do grania. Co tu mówić... gdy dostaniemy latanie (po lekko 40-80 godzinach, w zależności jak gramy), gra się znacznie rozkręca, faktycznie. Większość wad staje się mniejsza, a zalet większa. Nawet jeśli walki skellami są ogólnie dość prostackie w porównaniu do tych "na nogach" (ale trudno nie skorzystać z faktu, że roboty walą mocniej). Byle do Meksyku! Gra oczywiście zmusza, by te sto godzin włożyć, nie ma litości. Można by bez końca wymieniać jej wady wynikające z tego podejścia. - ile czasu gry spędziłem po prostu uciekając od przeciwników, których jest naje'bane niesamowicie dużo, serio, nigdy się nie kończą - jak jaskinie potrafią być torturą, bo przeciwnicy nigdy nie chcą się odwalić, nie ma gdzie uciec ani nic, i trzeba ich zarąbać chyba ze sto - ... a trzeba, bo nie da się zbierać przedmiotów jeśli coś nas atakuje - czasami atakuje nas coś i nawet nie widać, skąd, dajcie litość - czasem sobie walczyłem i nagle wpada jakiś wielki superboss i mnie zabija jednym ciosem, no i zbieraj chłopie DWA MILIONY na odkupienie skella, no Boże, kto na to pozwolił - ogólnie odrabianie kasy na skella niby ma sens scenariuszowy (mocna ale wartościowa zabawka), ale kurde, jest tak żmudne i bolesne - ile razy uciekałem przed potworami tak długo, że jak skończyłem to byłem już w zupełnie innym punkcie mapy. W skellu jesszcze spoko, ale na nogach to jest męka - w niektórych miejscach rozwalam potwory, żeby otworzyć skarb, ale atakują mnie kolejne (aggro na kilometr), i tak dalej, a kiedy wreszcie skończę i wraca do skarbu, to... już się odrodziły potwory które przy nim stały I tak dalej. GRIND jest chory. Ludzie którzy piszą o Xeno 1, że tam był "grind", bo jeśli w grze trzeba coś robić co oficjalnie nie jest głównym wątkiem historii to jest dla nicb "grind"... by się popłakali widząc następne częsci, ale zwłaszcza X. Misje nie tylko wymagają chodzenia w różne miejsca i zbierania różnych rzeczy (co dla niektórych tutaj jest "grindem"). Nie, tych rzeczy trzeba często zebrać 5, 10, albo 30. I nie jest tak jak w Xeno 2, że one zawsze wypadają. Czasem wypadają tylko raz na jakiś czas. JA PIERDOLE Podobnie jak inne Xeno, X jest grą typu "ale najpierw..., ale najpierw...". Ciągle jest masa misji i rzeczy, które chce się zrobić. Tylko że jak w Xeno 2 są różne mechanizmy, które się nakładają, tak tutaj wszystko rozbija się głównie o jedno. O grind i o kasę. Chcesz mieć misje? Grind, klep misje żeby nabić serduszka. Chcesz te misje zrobić? Potrzebujesz kasy na skelle, albo grindować levele i przedmioty. Ekwipunek? Grind albo zbieranie kasy. Chcesz szybciej grindować, na mocniejszych potworach? Do tego potrzeba grindu i kasy. Rozwaliło mnie, jak niektórzy dają "porady" na forach. Chcesz zbierać więcej przedmiotów? Użyj treasure sensor. Żeby mieć przedmioty z tym dodatkiem, trzeba włożyć masę kasy, albo grindu. No świetna rada. Albo jak ludzie piszą, że "właściwy" sposób grania to nieskończony overdrive. Pytam się - ok, ale jak go zrobić. I zawsze zaczynają od "użyj Arts TP gain...". No beka, bo żeby mieć Arts TP gain, trzeba włożyć masę przedmiotów (po 32 przedmioty kilku rodzajów na każdy dodatek. PO TRZYDZIEŚCI DWA). Dodatkowo te przedmioty wypadają z dość silnych przeciwników. Nie da się ich pokonać bez włożenia dziesiątek godzin w grę, co najmniej. Zazwyczaj "porada" jest taka by używać skelli na poziomie 50... no dzięki, tego się nie da zrobić bez włożenia najpierw masy czasu w zbieranie tych milionów. Serio? Żeby dostać podstawową rzecz w grze, muszę najpierw osiągnąć maksymalny level, a potem i tak zajmie mi kilka godzin grindowanie trzech przeciwników w kółko? Odradzanie przez menu i powtarzanie, jak w fabryce? System jest niby skomplikowany, ale jak w dwójce - po prostu strasznie niezbalansowany. Masa rzeczy jest przegięta, jesteśmy zalewani tysiącem niepotrzebnego szrotu i ciulstwem statystyk któe są tylko po to, żeby były, gdy tak naprawdę tylko kilka rzeczy ma w tej grze znaczenie. Podobnie jak dwójka - bardzo mało głębi, a bardzo dużo szerokości. Żeby się szpanerzy jarali że gra niby jest skomplikowana lol. W istocie jest to taka próba zrobienia MMO w singlowej grze i nawet to rozumiem. Fakt, że jest w co grać. Ta gra też zajmie mi pewnie 200 godzin, jak dwójka. Dla normalnego gracza, najlepiej jest chyba to olać i sobie grać dla przyjemności, chodzić dokola i robić co się trafi. Niestety, w takim przypadku oznacza to: - masę spie'rdalania przed przeciwnikami, serio, to jest szaleństwo - masę umierania, jeśli nie uważamy to też masę niszczenia skelli i grindowania ogromnych kwot na naprawę - bardzo powolny postęp (w Xeno X czasami serio można grać kilka godzin i nic nie zrobić, jeśli nie mamy planu, bo wszystko jest ponad nasz level) - ...zwłaszcza jeśli chcemy używać innych postaci (ja nie mogę, mamy bodaj 20 postaci i NIE MOŻEMY ICH UŻYWAĆ W GŁÓWNYCH MISJACH, ale żeby robić ich misje to MUSIMY ICH NAJPIERW SPORO UŻYWAĆ. Co za genialne granie na czas) Ogólnie gra ma wiele zalet i jest genialna itd., wiadomo, ale nie ma się co dziwić, jeśli ktoś sobie odpuścił. Xenoblade'em X nie da się po prostu cieszyć tak jak jedynką, ani w drugiej godzinie gry, ani w sto dwudziestej drugiej. Musisz się oddać zupełnie.
-
Kurde niezły steal. Chociaż jeśli gra będzie tak duża jak jedynka, to i tak tylko Switch. Chociaż jak ktoś gra tylko na TV, to pewnie lepiej sobie poradzi z bossami na normalnym padzie. Microsoft też najkonkretniejszy: zapewnia, że gra wyjdzie w ciągu roku od dziś. No, jakiś konkret jest.
-
Na coś sensownego bym dał, ale nie żeby roztrwonić...
-
Normalny spoko Draymond, nie? Ogólnie dobrze, że Kerr grał go trochę mniej a Looneya więcej, ale zawodników ma być pięciu a poza Looneyem i Currym i może Wigginsem to każdy ma poważne wady w tej serii.
-
No po tym meczu to już wszyscy się rozkręcili mówić, że pokolenie Belgii się skończyło. Chociaż oczywiście Van Gaal również zmiażdżył Martineza taktycznie. Ani nie oddawali posiadania, ani nie rzucali się jakoś do ataku, a i tak co chwila wykorzystywali że szybciej idą do przodu niż Belgowie do tyłu i tworzyli sporo okazji. A w drugiej połowie tak bronili wyniku, że jeszcze z 1-0 zrobili 4-0. Zresztą nie da się ukryć, że ta porażka jakoś wydawała się oczekiwana, prędzej czy później. Bo - złote pokolenie minęło. Bo gwiazd w składzie mniej, niż było. Eden Hazard w Madrycie ma fatalne lata klubowe, z Holandią też nie istniał. Lukaku po słabym roku w klubie wypadł słabo w kadrze. Batshuayi gra w lidze tureckiej i to nie jakoś niesamowicie dobrze. Cały trzon ekipy ogólnie jest w najlepszym razie stary, a w najgorszym - ma najlepsze lata formy za sobą. Pokolenie całe jakby przemijało razem, za kilka lat niemal równocześnie pokończą kariery. Młodych nie ma tak wiele. Trossard to żadna gwiazda światowa (poza tym meczem z Man United), ma 27 lat, ot piłkarz. Podobnie Castagne w sumie. Vanaken ma lat 29, grał ostatnio świetnie, no ale na co dzień w lidze belgijskiej, więc też niby żadna wielka persona. Drugi wszedł 20-letni Onana, kompletna niewiadoma klubowa, w Lille głównie wchodzi z ławki. Potem Mertens, który ma nadal widoczną klasę, ale już tylko okazjonalnie gra dobre mecze. Obok dwóch emerytowanych stoperów gra najczęściej Boyata, przeklinany przez fanów. Witsel w tym roku już kompletnie spadł z półki, na której był, w kadrze nadal opoka. No, tylko ta cała narracja się lekko rozbiła o to, że Polska dała sobie wbić 6 goli. Z Polską to oni niemal wszyscy wyglądali bardzo dobrze. Ale to nie są poważne mecze, De Bruyne to powiedział ("dla mnie to nieważne mecze, głównie treningowe, dwa tygodnie na nie po męczącym sezonie to za dużo") i wiele kontrowersji z tego wyszło. Ale to przecież widać, że kadry nie traktują tego do końca poważnie. Kiedyś trzeba próbować i odpoczywać. Dzisiaj też nie zagra Lewandowski i pewnie wielu innych zawodników, będą testy. Dla niektórych prestiż, dla innych wakacyjne sparingi. Holandia to też nie wiadomo, z Walią wystawili 11 kompletnie innych zawodników, więc w sumie mogą dzisiaj wrócić do podstawowej jedenastki, która oklepała błyskotliwie Belgię. Ale
-
No muszę oddać że Klay zagrał dobry mecz. Dopiero trzeci mecz serii i już Klay ma na koncie jedno spotkanie które nie było słabe, jednak bogol nam pokazuje gdzie raki zimują. Wynik jest bliski zera gdy Draymond i Looney grają razem (i ogólnie na plusie przez 4 kwarty). To ustawienia z Draymondem jako centrem mają minusowe wyniki dla Warriors w tych meczach jak na razie. W czasie gdy na boisku był Poole bez Looneya, to Warriors rzucili 30 punktów mniej od Bostonu lol. Poole ogólnie chyba największa męka na razie w tych finałach, a największa gwiazda, oczywiście, Jaylen Brown. Kurde dziwnie będzie jeśli najlepszym graczem finałów NBA będzie Jaylen Brown, ale i tak największa sensacja to musi być Payton Pritchard. Ile razy się śmiałem że Boston ma 6-7 graczy, "bo kto inny wejdzie, Payton Pritchard". Zmiany Pritcharda już trzecią czy czwartą serię z rzędu są naprawdę udane. Myślałem że koleś nie ma prawa grać nawet kilku minut, a koleś ma taki przebój że w sumie i tak można spytać czemu nie gra więcej lol.
-
Jezu, jak wy się staracie żeby podkreślać jak bardzo Switch zły, już nawet ostateczna broń poszła czyli udawanie że Wii U było lepsze mdr. Wii U. Wii U było lepsze zdaniem naszych mędrców. Nie widziałem w życiu sensownego argumentu, że Switch nie jest ogólnie "mocniejszy" od Wii U. No... jest. Także gry portowane z Wii U chodzą w wyższej rozdzielczości i z lepszą animacją. Xenoblade X był arcydziełem technicznym. Inwestycją, w którą poszło chyba więcej, niż we wszystkie pozostałe gry na tego szrota razem wzięte. Przede wszystkim biorąc pod uwagę, że gra chodziła z płytki, co jest kompletnym ewenementem w przypadku takiego otwartego świata, który dotyczuje się tak szybko i z taką jakością. Ale łowcy tekstur oczywiście zaraz by znaleźli drzwi wyglądające jak z FF7 i inne takie, gdyby tylko chcieli. Tak czy siak, gra powstawała długo; Nintendo też chciało wydać Xeno X szybko po premierze konsoli, ale lekko nie wyszło. Xenoblade 2 był uważany za porachę i za wydany zbyt szybko, bez poznania architektury Switcha. Ludzie bardzo jęczeli na tę rozdziałkę (która de facto ma pomniejsze znaczenie, ale mocno odczułem że poruszamy się dużo wolniej niż w "jedynce"). Z perspektywy czasu, uznałem, że jednak to i tak jedna z najlepiej zrobionych gier na Switcha. Biorąc pod uwagę ogrom, mimo wszystko znośną jakość (zwłaszcza po patchach), wydanie gry kilka miesięcy po premierze nowej, bardzo innej konsoli... a także fakt, że większość Monolithu pracowała wtedy nad Zeldą, a Xeno 2 robiło mniej niż 50 osób. Xenoblade 2 był robiony na architekturze Xeno X, był to projekt bardzo na szybciora, biorąc pod uwagę, jak duża jest to gra. Po Xeno 3 oczekiwania mam realistycznie spore, bo teraz już pracowali kilka lat wiedząc wszystko o Switchu, tak jak niegdyś wyciskali niemożliwe z Wii U. Na ekranie ma być więcej postaci, niż kiedykolwiek, a ostatni rok spędzono na szlifowaniu płynności animacji wobec tego bogactwa. To czy doczytujący się na bieżąco świat ma kilka lokacji z przejściem, czy bez przejścia, specjalnie w takiej grze wiele nie zmienia. Tak czy siak w Xenoblade cały czas używamy fast travel i tutaj w obu grach było doczytywanie, podział na kilka lokacji bez przejścia to głównie różnica designu, ile razy w Xeno X jak mieliście przejść z Cauldrosa do Oblivii to faktycznie potrzebowaliście lecieć na żywca mdr.
-
Zawsze wybieram mniej popularną wersję, żeby było łatwiej o wymiany, ale teraz różnica nie wydaje się bardzo wielka jak na razie (często wydaje się bardzo duża, po paru tygodniach fora są już pełne ludzi proszących tylko o wymianę na pokemony z mniej popularnej wersji). W niektórych sklepach nawet widzę Scarlet wyżej w rankingach. Mimo wszystko nie kupuję pudełek gier w które pewnie będę grał setki godzin, więc kolorek okładki mnie nie obchodzi i jeśli Violet będzie popularniejsze, to kupię Scarlet i ciul.
-
Jednak rozczarowanie, recenzje dość mieszane. "Jeśli nie robisz dokładnie tego, jak cię poinstruowano, ten minimalny margines błędu robi się frustrujący" - Slant. To potwierdza nieco wrażenia z dema, że gra należy do tego grona gierek, które są jak ciągły samouczek (mam wrażenie, że sukces pewnych gier Rockstar wywołał tę falę, ale mniejsza z tym...) i w praktyce staje się odgrywaniem kolejnych mini-gierek. Podjary oprawą na tyle, że pewnie zagram prędzej czy później, no ale hype'owi nie sprostali coś.
-
Pokemony wychodzą co 3 lata i są kompletnie nową grą za każdym razem. Tylko stare pokemony są powiedzmy stare, ale jest w każdej grze tyle nowych pokemonów, co Persona ma w całej swojej historii. ....Ok nowe jak nowe mdr, bo wśród ogłoszonych jest oczywiście KOLEJNA TAKA SAMA ELEKTRYCZNA MYSZ MDR. Ale Lechonk to już mój idol hehe. Te fanarty... Fanbaza pokemonów jest nadal piękna. (Pominę to ile osób pisze o tym jakie postaci ludzkie i nieludzkie chciałoby wyru'chać z tego traileru)
-
- trochę lżejszy, młodzieżowy, bardziej rozrywkowy klimat w porównaniu do poprzednich paru gier studia, hołd dla (sub)gatunku - w porównaniu do Until Dawn, studio cieszy się z postępu grafiki, który oznacza dla aktorów szansę na bardziej realistyczne, mniej teatralne, lepsze aktorstwo - ponad 180 możliwych zakończeń. I nie chodzi tym razem tylko o warianty pojedynczych zmiennych w tym samym miejscu, są dość zauważalnie odmienne kierunki zakończenia - każda z postaci może zginąć na wiele spososób. Nikt nie ma zagwarantowanego przeżycia. Ludzie na to narzekali w Until Dawn, dlatego jest szansa na cofnięcie. Gdy dana postać zginie, możemy cofnąć się do momentu sprzed decyzji, która o tym zaważyła (co czasem oznacza: dawno temu). Za fajnie? Ale możemy to zrobić tylko TRZY razy w grze. Więc trzeba nadal podejmować poważne wybory, bo niewygodnych śmierci będzie znacznie więcej niż trzy - Movie Mode? Jest stworzony z myślą o ludziach, którzy nie grają. Nie będzie w nim QTE, strzelania i czegokolwiek, co uchodzi za "zręcznościowe" w tej grze. Nie znaczy to jednak, że nie ma kompletnie interaktywności. Wszak można na różne sposoby kierować historią. Przykładowo, można wybrać różne zakończenia. Albo też ustawić, jak ogólnie mają się zachowywać poszczególne postaci: np. postać X ustawiamy na bojaźliwą, Y na niezdecydowaną itd. Twórcy zastanawiali się nad tym trybem, ale ostatecznie uznali, że to ciekawy dodatek i nie zaszkodzi go zamieścić jako bonus do głównej gry
-
Po tym typowaniu nawet widać, że w NBA rzadko trafiają się niespodzianki. Tylko w JEDNEJ serii nie wygrał faworyt, Phoenix-Dallas. Fani NBA są bardzo ciency w przewidywaniach długofalowych (w tym sezonie np. większość opinii sprzed sezonu została obśmiana przez rzeczywistość, i przeze mnie), ale krótkofalowo, faworyt wygrywa w dużej większości przypadków. Stawianie na Warrios więc wydaje mi się bardzo bezpieczne. Ekipa nie męczyła się jeszcze w żadnej serii, a Boston niby w dwóch. To o czymś świadczy, niby. Warriors wydają się mieć jeszcze zapasy. Tylko czasami miałem wrażenie, że grają swoją najlepszą koszykówkę. Gracz, Którego Nie Wolno Obrażać, zwłaszcza grał ostatnio często naprawdę cienko (choć i tak przecież dużo lepiej, niż Tyle Herro... A i Jaylen Brown w Bostonie gra bardzo w kratkę...). Ale takie opieranie się na ostatnim meczu często prowadzi donikąd w playoffach NBA. Równie dobrze może się zmienić coś na korzyść Bostonu albo na niekorzyść Warriors, dla odmiany. Tak jak w 2016, gdy zatrzymanie ich wydawało się NAPRAWDĘ niemożliwe. Serio jeśli o kimkolwiek kiedykolwiek myślałem, że chyba nigdy nie przegra i nawet jeśli by przegrywał 20 punktami w czwartej kwarcie to i tak wygra, to byli Warriors w 2016 roku. A jednak, nawet wtedy nie było to niemożliwe. Warriors są faworytem, bo na dłuższą metę są silniejszą ekipą - stać ich na podobny wycisk defensywny, a jednocześnie mają dużo więcej polotu w ofensywie niż Boston (chociaż mają większą tendencję do strat i pudłowania tych polotnyych rzutów i podań). Natomiast ostatnie pojedyncze mecze mnie tak bardzo nie obchodzą. Jednak ludzie w necie przesadzają pisząc o tym, że Warriors idą jak burza, a Celtics się męczą czy coś. Mieli problemy z końcówkami, to fakt. To jest chyba nadal słabość Bostonu. Celtowie lubią wygrywać 20 punktami, dla bezpieczeństwa. To jak prawie oddali ostatni mecz, to skandal, który byłby rekordem frajerstwa w historii NBA gdyby Butler trafił ten rzut. Ale ogólnie - Boston to regularnie mocna ekipa, mimo że mieli solidnych tak naprawdę rywali. Średnio ich wynik to 6 na plusie - lepszy niż Warriors (średni wynik Warriors to +5,4, ale też same dwa pierwsze mecze playoffów odpowiadają za prawie połowę tej średniej. Od tego czasu było bardziej w kratkę). Takiej wielkiej dominacji Warriors nie było, ale też fakt - mam wrażenie, że mają jeszcze zapas, że mogą wrzucić wyższy bieg, jeśli będzie trzeba. Wszyscy liczą, że będzie, bo to by było ciekawsze niż wyjście na 3-1 i potem 4-2, którego chyba oczekuje większość fanów na ten moment.
-
Z tego co wiem to ostatnia trójka się rehabilituje fizycznie. Zdrowy jest Szczęsny, tutaj faktycznie decyzja o rezerwowym. Może na zasadzie, że jednak z Belgią czy Holandią to bramkarz będzie miał więcej do roboty, niż z Walią, którą media prezentują niemal jako ekipę grającą dziś kompletny sparing juniorami. A na przestrzeni zgrupowania ma się pojawić na boisku każdy powołany bramkarz.
-
Z całej wypowiedzi wynika, że ma wyjść w miarę podstawowa jedenastka, ale szybko nastąpi 5 zmian, w tym na nowych graczy. Z tego co słyszę to plan Michniewicza jest taki, żeby pokonać Walię (jako zdecydowanie największa szansa na utrzymanie), a potem na treningach oglądać graczy i na tej podstawie wybrać przemeblowane składy na Belgię i Holandię, gdzie będzie chyba więcej testów na Mundial niż starania się wygrać.
-
Według prezesa La Liga, Barcelona po prostu nie może teraz ściągnąć Lewandowskiego, bo nie spełni limitów budżetowych. Musiałaby kogoś sprzedać, kogoś wartościowego. Najwięcej mówi się o de Jongu, ale to chyba marzenie ściętej głowy. Mimo zachwytów Ludwesa dawno temu, de Jong jednak nie jest teraz zawodnikiem wartym AŻ TAKIEJ pensji, jaką mu daje Barcelona. Szczerze to może należał do słabszych w jedenastce ostatnimi czasy. Tak że, no, fajnie by było się go pozbyć, tylko to jest jeden z tych transferów "załatwionych w 50%" jak dla mnie. Śmiesznie będzie jak Lewandowski skończy jak kilku zawodników rok temu, Barca go ściągnie na zapas, ale nie będzie mogła zarejestrować zanim nie dopnie budżetu, i tak będzie czekał mdr. Chyba on się na to nie złapie.... Real zaś ma powalczyć z PSG o Aureliena Tchouameniego. Jak więcej zapłaci Real to dobrze, dusza futbolu i tradycja, jak więcej zapłaci PSG to skandal i upadek futbolu będzie.
-
Wisła Płock uderza ponownie. Nie no, jednego polskim klubom odmówić nie można, w ogłaszaniu transferów wiele z nich jest na poziomie europejskim. Nie no... XDDD kurde nie mogę, kilka detali jest tak durnowato śmiesznych
-
Jedenastka UEFA: Courtois - Alexander-Arnold, Rudiger, van Dijk, Robertson - Fabinho, Modrić, de Bruyne - Mbappe, Benzema, Vinicius Benzema piłkarzem rozgrywek. W sumie bez zaskoczeń. Nowy tylko Vinicius ale i tak dobrze, spodziewałem się jednak Cancelo bo ci z Liverpoolu to tak z automatu dostają już te wszystkie nagrody, już nie mówię o kilku innych z zespołów które wcześniej odpadły jak Bayern. No i Rudiger też do Realu wedle wszystkich "przecieków", jednak znamienny pozysk Realu, bo koleś miał wybitny sezon, więc coś to znaczy, że zgarniają go z Anglii.
-
Platinum wydaje się zaklinowane w produkcji Bayonetty 3, a Inaba niedawno stwierdził publicznie, że, podobnie jak wielu innych japońskich gigantów, studio nie wiąże swojej przyszłości z grami, w które się gra dla przyjemności. Jakoś nie napalałbym się na cokolwiek w stylu Astral Chain, które jest jeszcze dużo mniej marketingowo atrakcyjne od Bayonetty.
-
Uwaga typuję publicznie, możecie ze mnie zrzynać. 4-0 dla Celtics. Proponuję zwiększyć punktację to może nadrobię.
-
Przykład czysto teoretyczny, bo w polskiej lidze nikt specjalnie dobry nie grał, zwłaszcza przez wiele lat. Jakiś Vadis czy Kalu Uche mogli pograć rok czy kilka, jak byli dobrzy to szli gdzieś do Grecji, Cypru albo nizin Francji czy drugiej ligi hiszpańskiej. Wiadomo, że fani będą czuć, że klub jest trochę "okradany" jeśli jest kontrakt, a piłkarz chce odejść po taniości i bez zwrotu inwestycji dla klubu. Z kolei Lewandowski nie tylko może pobić rekord Gerda Muellera, jeśli tylko zostanie w Bayernie (co wydawało się niemożliwe, teraz wydaje się niemal pewne - jeśli tylko Lewandowski pogra jeszcze dwa sezony w Niemczech). Nie tylko ma zasługi. Nie tylko dekadę lojalności jeszcze zanim oficjalnie podpisał kontrakt (bo mógł z innymi klubami, oczywiście kierował się własną karierą, ale ok - mógł), regularną formę, rozwój, brak większych kontuzji przez tyle lat. On nadal JEST ich topową gwiazdą. Był ich najlepszym piłkarzem w tym sezonie. Był najlepszym w poprzednim. Był najlepszym sezon wcześniej. Osiągnął wybitną formę - kurde, tylko kilku piłkarzy W HISTORII grając w Bundeslidze było uważanych na Zachodzie za najlepszych na świecie. Blisko był Ribery w tym jednym sezonie jak wygrali, blisko Kahn, ale poprzedniego gracza o pozycji Lewandowskiego to można szukać aż 40 lat temu. Lewandowski to wręcz taki Mbappe Niemiec. Tylko że stary, co oczywiście wszystko zmienia. Ale serio - poza nim na świecie mało kto kojarzy niemiecką ligę. Taki Nkunku gra zarąbiście, ale kogo na świecie to obchodzi. Albo Kimmich. Jeśli ktoś może mieć pretensje do specjalnego traktowania, to jednak Lewandowski w Bayernie miał. Klub niby daleko zaszedł na odpowiedzialności finansowej, ale nie ma co się dziwić Lewandowskiemu.
-
W X zużywało się masę czasu m.in. na potwierdzanie przedmiotów po walce czy absolutnie szalone zarządzanie składem i misjami, w dwójce m.in. na ustawianie Field skills i używanie ich i zarządzanie gownoblade'ami. W obu przypadkach wydawało mi się niemożliwe, że twórcy genialnej jedynki to zaakceptowali. Ale z czasem nabrałem wrażenia, że może oni trochę chcą wydłużać czas gry takimi metodami. Ogólnie sięgają po takie techniki rodem z gier MMO w miarę świadomie, niektóre rzeczy są po to żeby zajmowały dużo czasu i tworzyły uczucie zaangażowania (investment). Jak trojeczka będzie pozbawiona takiego marnowania czasu, to niby super, ale jako psychofan serii też będę w pewnym sensie smutny, że już nie mam ci robić po 100 godzinach, a nie po 200 jak w X i dwójce...
-
Podobało mi się gotowanie i ogólnie wyrób w Tornie, nastawiony na trwałe i bardziej znaczące przedmioty. Tutaj znowu zapowiada się pójście na ilość, czyli też mniej znaczące efekty, tymczasowe wzmocnienia (więcej doświadczenia albo więcej nagród za walki) itp. Mam nadzieję, że będą takie urocze ikonki postaci przy ognisku jak w Tornie.
-
Może nie była to na maksa desperacka Częstochowa, ale też była to czysta gra z kontry i defensywa. 100%. Byłem jednak w szoku, że Real nie próbował choć czasami dla zabawy wyjść, kilka minut pocisnąć ich wyżej, zamiast czekać na swoim polu karnym i po odbiorze albo laga albo klepanie w bok i tył przez kilka minut. Oczywiście, trzeba im oddać, że w poprzednich rundach pokazali wystarczająco wiele, by nie można było mówić o fuksie. Mistrzom Anglii musieli strzelić 6 goli, by wygrać, i strzelili 6 goli. Za dużo tego nastrzelali, by mówić, że tego też nie umieją, gdy trzeba. Man City i Liverpool to pewnie dwie najlepsze ekipy na świecie obecnie, mają taką jakość gry. Dla mnie najlepszy na dłuższą metę to jednak zawsze ten, co najlepiej gra w piłkę, wczoraj Liverpool grał w piłkę, naciskał 90 minut, a Real się bronił. Jeśli zagrają 10 meczów z Realem, to stawiałbym kasę, że więcej z nich wygrają, niż przegrają. Mimo wszystko, Real też jest zasłużonym zwycięzcą. Ale czuję, że nie przekonał nikogo, że zatrzyma angielską dominację na dłuższą metę. Karim Benzema - coś nie do uwierzenia, jak ten koleś się rozkręcił po odejściu Cristiano. To by było kompletnie szalone powiedzieć 4 lata temu, że Benzema będzie w każdym sezonie najlepszym piłkarzem Realu. Nawet mi, a co dopiero fanom Realu, którzy latami prosili o pozbycie się go. A teraz - najlepszy piłkarz La Liga, najlepszy piłkarz LM, 15 goli w LM (nigdy wcześniej nie strzelił wcześniej nawet połowy tego), a w październiku pewnie Złota Piłka. Nawet żaden Włoch nie może się chyba równać - nie wiem, czy w historii jakiś piłkarz tak się rozkręcił po trzydziestce, a sezon życia miał mając 34 lata.
-
No w tym rzecz, że teraz czytam wszędzie dokoła teksty typu "Luka potrzebuje pomocy" (pomoc = inna gwiazda rzucająca dużo punktów w zespole), a jak się faktycznie zdarzają te oczekiwane zebrania gwiazd, to często wynik jest inny niż wszyscy mi mówili (w ostatnich latach np. zbieraniny w OKC, obu stronach Los Angeles, Brooklynie, Philadelphii i parę innych). Tymczasem jak na razie 4 ekipy w finałach konferencji i żadna z nich nie jest zbieraniną gwiazd, i miała nie mieć większych szans według tych komentarzy przed sezonem. Mają albo jedną taką gwiazdę, albo nawet nie do końca. Nie wiem, ktoś by jeszcze pomyślał, że wygrywanie w NBA tak do końca nie działa jak mówią. Warriors płacą trzy maksy graczom, którzy albo nie za bardzo umieją kozłować albo zdobywać punktów, Miami płaci masę kasy Lowry'emu który od kilku lat nie był dobry, Boston płaci prawie maksa Alowi Horfordowi. No mieli nie mieć szans z kozakami jak Kyrie Irving itd. Jednak są to jedne z najlepszych ekip w tych playoffach, podobnie jak Grizzlies. Były też, obok jeszcze Phoenix i Utah, najlepsze w całym sezonie. Myślę, że Dallas dokona w najbliższych latach jakiejś wymiany, poświęcając parę rzeczy w zamian za jakiegoś relatywnie większego "kozaka", bo zazwyczaj ekipy NBA tak robią, ale czy to wystarczy na jakiś przełom w grze to zobaczymy....
-
Ten wyśmiewany Brunson rzucał po 30 punktów na mecz jak nie było Donczicia i ogólnie wymiatał, i skazywani wtedy na pożarcie Mavs wygrali 2 mecze na 3. Ogólnie tragedii nie było, jak przyszło do testu tej ekipy. Ogólnie to nie widzę jakiejś tragedii jak Donczić siada na ławce... są ekipy, które zawsze wyglądają nędznie bez lidera, jak Nuggets, Bucks, Sixers czy do niedawna Warriors (i Cleveland!), w Dallas jakoś tego nie czuję. Jasne, jego talent powala, natomiast fakt faktem dla mnie, że no nie wyglądają jakoś strasznie źle gdy Doncić siedzi. Ekipa nadal solidna. Ten brak "kozaka" nieco chyba przysłania ludziom ten fakt, że no dobrze grają. Mam nadal wrażenie, że Donczić mimo niesamowitej łatwości zdobywania punktów (ja nie mogę, czasami połowa wszystkich akcji Dallas kończyła się na "Donczić weźmie i rzuci") ORAZ jednego z najlepszych podań w NBA, nadal jakoś do końca nie znalazł sposobu, żeby tę całą ofensywę nakręcać na swój rytm, AŻ tak, jak to robią ww. zawodnicy. W ogóle to Donczić już MIAŁ taką "drugą opcję" jaką wielu chciało, ściągnęli przecież Kristapsa Porzingisa, i co, nie pasowało. Krytyka Porzingisa była ogromna pod wieloma względami, a co by nie mówić, to przychodził jako bardzo młody All-Star i jeden z najlepiej ocenianych zawodników tego pokolenia, bez wątpienia zdolny do zdobywania punktów jak gwiazda. Jakoś wyszło, że gdy trafił do Dallas to szybko o tym zapomniano... A Dallas nie odczuwa jego braku (a Porzingis świetnie punktował w Waszyngtonie od razu po transferze). Czy teraz ma tak źle? Praktycznie cały czas Donczić był otoczony CZTEREMA zawodnikami, którzy świetnie rzucają za trzy (zdziwiłem się patrząc teraz, że nawet Dinwiddie miał 42% za trzy w tych playoffach, a pamiętam jego noce jak ceglił do bólu). Obrona ekipy była ogólnie bardzo solidna w tym sezonie. Wiele gwiazd by tak chciało - mieć dokoła siebie czterech kolesi, którzy efektywnie rzucają ze swoich pozycji, i ogólnie dobrze bronią. Nie wiem czemu ludzie rzadko myślą w tych kategoriach, tylko że jak "nie ma kozaka" to znaczy że Dallas złe i biedny Doncić.