-
Postów
23 366 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Balon w kwestii Warriorsów jest jak Cirex, nawet ma te same mądre teksty typu "włącz myślenie", "to przecież widać jak na dłoni" itp.
-
Draymondowi zajęło pół minuty żeby pokazać tę słynną "bardziej fizyczną, sprawiedliwą koszykówkę playoff" i sfaulować Jokicia ze trzy razy, wje'bać mu palec do oka, stanąć nad sędzią i na niego drzeć ryja, i nie dostać nawet technika mdr. Sweep przesądzony.
-
Bulls są tak bardzo najgorszym zespołem w tych playoffach, że aż nieco imponujące. Zwłaszcza że wygrali ten jeden mecz, gdy w każdym pozostałym nie mają żadnych szans. Ten jeden mecz sugeruje jednak, że Bucks będą musieli jeszcze uważać na to, co się dzieje gdy Giannis siada na ławce, bo rysyuje się mocna Grekozależność w ataku i w obronie.
-
Raczej tak, zależy jak duże latanie masz na myśli. Faktycznie jak wsadzam to nie jest do końca sztywno, ale lekki tzw. "play" w lewo i prawo, a nawet w górę i w dół jest normalny dla każdego bez względu na wiek.
-
W sumie dobre pytanie, nie wiem nadal po co jest ta gra. Zazwyczaj Nintendo wydaje jedną taką grę na generację. Splatoon 2 - to Splatoon na Switcha, wiadomo. A trójka co wnosi? Zmiany są, przemeblowania, nawet wyraźnie większe niż w dwójce względem jedynki. Niemniej praktycznie nic co dostrzegą osoby postronne.
-
Serb nie może nic stracić, bo głosowanie na MVP się zakończyło. Jakby głosowanie trwało w czasie playoffów, to niejeden MVP w historii byłby inny, bo co roku fani NBA wpadają w tryb kanonizowania albo demonizowania masy zawodników na podstawie ostatniego meczu. To co czytam dzień po dniu o DeRozanie, Ingramie, Jokiciu itp. jest prześmieszne. Jakby to był jeden mecz w środku sezonu, nikt by nawet nie zauważył, ale w playoffach - dzisiejszy mecz definiuje całą twjoą karierę i czyni cię najgorszym albo najlepszym, zdaje się. Jokić odbierze nagrodę i tyle, jak dobrze pójdzie to odbierze ją przed byciem wyeliminowanym bez litości, byłoby miło. Ludzie będą jęczeć, ale nie pierwszy raz. To było do przewidzenia. To jest oczywiste od zawsze, ludzie jęczą zawsze że np. Shaq nie dostał MVP, albo Kobe. Szkoda mi bardzo że mecz o 4 w nocy, bo tak jak pisałem - gdy zmienia się gospodarz, to i zmieniają się w NBA gwizdki, i z innymi gwizdkami Nuggets może będą mieć jakieś szanse. Toronto miało szanse, choć nie udało im się ostatecznie wygrać, ale mecz wyglądał inaczej, już nie było takiego lania. Ciekawe czy Denver też na to stać. To nie jest taka słaba ekipa, ale Warriors ich zdemolowali. Każdy zawodnik Nuggets latał gdzieś po kątach, daleko od kolesia, którego powinien w tym momencie kryć, ten Death Lineup wydaje się na razie niemożliwy jeśli nie masz 4-5 zawodników dobrych w switchowaniu na żywioł, a prawie nikt w NBA nie ma. Kyrie Irving nie jest muzułmaninem, ot jedna rzecz, która mu przypasiła, niektórzy lubią cierpieć dla zasady. Spotkałem w sumie parę takich osób w krajach gdzie są mniejszości muzułmańskie. Zabawnie się czyta opisy cichej reakcji szatni jak Kyrie np. palił kadzidełka w szatni. Koleś ma różne praktyki o których mówi z kamienną twarzą superpoważnie, wiadomo.
-
Interfejs na swój sposób bardzo ładnie wygląda w tej schludnej, chudnej wersji, ale też trochę ten minimalizm jednak kojarzy mi się z biedą, z masą tanich RPG-ów typu Scarlet Nexus - jeden najbardziej obecnie oklepany kolor wszystkiego (futurystyczny pomarańcz i niebieski? Co to, militarny shooter z robotami? Activision Blizzard? Każdy film akcji z 2015 roku?), generyczne ikonki (każdy art ma po prostu miecz?), w ciul latającego tekstu który w praktyce, znając życie, mówi "wciśnij przycisk", niby prosta ale rozświetlona czcionka, która może być i tak mało czytelna na małym ekranie, zwłaszcza dane postaci i niektóre wydarzenia. Nie wiem no. Interfejs w Xeno zajmuje większość ekranu, więc to sprawa ważniejsza nawet od FABUŁY. Sama gra wydaje się wyglądać bardzo pięknie. Aż podejrzane. Kurwa! Jak to wygląda! Nie widać kompromisów. Wspaniałe widoczki, całkiem ostre, żywe, dużo mniej efektów "stylowych" uprzyjemniających niską rozdziałkę/polygony jak w większości gier na Switcha (tak, wiem, nadal jest tutaj dość nisko, a więcej roboty tradycyjnie robią skyboxy niż same tekstury podłoża które jakby się wpatrywać to nadal minimum), daleki horyzont, masa postaci na ekranie. Jeśli to będzie tak naprawdę chodzić i wyglądać na Switchu z typowymi wielkimi lokacjami, to nie mam pytań. Jak patrzę na te sceny ze zwiastunu i wyobrażam sobie bieganie po całych krainach które tak wyglądają, z takimi postaciami i potworami... Najlepiej bieganie w tempie z jedynki, nie dwójki, ale nawet... Kurde... Brzmi nieźle...
-
Kolejna gra z... oddanym fandomem, ale w sumie no szkoda że nie wydają na Switchu jakiegoś prostego portu pierwszych części, by się pograło z opcją przyspieszenia 2X. Niestety tylko Square-Enix tak rozpieszcza graczy......
-
Nowe Soulsy, Chrono Cross i nowe Xeno w jednym roku, fani mówienia "te gry są bardzo powiązane!" mają swój czas. I jeszcze Eyuden Cośtam.
-
Sixers rzucają 32 wolne na mecz lol. Grizzlies trzydzieści siedem i pół na mecz. Trzydzieści siedem i pół. Nie wiem jak to trzeba naciągać, żeby cisnąć tę tezę że wszyscy sędziowie wszystkim zawodnikom pozwalają niby na więcej w playoffach. Jakby był taki skrajny battle royale, jak to opisujecie, to można by nie gwizdnąć co najmniej połowy fauli, jakie dostaje Embiid, taka to dominacja fizyczna i iso traci na wartości. Samo Miami rzuca więcej wolnych na mecz niż wynosi średnia w sezonie regularnym, wyciskają co mogą, to trochę inna sprawa niż jakieś wytyczne ligi że pozwalamy na bardziej fizyczną grę wszystkim tak samo. Wspaniała koszykówka, o wiele lepiej się ogląda, pomyślcie jak słaby byłby mecz jakby sędziowie nie pozwalali na takie kunsztowne, pełne męskiej gracji zagrywki koszykarskiej defensywy, zmuszając Huntera do kombinowania ciekawej akcji:
-
Po spędzeniu z Xeno 2 ponad 200 godzin, jestem pewien jednego: ludzie którzy gadają że ta gra jest dla fanów cycków, sami mają jakąś obsesję na tym punkcie. To jest tak śmiesznie marginalny element grania w Xeno 2. Można by wymienić 15 000 sensowniejszych wad, więc coś to mówi że ciągle niektórzy powtarzają o cyckach i mandze (gdzie gra ma swój polotny klimat, no nie jest to Call of Duty, ale jak na jRPG-a to jednym z bardziej przyziemnych).
-
Obrażano mnie na tym forum przez te 20 lat na wszystkie możliwe sposoby, sensowne i bezsensowne, ale "człowiek który nie zna jRPG-ów ze SNES-a" to naprawdę niesamowita próba.
-
Są pewne proporcje. Jednak dla Denver jakoś super wyrozumiali nie byli, ani dla Toronto. W bardzo intensywnej partii Grizzlies-Wolves było dużo sprytnie wysępionych fauli, ofensywnych i defensywnych, dla obu ekip. Dużo osób podzcas meczów Jokicia jęczy i IMO słusznie, Warriors są sprytni ale też wykraczają poza pewne standardy. Dlatego tylko napisałem, ciekawe czy tak samo będzie w Denver, bo zazwyczaj gwizdki są zauważalnie inne na wyjazdach. Podobnie w Toronto. Też dostali niezłe lanie, ale sędziowie im nie pomogli, czuć że może być inaczej w następnym meczu. Ludzie też wierzą w Nurse'a i w to, że Doc Rivers to jakiś "loser", tak że tutaj przewaga, bo w Mike'a Malone'a to chyba nikt za bardzo nie wierzy lol. Dzisiaj trzy ekipy muszą się nieco odkopać, największe szanse są dawane oczywiście Grizzlies (ba, kurs na Memphis jest prawie tak dobry, jak na Miami). Tego jestem też najbardziej ciekawy. W sumie to Grizzlies dostali dość solidnie w czambuł w pierwszym meczu, i tylko odrobili sporo gdy Morant siedział na ławce. Ale co z tym zrobią, posadzą Moranta na dłużej? Nie ma chyba szans, to jest ich SUPERSTAR. Więc muszą polegać na tym, że Morant im wygra ten mecz, ale zastanawiam się, czy Morant może to zrobić. Ogólnie muszą chyba coś wymyślić żeby zatrzymać Townsa, bo jak będą mu pozwalać na tyle co w game 1, to nie wiem czy mają szanse wygrać całą serię w jakikolwiek sposób. Indywidualnie, było to ponad siły Adamsa (24 minuty, a i tak za wiele) i Clarka. Więc brzmi trochę jak problem. Kiedy Wolves wypuścili walczaków - Beverley i McDaniels naraz - wyglądali po prostu jak dużo lepsza ekipa koszykarsko. Tak dużo lepsza, że nie przegrałaby meczu. Grizzlies mogli im coś tam walczyć, wyszarpać, ale jakość wyglądała IMO na po prostu wyraźnie wyższą w Minnesocie. I to jest... dość rzadkie w starciu 2 vs 7.
-
Myślę, że później można zdobyć inną kopię, albo nawet kupić wiele, ale jest opcja zdobycia go od razu i przepada, bo powiedziałeś rybakowi, że nie wierzysz w rybę, zamiast powiedzieć, że wierzysz w rybę lol. Nic wielkiego, ale charakterystyczne dla tej gry, gdzie czasem np. pamiętam, że w tym domu coś jest, ale często cholernie trudno wycelować nawet mashując A i nie mogę zebrać przedmiotu lol. I nawet nie wiem, gdzie ten przedmiot faktycznie jest, bo nie wszystkie "pojemniki" typu wiadro czy szafa mają sensownie rozróżnialne współrzędne gdzie trzeba stać i wcisnąć A, żeby faktycznie zebrać ten przedmiot.
-
Kupiłem, czysto jako formę zapłaty za to wszystko co zawdzięczam firmie Squaresoft z tego okresu. Grę włączyłem, cóż... Tak jak mówiłem, puszczona w oryginale chodzi ogólnie tak samo, jak na PSX-ie, tylko w kilku elementach lepiej (przypominam, że wydanie na PS3/Vitę miało ORYGINALNE czasy ładowania, jak z PSX-a. Tak że dobrze że ich już nie ma...). Przez oryginał mam też na myśli ekran 4:3 nie zajmujący nawet od krawędzi do krawędzi pionowej, oraz brak tych "nowych" efektów. Polecam tak grać, po prostu lepiej to wygląda i chodzi. Tak że... Nic wielkiego - ot możliwość pogrania w Chrono Crossa na Switchu. Po przyzwyczajeniu się oczu, gra nadal wygląda w pewnym sensie ładnie. Na początku trochę mi się nie chciało w to grać - jak pisałem, jest wiele rzeczy, których nie znoszę w tej zbyt ambitnej, niedopracowanej grze. Ponadto NADAL granie bez poradnika mocno boli, jeśli ktoś chce zebrać wszystko (więc pomyślcie, ile tego będzie dla osób grających pierwszy raz). Już w ciągu pierwszych 5 minut straciłem pierwszą rzecz na amen, na szczęście to był tylko jeden czar, ale kurczę, w Chrono Crossie praktycznie każdy krok w złym momencie może oznaczać, że przegapimy którąś z tych 500 rekrutowalnych postaci. System walki nie ma żadnego sensu. Ktoś tu się śmiał że pomijanie walk nic nie daje, bo można je wszystkie omijać... Może tak pamięta po 20 latach. W CC jest dużo walk po drodze, których nie da się ominąć. Nawet nie wiem jak to włączyć, ale pod ZR jest przyspieszenie gry 2X, i w sumie to walki nawet nie wyglądają dziś dziwnie puszczone z tym przyspieszeniem. Są tak repetytywne, że to przyspieszenie już wiele daje. Ogólnie wszystkie menusy w tej grze, walki, cyferki, przedmioty są dla picu, ta gra nic dobrego by nie straciła jako czysta przygodówka. Ale ok. Mimo wszystko to jest gra robiona przez artystów, trudno temu zaprzeczyć. Reżyseria scen, muzyka, siła momentów, to jak to wygląda, znaczenie postaci... tego nie znajdziesz w Baldurze. Zacząłem się trochę wkręcać w ideę przejścia Chrono Crossa: Radical Dreamers.
-
Po ponad 200 godzinach uważam, że w przypadku Xeno 2 kilka prostych decyzji tylko zaskodziło w grze, w tym cycki. Gra jest MAŁO podsycająca nastoletnie napalenie, w porównaniu do setek innych jRPG-ów w jakie grałem. Dużo było o tym gadania, na Zachodzie głównie jako minus, a jak się w to gra to w sumie nie ma znaczenia i jest to całkiem dobrze napisana gra, mało skupiona na cyckach tak naprawdę. Np. Dahlia wygląda absurdalnie, ale w kontekście różnych form designu postaci, to jakoś poetycko pasuje, ona przecież ma też królicze łapy itd. Podejrzewam (patrząc też na Tornę i na wywiady), że w przypadku "trójki" Monolith pójdzie dużo bardziej w "normalność", tak by nie odstraszać zachodnich klientów, którzy jednak stanowią obecnie większość klientów ich gier. Mam nadzieję, że nie pójdą ZA bardzo w "normalność" i zachodniość, bo niektórym seriom jRPG to mocno zaszkodziło tak naprawdę.
-
Jedynka to standardowy klasyk, większość osób uważa że to najlepsze jRPG wszech czasów. Dwójka to kontrowersyjny wybór. Na forumie wiele osób uważa, że lepsza od jedynki, na świecie prawie nikt tak nie uważa. Recenzje mówią same za siebie - dla większości osób na świecie, jedynka jest sto razy lepsza od następnych części. Osobiście pogodziłem się ostatecznie z dwójką i spędziłem z nią ponad 200 godzin, ale jest dużo więcej "ALE" jeśli chcesz odkryć uroki serii.
-
Nie wiem, czy do końca mogę to obronić jako "mega obronę", gdy niektóre ekipy dostają 2 razy więcej fauli od innych. W sezonie regularnym, różnice na dłuższą metę są rzędu kilka fauli na mecz. Tutaj to nie jest to konsekwentne dla wszystkich, a nawet komentatorzy w TV podczas meczu przyznają, że Jokić normalnie jest faulowany, czasem 3 razy w ciągu akcji. Sam też wczoraj mógł dostać dużo fauli, fakt, ale raczej dużo lżejszych i częściej mu gwizdali, poza tym nie był to taki skoordynowany plan pacania i łapania ciągle jednego kluczowego zawodnika rywali. Zobaczymy jak to będzie, gdy Warriors i Sixers będą grać na wyjeździe, ile wtedy będą im gwizdać. W innych meczach nie widziałem takiego efektu.
-
Jak dla mnie można tam iść kiedykolwiek, poboczna historia z kilkoma ulepszeniami dla postaci do zdobycia, nic wielkiego. Tyle że jeśli pójdziesz tam na samym początku gry (przed Gyoubu itd.), to boss tej części może być bardzo trudny. Ale zawsze można dojść tuż do bossa i się teleportować z powrotem.
- 3 919 odpowiedzi
-
- sekiro
- shadows die twice
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
No bardziej nie tyle Poole rozwala kogokolwiek, co ten "death lineup". W minutach, gdy Poole grał bez Curry'ego, to Denver zdobyło wyraźnie więcej punktów. Ale wchodzi Curry i mecz się wygrywa. Gdy Curry jest na parkiecie: 142-93 dla Warriors. "Death lineup": 47-18 dla Warriors. Sam Poole rzuca doskonale, ale w tych momentach gdy gra z Currym to już w ogóle trafia praktycznie każdy rzut. Zdobywa ponad 2 pkt. na użytą akcję lol. I nie traci piłki. Warriors mają wielokrotnie mniej strat w tym czasie, gdy gra Curry. Ogólnie jak zawsze, obecność Curry'ego czyni jakby każdego bardziej utalentowanym ofensywnie. Denver szczególnie nie ma odpowiedzi na ten "death lineup". Smutno patrzeć na desperację Jokicia, gdy Draymond bierze piłkę głęboko i on musi bronić Poola czy Klaya. Reszta Denver jest za cienka, żeby Denver miało jakiekolwiek "lineupy". Jedyne na co może chyba liczyć Denver, to że Jokić otrzyma MVP w najbliższych meczach, a na domowym parkiecie przy presji fanów sędziowie nie będą pozwalali Draymondowi praktycznie go faulować w każdej akcji, i może to natchnie jakiś udany mecz. W tym momencie robią Jokiciowi piekło.
-
- Soulslike i otwarty świat, w którym współistnieją magia i technologia. Nie steampunk - bardziej coś jak faktyczna technologia sprzed może 100 lat wrzucona w świat fantasy - duża część materiału opiera się na gadaniu o historii, więc chyba jest ona istotna w grze. Twórcy wydają się mocno zafascynowani swoimi własnymi postaciami i opowiadają o nich jakby to było ciekawe (no ale Miyazaki też tak ma) - dotyczy relacji bogów z ludźmi, szczerze to niewiele z tego łapię. Dużo inspiracji z Mezopotamii - nasz przyjaciel-lis-bóg Enki wydaje się być kapryśnym, nieokrzesanym, ale bardzo istotnym kompanem nieco w stylu The Last Guardian - w praktyce, opis jego roli w rozgrywce wydaje się jednak bardziej ograniczony. Może rzuci jakiś paraliżujący czar na przeciwników albo na nich naszczeka, ale to nasza postać zada ostateczny cios - wszelkie cechy open worlda mają tu być obecne: frakcje do dołączenia, możliwość podążania długo za historią różnych pobocznych postaci poprzez questy, mini-gierki, będą momenty łapania się szybko punktów na wskroś jak w Spider-manie i w ogóle, Ameryka, panie - istota gry ma jednak nie odbiegać daleko od Ashen. Soulsowa walka, oparta na pewnym wyczuciu rytmu, ma opierać się na wykorzystywaniu kilku broni naraz. Czyli zamiast combo typu "lekki, lekki, ciężki" jedną bronią, może bardziej "atak bronią, bronią, pistoletem". Jako zakończenie, atak większą bronią niż standardowy topór, albo moc specjalna - jest też opcja używania magii, z pomocą Enkiego, która jak w Soulsach powinna czynić grę nieco łatwiejszą - gra ma duuużo większy budżet niż Ashen i powstaje z myślą o DLC, sequelach, figurkach bohaterki, wszystkim. - "mamy nadzieję, że ludzie będą zaskoczeni, że tak wygląda gra od twórców Ashen" - gra powstaje w Wellington tuż obok Wety i niejeden weteran topowej grafiki się przy niej udzielał - sama fryzura bohaterki kosztowała masę kasy - "w tej grze wzbijamy w powietrze masę pyłu, więc cieszymy się, że mamy next-geny" Nie wiem no, brzmi trochę jak kolejna ambitna gamepassówka hehe. Bardzo dużo różnych rzeczy chcą wsadzić do gry, pytanie czy choć jedna z nich będzie jednak wybitna. Wszystkie obrazki są niesamowicie ciemne, ale w taki sposób, że serio mało widzę.
-
I tego że ta gra ogólnie działa i tak lepiej niż oryginał działał na PSX-ie, jeśli ją włączyć na Switchu handheld w i tak wyższej rozdziałce i bez dodatkowych efektów (zakładam też że loadingi są krótsze, bo nikt na to nie jęczy - nie wiem, gry jeszcze nie włączyłem, tylko kupiłem żeby Squaresoft miał za piratowanie z tamtych lat mdr). Czyli jak ktoś mówi że tęskni do tamtych czasów to nie wiem czego mu brak.
-
No traktowanie Jokicia wczoraj czy dzisiaj Duranta to było, hm, na granicy faulu. Łapanie cały czas, obojętnie czy nawet dostanie piłkę mdr. Trochę na starej zasadzie, która m.in wygrała tytuł Cavs: "jak będziemy tak robić dosłownie przez cały mecz, to nie będą przecież tego gwizdać cały mecz". Zapowiada się ciężka seria dla Bostonu. Kyrie nie przejmował się DPOY Smartem za bardzo, szukając często opcji przejścia na niego i ładowania trójek, KD będzie raczej ciężki do krycia mimo że dziś zagrał kiepsko, Nets trochę zwalili mecz - zwalili końcówkę, dali się stłamsić fizycznie i zawalili w obronie (oczekiwane, że tutaj są mocno poniżej Bostonu, ale nie wiem czy w każdym meczu Boston będzie miał 10 rzutów więcej). W Nets dobrze pokazali się Dragić czy Claxton, za to w Bostonie tylko 4 graczy wydaje się stwarzać zagrożenie, i już dziś trzeba było żyłować podstawowych zawodników. Kyrie jest bardzo dobry, przy całej mojej antypatii serio uważam, że Kyrie w Nets to najlepszy Kyrie, jakiego widziałem. Jeśli chodzi o czynienie ekipy lepszą na parkiecie.
-
Boston w sumie trochę kładzie brak Williamsa. Mają teraz czterech dobrych graczy co jednak robi różnicę wobec pięciu.
-
Przecie pisałem, że Edwards może być Morantem tego roku. Pierwsza seria, dużo ludzi patrzy i wskoczy na status prawdziwej gwiazdy. Takie odkrycie że mlody talent jednak jest naprawdę dobry, a Edwards może być Edwards może być lepszy niż Kat bo nie wydaje się beznadziejnym obrońcą. Ale jak Kat nie będzie ceglił, to myślę, że Wolves wygrają serię. Jokic w smutnym stanie, zanim jeszcze odebrał MVP. Na początku meczu, na Looneyu, wymiatał, grał fenomenalne 6 minut, jak to Jokic. Ale Warriors szybko przeszli na small ball I właściwie to zaczęli kompletnie rozwalać Denver. Zero szans. I nie wiem czy Denver ma na to jakąś odpowiedź. I teraz możemy zobaczyć ograniczenie Jokicia... Że sam nie odpowie na wszystko.