Treść opublikowana przez ogqozo
-
Xbox Game Pass - gry w abonamencie
Gra wydaje się świetnie napisanym RPG-iem, ale kurde jako gra jest średnio rozwiązana. Mało przejrzyste menusy obrazujące proste tak naprawdę informacje, masa gradientu który czyni czytanie jasnego tekstu na ciemnym tle jeszcze bardziej męczącym, irytujące wybieranie miejscówek (kurde, to po prostu lista miejscówek, w tysiącach gier to zrobiono dobrze a tutaj jakoś nie mogą? Czemu nie może po prostu przesuwać mi mapy by wycentrować na kolejnej miejscówce krzyżakiem, nie mam na tej mapie nic innego do roboty poza wybieraniem miejscówek i tak). Nie ma też obsługi dotykiem na Switchu, która tak uprzyjemnia np. Disco Elysium. Po podstawowej nauce, gra jest jednak bardzo wciągająca.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
Mocny tydzień trwa. AI Somnium Files Nirvana Initiative - świetny marketing, ale nie, to nie jest jakaś ulepszona edycja, tylko druga gra z serii. Przedstawiać już nie trzeba, wiele się nie zmieniło. ElecHead - nareszcie port wielbionej łamigłóweczki z peceta. Czysta jakość. Steve Jackson's Sorcery! - po blisko 10 latach, ogromny sukces Inkle w końcu wita na konsolach. Seria stała się synonimem growej wersji "interaktywnej książeczki" i nadal jest wzorem. Fascynująca konstrukcja dla ludzi lubiących czytać, to jest kurde dobrze napisana gra jakby ktoś się zastanawiał na forum, z dobrymi opiniami o wersji Switchowej. Fall Guys - kurde, trochę to zajęło, ale fenomen społeczny z czasów wczesnej korony w końcu na Switchu. Opinie o działaniu technicznym gry są mało pozytywne. Shadowrun Trilogy - podobno cienko działa na Switchu.
-
NBA
Kiedy Steph Curry był wybierany w drafcie, najczęściej przewijało się zdanie: "realistycznie pewnie gwiazdą nigdy nie będzie, nie ma po prostu tej siły, ale jeśli wszystko pójdzie idealnie, koleś może grać w pierwszej piątce i może mieć karierę na miarę Mike'a Bibby'ego". Generalnie w drafcie patrzą głównie na ciało, i czy pasuje do jakiejś pozycji. Pewnie jest to najważniejszy czynnik w pewnym sensie, ale potem okazuje się, że koszykówka też jednak wymaga więcej niż tylko odpowiednich wymiarów i "eksplozywności". Tak patrzę na draft 5 lat temu, chyba już nieco można ocenić kariery. Większość kolesi z pierwszej dziesiątki mało się liczy w NBA, poza Tatumem. Nie ma ich już teraz w klubie z draftu (poza Jonathanem Isaakiem, którego kariera jest na pauzie). Wybrany z nr. 13 Donovan Mitchell praktycznie od pierwszegp miesiąca w NBA pokazał, że to był za niski numer - a już na pewno od pierwszego roku. Postęp w analizach i technologii chyba nie sprawia, że scoutowie jakoś częściej trafiają z doborem tych zawodników w ostatnich latach. A tak kluby walczą o te top picki, i tak nie chcą oddawać. Memphis oddało właśnie DeAnthony'ego Meltona do Sixers za wybór numer 23. Kurczę no. Ja wiem że Melton to nie jakiś wielki wirtuoz. Ale bardzo fajny grajek. Ilu zawodników wybranych z numerem 23 kiedykolwiek było tak dobrych jak on był dla Grizzlies?
-
Pokémon Scarlet and Pokémon Violet
Skąd to info - na przykład patrzysz na duże sklepy i na ich listę najlepiej sprzedających się gier. Violet jest lekko górą, co mnie nie dziwi - Scarlet wygląda po prostu jak Ruby 2, takiego banału pod względem identyfikacji wizualnej wersji jeszcze nie było, nawet przy remake'ach. Najlepsze jest to jak dobrze się sprzedaje pakiet obu wersji. Nie wiem kto to kupuje.
-
Pokémon Scarlet and Pokémon Violet
Na razie wyklarowała się sytuacja, że Violet zamawias więcej ludzi, choć nie jest to kompletny nokaut tym razem.
-
NBA
Od draftu Sochana oczekuję głównie jednego. Momentu, jak zdobywa punkty i hala puszcza dżingla "Dżeremy Sołken, klaaas tudeeeeeej"
-
NBA
-
Nintendo Switch - temat główny
Oczywiście możliwe jest korzystanie z tych samych gier i save'ów (PRAWIE każda gra ma cloud save - Animal Crossing i Pokemony chyba nadal nie mają). Jest to nieco uciążliwe jeśli chciałbyś faktycznie switchować cały czas. Trzeba nieco klikać i uważać, zwłaszcza że jeśli będziesz jednego brał w podróże, to on będzie pewnie często bez podłączenia do internetu. Najlepiej chyba ustawić tego "do podróży" jako primary konsolę, wtedy on będzie w miarę normalnie pykać, a ten w domu będzie się łączyć z internetem, sprawdzać czy nie grasz na drugim i pozwalać dość szybko na granie w dane pozycje.
-
NBA
Założenie jest takie, że ludzie w lidze serio wierzą, że Irvinga stać na taką decyzję jak zrezygnowanie z kontraktu i podpisanie za wyjątek mid-level. Serio takie jest pytanie, jakkolwiek niemożliwie by to nie brzmiało, to ludzie w klubach, włącznie z Nets, trochę nie są pewni czy tak nie zrobi. Chu'j wie po co, no ale niektórzy robią coś robić "wbrew trendowi" właśnie tylko po to, żeby być quirky.
-
TRANSFERY
Sadio Mane w Bayernie na testach medycznych. Jednak dziwny ruch. Czy jest lepszy klub niż Liverpool? Jak można z Liverpoolu odchodzić? Wygląda na to, że chyba mamy podobną mieszankę powodów, jak u Lewandowskiego. Zmęczenie, poszukiwanie nowego wyzwania, no i lepszy kontrakt, bo być może Liverpool nie zaoferował mu nic wielkiego, wiedząc, że Mane ma już 30 lat. A Liverpool już nieco odświeża skład, z Diazem i Nuniezem. Bayern pozyskał też Mazraouiego i Gravenbercha, talenty z Ajaxu, dość niska cena. No i ogólnie myślę, czy już wyprzedzano wszystkich z TAMTEGO Ajaxu? Policzmy. Oto ci, którzy wygrali 4-1 na Bernabeu. Onana - przechodzi teraz do Interu Tagliafico - ciągle ploty o niemal wszystkich dużych klubach, na razie ciągle w Ajaksie Blind, Tadić - starzy, zostaną de Ligt - Juventus, jeśli ktoś zechce mu płacić to Juve chętnie sprzeda Mazraoui - Bayern de Jong - Barcelona, ugadywany jest transfer do Man United po ogólnie jednak rozczarowaniu piłkarza, który miał być najlepszy na świecie Schoene - stary, odszedł do mniejszego klubu Ziyech - Chelsea, ogólnie rozczarowanie Van de Beek - Man United, no na maksa rozczarowanie, według fanów trener był zły, ale na wypożyczeniu też nic nie zawojował Neres - odchodzi do Benfiki, ogólnie obniżył loty od tamtego czasu, gdy wróżono i jemu transfer za 100 mln euro No WYPRZEDALI, jak to eksperci mówią. A i nowsi gracze odchodzą, jak Gravenberch czy Sebastien Haller (bardzo chce go Dortmund).
-
Xenoblade Chronicles 3
Na tym etapie, nawet nie wiem, jakie informacje o tej grze mogłyby być zaprezentowane, które by mogły kogokolwiek zachęcić albo zniechęcić do zakupu. Może tylko tych, którzy nie grali w żadną poprzednią część, i jakbym robił taki pokaz, to głównie z myślą o takich bym go przygotowywał. Scenariusza nie streszczą w 20 minut, geniusz Xenoblade'a nigdy nie opierał się na jakichś efektownych kinowych scenach. O systemie walki wiadomo mniej więcej wszystko, nic rewolucyjnego dla serii, ot mieszanka rzeczy z poprzednich 4 części. Co najwyżej mogą epatować najlepszymi widoczkami, a to trochę jednak spoiler, bo chyba większe wrażenie bez spodziewania się nagle wyjść na te Xenoblade'owe polany i zobaczyć kształty i kolory, których sobie nawet nie wyobrażaliśmy. Po maratonie z X i dwójką, nie mam wątpliwości - nowe Xeno na Switcha pożre mój wolny czas już za 40 dni (po Nowych Horyzontach, wiadomo...). Nie mam co marnować dodatkowych 20 minut na redundante informacje.
-
Xenoblade Chronicles 3
Najważniejsze wieści co do gry dochodzą z organów ratingowych. Będzie trochę cycków. "Niektóre fantastyczne postaci lub ich zbroja są zaprojektowane w sposób odsłaniający ciało (np. głęboki dekolt, częściowo odsłonięte piersi)". Niestety nie brzmi to jakby gra miała być bonanzą kotaku napalenia jak dwójka. Ech... Xenoblade Chronicles 3 - ESRB Przeczytałem komunikaty i wygląda na to, że nopony nie są stałą postacią w ekipie. Siódma postać to tak naprawdę gościnne postaci, których będzie wiele w grze. Tak że nie jest do końca tak, że tym razem tylko 7 postaci i cały czas ta sama ekipa w grze. System klas i walki to taka mieszanka, nie wiem czy jest coś aż tak nowego jak było w każdej poprzedniej części. Detal który mnie zaskoczył, to że nadal jest przycisk do skupiania ataków drużyny na jednym wrogu. Kurde, myślałem że po Tornie już sobie dadzą z tym spokój. Po ciul to jest? Czy w którymkolwiek Xeno (a spędziłem z 4 grami tej serii łącznie około 500 godzin) kiedykolwiek był powód, żeby NIE atakować całą drużyną tego samego wroga? Te systemy są tak mocno oparte na kuli śnieżnej, że nie było nigdy żadnego. Czy ja coś przegapiam i po coś to jest.
- Elden Ring
-
Elden Ring
Podstawowy tip na sam start jest IMO taki: pierwszy większy obszar, w którym dostaniesz wolność, to w istocie seria samouczków za mini-bossami. W różnych punktach (głównie każdej jaskini na tym obszarze, albo postać stojąca bardzo blisko jakiegoś ogniska) pokonasz innego bazowego mini-bossa i dostaniesz jakąś podstawową rzecz. Niektórzy mnie zabiją za spoilery jak powiem że w grze są tarcze itp., więc powiedzmy tyle - jeśli czujesz że coś powinno być w grze a nie ma, to spora szansa, że jest jakaś jaskinia blisko w początkowej lokacji gdzie to dostajesz. Są oczywiście listy typu "przydatne przedmioty na start w Eldenie" i można sobie zobaczyć i uznać że to coś przydatnego albo nie i wtedy szukać albo nie. Może banał, ale ja bym serio niektóre podstawowe mechanizmy dostał po 50 godzinach jakby nie było internetu, bo po prostu ominąłem daną jaskinię bo były inne rzeczy do robienia heh. I nie uważam że gra byłaby "ciekawsza" bez tego lol. God of War nie byłby imo ciekawszy gdyby możliwość rzucania toporem była za jakimś schowanym w kącie i nigdy niewspomnianym w grze sidequeście, i tak samo Elden Ring moim zdaniem nie jest ciekawszy bez pewnych bazowych rzeczy na których potem można oprzeć całe swoje podejście do grania. Można też oczywiście to olać i sobie iść gdzie chcesz i robić co chcesz i patrzeć co się wtedy dzieje, ale to chyba żadna porada bo kurde każdy wie że może wszystkie porady olać i sobie robić co chce.
-
eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
A dzień później, Omori na Switcha! Kurde, co za weekend. Walić 30 stopnie na dworze, gierki są za dobre. Omori to współczesna gra w ramach klasycznego starego jRPG-a opowiadająca o typowym ludzkim życiu, bohater to dziecko a gra raczej ma nastrój dla artystycznych typków - dlatego oczywiście jest ciągle porównywana do Earthbound i Undertale. No coś w tym jest. Uwielbiam gry które po prostu robią coś bo pasuje do normalnie opowiadanej historii, a nie że klepiesz tak samo jak w każdej grze gatunku bo taki jest gatunek. Gra jest też już na innych konsolach i na Game Passie, jest w sednie podobnie długa jak stare jRPG-i (ze 30 godzin), choć ma dużo więcej pobocznych rzeczy. Neon White to hicior. Po prostu świetnie się gra. Żaden ze mnie fan FPS-ów ani speedrunowania, więc o czymś to świadczy, że to mówię. Jest w tym taki styl i taka bezpośredniość, że klepię te rekordy. I ciągle z jakiegoś powodu czuję, jakbym grał w Paradise Killera jako grę akcji. Niby nic wspólnego, ale jest taka podobna radość z chodzenia sobie dokoła. Zaznaczam, że to jest gra FPP polegająca na szybkim i precyzyjnym celowaniu, więc warto rozważyć opcje sterowania. Dla mnie włączenie celowania ruchowego to podstawa, chociaż pewnie w kwestii bicia rekordów każda opcja będzie dość trudna w porównaniu do celowania myszką. Trzy spośród najlepszych gier roku w jeden dzień.
-
Liga Narodów UEFA
Tak patrzę na te mecze i jednak świat futbolu jest dziwny, te turnieje narodowe są nie do przewidzenia. Węgry, wiadomo - nie miały szans na awans na Mundial, pokonały w grupie tylko Andorę, San Marino i Polskę. A teraz są na szczycie Grupy Śmierci, nawet jak przegrali z Włochami 1-2 to atakowali ich i mieli szanse. Włochy, wiadomo - niedawno triumfowali na Euro koronując okres historycznej dominacji, teraz poza Mundialem. Francja i Anglia na dnie swoich grup, a przecież jeśli by kogoś podejrzewać o szeroki skład i możliwość wygrywania nawet w takich letnich rozgrywkach, to chyba te dwa kraje. Jedno pozostaje pewne, Memphis Depay to miszcz. Możliwe, że gdyby liczyć tylko mecze reprezentacji narodowych, to Depay jest najlepszym piłkarzem świata. Nawet Cristiano w ostatnich latach tak nie gra w kadrze uśredniając występy.
-
Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion
No jak widzę to zdjęcie z efektami eksplozji światła, to w oczach mi się już samo pojawia zwalnianie animacji.
- eShop - małe gry, VC, ciekawe promocje itd.
-
NBA
Myślę, że Wiggins zrobił wielkie postępy. Obrońcą dobrym nie był w Wolves, delikatnie mówiąc. Ani w pierwszym sezonie w Warriors. Nie był imo aż taki tragiczny, jak niektórzy mówili, bo jednak talent 1-na-1 miał, ale często można było się załamać tym gdzie biega a gdzie nie biega, i jak łatwo wyłączyć go z akcji. Ogólnie był na trajektorii dość typowej dla zawodników, na których hype zaczął spadać jeszcze w liceum - obdarzonych niesamowitymi warunkami fizycznymi, ale po prostu nie tak dobrymi w koszykówkę. Wiggins nadal umie dość mało, jest ograniczony ofensywnie i w sumie defensywnie też, ale stopniowo w Warriors zaczął grać dużo mądrzej. Na pewno pewna w tym rola Draymonda krzyczącego na niego itp. Ogólnie jednak jest nadal baardzo nierówny i po sezonie regularnym nie można chyba było stawiać na TAKIE playoffy, jakie gra. Wow.
-
Behemoth
Jak zwykle gustowny Nergal zapowiedział nowy singiel słowami "militarne czasy proszą się o militarną muzykę". Jednak punkowy sznyt części kawałka to nic aż tak nowego dla Polaków. Nowy album "Contra Naturam" we wrześniu, będzie też wielka trasa po stadionach Europy z Arch Enemy. Contra Naturam czyli kontra czemu? Nergal zapowiada album tak: "od dawna toczę bohaterską walkę z cancel culture, social mediami i innymi niebezpieczeństwami (...) Jestem Spartakusem, i ty też. Chcę wzniecić ten żar buntu" W ogóle to Nergal pojawił się niedawno na nowym albumie Matta Heafy'ego, który zaflirtował mocniej z blackiem w nowym projekcie. Dopiero dzisiaj słuchałem. Projekt nazywa się Ibaraki, ale Heafy podobno ma japońskie korzenie więc nie jest to śmieszne. Sporo występów gościnnych. Na jednej z piosenek, Nergal właśnie ma zarąbistą zwrotkę typu "szczyp moje suty".
-
NBA
Prawdziwy fan będzie się kłócił o wszystko, nawet o to że SF to małe skromne miasteczko mdr. W Polsce nie ma metropolii w sensie zachodnim, bo np. jak coś było w okolicach Warszawy to po prostu to włączyli do Warszawy itd. Zazwyczaj same miasta mają masę miejsc, gdzie mało kto mieszka z tego powodu. Właśnie w drugą stronę wypaczasz porównanie, filozofując że SF ma pół miliona mieszkańców i przyrównując do polskich miast na tej zasadzie. Strasznie stronnicza i filozoficzna Wikipedia podaje metropolię SF jako czwartą najbogatszą w USA, ale że ostatnie dane są z 2018 roku, to nawet nie wiem, czy obecnie nadal jest za Chicago, mimo mniejszego rozmiaru (bo w ciągu kilku poprzednich lat Chicago z 50% bogatszego zeszło na 25% bogatsze). No ale whatever, Klay królem Krakowa, jeśli to takie ważne, to tylko zwykły chłopiec z Akron.
-
NBA
Z powodu kontuzji i rotacji, widzieliśmy Klaya jako pierwszą opcję przez łącznie wiele tysięcy minut przez ostatnią dekadę. w różnych sytuacjach. Wiemy co może, wiemy jak działa ofensywa całego zespołu i co kto może. Jest to najmniejsza tajemnica w historii akurat. Śmieję się z jego fanatyków, wiadomo, ale też przyznam, że w ostatnich kilku meczach gra już przyzwoicie. Zwłaszcza w obronie, gdzie nie tyle go dostosowano, co faktycznie Klay gra naprawdę mocną obronę, i trzymając na wodzy Browna w decydujących momentach, i też nieźle switchując na większych typów jak Horford. Jego obrona w czwartej kwarcie meczu 4 była świetna. Ogólnie nierówny zawodnik, ale już nie takie słabe te finały w jego wykonaniu. Wiadomo, że nie są też imponujące, tutaj są inni zawodnicy, jak Curry, Looney, Wiggins, no i mimo wszystko Payton i Porter, chyba w tej kolejności, ale po 5 meczach powiedziałbym, że Klay przyzwoicie wykonuje swoją rolę. I tak najlepsze są te teksty że San Francisco to małe miasto wielkości Krakowa hehe. Samo SF to stosunkowe centrum (gdzie zresztą mieszkanie kosztuje średnio 3,5 tys. dolarów na miesiąc, mimo że coraz więcej ulic w centrum wygląda jak postapo), ale cała metropolia (obejmująca m.in. Oakland skąd są Warriors) ma prawie 5 mln ludzi. Pod względem budżetu miasta to tylko Nowy Jork jakoś bardzo tłamsi SF. Drobne miasteczko wielkości Krakowa... Ostatnia wioska w Galii... Było wiele razy w tym temacie omawiane. Curry akurat dostał to przedłużenie gdy wiele osób uważało, że on ma 50% szans że w ogóle będzie grać. Dzisiaj to trochę zabawne, bo Curry nie miał więcej kontuzji w karierze niż wiele innych gwiazd. Ale akurat w tamtym momencie, sam Curry dziś mówi - że miał wrażenie, że już nie będzie w stanie grać w koszykówkę. To doskonale wypaliło dla Warriors, bo Curry okazał się zdrowy, a zanim jego niski kontrakt dobiegł końca, to byli w stanie zebrać kapitalną ekipę, w której Dray, Klay czy Barnes a potem Durant mieli swoje role wokół Curry'ego, a z ławki mogli wpadać tacy zawodnicy jak David Lee, Andrew Bogut czy Andre Iguodala, którzy przecież w tamtym momencie mogliby być gwiazdą nr 1 w jakimś słabszym klubiku. Oddajmy też Durantowi że miło się zachował z sign-and-trade, bo Warriors dostali wysoko wtedy cenionego D'Angelo, a ostatecznie Wigginsa, który, no kurde, jest w tych playoffach ich najsolidniejszą opoką. Niby nic, a nie bez powodu Wiggins ma zdecydowanie najwyższe +/- w tych playoffach ze wszystkich zawodników (co ciekawe, nr 2 na tej liście to nadal Desmond Bane. Czaicie, że w czasie gdy Bane był na boisku, Memphis wygrało tamtą serię o tak wiele. Tylko że przegrali o jeszcze więcej w krótkich momentach gdy siedział).
-
Xbox Series - komentarze i inne rozmowy
Nie przesadzaj. Jeszcze mogą być Soulsy. Tak że forumowa elita uznaje teraz aż trzy gry które się liczą jako gry, a reszta to indyki z komórek. Jeśli gra nie polega na patrzeniu jak fotorealistyczne twarze gadają jakieś pierdoły, to jest słaby gameplay, słaba grafika i gra jest dla dzieci i na komórki.
-
Xenoblade Chronicles X
Za mną 125 godzin. Grę przeszedłem w większości (główny wątek skończony, ale to akurat kompletnie bez znaczenia w tej grze). Co do zalet. Gra jest świetnie napisana. Chyba ostatecznie najlepiej z całej serii, mimo że główny wątek jest symbolicznym detalem. Ale ten ŚWIAT. Masa fajnych historyjek. Nigdy się nie kończą. Miasto żyje postaciami, które przybywają, i te ich życia się zazębiają. Bardzo fajne tak naprawdę dialogi, sporo zwłaszcza humoru, ale też dobrego i stonowanego (kurde,jak ktoś mówi że gra Guardians of Galaxy jest dobrze napisana, to tutaj są często żarty niby na podobne tematy i w podobnym tonie, ale tutaj z kolei dobre). Zadziwiła mnie zwłaszcza waga pewnych wyborów, i niesamowicie czarny humor w wielu momentach. Rozwaliła mnie misja, gdzie wybrałem zły kolor kabelka i później dowiedziałem się tylko po fakcie, że helikopter się rozbił, i postaci, z którymi rozmawiałem, zginęły. Gra podaje różne takie rzeczy z kamienną twarzą, co wstrząsa dużo bardziej niż Last of Us. Niemniej wybory, jakie nam daje, są często kapitalne. Kurde, co tam się dzieje, i ile jest odlecianych indywiduuów, no setki chyba. Co do grania. Co tu mówić... gdy dostaniemy latanie (po lekko 40-80 godzinach, w zależności jak gramy), gra się znacznie rozkręca, faktycznie. Większość wad staje się mniejsza, a zalet większa. Nawet jeśli walki skellami są ogólnie dość prostackie w porównaniu do tych "na nogach" (ale trudno nie skorzystać z faktu, że roboty walą mocniej). Byle do Meksyku! Gra oczywiście zmusza, by te sto godzin włożyć, nie ma litości. Można by bez końca wymieniać jej wady wynikające z tego podejścia. - ile czasu gry spędziłem po prostu uciekając od przeciwników, których jest naje'bane niesamowicie dużo, serio, nigdy się nie kończą - jak jaskinie potrafią być torturą, bo przeciwnicy nigdy nie chcą się odwalić, nie ma gdzie uciec ani nic, i trzeba ich zarąbać chyba ze sto - ... a trzeba, bo nie da się zbierać przedmiotów jeśli coś nas atakuje - czasami atakuje nas coś i nawet nie widać, skąd, dajcie litość - czasem sobie walczyłem i nagle wpada jakiś wielki superboss i mnie zabija jednym ciosem, no i zbieraj chłopie DWA MILIONY na odkupienie skella, no Boże, kto na to pozwolił - ogólnie odrabianie kasy na skella niby ma sens scenariuszowy (mocna ale wartościowa zabawka), ale kurde, jest tak żmudne i bolesne - ile razy uciekałem przed potworami tak długo, że jak skończyłem to byłem już w zupełnie innym punkcie mapy. W skellu jesszcze spoko, ale na nogach to jest męka - w niektórych miejscach rozwalam potwory, żeby otworzyć skarb, ale atakują mnie kolejne (aggro na kilometr), i tak dalej, a kiedy wreszcie skończę i wraca do skarbu, to... już się odrodziły potwory które przy nim stały I tak dalej. GRIND jest chory. Ludzie którzy piszą o Xeno 1, że tam był "grind", bo jeśli w grze trzeba coś robić co oficjalnie nie jest głównym wątkiem historii to jest dla nicb "grind"... by się popłakali widząc następne częsci, ale zwłaszcza X. Misje nie tylko wymagają chodzenia w różne miejsca i zbierania różnych rzeczy (co dla niektórych tutaj jest "grindem"). Nie, tych rzeczy trzeba często zebrać 5, 10, albo 30. I nie jest tak jak w Xeno 2, że one zawsze wypadają. Czasem wypadają tylko raz na jakiś czas. JA PIERDOLE Podobnie jak inne Xeno, X jest grą typu "ale najpierw..., ale najpierw...". Ciągle jest masa misji i rzeczy, które chce się zrobić. Tylko że jak w Xeno 2 są różne mechanizmy, które się nakładają, tak tutaj wszystko rozbija się głównie o jedno. O grind i o kasę. Chcesz mieć misje? Grind, klep misje żeby nabić serduszka. Chcesz te misje zrobić? Potrzebujesz kasy na skelle, albo grindować levele i przedmioty. Ekwipunek? Grind albo zbieranie kasy. Chcesz szybciej grindować, na mocniejszych potworach? Do tego potrzeba grindu i kasy. Rozwaliło mnie, jak niektórzy dają "porady" na forach. Chcesz zbierać więcej przedmiotów? Użyj treasure sensor. Żeby mieć przedmioty z tym dodatkiem, trzeba włożyć masę kasy, albo grindu. No świetna rada. Albo jak ludzie piszą, że "właściwy" sposób grania to nieskończony overdrive. Pytam się - ok, ale jak go zrobić. I zawsze zaczynają od "użyj Arts TP gain...". No beka, bo żeby mieć Arts TP gain, trzeba włożyć masę przedmiotów (po 32 przedmioty kilku rodzajów na każdy dodatek. PO TRZYDZIEŚCI DWA). Dodatkowo te przedmioty wypadają z dość silnych przeciwników. Nie da się ich pokonać bez włożenia dziesiątek godzin w grę, co najmniej. Zazwyczaj "porada" jest taka by używać skelli na poziomie 50... no dzięki, tego się nie da zrobić bez włożenia najpierw masy czasu w zbieranie tych milionów. Serio? Żeby dostać podstawową rzecz w grze, muszę najpierw osiągnąć maksymalny level, a potem i tak zajmie mi kilka godzin grindowanie trzech przeciwników w kółko? Odradzanie przez menu i powtarzanie, jak w fabryce? System jest niby skomplikowany, ale jak w dwójce - po prostu strasznie niezbalansowany. Masa rzeczy jest przegięta, jesteśmy zalewani tysiącem niepotrzebnego szrotu i ciulstwem statystyk któe są tylko po to, żeby były, gdy tak naprawdę tylko kilka rzeczy ma w tej grze znaczenie. Podobnie jak dwójka - bardzo mało głębi, a bardzo dużo szerokości. Żeby się szpanerzy jarali że gra niby jest skomplikowana lol. W istocie jest to taka próba zrobienia MMO w singlowej grze i nawet to rozumiem. Fakt, że jest w co grać. Ta gra też zajmie mi pewnie 200 godzin, jak dwójka. Dla normalnego gracza, najlepiej jest chyba to olać i sobie grać dla przyjemności, chodzić dokola i robić co się trafi. Niestety, w takim przypadku oznacza to: - masę spie'rdalania przed przeciwnikami, serio, to jest szaleństwo - masę umierania, jeśli nie uważamy to też masę niszczenia skelli i grindowania ogromnych kwot na naprawę - bardzo powolny postęp (w Xeno X czasami serio można grać kilka godzin i nic nie zrobić, jeśli nie mamy planu, bo wszystko jest ponad nasz level) - ...zwłaszcza jeśli chcemy używać innych postaci (ja nie mogę, mamy bodaj 20 postaci i NIE MOŻEMY ICH UŻYWAĆ W GŁÓWNYCH MISJACH, ale żeby robić ich misje to MUSIMY ICH NAJPIERW SPORO UŻYWAĆ. Co za genialne granie na czas) Ogólnie gra ma wiele zalet i jest genialna itd., wiadomo, ale nie ma się co dziwić, jeśli ktoś sobie odpuścił. Xenoblade'em X nie da się po prostu cieszyć tak jak jedynką, ani w drugiej godzinie gry, ani w sto dwudziestej drugiej. Musisz się oddać zupełnie.
-
Hollow Knight Silksong
Kurde niezły steal. Chociaż jeśli gra będzie tak duża jak jedynka, to i tak tylko Switch. Chociaż jak ktoś gra tylko na TV, to pewnie lepiej sobie poradzi z bossami na normalnym padzie. Microsoft też najkonkretniejszy: zapewnia, że gra wyjdzie w ciągu roku od dziś. No, jakiś konkret jest.