-
Postów
23 366 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Znowu zginąłem, tym razem zabiło mnie upokorzenie po złym rzucie kulką. W sumie to jest zaje'biste, że grałem postacią tak słabą psychicznie, że każda życiowa porażka przyprawia go o zawał serca, ale jednak dodałem punkt do Volition, bo tracenie tak dużego progresu mnie zmęczyło. Gra jest genialna, wiadomo. Trochę interaktywna książka, ale dobra książka - a elektroniczna rozrywka rzadko ma cokolwiek wspólnego z dobrymi książkami. Ta scena rzutu kulką, kiedy się uda, ("Be the bullet"), no co za mistrzostwo. Cała konstrukcja rozgrywki jest fenomenalna, sposób w jaki analizowany jest cały człowiek, to, co nim kieruje. Niektóre umiejętność mają znacznie mniej oczywiste nazwy, niż "logika", "wytrzymałość" czy "empatia", ale okazuje się, że w sumie mają sens i są zręcznie zaobserwowane. Mam wrażenie, że już teraz nauczyłem się wiele o życiu od tej gry.
-
Haaland jest absolutnie przerażający, koleś z meczu na mecz uczy się nowych rzeczy. Nadal jest dość toporny, a i tak jest już wśród najlepszych piłkarzy na świecie. Ale ciągle pokazuje coś nowego, zarówno w kwestii zmylania obrońców, jak i techniki każdą częścią ciała. Absolutna bestia, która wygrywa Dortmundowi masę meczów. BVB dziś liderem, i kto wie, czy tak nie zostanie. W końcu dzisiaj Bayern gra z Bayerem na wyjeździe. Robert Lewandowski ma ostatnio dość słaby moment, chyba to wszyscy wiemy po dwóch naprawdę mało udanych meczach w reprezentacji Polski. A jeśli ktoś przeraża bardziej niż Haaland, to przecież Florian Wirtz. I nie chodzi mi tylko o to, który z nich bardziej wygląda jak pomagier złego z filmu o Bondzie. 18-latek gra ostatnio sensacyjnie. Odpala przebojowe zagrania, sporo z nich mu wychodzi, a do tego ile razy strzela na bramkę, to wpada do środka. Pod wodzą Gerardo Seoane, Leverkusen przeszło ogromną metamorfozę i gra bardzo ofensywnie i wygrywa, a Diaby, Wirtz czy Schick należą do najlepszych piłkarzy Bundesligi. NO ALE Bayern już nieraz zgasił zespół, któremu się wydawało, że są dobrzy i mają szanse zatrzymać to, co jest w Bundeslidze nieuniknione. Może jednak będą się musieli dziś postarać.
-
Cicha historia tego sezonu to dla mnie fakt, jak słabo gra w piłkę Cristiano Ronaldo. Nie jest to jakaś specjalna krytyka - koleś jest wystawiany na szpicy w nowym klubie, ten klub czasami po prostu wygląda słabo, zresztą na szpicy dość cienko wyglądali ostatnio także Cavani czy Martial. Przynajmniej Cristiano nadal strzela sporo goli, ale geez, jak na swoją ogromną famę to słabo wchodzi w klub. Nadal bym go może wystawiał, ale może nie naraz z Sancho, który też gra tylko za nazwisko. Ole chyba przesadza dając Sancho tyle minut. Chyba są inne metody, by wejść do zespołu i do formy.
-
Kilka uwag po tygodniu: - ekran jest naprawdę dobry i tylko potęguje moje uzależnienie od Switcha. Tak bardzo chce się grać. Sprzęt nadal jest cudowny, może jeszcze bardziej - większą wagę da się czuć. Specjalnie napisałem, że waga wzrosła z 60% do 62% wagi Steam Decka, bo to tylko 2% Decka, a i tak to czuć, jak się chce grać w różnych pozycjach - nie lekceważyłbym nóżki. Oczywiście, wiele osób nie będzie jej używać. Jednak to naprawdę fajna funkcja, którą teraz dzięki większemu ekranowi można w większej liczbie gier faktycznie używać. Nie wiem, czy był dla Nintendo sens poświęcać tyle w sensie technologii, wagi i ceny, żeby ta nóżka była, ale można sobie fajnie położyć Switcha w łóżeczku i grać na joyconach luźno i są takie sytuacje w życiu, że to jest wspaniałe - dzisiaj wyszło słońce i... absolutnie chcę na to założyć folię matującą. Może ta ze zwykłego Switcha będzie pasować. Przez lata miałem taką folię na Switchu i te odblaski jednak mocno bolą czasami.
- 129 odpowiedzi
-
- 1
-
Jaczes ostatnio ma jakiś tryb switchowego agresora, nie przejmuj się. W sumie to fakt, że te znajdźki to głównie są dla picu. Przeciwnicy wyrzucają z siebie tyle pocisków, że podczas większości walk z bossami łatwo mieć cały czas maxa, a ogólnie nigdy o nich nie myślałem i chyba nigdy mi się w grze nie skończyły. Powód wydaje mi się oczywisty: twórcy po prostu trzymali się schematów serii bardzo blisko. Tylko że w tej części balans tych liczb i użyteczność faktycznie sprawiają, że tutaj te znajdźki nie robią często jakiejś różnicy. W pewnym sensie może to dobrze, ale to jeden z kilku elementów, gdzie coś jest w grze po prostu dlatego, że Metroid zawsze tak wyglądał i ma wyglądać, a nie dlatego że wynikło to sensownie z designu samej nowej gry. Ale ma to oczywiście pewien efekt. Ja np. nie eksplorowałem specjalnie świata podczas gry, bo uznałem: pod koniec gry będę miał te ostatnie ulepszenia, których i tak potrzebuję, to wtedy wszystko szybko przejadę na 100%. I faktycznie tak było. Ma to wady i zalety, gra jest bardziej bezpośrednia i idzie szybciej i nie ma specjalnie błądzenia, myślenia i backtrakingu. Ale nie jest to nic wyjątkowego w tym gatunku, dość wiele gier Metroid-like można tak opisać.
-
Jak na razie fajnie. Sterowanie jest całkiem wygodne, oprócz możliwości "celowania" prawą gałką mamy na Switchu też obsługę ekranu dotykowego, dość otępiałą, ale wystarczającą dla takiej gry. Czcionka faktycznie jest zadowalająca, przynajmniej w porównaniu do kilku innych gier tego typu. No i loadingi - no wiadomo że męczą, ale nie wydają się jakoś dłuższe niż np. na PS5, więc jest stosunkowo dobrze jak na Switcha. Możliwość trzymania tej gry przy sobie to oczywiście fantastyczna sprawa. Pouczono mnie, żebym uważał na częste crashe podczas loadingów. Na razie mi się nie zdarzyły. Tyle że zabiła mnie... zwykła śmierć bohatera, w sumie nie wiem, co się stało xD. Wtf, sprawdzałem wyposażenie samochodu, miałem 2 HP, nie było specjalnie sugestii że robię coś, co może mnie nagle zabić. Serio nie wiem jaki był powód. No i ponad pół godziny gry poszło się walić. Ech, jednak pecetowe RPG-i to pecetowe RPG-i.
-
Co do trzymania za rączkę i prowadzenia po linii. Trochę jest takie uczucie (relatywnie, oczywiście nie jest to jakiś God of War), ale też trochę muszę przyznać, że Metroid ustanowił taki standard. Może grając w to na Super Pegazie mając 10 lat wydawało się, że Super Metroid pozbawia cię bardzo zagubionym itp. Na pewno bardziej był taki nastrój. Ale sama gra jest synonimem dość liniowej progresji, która za sprawą blokad w różnych miejscach mapy sprawia głównie wrażenie samodzielnej eksploracji. No i DZISIAJ, gdy już mamy tyle gier zrzynających z Metroida, że mowa o całym gatunku, to i grając w stare Metroidy to wszystko jest jakby oczywiste. Mimo wszystko, niedosyt oczywiście pozostaje. Raz, że gra jednak małego rozmiaru. Ta kontrola jest tak dobra, tak fajnie się w to gra, że chciało by się więcej i więcej. Niektóre ulepszenia ą supermocne i fajne, ale prawie w ogóle ich nie wykorzystujemy, bo w tej grze na 10 godzin jest ze 20 ulepszeń. Po prostu nie ma gdzie do syta nacieszyć się potencjałem tej gry. Drugi niedosyt - jak dla mnie jednak finałowi bossowie. Byłem może zbyt przyje'bany po zebraniu znajdziek (pewien "problem" gier Metroid-like), ale też nawet gdybym miał połowę tej energii, po prostu nie było jakoś strasznie trudno z paroma ostatnimi - zaskakująco dużo okazij odnowienia HP, a ich ataki nie kroiły tak wiele, phi, jeden-dwa energy tanki. No WIEM, że to chyba nie jest opinia większości. Jak dla mnie przyzwoite plateau, ale już nie zszokowała mnie ta końcówka na tle reszty gry. Ogromne nastawienie na opanowanie kilku najnowszych potężnych ulepszeń, oraz melee które jest w krótkich momentach faktycznie god-of-warowe w swojej mechanice "raz wciśnij i oglądaj jak się nawalają" (jest przeogromnie ważne i gra nie mówi też w żaden sposób, bez używania melee można walczyć z bossem pół godziny i nic się nie skończy mdr). Z jednej strony trudno nie porównywać do Hollow Knighta, który pozostaje moim zdaniem najlepszym Metroidem. Ale też niewiele to znaczy, bo prawie każda gra jest gorsza od Hollow Knighta, w tym również te, które na forumie wygrywają GOTY. Dread jest wręcz perfekcyjny, efektowny, świetnie balansujący rekordowe tempo i niezły poziom wyzwania. Nie ma też do końca sensu porównywać Dreada do indyków. Grałem dzisiaj i w Ori i w Hollow Knighta dla porównania, i te gry, no, wyglądają jednak bardziej jak indyki, postaci mają kilka klatek animacji, wszystko rusza się dość skokowo i ma niewiele faz, przy bezpośrednim przejściu jest różnica jakby włączyć grę z dwóch generacji wstecz, wszystko wydaje się tak powolne i nieresponsywne. Oczywiście idzie się przyzwyczaić. Jeśli można było wydać nową grę z tego gatunku pod egidą Nintendo, to chyba trzeba było to zrobić właśnie tak. Gra powinna być sukcesem dla graczy, przyciągnąć trochę nowych fanów do serii, i dobrze się sprzedać. Jest też dobrą reklamą ekranu Switcha OLED. Kurde, niektóre ekrany są piękne. Po prostu świetne oświetlenie i animacje. Nabrałem wrażenia, że nawet ta półminutowa plansza jak Samus stoi i jedzie windą jest celowa, bo serio nawet loadingi wyglądają jakoś tak pięknie, rozświetlając mrok, no nie wiem, o dziwo poczułem się faktycznie jak w filmie sci-fi. Aż chce się grać.
-
Co chcesz. Hades jest bardzo zbalansowany. Świetnie też "prowadzi" gracza i choć są różne bardziej "zaawansowane" opcje, to i tak raczej nie trafisz na nie na początku. Typowe "rogaliki" zazwyczaj mają przegięte bronie i wiele po prostu słabych, celowo - znajomość tych gier jest podstawowym skillem; zaś w Hadesie praktycznie wszystko jest kwestią gustu. Oczywiście można połączyć kolejne zbierane dary w sposób nieefektywny, ale ogólnie w pierwszym świecie to raczej rzadko będzie wielką przeszkodą. Buduj więc swoje runy tak, jak ci pasuje. Fenomen Hadesa jest taki, że jak może w żadnej grze ever z taką radością po prostu zawsze wybierałem to, czego jeszcze nie próbowałem, i zawsze jest to opcja używalna, w zależności od stylu gry. Ale możesz też trzymać się kilku faworytów, jeśli z nimi czujesz się wygodnie. Inaczej jest z prezentami od postaci i z ulepszeniami w lustrze. One bardziej odzwierciedlają balans dopałek z bardziej tradycyjnych "rogalików" - niektóre pomogą znacznie każdemu graczowi, a inne są bardziej dla udziwnienia. Dlatego też uniwersalna rada to zbierać darkness i klucze. Najbardziej oczywiste ulepszenia z lustra od razu czynią postać znacznie twardszą - więcej żyć, więcej HP, więcej dashów, więcej blood shardów. Hades tak jest zrobiony, że śmierć jest częścią gry, jest częścią progresu. To nie jest tak, że ktokolwiek "ma" zabić bossa za pierwszym czy drugim razem. Oczywiście jeśli giniesz wiele, wiele razy w tym samym miejscu, to pewnie czegoś nie ogarniasz, ale nie ma się co za bardzo przejmować, bo dalej zbierasz różne rzeczy i z czasem będziesz tak dopakowany, że wszystko to będzie proste. W międzyczasie rozwijać się będą wątki historii. Co trzeba robić w walkach? Po pierwsze chyba patrzeć jak leci atak i dashować; dash jest bardzo tolerancyjny w tej grze - jest długi, można go robić często, okienko niewrażliwości jest duże i prawie każdy atak przeciwników daje sporo czasu na reakcję. Kto jest cierpliwy, wygra każdą walkę, jeśli tylko umie dashować. W najgorszym razie można w końcu i tylko atakować z dystansu jak się odnowią blood shardy. Atakować można na różne sposoby, ale żeby przeżyć, jest chyba tylko jedna metoda, dash, dash, dash.
-
Nie widziałem jakiejś supermocnej odpowiedzi, szczerze mówiąc. Możesz przeczytać ten artykuł, bo opisuje on żywot baterii używanych teraz we wszystkim, telefonach, laptopach... How to Keep Your Phone's Battery Healthy (popularmechanics.com) Jak widać, trzymanie Switcha w doku nie powinno specjalnie źle wpłynąć na poziom baterii. "Przeładowanie" nie wydaje się współcześnie aż tak bolesnym problemem (powiedzmy w skrócie, że to, co software widzi jako 100% i przestaje ładować, to obecnie nie jest technicznie 100% możliwości baterii - mogłoby być dwa razy więcej, ale to by mordowało baterię). Według wielu osób, baterie lepiej znoszą trzymanie ich na najwyżej 70%-80%, niż pełnych, ale to nie jest zbyt życiowe, a na przykładzie laptopów (gdzie ludzie mają rozwiązania wymuszające trzymanie baterii na poziomie 50% czy 70%) widać, że to też nie zatrzymuje w pełni naturalnych procesów starzenia. Na pewno żywotność mocno obniża schodzenie poniżej 20%-30%. Jeśli zejdziesz z baterią do 20%, to być może nieco lepsze dla życia baterii jest podłączyć go do słabej ładowarki, która będzie ładować wolniej. A dopiero przy 70% włożyć do doka. No ale to bardziej ciekawostka niż życiowe rozwiązanie. Być może gorzej na baterię wpływa GRANIE w doku, bo według artykułu najgorsze dla stanu baterii jest zdecydowanie ciepło, a w doku Switch często używa wyższej rozdzielczości (nawet 900 względem 720 to już o połowę pikseli więcej), podkręca procesor (CHYBA intensywniej też działa transfer danych, takie mam wrażenie) i jest ciepły. Więc chyba to obniża żywotność. Bo czuć że jest ciepły w doku. Tragedii chyba nie powinno być, trzymając się podstawowych zasad. Osobiście przez 4 lata używałem Switcha do wszystkiego: wiele czasu w docku, wiele poza nim, zdarzyło się czasem zjechać do kilku procent. Konsoli nigdy nie wyłączyłem, choć pewnie w jakimś tam małym stopniu to jest lepsze. Bateria jakoś bardzo mi nie padła. Ale chyba to jest ta sama bateria co w telefonach, czyli niektórym po kilku latach będzie trzymać 45 minut.
-
Kiedy przechodzę przez drzwi i jest dwie sekundy wyciemnienia i już wiem, że będzie boss i lanko po du'pie.
-
Okej, Switch doszedł, szkoda że nie przed weekendem. Jedno widzę od razu: Switch faktycznie zainspirował się Vitą, patrząc na to, jak ciężko mi było otworzyć slot na gry nie mając paznokci. Może coś robię źle, ale trochę dziwna zmiana. Może po to żeby się nie luzowało czy coś.
- 129 odpowiedzi
-
Dobra, starczy już tego. Kolejność FABUŁY nie ma raczej znaczenia jak dla mnie, wszystko to jest dość oczywiste i jest kompletnym tłem dla gry. Można grać w co się chce pierwszemu. Nie ma nic do pamiętania. Co do Dread. Bardzo celny tytuł. To jest właśnie to, co czuję, jak zdobywam kolejny omega blaster. Boże, zaraz zginę 15 razy zanim mi się uda wymierzyć prosto w laser. Naprawdę ekscytujące są te starcia, to jest jakiś złoty środek między faktycznym graniem a efektownością scenek QTE. Timing tych kontr w walkach z Chozo, ufff.... (Tak, melee gra tu dużą rolę, bossów nie da się rozwalić bez choćby podstawowego opanowania go, ale jak dla mnie jest fajne). To AI-narrator przy każdej wizycie mi mówi, że nie mam szans z przeciwnikami, i trochę ma rację, celowali w to uczucie, że trafiła kosa na kamień, promowali je w Directach, ale faktycznie udało się je wytworzyć.
-
Bliżej Danganropy, Phoenixa, 13 Sentinels itd. Są zagadki i to nie takie oczywiste, i kilka specjalnych metod eksplorowania historii bardziej aktywnie.
-
Nie tak wiele gier ma pełny voice acting, zwłaszcza po angielsku. WYDAJE mi się, że najwyżej cenione na Switcha to: - Steins Gate Elite (zdecydowanie najpopularniejszy, cały fenomen) - AI Somnium Files (jedna z lepszych gier) - Heart of the Woods (yuri, dodali pełny voice acting bodaj rok temu) - Eliza (krótkie amerykańskie sci-fi; CHYBA pełny voice acting, nie pamiętam) - Love Esquire (naprawdę fajna gra dla miłośników japońskich klimatów, właśnie wyszła na Switcha, CHYBA jest czytanie każdej linijki na Switchu) - Buried Stars (ta koreańska gra ma dwa języki... japoński i koreański mdr. Przynajmniej tak było na premierę)
-
W tym miejscu myślałem, że się zesram, ale jednak jest satysfkacja, że teraz kolejne bloki tego typu już jakby wiem: korytarz do rozpędu nie wydaje się aż tak daleko, utrzymuję charge, wychodzą mi shinesparki gdy trzeba. Pro Controller pomaga. Nie tylko z racji sterowania, granie na TV okazało się jednak dużo lepszą opcją. Gra jest naprawdę efektowna. Nawet ta animacja jak przez pół minuy Samus jedzie windą jest jakaś taka... efektowna. I efektywna. Podoba mi się serio, że nie widać nawet oczu przez wizor. Gra ma zaskakująco wiele zimnego charakteru dzięki tego typu decyzjom. Jednak MercurySteam to nie tylko wyrobnicy, ale też troszeczkę artyści. Trochę szkoda, że nie dostaliśmy bardziej klasycznego Metroida z uczuciem większego zagubienia i izolacji, ale Dread to i trochę Metroid, i trochę coś w swoim stylu, a na pewno gra, która jakimś cudem, mimo tworzącego teraz cały gatunek schematu "znajdź moc pozwalającą ci przejść zielone przeszkody, znajdź moc na niebieskie przeszkody...", jest też jednak całkiem unikalna. Zaskakująca liczba detali widoczna na większym ekranie, naprawdę zaawansowane oświetlenie, niesamowita animacja. Wiadomo, że tekstury drzwi nie mają detali, mają ząbki itd., ale to w sumie najmniej ciekawa rzecz w grach. Ogólnie grafika jest imponująca bardziej niż w wielu współczesnych grach na to nastawionych. "Indyk z PS2" mdr. Chciałbym.
-
W sensie no, ja rozumiem, że ludziom się nie podoba ta reguła w pewnym sensie. Gdyby Garcia nie próbował w ogóle zatrzymać piłki, lepiej by na tym wyszedł. ALE... gdyby faktycznie nie próbował zatrzymać piłki, to przecież inaczej by się zachowywali przeciwnicy. Wiele jest takiego gdybania w futbolu. Nie ma raczej co gdybać - taka jest reguła i zawsze się tak gwiżdże, wcale nie aż tak rzadko, a to, że trzeba mieć wyczucie czasu, spalonego i pozycji i mieć oczy z tyłu głowy, to jest tak czy siak podstawa fachu dla obrońców w futbolu.
-
Zastanawiam się nad tym trybem, bo tak jak z telefonami - na większości osób większe pierwsze wrażenie robią takie bardzo jasne, intensywne, "żywe" kolory, ale faktycznie prowadzi to do chęci producentów, by je, nie wiem jak to nazwać... przejaskrawiać. No ale ja np. gram od lat na Switchu z folią matującą, bo jak ją zdjąłem to naprawdę było gorzej. Będę musiał przetestować oba tryby.
- 129 odpowiedzi
-
Ale co jest bez sensu, przepisy gry w piłkę FIFA? Jeśli przeciwnik zagrał piłkę (zagrał = dotknął + miał zamiar dotknąć), zanim napastnik jej dotknął, to nie ma spalonego, ten dotyczy tylko podania od swojego zawodnika. Zawsze się to tak gwiżdże od lat (chociaż faktycznie widzę w necie że część fanów o tym nie wie. A może nawet część piłkarzy i trenerów, ale oni to chyba tylko udają bo chcą wygrać). Przepis 11. Nie wiem od jak dawna on tak brzmi w tym fragmencie, ale... od dawna (zmieniono niedawno tylko ten fragment o "save", bo był wieloznaczny dla niektórych, niedawno to zdanie skasowano, czyli np. gdyby Garcia dotknął piłkę ręką to też nie byłoby spalonego).
-
Przez chwilę byłem lekko oburzony, ale raczej Garcia dotknął piłki. Sam spalony w powtórce pod kątem wydawał się i tak dużo większy, niż gdyby była kamera prostopadle do linii boiska.
-
No ktoś może, posta pisałem ja. więc napisałem że są dużo lepsze. Zaznaczyłem że niektórzy lubią inaczej, chociaż jeśli chodzi np. o porównanie Pro Controllera i 8bitdo to trudno mi sobie wyobrazić, czemu. Ale no są tacy, świat jest różnorodny.
-
FAK, zrobiłem jeden. Duma no chłopy. Oczywiście dwa missile w nagrodę, no dzięki kurna. Ale ten manewr jest dla mnie chory, wymaga tak wiele rzeczy, które nie są oczywiste i gra ich nie mówi - co kontynuuje charge, co nie, jak długo itd. Wciskanie gałki podczas biegu, wciskanie tego samego przycisku co skok tylko bez kierunku, ale z kierunkiem potem, wciskanie kurna TYLKO prosto w dół kiedy trzymasz prawo, bo pauza ci przerwie charge, tak samo jak inny kierunek niż tylko dół... To wzystko przy braku sterowania krzyżakiem... Dla mnie to jest zbyt hardkorowe. I nie jest tak jak w poprzednich Metroidach, bo chyba w żadnej części nie można było np. kontynuować chargu odbijając się od ściany, albo po powierzchni która nie jest prosta tylko pochyła w górę jak tutaj. Dodano też slide, który oczywiście od razu jest wymagany do zebrania wielu z tych pierdółek. Tortury hiszpańskiej inkwizycji.
-
Tak myślałem, ale skończyło się na tym, że nie używam go ani na PC, ani na Switchu, bo pady Nintendo i Microsoftu są po prostu dużo lepsze i bardziej funkcjonalne. Teraz sobie włączyłem Dreada na Prro Controllerze no i kurde luksus, to jest super pad, po prostu akurat dla mnie joycony też są super na inny sposób. Jeszcze jedna wada grania na padzie: przyciski mi się ciągle mieszają. DualShock mi się nie miesza z Xboxem, widocznie jest na tyle odmienny, że moje dłonie nie nabierają przyzwyczajenia. Ale jeśli w ciągu dnia gram naprzemiennie na Pro Controllerze i na padzie Microsoftu, to ciągle mi się będzie walić i widząc A będę wciskać B, i będę wychodził z menusów zamiast potwierdzać itd. 8 bit do skończyło w sumie jako fajny gadżet na półkę do pokazywania znajomym.
-
Bo nim była? Gierka zdobyła trochę fanów, ale to można powiedzieć o wielu grach. Z kolei tylko o Crysisie można było mówić przez wiele lat po premierze, że żaden sprzęt nie jest w stanie zapewnić mu pełnej płynności. Crysis Remastered z kolei kojarzy mi się głównie jako gra z jednymi z najśmieszniejszych recenzji użytkowników na Metacriticu. Również z powodów głównie technicznych. No sorry, jeden koleś nawet dał 10/10 zaczynając od słów: "so many people complain that they cant run a game that is made to be hard to run".
-
Włączyłem z powodów patriotycznych. Fajnie, że gra właściwie dzieje się w Polsce... jeśli głęboko nad tym pomyślę, bo ogólnie tego raczej nie czuć, przez wygląd próbujący zrzynać z pierwszych Silent Hillów oraz komicznie hamerykańskie podejście i dialogi. Nie no, ja wiem, że współczesne gry na X-a/PS muszą tak wyglądać, że wiecznie ktoś gada i gada do samego siebie to, co i tak jest oczywiste (i ogólnie mam tego naprawdę dość w grach, ale to inny temat), ale tutaj jest to o tyle śmieszniejsze, że poza tym gadaniem w grze nie ma prawie nic innego - oraz gra pod pewnymi względami sugeruje, że nie powstawała z myślą o małych dzieciach jako odbiorcach, jest niby posępny klimat i opowieść o śmierci i gore. Jednak trudno mi jest tu wziąć cokolwiek poważnie. Czasami prychałem na głos od tego, jak bohaterka ciągle musi mówić:: widzimy zamknięte drzwi na kłódkę i nawet nie w trakcie chodzenia, ale podczas nieinteraktywnej scneki musimy wysłuchać do końca, jak mówi "o, te drzwi nie otwierają się. Są zamknięte na kłódkę. Będę potrzebować klucza" (chciałbym, żeby to był jakiś wyjątkowo śmieszny przykład, ale nie, to standard, a moich faworytów nie będę cytował dla braku "spoilerów"). Eeee... stul ryj? Ogólnie dla niektórych "gra jak Silent Hill w 2021" będzie brzmiało jak fajny opis... szkoda że "uwspółcześniono" to, co było zaletami Silent Hilla, a z kolei te niefajne elementy SH pozostały w epoce PS2. Efekt jest taki: chodzimy straaasznie powoli po statycznych planszach i klikamy na podświetlające się przedmioty, słuchamy jak bohaterka tłumaczy to co widzimy na ekranie. Gdy bohaterka podnosi brzytwę, mówi, cytuję: "to nie jest brzytwa... to... wina... wstyd... żal...". Gdy oblatują ją ćmy, mówi niesamowie poważnym, patetycznym, mądrym tonem: "jak ćmy do ognia..." XDDD Wszystko deklamowane jest takim tonem rodem z taniego serialu, który będzie leciał na TVN rano: jakby bohaterka tylko udawała, że ją to obchodzi. Gdy np. wspomina śmierć biskiej osoby, musi te swoje deklamowanie zakończyć długą dramatyczną pauzą, po której pada takie przekąśne "dammit". Dammit, Jack! Damiit! Że też umarł! Horror może być kiczowaty, ale czemu w takim razie musi być tak ślamazarny. Mogłaby chociaż biegać po tym szpitalu.
-
Inna głębokość do gniazda w docku. Podobno ktoś próbował i tak włożył, że mu weszło i jest połączenie (na końcu styków ale podobno idzie prąd), ale nie będzie to takie bezproblemowe.