-
Postów
23 369 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
53
Typ zawartości
Profile
Forum
Wydarzenia
Treść opublikowana przez ogqozo
-
Język to inna sprawa. O tłumaczeniu napisano sporo artykułów, z prześmiesznymi przykładami, jak te dialogi leżą. Ta strona powyżej jest dobra, żeby się pośmiać. Dla mnie, wychowanego na japońszczyźnie fana jRPG-ów - więc widziałem sporo w tym względzie - jest w tym pewien urok, że często zdania wydają się być jakąś poezją, jakby celową enigmą, nie mają specjalnie sensu językowo, nie brzmią jak prawdziwe zdania które ludzie mówią po angielsku, tylko wydają się mistycznie kręcić wokół tego, co postać chce powiedzieć. Może to nawet czyni grę ciekawszą! Bo treść, tak jak mówię, jest i tak oczywista, jako że każdy element historii jest nam powiedziany jakieś 50 razy, a TAKŻE pokazany.
-
Krytyka tej gry nieustannie mnie śmieszy. Pękło mi 100 godzin na luzie, co dla mnie jest niesamowicie rzadkie. Dotyczy garstki gier w moim życiu. Według protestujących i według recenzji, podobno po 20 godzinach nie ma co robić i to miał być problem tej gry. Oni serio chyba przez 25 lat nie zczaili przekazu, czemu ludzie grają w Pokemony. To, co wciąga najbardziej, dopiero się zaczyna po zobaczeniu napisów końcowych. W sensie, ok, można by zrobić inną grę, z innymi zaletami, i ja też bym nawet tego chciał. Ale Pokemony nadal mają mnóstwo do zaoferowania, czego nie robi żadna inna gra. Jak ktoś zna, to niech wymieni jedną. Czemu spędzam w tej grze najwięcej czasu od wydania Gold/Silver/Crystal? Sporą zasługę ma mnóstwo zmian gameplayowych ułatwiających toczenie walk, eskplorację i tworzenie składu. Wszystko jest tak szybkie w porównaniu do poprzedników. To jest niesamowite, że recenzenci jakby w ogóle tego nie zauważyli. W ogóle olali fakt... gameplayu recenzując grę. A jest tak, jak liczyłem - hodowla pokemonów wreszcie jest dla każdego. Szybko przemieszczam się po całym świecie, szybko zarządzam pokemonami, szybko idzie sama hodowla (mogę złapać prawie wszystko na 60 levelu, przypomnieć ruchy w pokecenter, a jajka wykluwają się, zanim na dobre rozpędzę rower w Wild Area. Zresztą, co do jajek - widać tu poziom przemyślenia designu gry, jeśli nawet daycare jest położone obok długiego, prostego mostu, z którego rozciąga się najładniejszy widoczek w świecie gry. Game Freak, inaczej niż recenzenci, wie, jak ludzie grają w Pokemony). Naturę można zmienić itemką, IV można zmaksymalizować, level można nabić dużo szybciej niż kiedykolwiek (szkoda, że raidy są zrobione tak fatalnie, bo byłoby i łatwiej), EV można zrobić niemal automatycznie poprzez pokejobs... Teraz każdy może być mistrzem! Rental teams sprawiają, że hodowla nie jest nawet bardzo konieczna. Ale gdy mamy własny pomysł, możemy go szybko zrealizować. Żywa metagra - 9 miesięcy po premierze, mimo że gra nie ma żadnych balance update'ów - jest doskonałym dowodem na to, jak głęboki i dopracowany jest skład Pokemonów. Nawet pomijając tiery, ogromna liczba spośród tych "ledwie" 400 pokemonów ma jakiś tam użytek. DLC zmieniło wiele naraz - na czele z faktem, że Cinderace stał się nowym Mewtwo - ale od tego czasu metagra nadal lekko ewoluuje, by kontrować popularne zagrywki. Do łaski okazjonalnie wchodzą jakiś Lycanroc, Marowak, Sylveon, kontrowersyjny Azumarill, ogólnie są dziesiątki pokemonów do rozważenia. DLC ogólnie niby nic nie wnosi, ale daje okazję więcej pograć, a to w sumie najlepsze. Studio ewidentnie testuje przez Isle of Armor możliwości zrobienia gry bardziej "open-worldowej". I ma to wiele zalet. Gdy recenzenci piszą, że gra nic się nie zmienia, ja widzę sporo rzeczy, które były nie do pomyślenia w poprzednich generacjach. Klimat plaży buduje np. to, że Slowpoke'i leniwie czołgają się po brzegu, Emolga czai się na drzewie, Sharpedo zapieprza za nami jak motorówka, a w rogu normalnie część horyzontu zajmuje nie statek, a ogromny Wailord. Oczywiście "duże" gry mają milion razy więcej wizualnych detali, ale nie znaczy to wcale, że Pokemony są mniej ciekawe do eskploracji, ze względu na gameplayowy wymiar większości tych rzeczy, wyraźne emocje w nich zawarte ((pipi) mi po tym, że w "dużych grach" postaci wyglądają fotorealistycznie, jeśli nic się z nimi nie dzieje?), a do tego bardzo szybkie tempo poruszania się po świecie, w porównaniu do tych dużych gier. Pojawił się też element ubisoftowego zbieractwa w postaci polowania na 150 Diglettów - wystarczająco wyjątkowy, by nawet być ciekawy, bo nie mamy żadnych "radarowych" podpowiedzi co do ich obecności, a mashowanie A średnio działa - musimy zwyczajnie patrzeć pod nogi, co jest znacznie łatwiejsze na dużym ekranie i szokująco trudne na małym. To kolejny niby prosty element, ale zrobiony tak bezpretensjonalnie, że jakoś działa, i daje dobry znak na przyszłość serii. Ogólnie to Sword/Shield, 9 miesięcy po zakupie, jest grą o tyle lepszą, niż się spodziewałem. Nigdy jeszcze seria nie weszła na nową konsolę tak udanie.
-
Gram w Royal. Powiedziałbym, że zmiany są widoczne od początku - bo jest nowe wspaniałe intro, trochę nowej muzyczki (może była w DLC w oryginale, sam nie wiem), no i już w pierwszej scenie pojawia się nowa postać, kręcąca kapitalne piruety. Pojawiły się nowe elementy w starych lokacjach, tak że ogólnie trudno do końca powiedzieć, "ile godzin gry doszło", bo niektóre rzeczy będą od początku zmienione. Idealnie, gra wydaje się zrobiona dla ludzi, którzy już ograli poprzednika i po latach chcą mieć powód do powtórki. Jednak uderzyło mnie to, o czym niby już pisałem - że Persona 5 jest, pod względem tempa progresji, bardzo ciężką grą do powtórnego grania. Ba, jest nawet ciężka do pierwszego grania, bo już na tym etapie jest strasznie repetytywna, względem samej siebie. Nie wiem no, jestem zajętym człowiekiem, czasami ciężko to jest wytrzymać, że wszystko musi tu trwać godzinami. Po kilku godzinach nie można powiedzieć, że w ogóle zaczęło się grać. Ot jest scena gdzie pojawia się Kamoshida, zajeżdża do laseczki i mówi "chcesz się przejechać hehe?" z uśmiechem góvnojada, dziewczyna ma tak smutną twarz, że to nawet nie jest speszenie, tylko otwarta rozpacz. Sprawa jest dla każdego odbiorcy oczywista w sekundę, już na tym etapie jest przerysowana, nie trzeba by nic mówić. Ale Ryuji musi strasznie długo to nam tłumaczyć, okazjonalnie co jakiś czas, przez następne godziny gry. Do tego tempo i uczucie niepotrzebnego klepania jest wspomagane przez nieustanne "wybory" dialogowe, kiedy mamy do "wyboru" dwie opcje, z których obie są kompletnie bez znaczenia, typu "mhm" i "naprawdę?". Tak żeby leciało to jeszcze wolniej (serio, to jest komicznie zły design. Przez to nie można przynajmniej nastawić dialogów na auto i jeść spokojnie obiadu w trakcie). Dosłownie dialog leci tak: - Ach, ten cholerny zboczony nauczyciel! [dzięki za info że to zboczek i że nauczyciel, bo bym przegapił, pierwsze kilkanaście godzin gry jest tylko o tym. Prawdziwi uczniowie gdy rozmawiają o swoim nauczycielu to też w każdym zdaniu dodają, że jest nauczycielem] - Huh? - Wydasz mnie Kamoshidzie? - Kamoshidzie? - Tak. Ten koleś w samochodzie właśnie teraz. To był Kamoshida. (tutaj mamy CZARNO-BIAŁĄ RETROSPEKCJĘ sceny która była dosłownie 5 sekund temu. Aha! To jest Kamoshida!) - zachowuje się jakby był królem w swoim zamku... - królem w swoim zamku? - czekaj... nie znasz Kamoshidy? [po (pipi) to wszystko mówił jeśli zakładał że go znam?] Uczysz się w Shujin? - chyba tak... - Żadna inna szkoła nie ma takiego mundurka... Chodzisz do drugiej klasy, ale nie widziałem cię nigdy wcześniej... Aha, jesteś jednym z przeniesionych uczniów! W takim razie to nie jest dziwne, że go nie znasz! (pipi)a no. Trochę skróciłem. ŻADNE z tych zdań nie wnosi niczego, co nie byłoby oczywiste i normalnie ludzie tego nie mówią, bo dojście do tych wniosków zajmuje sekundę. I tak można by opisać większość scen. Nie wiem, w jakiej innej grze postaci spędzają tyle czasu tłumacząc nam historię, jakby pisali pracę lingwistyczną dla orangutana. Zamiast po prostu... brać udział w tej historii, która i tak się dzieje. Np. wchodzimy do zamku i mamy bardzo fajnie pomyślany i narysowany temat, który jest zupełnie jasny: jesteśmy w wyobrażeniu Kamashidy, jest to ewidentna fantazja, a te postaci to nie są prawdziwi ludzie tylko pewna wizja z odmętów psychiki. Ale, Boże, ile czasu kot i blondas spędzą zastanawiając się nad tym i nam to tłumacząc. To wszystko musi być bardzo powoli rozkminione na głos przez nich. Jprdl. Wszedłem zobaczyć scenę, w której biczowani są kolesie w dresach, naprawdę te czerwone dresy są widoczne - oczywiście to zespół siatkówki, o którym już bardzo wiele postaci bardzo wyraźnie mówiło i go widziałem w różnych miejscach. Ryuji mówi i mówi, i nagle... czekaj... olśniewa go: patrz, ogqozo! Czekaj! Popatrz dokładnie, to nie są przypadkowe osoby, to jest zespół siatkówki! Tak, rozpoznaję ich, to zespół siatkówki! Zaśmiałem się na głos. Persona 5 bierze ciekawe i ekscytujące koncepty, narysowane bardzo stylowo... po czym je grzebie, sypiąc na wierzch niekończące się tony ziemi, ekspozycji dla mało rozgarniętych przedszkolaków i spowalniając wszystko do frustrującego poziomu. Gameplayowo jest zresztą podobnie - gra jest również bardzo prosta i oczywista, dla kogoś kto ograł ze 20 MegaTenów to już w ogóle banał, ale trzeba naprawdę przeklikać się godzinami, żeby móc po prostu... grać w Personę 5. Jakim cudem ja tę grę wpisałem na moje top dekady? Hm, bo jest ładna. Jest naprawdę ładna. Kiedy tylko gra daje mi (pipi)a spokój i pozwala chwilę pograć, to jest wciągająca w swoim przejrzystym systemie nawalania leveli i zbierania person i skilli. Ale serio, mogłaby być na tej liście o tyle wyżej, gdyby to wszystko wyciąć i gra szła trzy razy szybciej. I naprawdę nic wartościowego by nie straciła.
-
Jak zobaczyłem ten obrazek, to sobie przypomniałem, że Griezman gra w Barcelonie mdr. Jeden z najlepszych piłkarzy świata. Jeszcze jakiś miesiąc temu Barsa miała ten jeden dobry mecz z Villarrealem, Griezmann miał ten jeden dobry mecz, i fani w necie znowu pisali "Griezmann po prostu nie grał na swojej pozycji [która ciągle jest nagle inna], nic dziwnego że był piach, bo trener głupi. Teraz zobaczymy prawdziwego Griezmanna!". Od tego czasu w każdym meczu znowu był w ogóle w jedenastce jakby tylko po to, żeby się nie popłakał, bo dla drużyny jego obecność jest niezauważalna. Barsie jakoś udało się zrobić z tego wątek, który nie jest na pierwszym planie, to jest osiągnięcie. Ale spoko, jak zwolnią tego głupka i zatrudnią normalnego trenera to musi być lepiej.
-
Dynamika futbolu to piękna sprawa. Każda bramka zmienia tak wiele. Przez 25 minut meczu, Man City grało praktycznie nic, nie wiem, co to miało być. Lyon atakował i wpadło. Od tego czasu to Lyon nic nie grał, a Man City wyglądało ładnie, cisnęło coraz bardziej. Było widać skill jego graczy, i nie mogłem uwierzyć, czemu potrzebowali stracić bramkę, by tak grać. No i kiedy padł gol na 1-1, to nagle obie strony atakowały zdecydowanie i z polotem. Te końcówki meczów LM, jeśli jest remis lub jeden gol różnicy, są kapitalne w ostatnich latach. I tutaj widać wszystko o tym Lyonie (który w ostatnim roku ma już trzeciego trenera): zero kompromisu, ani z Juve ani z Man City nie mieli żadnego problemu z atakowaniem ich, aż wychodzili na prowadzenie, tylko wtedy się cofali. Ale tak czy siak, kiepsko to świadczy o Pepie moim zdaniem. Ja wiem że koleś żałował, że zbyt ofensywnie wyszedł na Real Madryt, ale wyjść zbyt defensywnie na Lyon to też trochę śmiech. Jedenastka, w której prawie nikt nie gra na pozycji, na której się dobrze czuje, miała wartość komiczną, przejdzie do historii jako kuriozum. Te bodaj 50 minut między golem na 0-1 i 1-1 wyglądało świetnie, było trochę pecha do wykończenia, był świetny występ bramkarza Lyonu (swoją drogą beznadziejny występ Edersona, co jak Edersono-sceptyk muszę zaznaczyć). Ale to jego kolejna porażka, że tak wyglądało tylko te 50 minut. I mam flashbacki do różnych meczów sezonu. Np. z Southampton, gdzie też Man City zaczęło niesamowicie ociężale, i dopiero zaczęło grać jak City po bramce na 1-0. Ale już im nic nie wpadło. W derbach też nic nie grali do momentu, gdy Man United zdobyło gola, i też już nie wrócili. Za porażki takie jak z Tottenhamem, typu "obrona Częstochowy, 30 okazji do jednej, ale to rywalom ta jedna wpada" bym nie krytykował trenera, ale takie zasłużone wpie'rdole to dla tego klubu pewna nowość.
-
Lyon to w ogóle jest zadziwiająca ekipa. Drugi sezon z rzędu, prawie wszystkie mecze w LM grają z potęgami jak równy z równym. Normalnie bez problemu tworzą okazje jakby też byli potęgą. Rok temu wygrali tylko jeden mecz w LM... z Man City, i to też nie jakoś fuksem. A we Francji... no wizualnie wyglądają najlepiej w lidze, tylko na koniec siódme miejsce w tabeli mdr.
-
Podejrzewam, że miał na myśli przejście z 5-3-2 na 4-3-3. I w sumie ma rację. Fernandinho grał bardzo symetrycznie do Laporte'a.
-
Pomoc Rodri-Fernandinho-Guendogan. Mahrez i Silvy na ławce. City na Lyon z najbardziej defensywną jedenastką od lat mdr. Pep się tyle zrzymał na konferencjach i sarkał, ale chyba uznał, że tak naprawdę chciałby kiedyś wygrać Ligę Mistrzów. Wynik to jedno, ale, Boże, jak oni grają jpdrl. Kolejne taktyczne arcydzieło przekombinowania Pepa w LM.
-
Dwa miesiące przed końcem okienka nikt nie mówi, że chce sprzedać tanio. Ale też przecież wiedzą, że jego wartość chyba specjalnie na ten moment nie wzrośnie. Zobaczymy, jak te dwa miesiące będą mijać i czy coś się zmieni. Zakładam, że zostanie, ale nie dlatego, żeby Chelsea wymagała fortuny za transfer. Bardziej chodziło mi właśnie o pytanie, jaki bramkarz przyjdzie.
-
Nie no ogólnie raczej jest konsensus we Francji, że najlepszym graczem PSG jest Neymar - jeśli po prostu jest zdrowy, co nigdy do końca mu nie wychodzi. W tym roku, gdyby nie odwołano nagród UNFP, to raczej na luzie dostałby ją Neymar, mimo że też zagrał tylko 15 meczów. Rok temu dostał Mbappe, bo Neymar nie zagrał nawet w połowie meczów PSG. Przy nagrodzie za rok 2020 to byłoby tylko pytanie, za co, no i tutaj właśnie widać powód odwołania nagrody we Francji. Bo w lidze, w 2020 roku, Neymar zagrał jak na razie 5 meczów.
-
Chelsea postawiła mocno na pokoleniową przemianę. Nie został już prawie nikt z całego składu, który ledwie 3 lata temu zdobywał mistrzostwo - tylko Kante, Azpilicuea i Marcos Alonso. Zresztą Alonso może zaraz być na wylocie, bo podobno Chelsea jest gotowa pozyskać Bena Chilwella. To też będzie droga inwestycja, a klub pozbył się dość łatwo wielu sprawdzonych piłkarzy (taki Willian był chyba ich najlepszym ofensywnie graczem w tym sezonie, choć fakt, 32 to ryzykowny wiek). Duża przebudowa pod okiem Lamparda, gwiazdy przychodzą, a na razie brak odpowiedzi, co z obroną. Kepa przecież też na pewno jest oferowany każdemu chętnemu za czapkę gruszek.
-
"France Football" to bardzo przeżywa, ale też wiedzą, że to jest news sam w sobie. Zamieszczają sami przecież artykuły, że postać taka i taka ze świata futbolu prosi o przywrócenie Złotej Piłki. A dziś, gdy nikt nie czyta, w sumie to pismo jest na świecie głównie znane z tej jednej nagrody. Tak że nie przesądzałbym jeszcze, czy się nie rozmyślą. Może tylko muszą to rozciągnąć w czasie. Jeśli PSG wygra, to może się rozmyślą, a jak Bayern wygra, to nie. Niemniej - byłaby to bardzo ciekawa edycja, jak i będzie np. w nagrodach FIFA. Po raz pierwszy od bodajże PIĘTNASTU lat nie ma kogoś z dwójki Messi-Cristiano w półfinale Ligi Mistrzów (no dobra, technicznie to też w 2006 Messi nie był w półfinale, bo wtedy był kontuzjowany). Barsa zagrała najsłabszy sezon od kilkunastu lat, a Juve odpadło z Lyonem i... też zagrało najsłabszy sezon od niemal dekady, mimo że jak zawsze zdobyli tytuł. Messi akurat miał świetny i stabilny sezon, pomógł mu wypoczynek latem, ale powodów do szczypania się po sutach nie ma. Cristiano grał w kratkę cały sezon, i choć jego PR-owcy jak zawsze szybko znaleźli nową narrację ("Juventus to beznadziejna drużyna, Cristiano nie ma w niej żadnego wsparcia..."), to na pewno nie jest to narracja triumfalna. Za to w LM pozostało akurat kilku graczy, których określiłbym jako kandydaci do miana najlepszego. De Bruyne kompletnie rozpie'rdolił w lidze angielskiej w tym sezonie, tym bardziej Lewandowski. Podobny poziom to też Neymar, który nie ma równych we Francji. Wszyscy z nich grają też świetnie w Lidze Mistrzów, choć tylko Lewandowski wymiatał aż tak w każdym meczu że brak słów. Bez wątpienia są to trzej główni kandydaci do miana następnego najlepszego piłkarza na świecie (Mbappe leciutko za nimi na razie, potem długo nikt). I każdy z nich jest w szerokim świecie nieco w cieniu, oceniany jednak poniżej swojej jakości, ze względu na brak trofeów drużynowych. (do dzisiaj mam torsje na to, że Modrić dostał Złotą Piłkę dosłownie za to, że Chorwacja wylosowała łatwą drabinkę na Mundialu. Nie żeby nie grał świetnie, ale De Bruyne też grał świetnie, a na co dzień przez cały rok był o klasę lepszy niż wtedy Modrić... tylko że Belgia grała z kimś silnym wcześniej niż finał i tylko dlatego Modrić przeszedł do historii i zdobył wszystkie możliwe nagrody. A gdyby tylko np. Duńczycy w 1/8 finału umieli strzelić więcej niż 2 z 5 karnych, to Modrić by nawet tekturowej piłki nie dostał)
-
Ależ trzeba być daleko od l o r e forumka, żeby czytać post ogórkozo i uznać, że ten tekst to miała być szydera typu "hehe niech chłop się weźmie w garść zamiast być smutnym" mdr. No ja nie znam depresji. Ot kolejna dramatyczna historia w czasach, gdy faza pucharowa Ligi Mistrzów wydaje się coraz częściej pisana przez scenarzystów. Kurde no jestem po'srany przed dzisiejszym meczem strasznie. Wielu typuje spacerek Bayernu i 4 paluszki Lewandowskiego. Że rzucą się do ataku od początku i będzie to słuszna decyzja szybko zakończona sukcesem. No nie wiem, może tak będzie, ale Bayern zawsze od 2013 zawala takie mecze, nigdy nie pokonał od tego czasu nikogo naprawdę mocnego (niektórzy powiedzą, że Barsa jest jak Juve w 2016 roku, duży team ale średnia gra). Lewandowski też szczerze mówiąc nie ma wielkiej historii znoszenia dobrze takiego obciążenia mentalnego. Słynne 4 paluszki były strzelone z pozycji kompletnego underdoga; w Bayernie było często widać, że ciśnienie nieco przyspiesza decyzje.
-
No pisząc takie sensacje człowiek nie zakłada, że to pewnie prawda, bo brzmi jak typowa szalona plota. Choć akurat też Weszło piszące o gwieździe Serie A, nie polskiej ligi, "w rodzinie spoko, wierzcie nam" bez źródła (i używając języka rodem z opowiadania YA, nie informacji) to dla mnie też żadna sugestia co do prawdziwej sytuacji. W tym tekście tuż po cytowanym fragmencie pada zdanie: "Zaskakujące, jak różni mogą być ludzie, którzy na boisku – mimo znaczącej różnicy wzrostu – wydają się być tacy sami". W sensie że Gomez i Iliczić. To było za dużo. Pnie drzew. Głębokie.........
-
Atalanta była lepszą ekipą przez 30 minut, i to bez swojej największej gwiazdy (podobno jest załamany po odkryciu, że żona go zdradza, nie ma na nic ochoty, i rozważa zakończenie w ogóle kariery piłkarskiej albo i strzelenie bynajmniej niepiłkarskiego samobója. W ogóle, kur'va, co za powód, żeby nie zagrać w ćwierćfinale Ligi Mistrzów przeciwko PSG). Całkiem nieźle! Miała więcej niż jedną szansę, by zdobyć więcej bramek, a PSG chyba liczyło, że dadzą do Neymara, ten minie 10 kolesi i wejdzie do bramki. Jednak po zdobyciu gola oddała pole kompletnie. Zaczęło się coraz więcej wybijania zamiast podawania, a wszyscy gracze ofensywni razem wzięci mieli dużo mniej kontaktu z piłką, niż jeden Neymar. Sam nie wiem, czy dobrze to oceniać - z jednej strony, byli tak blisko zwycięstwa nad PSG. Z drugiej - może gdyby jednak atakowali, to nie musieliby liczyć tylko na marnowane szanse paryżan. Wejście Mbappego i zdejście Gomeza sporo zmieniło, wtedy to już nie były porównywalne drużyny. PSG przeżyło, jakimś cudem, oni zawsze muszą robić dramę. Pewnie we wtorek znowu będą mnie w(pipi)iać, ale z Di Marią, chyba z Verrattim, może zdrowszym Mbappe, a to jednak są główne atuty PSG. Poza Neymarem. Którego, kurczę, chce się oglądać. No nie ma poza Messim innego piłkarza, z którego praktycznie każdego dotyku piłki i tej jakości jest przyjemność oglądania. Trochę tylko gorzej niż Messiemu idzie mu strzelanie, co nie pozwala mu wygrywać cały czas w pojedynkę (choć robi to wielokrotnie w każdym sezonie). Ludzie za 10 lat, sprawdzający nagrody i trofea na Wikipedii, nie będą mogli się nawet domyślać, jak zaje'bisty był na żywo Neymar.
-
No piątkowy mecz to będzie przedwczesny finał. Lewandowski gra sezon życia i naprawdę jeden z lepszych sezonów jakie ktokolwiek grał, Bayern nie wyglądał tak mocno od 2013 roku - ale Barcelona to pierwszy naprawdę groźny rywal. A jeśli Lewandowski zostanie odcięty, to o jego sezonie życia nie tak wiele osób będzie za kilka lat w ogóle pamiętać. Ten mecz ustawi rok w futbolu. Wszyscy dziennikarze się zgrywają, że Bayern jest kolosalnym faworytem, bo patrzcie jak on gra, a jak gra Barsa... no ale w tym sęk, że Barsa nawet jak gra słabo to może wygrać 3-1, a gdyby sędzia podjął nieco inne bliskie decyzje to mogłaby i wygrać 5-0. Grając kiepsko. Kto wygra ten mecz, będzie faworytem do zwycięstwa w LM. Chociaż oczywiście w obecnych warunkach każdy może wygrać. Atletico zdiagnozowało obecność wirusa u paru graczy i czekało z zatrwożeniem na dalsze testy. Chyba tylko Correa i Vrsaljko odpadli, ale to samo może dotknąć za chwilę inny klub. Najbardziej się trzęsę o dzisiejszy mecz. Atalanta przez ostatnie miesiące wyrosła na jedną z najlepszych ekip w Europie, ale czy będzie w stanie ustać naprawdę mocnego rywala? W PSG, Neymar odgraża się, że tak dobrej atmosfery w ekipie nie było jeszcze nigdy - ale czy atmosfera może wyrównać brak gry przez wiele miesięcy, brak Mbappego (ekspresowo zaczął trenować, być może zaryzykują i go wystawią), brak Verrattiego, brak Di Marii? To już chyba lepiej było nie mieć Neymara. Skład PSG bez tych graczy wygląda w sumie lekko przeciętnie, pod względem ich dotychczasowej postawy w LM (najlepiej w LM to wypadł na razie, poza Neymarem, ich bramkarz). Mbappe, Di Maria i Verratti to trzon ekipy. Może przesadzam... przed koroną przecież uznałbym PSG za zespół na kompletnie innym poziomie od Atalanty. Ogólnie jak patrzę na kursy to jakoś kusi stawiać na niespodzianki.
-
Czy Lewandowski może łaskawie przestać rozpie'rdalać rywali w normalnie każdym meczu Ligi Mistrzów? (pipi)a'ny robi wszystko, dzisiaj dośrodkowanko lewą nogą jako wisienka na całym torcie. Reszta Bayernu nawet nie gra jakoś rekordowo dobrze.
-
To, że Milik jest na ławce, to byłoby info pół roku temu. Nie wiem, na ile koleś sobie spalił karierę przez ostatnie pół roku. Nie wiem w sumie do końca, co konkretnie mu klub zrobił, ale jego zachowanie brzmi komicznie, zlewa naburmuszony trenera i prezesa i tylko mówi, że chce odejść. Mimo to nadal go wystawiali (podobno na treningach Milik nadal jest fantastyczny), ale ten tak się zestresował sytuacją, że grał bardzo cienko. Teraz nie będzie miał możliwości wyboru klubu, a i nie wiadomo, jak będzie z chętnymi. Prezes powiedział, że jak nikt nie złoży odpowiednio sutej oferty, to Milik może sobie siedzieć cały rok na ławie aż mu się skończy kontrakt. Oczywiście pewnie w końcu ktoś się podda, ale to może się znacznie gorzej dla niego skończyć, niż się zapowiadało - w kluczowym dla piłkarza wieku. Nie wiem nawet, o co ma chodzić z tym Pique. To jak "odepchnął" Zielińskiego (trochę jak odganianie muchy, raz powoli przesuniesz ręce i sama ucieka) to ten faul? Jakby to Barcelonie coś takiego gwizdnęli, to też by wszyscy płakali, że to żaden faul, że co najmniej to samo można zaobserwować przy każdym rzucie rożnym. Przecież najprędzej jeśli ktoś był faulowany z tej powtórki, to Lenglet, którego Mertens (w ramach genialnej decyzji krycia strefowego, też kryjący kolesia o głowę większego od siebie) go obejmował i sam ciągnął. Ludzie w internecie piszą że mógł mu złamać nogę mdr. Na peeeewno by tak samo pisali gdyby Napoli anulowano gola w takiej sytuacji. np. Messi kryjący Koulibaly'ego. Na pewno. Thomas Mueller na konfie skomentował moje życie:
-
Aż dziwne, że ten dzień jednak nadszedł. Surrealne wydaje mi się, że ostatni mecz miał miejsce jeno 5 miesięcy temu, no i tym ostatnim meczem był absolutnie szalony mecz Liverpoolu z Atletico. Wydaje się mi nieprawdziwym wspomnieniem, że Lyon zaskoczył w lutym Juve. Napięcie pozostało zawieszone tyle czasu, a Juve w sumie mogło myśleć tylko o tym rewanżu przez cały ten czas. Czy 7. ekipa ligi francuskiej dokona "niemożliwego", choć akurat w Serie A pokonywanie Juve stało się w ostatnich tygodniach wyczynem jak najbardziej możliwym? Zwyczajowo w takich meczach Cristiano Ronaldo (jak na razie w LM bardzo średni, a w meczu w Lyonie zwyczajnie słaby) wali hat-tricka i znowu wszystkie media zaczynają go nazywać najlepszym piłkarzem świata. Jeśli Man City wyeliminuje Real, będzie to niemal podobna niespodzianka. W sumie to zadziwiające pomyśleć sobie, że Man City w sumie jeszcze nigdy w historii nikogo z potęg nie pokonało w LM. Chyba że za taką uznać PSG, które też bezskutecznie puka do bram Ligi Mistrzów. Poza nim, 6-krotny mistrz Anglii wyeliminował tylko Schalke i Basel. W swojej całej historii. Teraz pokonali Real, a Kevin de Bruyne - który w tym roku w Anglii osiągnął poziom niebotyczny - zagrał jako napastnik taki mecz, po którym byśmy zaczęli mówić o Złotej Piłce, gdyby nie korona. Real po koronie wydaje się nienaruszalną skałą, zwłaszcza w obronie, praktycznie przestali tracić gole - ale dzisiaj muszą też strzelić co najmniej dwie bramki, więc jestem bardzo podniecony, jak to będzie wyglądać.
-
Te posty powyżej trochę mają rację, że hype'u specjalnie nie było w Polsce. Jednak GameCube w 2004 roku w Polsce to była niszowa sprawa. Tutaj zwłaszcza. PSX Extreme zaczął pisać o tej konsoli, ale traktował ją bardzo po macoszemu, największy producent gier w historii był opisywany trochę jako jakaś egzotyka dla dziwaków. Posiadacze konsol Nintendo zazwyczaj siedzieli na paru innych forach, które chyba już co do jednego nie istnieją (no, powiedzmy że w jakiejś formie duch truchła forum Neo Plus nadal istnieje; zresztą to też o czymś świadczy, że akurat w dziale Nintendo to tam nadal jest chyba więcej postów, niż tutaj). Na Zachodzie hype był dużo większy, Resident był kultową marką, a i konsole Nintendo nie były jakimś rarytasem (chociaż o tym, że to exclusive dla GameCube'a sporo się gadało - wiadomo, że nadal dość sporo osób tej konsoli nie kupiło). Płakać raczej nie płakali, może pojedyncze przypadki. Oczywiście było zastanawianie się niektórych, co tutaj zostanie ze starego Residenta i czy zachowają "ducha" serii, ale bez przesady. Wiadomo, że trailerowo gra wyglądała jak nowa generacja.
-
Ok w sumie trochę przegapiłem to, jak kategorycznie wypowiedział się Milan kilka dni temu. Jednak ten trwający miesiące konflikt najwidoczniej się skończył zwycięstwem ekipy Piolego. Czyli chyba całego establishmentu calcio. Marzenie to było, ale Rangnick stawiał bardzo wysokie warunki jak na typa, z perspektywy Włochów, "znikąd". Koleś chciał wziąć cały AC Milan za mordę jakby to było Hoffenheim.
-
Sezon ligowy skończony. Juve dociągnęło oczywiście DZIEWIĄTY z rzędu tytuł, ale w lipcu wyglądało cieniutko. "Kulawe scudetto", pisało wczoraj "Corriere", i podobnie inne media w kraju. Cóż, na pewno pomoże im to jako dobre przygotowanie do Ligi Mistrzów, na co inne kluby nie mogą czasami liczyć. Niewielu graczy Juve zachwyciło w tym sezonie - głównie Dybala, Cristiano i Wojciech Szczęsny. Formę trzymał Cuadrado, chyba Pjanić, ostatecznie dobrym nabytkiem okazał się de Ligt. Ale wielu graczy nie dawało takiego zadowolenia... nie na ten poziom, jaki Juve ze swoim budżetem powinno mieć. Nie wiem, jak długo Sarri będzie tam pracował. Ciro Immobile skończył z 36 golami. To najwięcej w historii, ex aequo m.in. z Higuainem sprzed kilku lat. Ten koleś jest kompletną strzałą, gdy ma tyle miejsca na boisku. W innych krajach zawiódł, ale do gry dwoma napastnikami jest wybitnie przysposobiony. W końcu to już jego trzeci tytuł Capocannieri. A może ich jeszcze kilka zdobyć, w końcu we Włoszech człowiek w wieku 30 lat dopiero się rozkręca. Taki Dżeko (34) nadal jest najważniejszy w Romie, a Francesco Caputo (32) od zeszłego roku wyrósł na... najlepszego nowego gracza w lidze (wcześniej grał w Serie B). Nawet Quagliarella (37) zdobył 11 goli, choć ledwo zipie. Najlepszym graczem Lazio chyba i tak był Luis Alberto. Przeraźliwie niedoceniony w Europie motor napędowy Rzymian od tylu lat. To z jego powodu najbardziej cieszę się obecnością Lazio w Lidze Mistrzów. Za rok może Luis Alberto będzie w tym miejscu, gdzie teraz wreszcie jest Papu Gomez. Najlepszą ekipą po koronie był... AC Milan. 9-3-0. Ogólnie ACM zagrało dwie drastycznie inne połowy sezonu. W pierwszej byli kompletnie bezradni, męczyli co najwyżej fuksowe zwycięstwa, byli w dolnej połowie tabeli. Od stycznia zaś - atakowali z siłą większą niż Juve, i zdobywali od nich więcej goli. Jednocześnie wcale nie zaczęli ich więcej tracić. Powód łatwo wskazać. Zlatan Ibrahimović mimo 38 lat na karku nadal wyróżnia się niesamowicie na tle obrońców Serie A. Kolesia jest nadal trudno złapać, jest tak duży, tak sprytny i ma taki klej w każdym centymetrze ciała. Zlatan to szokująca różnica wobec Krzysztofa Piątka na tej pozycji - to jest różnica galaktyczna, Zlatan od pierwszych meczów o tyle lepiej rozumie grę, wie, kto gdzie chce miejsce, kto co robi, kto będzie niebezpieczny, i partnerzy, i obrońcy rywala. Kieruje grą, nawet jeśli nie dotknie piłki, choć i sporo dotyka. Jego podania i strzały są niesamowite technicznie, mało kto jest w stanie coś zrobić z tak wielu pozycji, bo wydaje się móc kopnąć w każdą stronę. Ten facet nie potrzebuje mieć wielkiej kondycji, żeby wymiatać w tej lidze. Niby to świadczy o upadku AC Milan - cieszą się z 6. miejsca, 12 punktów za Ligą Mistrzów. Ale pierwszy raz od dawna coś idzie na tyle w dobrym kierunku. Niestety, Zlatan chyba kiedyś faktycznie się zestarzeje, zresztą chu'j wie, czy on zostanie i będzie grać. Trener Pioli też może się pożegnać, Milan ma też marzenie, by zdobyć Ralpha Rangnicka - jednego z bardziej kultowych trenerów w branży, znanego teraz jako twórca potęgi RB Lipsk. Mimo wszystko, liga była ciekawa w tym sezonie, i różne kluby mają nowe podejście, które przynajmniej zagraża dominacji Juve. Inter nauczył się wygrywać i ma zdeterminowanego Conte, Atalanta porywa, a i czwarte Lazio przecież kończy sezon tylko 5 punktów za Juventusem. Niewiele w Serie A widzę gwiazd na skalę europejską, ale taktycznie znowu są ciekawe drużyny.
-
Niestety okazuje się, że to jedyny kawałek na tej płycie, który w ogóle jest niewydaną piosenką Mastodona. Chociaż wiem że mają ich więcej (ułożonych, ale pewnie niezmasterowanych). Cóż. Cała reszta to covery i wersje live./instrumental kilku ich hitów, które w większości gdzieś tam na jutubie widziałem dawno temu. Nie wiem po co to robić.
-
W ogóle to wyszedł patch do CrossCode. Nareszcie, gra jest tam, gdzie powinna - na konsolach i działająca w miarę dobrze. Dlaczego CrossCode, mimo świetnych recenzji, został tak olany podczas premiery? Myślę, że grę położył fakt wydania tylko na pececie, podczas gdy gra ma tak wybitnie konsolowe geny (Zelda, jRPG-i, Metroid itd.). Widzimy przecież, że chyba nawet Hollow Knight mógłby zostać olany przez świat, gdyby nie wyszedł na konsolach. Tutaj może nie mamy perełki aż tej skali, ale też zdecydowanie perełki. Poprawiono znacznie problemy z zacinkami i pauzami, w menusach oraz w obszarach gdzie są postaci. Nie gwarantuję na ten moment, że cała gra do końca działa na Switchu perfecto, ale na pewno znacznie lepiej. Gra jest teraz do dopisania do listy, bez wątpliwości. Przeceny? Przecena wszystkich gier Capcomu (i Square-Enix) to już standard... Ale czekaj, jest teraz Dragon's Dogma za pół ceny, to jest nowe. Sam uznałem to za okazję, by się zabrać za ten podobno klasyk. Może to... urgh... chodzenie wszędzie będzie bardziej znośne w handheldzie i pomoże dostrzec ten geniusz. Not Tonight - to propozycja indyka na ten okres przecenowy. 9 zł to mało. Gra ewidentnie stara się być Papers, Pleasem obecnej epoki, i może trochę za mocno się stara, a za mało ma, ale w świecie gier nadal każdy ironiczny thriller polityczno-biurokratyczny jest przyjemnym odświeżeniem kubków smakowych. Gra jest dość długa, niestety.
-
Osimhen oficjalnie w Napoli, Gabriel na razie jednak nie, może Koulibaly zostanie. Za Osimhena Lille dostanie co najmniej 50 milionów euro, ale licząc różne dodatki, może to być znacznie więcej. Milik na 99,9% odejdzie, za tydzień ruszą poważniejsze negocjacje. Na razie najbliżej Juventus. Jednak na pewno polski napastnik sobie do końca nie pomógł w tym okresie, gdy stało się jasne, że odejdzie. Jego forma poleciała w dół, mimo podobno fantastycznej postawy na treningach nadal zawodzi on w meczach, przestał zdobywać też gole. Ma 26 lat, ma nadal okazję zacząć najlepszy okres w swojej karierze, w potężnym klubie z wieloma okazjami dla "dziewiątki" jak Juve, Atletico czy Tottenham. Te kluby mogą też wybrać kogoś innego. Nathan Ake i Ferran Torres mają być pierwszymi nabytkami Man City. Na razie transfery niedokończone. Ake przechodzi chyba do historii jako najlepszy piłkarz, jaki grał dla Bournemouth, Chelsea wydaje się niezainteresowane odkupem, a w Man City piłkarz mógłby załatać kilka dziur: zmiennika dla Laporte'a, lewego obrońcy, a także może defensywnego pomocnika. Francisco Trincao - oficjalnie w Barcelonie. Braga dostanie 30 milionów. Czy ten prawoskrzydłowy w ogóle dostanie szanse w jedenastce Barsy? Czy będzie na razie poza składem jako inwestycja? Joel Veltman - prawie 20 lat w Ajaksie, gdzie był filarem, kapitanem... Grał też nadal w kadrze Holandii, na prawej obronie. I co? I przenosi się do Brighton. Jeden z moich ukochanych transferów typu "poszedł do Anglii i za rok nikt nie będzie pamiętał, że istniał".